Po tym nieprzyjemnym spotkaniu zrozumiałam, że nie chciałam tu być. Moja sukienka, choć piękna i elegancka, zaczęła krępować ruchy. Jasne perły wisiały na szyi, przypominając mi, jak bardzo nie pasuję do tego miejsca. Sufit był wysoki, a światła rozbłyskiwały nad głowami tańczących gości, tworząc iluzję magicznego świata, do którego nie miałam szansy się wpasować. Jedynym powodem, dla którego się tu pojawiłam, był Park. Przyjaciel, który dzisiejszego wieczora potrafił wyciągnąć mnie z najgłębszych otchłani umysłu i swoim dobrym humorem sprawić, że zapominałam o wszystkim innym.
— Może jeszcze zatańczymy? — zapytał, przysuwając się bliżej. Uśmiechnął się, a ja poczułam, jak stres powoli mnie opuszcza. Wiedziałam, że z nim będę bezpieczna.
Kiedy ponownie ruszyliśmy na parkiet, świat na chwilę zniknął. Byliśmy tylko my i muzyka, która delikatnie niosła nas przez tłum. Nie musiałam martwić się o to, kto jeszcze jest w sali, ani o to, co może się wydarzyć. Park trzymał mnie blisko, a jego dłoń na moich plecach dawała mi poczucie spokoju.
Jednak, gdy muzyka ucichła, poczułam dreszcz, który przeszedł po moim ciele. Wiedziałam, że coś jest nie tak, zanim jeszcze go zobaczyłam.
— Jungmi? — usłyszałam głos, który kiedyś był mi dobrze znany, ale teraz budził we mnie jedynie niepokój. Wu Yifan.
Przystanęłam, zmrożona. Obróciłam się powoli, próbując przygotować się na to, co miało nadejść. Yifan ponownie stał kilka kroków przede mną, uśmiechając się z wyższością, jakby cała ta sytuacja była jedynie jego rozrywką.
— Nie zamierzasz przede mną uciekać całą noc, prawda? — zapytał, a jego ton był na tyle głośny, że kilka osób obróciło się w naszą stronę.
Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło bić jak oszalałe. Jimin zauważył moją reakcję i natychmiast się zbliżył.
— Wszystko w porządku? — spytał z troską.
— Tak — odpowiedziałam cicho, ale nie mogłam oderwać wzroku od Yifana. W jego oczach widziałam coś, co znałam aż za dobrze – pogardę i chęć kontroli. Wiedziałam, że nie mogę dać się w to wciągnąć.
— Idę do toalety — powiedział Park, ściskając moją dłoń. — Zaraz wrócę, dobrze?
Kiwnęłam głową, choć wiedziałam, że to nie był najlepszy moment. Kiedy Jimin zniknął w tłumie, Yifan zrobił krok w moją stronę. A potem kolejny.
— Co, boisz się? — zapytał, a jego głos stał się miękki, ale też bardziej niebezpieczny. — Widzisz, Jungmi, myślałem, że się zmieniłaś. Ale chyba się myliłem. Nadal jesteś beznadziejna. I brzydka jak wtedy.
Jego słowa były jak ostrze, które wbijało się głęboko w moje wnętrze. Wiedział, jak mnie zranić. Wiedział, które słowa wypowiedzieć, aby wywołać we mnie najgłębszy ból.
— Odsuń się — wyszeptałam, starając się zachować resztki godności. Ale on tylko się zaśmiał.
— A jeśli nie chcę? Co, jeśli po prostu lubię cię dręczyć? — Jego głos ociekał sarkazmem.
Spróbowałam zrobić krok w tył, ale Yifan natychmiast to zauważył i zablokował mi drogę. Zacisnęłam pięści, czując narastającą wściekłość i bezsilność. Gdzie był Jimin? Dlaczego to wszystko musiało się teraz dziać?
Próbowałam zachować spokój, ale słowa Wu odbijały się echem w mojej głowie, jakby chciały mi przypomnieć każdy bolesny moment, który przeżyłam z jego powodu. Jego dłonie, kiedyś tak znajome, teraz zdawały się być jedynie narzędziem do zadawania bólu. Stał przede mną, z tą samą pogardą, której w nim nienawidziłam.
CZYTASZ
Nieidealna | Jeon Jeongguk
Fiksi PenggemarPrzeprowadzka do Busan miała wszystko zmienić. Patrząc w lustro, zawsze czułam do siebie wstręt. Nigdy nie byłam zbyt dobra, zbyt ładna, zbyt inteligentna. Moja niska samoocena sprawiła, że z czasem popadłam w obłęd i rodzice robili wszystko, aby wy...