[03]

1K 29 2
                                    

Obudziłam się o 7:17. Nie widziałam sensu, by dalej leżeć w łóżku. Zayn rozwalił się tak, że została mi tylko mała część. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zaparzyłam gorącą kawę i usiadłam w kuchni. Nie miałam nic do roboty, więc po prostu wpatrywałam się w deszcz, lejący za oknem. Zastanawiałam się czemu życie jest tak niesprawiedliwe i doszłam do wniosku, że mam pecha.

- Dzień dobry. - nawet nie zauważyłam, gdy Zayn pojawił się w kuchni, cały rozpromieniony. - Nie odpowiesz mi? - zapytał, stając za mną.

- Zależy dla kogo dobry. - mruknęłam, nie odwracając się. Objął mnie mocno i próbował pocałować w policzek, ale się uchyliłam. Szybko wyrwałam się i zeszłam z krzesła.

- O co ci znowu chodzi? - zapytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- O nic! - warknęłam, odkładając kubek. Podążyłam w stronę schodów. - Jest po prostu świetnie! Wręcz idealnie! - wydarłam się. Zayn złapał mnie za rękę i przygwoździł do ściany. Znów nie miałam możliwości ruchu.

- Chodzi ci o wczorajszy wieczór? - spojrzał mi w oczy. Spuściłam wzrok. - Mówiłem, żebyś nie zgrywała niedostępnej... - wymruczał mi do ucha. - Poza tym.. mnie się bardzo podobało. A tobie? - nie miałam ochoty odpowiadać. - Liss? Elissa! - krzyknął i zmusił mnie bym na niego spojrzała.

- Wiesz, że wczoraj nie chciałam. Mówiłam ci o tym, ale ty oczywiście wiesz lepiej... - powiedziałam cicho.

- Czyli co? Zgwałciłem własną żonę? - roześmiał się. - Nie rozśmieszaj mnie Liss!

- Mów na to jak chcesz. - szepnęłam. - Za nic masz to, co ja czuje.

- Nie mów tak! - warknął. - Nie jestem żadnym przestępcą, żeby gwałcić kobiety. Jestem twoim mężem, a to chyba zobowiązuje, nie sądzisz? - zacieśnił uścisk.

- Owszem. - przytaknęłam. - Zobowiązuje byś choć trochę zainteresował się własną córką i żoną. Byś porozmawiał ze mną, pobawił się z Ami. Podszedł, przytulił, zapytał jak się czuję i jak mi minął dzień.

- Wczoraj jakoś nie byłaś chętna do przytulania. - odgryzł się. - Nagle ci się odmieniło? - oczy mu zabłysły. - Świetnie. Idziemy na górę. - pociągnął mnie za rękę.

- Zayn stój! - wrzasnęłam i przytrzymałam się poręczy schodów. Uniósł mnie w górę i przerzucił sobie przez ramię, jakbym była piórkiem. - Nie jestem twoją zabawką! Puść! Zostaw mnie! Do cholery Zayn! - był głuchy na moje prośby. Zaniósł mnie do pokoju i znów przywarłam do ściany. Zaczął mnie całować.

- Tata...- usłyszeliśmy głos Noelle. Zayn uśmiechnął się, pocałował mnie jeszcze raz i podszedł do małej. Wyciągnął ją z łóżeczka.

- Powiedz pa pa mamusi. - spojrzał na mnie, dalej się śmiejąc.

- Pa pa... - rzuciła Noelle i przytuliła Zayn'a. Oboje zeszli na dół. Ja w tym czasie pościeliłam łóżko i wyszukałam ubrania dla Ami.

- Przyniosłam ubrania Ami. - zeszłam na dół i zastałam Zayn'a na kanapie, oglądał telewizje, a Noelle... - Ami? - zawołałam. Nigdzie jej nie było. - AMI?!

- Nie krzycz! - warknął Zayn. - Nie widzisz, że oglądam?

- Gdzie jest Ami?! - krzyknęłam, rozglądając się po pokoju.

- Pewnie gdzieś tu siedzi. - rzucił obojętnie. Zignorowałam go i zaczęłam zaglądać we wszystkie kąty. Pobiegłam do kuchni. Ami siedziała na środku i bawiła się scyzorykiem Zayn'a. Natychmiast jej go wzięłam i wróciłam z nią do pokoju. Położyłam małą w kąciku z zabawkami i sama podeszłam do Zayn'a ze scyzorykiem w ręku.

- Nie jesteś przezroczysta! - krzyknął. Rzuciłam mu scyzoryk.

- I co? - zapytał. - Myślisz, że scyzoryka w życiu nie widziałem?!

- Noelle miała go w ręce! - teraz to ja krzyknęłam. - Wiesz co mogło się stać?!

- Musisz lepiej ją pilnować. - odpowiedział spokojnie. - A teraz przesuń twój uroczy tyłek, bo chce obejrzeć serial.

- Przecież ty zaniosłeś ją na dół! Widziałeś, że sama zostałam u góry.

- Owszem. - upił łyk kawy. - Wyręczyłem cię, widzisz?

- Wyręczyłeś?! - wydarłam się. - Od 4 lat to ja zajmuję się Ami. Nie dość tego mam jeszcze ciebie na głowie! Dom traktujesz jak hotel, mnie jak zabawkę, a Ami jak powietrze. Czujesz się spełniony jako ojciec, kiedy zaniesiesz ją z góry na dół, albo na odwrót?! Jesteś pierdolonym leniem Zayn i myślisz tylko o zaspokajaniu swoich potrzeb! W dupie masz i mnie i Ami! Tyle ci powiem. - nawet nie wiem kiedy Zayn wstał i ścisnął mocno moje ramiona.

- Nie pozwalaj sobie. - szepnął. - Jesteś moja, czy ci się to podoba czy nie. Twoim obowiązkiem jest zajmować się Noelle, kiedy mnie nie ma. A potem musisz się zająć i mną. I nie waż się więcej mówić, że jestem pierdolonym leniem kretynko! - krzyknął, i popchnął mnie na kanapę, po czym chwycił kurtkę, ubrał buty i wyszedł z domu. Już nie miałam ochoty płakać. Moje łzy się skończyły. Pozostał tylko żal i smutek.

Leżałam jeszcze przez chwilę, po czym usłyszałam telefon. Wstałam i odebrałam.

- Halo?

- Cześć Liss... - po drugiej stronie rozpoznałam głos Niall'a. - Co tam u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.

- U mnie? - korciło mnie, żeby mu o wszystkim powiedzieć, ale nie mogłam. Niall był dla mnie jak brat. Miał sporo własnych problemów, nie chciałam obarczać go jeszcze swoimi. - Stare dzieje. Lepiej opowiadaj, co u ciebie słychać.

- Pokłóciłem się z Karen. - wyznał.

- O co poszło? - zapytałam, siadając przy Ami.

- O to, że... Karen ubzdurała sobie, że ją zdradziłem.

- Znów? - westchnęłam. To chyba 5 raz z rzędu. - Niall... Nie chce ci prawić kazań, ale.. zastanów się czy wasz związek ma jeszcze sens. Ciągle się z nią kłócisz. Karen wiecznie urządza ci sceny zazdrości. Przykro mi to mówić, ale ona po prostu ci nie ufa. Albo z nią szczerze porozmawiasz, albo dalej będziecie toczyć to błędne koło.

- Coś w tym jest... - mruknął blondyn. - A jak Zayn? - zapytał. - Wczoraj byłem z nim i z Hazzą w klubie, ale wyszedłem szybciej.

- Zayn, jak Zayn... - odpowiedziałam. Głos lekko mi się załamał. - Napił się, nie słuchał tego co mam mu do powiedzenia, norma. - pociągnęłam nosem.

- Może jednak z nim porozmawiam? - zapytał z troską w głosie.

- Nie, nie! - odparłam szybko. - Poradzę sobie. To nasze problemy Niall. Ty masz własne. Nie zadręczaj się mną. Będzie dobrze. Zaufaj mi.

- Ufam ci. Ale ja... Zayn naprawdę się zmienił. Czasami.. czasami boję się, że może coś zrobić tobie i Ami. Wiem, że gdy wypije jest agresywny. A twój głos.. płaczesz. - zapewnił mnie. Czy on zawsze musi wszystko wyczuć?!

- N.. nie. Jest dobrze, Zayn nas nie skrzywdzi. - sama nie wierzyłam w to co mówię. W głębi duszy bałam się, że Zayn posunie się dalej niż tylko siniaki na rękach.

- Otwórz drzwi. - poprosił blondyn.

- Co? - zapytałam, wstając.

- Zaufaj mi. - prawie wyczułam jak się uśmiecha. Podbiegłam do drzwi i je otworzyłam.

- Niall! - rzuciłam się na szyje blondyna, rzucając telefon w kąt. - Tak się cieszę, że jesteś. Tak bardzo cię dziś potrzebuje! Tak bardzo!


It's not you ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz