Czemu to wszystko się musiało stać? Czemu musi rozlewać się krew bez większej potrzeby? Mieli temu rozlewowi zaradzić. Kai, mistrz Wind, Kit Fisto i trzech innych Jedi ruszyli do biura Kanclerza Palpatine. Przypuszczenia Mace Windu były już potwierdzone. Nagle mistrz odwraca się w stronę padawana.
-Kai.. Zostaniesz tutaj. To jest zbyt niebezpieczne, rozumiesz?. I jeśli coś by się stało...przybędziesz i nas wspomożesz.
Muszka wiedział, że po prostu nie chce, by ktoś plątał mu się pod nogami i że bał się o niego. Postanowił się wycofać jak na razie. Po chwili usłyszał kilka syków naraz pojawiających się kling na raz. Potem.... Potem odgłosy walki. Odczuł że kilku Jedi padło, mimo to wezwania nie było. Czekał zniecierpliwiony, ściskając rękojeść miecza. Usłyszał coś...Jęk Palpatine'a! Udało się do cholery udało! Przebiegł Kai korytarzem aż do odsuwanych drzwi. Były zablokowane, a gdyby je zaczął odsuwać mocą bądź mieczem, Windu straciłby pełne skupienie na Palpa... Na Lordzie Sidious. Kątem oka zauważył... Nie to zwidy. Anakin Skywalker? Po co on tu teraz? Mimo to go nie obchodziło. Kai żywił się porażką Sidiuosa. W końcu koniec tych krwawych potyczek. Zapanuje spokój i harmonia.
Każdy będzie żył w zgodzie. Aż do momentu, kiedy słowa Anakin wyrwała go z zamyślenia. Mocą wolno odsunąła drzwi, zostawiając wyrwę, przez którą spoglądał. Lord Sidious....wyglądał okropnie...jego twarz... Był oszpecony. Windu że Skywalker'em prowadzili napiętą rozmowę. Kai złapał wygodniej rękojeść.
Jest.... Jest ten moment,na który czekał... Windu wziął zamach mieczem w stronę Sidiuosa...Nieeee!
Kai wraz z Anakinem krzyki w tym samym momencie. Skywalker dlatego, że chciał uratować Lorda, Omi dlatego,że jego mistrz był już na straconej pozycji. Ich głosy się wmieszaly w jeden i można było pomyśleć, że tylko Ani (Anakin) krzyknął. Muszka padł na kolana, odczuwają pustkę w sercu jak i w duszy. Drzwi same się zamknęły, a z oczu Kai'a znikła scena śmierci jego mistrza. Dalej nie wiedział co się działo... Nie wsłuchiwał się leżał i płakał. Po chwili Anakin z Lordem wyszli, nie zauważając padawana. Ten wszedł do pokoju, gdzie ostatni raz widział mistrza. Była jego odcięta kończyna i....miecz świetlny....Ten cholerny miecz, z którym zawsze przegrywał. Wziął go do dłoni i się rozpłakał. Teraz to Kai miał obowiązek ratowania innych... Obowiązek ratowania Zakonu Jedi. Zakon! Kai wziął się w garść i pędem ruszył do statku, którym przybyli po Sidiuosa. Ten stał nienaruszone. W try miga był już w kabinie i odpalał maszynę.To już nie Była Świątynią czy Akademia. To była istna rzeź. Wylądował na lądowisku, a gdy go klony zauważyły, rozpoczęły ostrzał. Kai wyskoczył z dwoma mieczami. Jeden miał klingę fioletowego koloru, drugi niebieskiego. Odbijał perfekcyjnie strzały z gniewem, a gdy był blisko, uciął głowy lub kończyny żołnierzy. Jedenego z nich komunikator nadal działał, na którym rozbrzmiewały słowa: " Rozkaz 66 rozpoczęty".
Kai popadł jeszcze w większy gniew. To było okrutne. Wstał od zwłok i ruszył w głąb budynku z dwoma mieczami.
Na podłodze wiele martwych kadetów...padawanów...bezbronnych i bezsilnych. Łzy same napłynęły do oczu muszki. Szedł wolno, torując sobie drogę gniewem i śmiercią. Nie wiadomo po co poszedł do sali Rady Jedi. Była pusta... Jedyna bez zwłok w całym budynku. Spojrzał na fotel mistrzyni Secury. Już wiedział po co tu jest. Odczuł jej śmierć....zginęła z rąk klonów, niespodziewała się ataku. Kai wziął swój padawański miecz i ułożył go na jej fotelu. Rozpaczony wycofał się, a następnie uciekł do statku...

CZYTASZ
Jedi Rebelii - Nieznany
FanficWojna pomiędzy Rebelią a Imperium. Ciemna strona zwiększa swoją moc z każdą chwilą, a Jasna zanika. Każda planeta albo ogarnięta wojną albo jest neutralna. Na Tatooine swe rządy prowadzi okrutny Jabba. Każdemu kto mu się sprzeciwi odbiera wszystko...