Słysząc strzały blastera, Mai zeskoczyła z kolan Kai'a i zaczęła ubierać swą zbroję. Chłopak swą koszulę zapią w ekspresowym tempie, złapał za rękojeść miecza świetlnego i ruszył do wyjścia namiotu. To co zobaczył, sprawiło go w osłupienie....
Obozowisko było właściwie doszczętnie zniszczone. Większość namiotów leżała poszarpanych bądź podpalonych. Ciała Rebeliantów....prawie wszyscy nie żyli. Powypalane dziury w torsie, kończynach lub głowach. Broniła się tylko garstka ocalałych, na zboczu swojego terenu. Za to ich miejsce zajęli szturmowcy z biegającymi AT-ST....
Przypomniał sobie o czymś....namiot medyczny jeszcze stał. Kiedy tam dotarł, dwóch Imperialistów dobijało rannych. Chcieli już dorwać Bed'a, kiedy klinga Kai'a rozcięła jednemu rękę na pół, potem jego głowę, a drugiemu wbił ostrze w serce z nienaganną gracją. Zdjął przezroczystą folię z ciała przyjaciela, przełożył go przez ramię. Zaczął biec do innych, w tym do swojej kochanki, jak i ojca Owena. Odczuł ból w łydce i padł na kolano....rana postrzałowa....jakiś admirał do niego celował. Mimo to z bólem i wysiłkiem wstał, ruszając znów w samobójczy bieg. Nagle coś odebrało mu dech w piersi....ból w plecach....odwrócił się i padł na ziemię tak, by asekurować Bed'a przed upadkiem. Owen i inni krzyknęli. Zaczęli osłaniać strzałami laserów ciało muszki oraz jego kompana. Mai'a tylko stała jak słup soli, nie wierząc w to co się stało....Kilka minut wcześniej...
Devmariel miał wszystko zaplanowane. Niespodziewających się niczego strażników Rebelii, dzięki pomocy szturmowców eliminował w walce wręcz. Gdy większość poszła w piach, rozłożyli bomby zapalające w namiotach na zachodniej stronie obozu.
-Tu sokół jeden, sir.
-Tu Admirał Devmariel, jesteście na pozycjach?
-Tak jest, sir.
-Dajcie znak-w tym momencie z jednego ze wzgórz, poszła czerwona flara w górę. Kilku Rebeliantów widząc to, wstała zaniepokojona. I właśnie wtedy rozpoczął się horror....
Snajperzy rozpoczęli ostrzał w swojego wroga, a ci padali, jak muchy, nie wiedząc o co chodzi. Po kilkunastu sekundach eksplodowały namioty i wybiegły AT-ST goniąc ocalałych-Tu jesteś mój drogi -powiedział Dev do siebie obserwując biegnącego Jedi do namiotu medycznego. Podobnie więc zrobił admirał. Zajęło mu trochę dotarcie i pojawił się dopiero wtedy, kiedy Kai wraz z nieprzytomnym przyjacielem biegł do garstki swoich. Devmariel wyjął swój blaster i strzał.
-Uu łydka...pewnie bolało-mimo to Rebeliant zaciekle walczył i dostał karę... Strzał w plecy. Ucieszony Dev wycofał się i rozkazał innym przejęcie na pół żywego Jedi. Udawało im się. AT-ST podobnie jak Snajperzy robili swoje, a Rebelii nie zostało nic innego, jak wycofać się.
CZYTASZ
Jedi Rebelii - Nieznany
FanfictionWojna pomiędzy Rebelią a Imperium. Ciemna strona zwiększa swoją moc z każdą chwilą, a Jasna zanika. Każda planeta albo ogarnięta wojną albo jest neutralna. Na Tatooine swe rządy prowadzi okrutny Jabba. Każdemu kto mu się sprzeciwi odbiera wszystko...