[35]

658 29 0
                                    


Zayn

Wbiegłem do szpitala, po drodze potrącając kilkadziesiąt osób. Nawet nie miałem czasu, by krzyknąć przepraszam. Ba... Wcale o tym nie myślałem. Jedyne, co się dla mnie w tamtej chwili liczyło, to życie mojego małego synka.

- Noelle! - zawołałem, widząc rude włosy mojej córki. Stała przy recepcjonistce i nerwowo stukała w blat. Odwróciła się w moją stronę. Na jej twarzy malowało się uczucie ulgi, ale i zdenerwowanie. Dobiegłem na miejsce w sam raz, by usłyszeć numer sali.

- Sto czterdzieści siedem, trzecie piętro. - Złapałem Ami za rękę i oboje ruszyliśmy w stronę windy.

- Schodami! - poradziła Noelle. Nie było czasu, aby porównywać, czym będzie szybciej, więc skorzystaliśmy z pomysłu mojej córki. Po dotarciu na trzecie piętro, nie czułem zmęczenia. Jedynie jeszcze większy strach. Na końcu korytarza ujrzałem ją. Elissa siedziała skulona na krześle. Jej płacz rozchodził się po całym poziomie. - Mamo!

- Kochanie! - Liss natychmiast podniosła głowę. Podbiegłem, a ona natychmiast się we mnie wtuliła.

- Ćśśś... Spokojnie... - mocno przytuliłem Elissę do siebie. Całowałem ją w czoło, by się uspokoiła. Niestety na marne. Jej płacz stawał się coraz to bardziej histeryczny. - Co się dzieje? Liss! Gdzie Zayn?!

- O.. Operują go... - kobieta zacisnęła dłonie na mojej koszuli. - On nie może umrzeć, Zayn, rozumiesz?! Tylko on mi został... Jeśli... Jeśli mój mały Zayn...

- Nie mów tak! Nie mów... - po dłuższej chwili zorientowałem się, że ja też płacze. Chłopiec, którego znam dopiero kilka dni, stał się dla mnie tak ważny. Synek, którego zawsze chciałem widzieć... Miał teraz... umrzeć?

Przyznaje, że przez całe dziesięć lat, chowałem do Elissy urazę. Najpierw mnie zdradziła, później wyjechała, gdy była w ciąży z moim dzieckiem. Zostawiła sześcioletnią córeczkę. Zostawiła mnie, tłumacząc w liście, że i ja byłem temu winny. Patrząc na to z perspektywy czasu widzę, że miała rację. Traktowałem ją, jakby była moją niewolnicą. Zwykłą, nic nie znaczącą, przypadkową dziewczyną, po prostu matką Noelle. Jednak kochałem ją na swój sposób. Dziwny, ale jednak. Byłem  smarkaczem. Podłym egoistą, który nie doceniał tego, co miał. A miał tak wiele.

Ciekawe co by było, gdyby Elissa ze mną została. Może Zayn byłby zdrowy? Noelle inna? A może i tak byśmy się rozwiedli?


*Kilka godzin później*


Po kilku godzinach, w szpitalu byli już wszyscy bliscy mi ludzie. W końcu lekarz opuścił salę operacyjną. Oboje z Elissą podeszliśmy do niego.

- Spokojnie - uśmiechnął się. - Z Zaynem już dobrze... Nie było to łatwe, ale uratowaliśmy pani synka...

- Mój Boże! - Elissa znów zaczęła płakać, lecz tym razem byłem pewien, że to ze szczęścia. Uściskała lekarza, który nie krył uśmiechu. - Uratował pan życie mojego dziecka!


* Miesiąc później*

Przez ostatni miesiąc Elissa mieszkała u nas. Zayn nie był gotowy na podróże samolotem, więc chcąc nie chcąc, musiała tu zostać.Przez trzydzieści dni nasze relacje były czysto przyjacielskie. Tym bardziej, że Liss cały czas wspominała o Miami. Nie chciałem znów się do niej przywiązywać. Skoro i tak chciała wyjechać...

- Elissa, taksówka już czeka! - zawołałem, wchodząc do domu. Liss zbiegła po schodach.

- Zayn gotowy? - spojrzała na naszego synka, który przez ostatnie dni nie odstępował mnie na krok. Przywiązaliśmy się do siebie. Zayn to świetny chłopiec. Żałuje, że nie było mnie przy nim, gdy dorastał. W końcu dzieci potrzebują obojga rodziców.

- Mamo... Nie możecie zostać? - zapytała Noelle, która do tej pory siedziała cicho na schodach. Elissa udawała, jakby w ogóle tego nie słyszała.

- Zayn, pożegnaj się. Odwiedzimy tatę i Ami za kilka miesięcy.

- Ale mamo... - Zayn włożył swoją drobną dłoń w moją. - Ja nie chce...

- Zayn, bez dyskusji! - warknęła brunetka, zakładając torebkę na ramię. Podeszła do Noelle i mocno ją uściskała. - Będę tęsknić, kochanie. Dzwoń o każdej porze, przyjeżdżaj, jeśli tylko masz ochotę..

- Dobrze mamo... - Łzy, malujące się w oczach Ami, łamały mi serce. Po raz drugi traci matkę. Elissa ucałowała naszą córkę w czoło, po czym ruszyła do wyjścia.

- Cześć Zayn. Synuś, czekam w samochodzie. - wyminęła mnie i wyszła.

- Dobra chłopie. - Posadziłem Zayna na komodę. - Pilnuj Thora - podałem mu jego ulubioną zabawkę. - Opiekuj się mamą. Dbaj o nią, bo to prawdziwy skarb. Mogę na ciebie liczyć? - Chłopiec pokiwał głową, po chwili po prostu się rozpłakał. Przytuliłem go do siebie. Jak mam powiedzieć małemu dziecku, które dopiero co wyślizgnęło się z rąk śmierci " Do zobaczenia za pół roku albo rok, zależy jak twoja matka ustali"?! - Zaynie trzymaj się. Jeśli chcesz, dzwoń... Postaram się do ciebie wpaść, gdy tylko znajdę chwilę...

- Do zobaczenia mały... - Noelle podeszła, by uściskać brata. Kiedy usłyszałem wołanie Elissy, wziąłem Zayna za rączkę i odprowadziłem do taksówki.

- Elissa, może...

- Nie, Zayn... Do zobaczenia za kilka miesięcy

It's not you ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz