[15]

795 30 4
                                    

Zayn

Nie wiem, co mogłem w tamtej chwili powiedzieć. Jedyne, co przychodziło mi na myśl to tylko przytulić Liss. Nigdy nie myślałem, że coś takiego mogło ją spotkać. Rzadko, nawet bardzo rzadko wspominała o swoim ojcu. Nie do końca wiem dlaczego. Nie lubiła rozmawiać o swojej rodzinie, dzieciństwie, przeszłości. Teraz już znam powód. Jak ten bydlak mógł ją tak skatować?! Jak mógł podnieść na nią rękę i to za coś takiego? Po prostu się zakochała. I to we mnie. Ale to nie ja jestem powodem tych nieszczęść...

Poczułem wibracje w kieszeni. Świetny moment wybrał ten ktosiek.

- Liam... - wskazałem na moją żonę. - Muszę odebrać. - pocałowałem ją w czubek głowy. Tymczasem Liam podszedł i pomógł jej usiąść. Wyszedłem na korytarz, po czym wyjąłem przedmiot, który ostatnio totalnie działa mi na nerwy. "Tamara"? To będzie ciekawa rozmowa. - Halo?

- Daj mi Liss! - warknęła.

- Ona nie chce z tobą rozmawiać. - odpowiedziałem dość spokojnie.

- Czemu nie odbiera?! Co jej zrobiłeś?!

- Wkurwia mnie twój tok myślenia, Werth! - warknąłem. - Nic jej nie zrobiłem, rozumiesz?!

- Nie wierze ci!

- To już twój problem.

- Gdzie jest Elissa?!

- Słuchaj... - potarłem dłonią czoło. - Mówię to tylko i wyłącznie dla świętego spokoju: jesteśmy oboje u Liama, tyle wystarczy? I nie waż się tu pokazywać, bo osobiście wywale cię z tego domu. Mamy dość problemów i bez ciebie.

- Chcę dowodu!

- Proszę bardzo. - odsunąłem nieco słuchawkę. - Liam! - zawołałem.

- Tak?!

- Już nic! - przystawiłem telefon z powrotem do ucha. - Tyle wystarczy?

- Jeszcze wpakuje cię do pudła... - wyszeptała. Pokręciłem z niedowierzaniem głową.

- O co ci chodzi?

- O to, że uderzyłeś ją i to nie raz. O to mi chodzi! Wyładowujesz się na niej! Nie widzisz przez co ona przechodzi?! Potrzebuje wsparcia, a nie twojej pięści. Ty nie jesteś facetem, jesteś zwykłym chujem... - rozłączyłem się. Moja lewa dłoń mimowolnie zacisnęła się w pięść. Ta suka za wiele sobie pozwala. Harry powinien zrobić z nią porządek. Wyżywam się na Elissie?! Po prostu mnie wkurza, tylko tyle. To chyba normalne, że czasem puszczą mi nerwy. Przecież jej nie katuje, jak zrobił to jej ojciec.

- Wujku... - usłyszałem głos za sobą. Odwróciłem się.

- Laura? - spojrzałem na córkę Liama.

- Bo ja... znaczy Noelle.. My...

- Mów... - pokiwałem zachęcająco głową.

- Ciocia i ta pani... to była babcia, tak?

- Tak, niestety.

- No i one krzyczały dość głośno. Słyszałyśmy wszystko i teraz Noelle siedzi i nic nie mówi. Nie wiem, co jej jest. Próbowałam ją uspokoić. Siedzi i cała się trzęsie... - moje serce na chwilę się zatrzymało. Pobiegłem do pokoju Laury. Moja mała kruszynka siedziała na łóżku mojej chrześniaczki i przytulała białego królika. Podszedłem i wziąłem ją na kolana.

- Co sie dzieje, kochanie? - nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Przytuliłem ją do siebie. - Ami? Wiesz, że cię kocham, prawda? Możesz mi wszystko powiedzieć. No już...

- Kochaś mnie? - podniosła swoje brązowe oczka, które spotkały się z moimi.

- Oczywiście. Najmocniej na świecie.

- Ćemu nie kochaś mamusi?

- Dlaczego tak sądzisz? - zmarszczyłem brwi. Czyżby Liss zaczęła nastawiać Noelle przeciwko mnie? To już przegięcie.

- Bo mamusia pśeź ciebie płakała. I wtedy, kiedy pojechałeś z nią do śpitala... Popchnąłeś ją... Udeźyła się... Nie pomogłeś tato... Kiedy wlóciliście mama płakała w pokoju, źe jej nie kochaś... Ćemu tato? - chwyciła w swoje małe rączki moją koszulę. - Ćemu jej nie kochaś?! Mama kśyćała pśed chwilą, źe ją bolało. Ćemu pśeź ciebie ją bolało? - moja własna córka mówi do mnie takie rzeczy. Myśli, że to ja skatowałem jej matkę. Widziała, jak raz to zrobiłem i myśli, że ja... Przecież nigdy nie... Wyolbrzymia... To jeszcze dziecko... Przecież o niczym nie wie. Kłótnie zdarzają się w każdym małżeństwie, a Elissa ma wyjątkowo trudny charakter.

- Kochanie... To nie przeze mnie. To był tata mamusi...

- Właśnie, źe nie! Widziałam duźo laźy tato... Udeźyłeś mame, kśyćałeś na nią, a ona płakała. Ćaśami kśyćała kiedy śpała, a ciebie nie było...

- Co krzyczała?

- Nie bij Źejn... To boli... Odłóź ten paś... Plośe... Tak kśyćała tato. - teraz wszystko zaczęło do mnie docierać. Elissa boi się, że pewnego dnia zrobię to, co jej ojciec. Ja miałem to za niewinne, normalne incydenty, które zdarzają się w każdej rodzinie. A.. Liss.. ona już raz przeżyła takie piekło. Nie wierzę, jak mogłem zgotować jej drugie. Pamiętam jeszcze, jak powiedziałem, że jej nie kocham...

Kłamałem. Po prostu kłamałem. Może chciałem, żeby wiedziała kto rządzi... Nie mam pojęcia. Kocham ją. Kocham moją żonę. Jest tak wspaniałą osobą, a ja.. A ja muszę to wszystko odkręcić. Problem w tym, że nie mam pojęcia jak. Kilka razy podniosłem rękę na Liss, ale tylko wtedy, kiedy naprawdę wyprowadziła mnie  z równowagi. Gdy dowiedziałem się, że jest w ciąży, ani razu tego nie zrobiłem. Chodziłem z Harrym na siłownię, żeby się wyżyć. Teraz będę musiał tam chodzić jeszcze częściej. Ale nie wiem jak z powrotem zyskać zaufanie Liss. Chcę, żeby czuła się przy mnie bezpiecznie. Tak samo jak Ami.

- Słuchaj kochanie... - zwróciłem się do Noelle. - Kocham i mamusię i ciebie. Najbardziej na świecie.

- Naplawdę? - przytuliła się jeszcze bardziej.

- Naprawdę. I nic tego nie zmieni. Nic, ani nikt...


It's not you ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz