[20]

745 31 5
                                    

Zayn
Tydzień temu Niall zdecydował, że kategorycznie odchodzi od Karen. Nareszcie przejrzał na oczy. Naprawdę mi go szkoda, kochał ją, ale..
- Ale ona nie kochała jego... - Elissa usiadła obok i objęła mnie ramieniem.
- Czytasz mi w myślach? - uniosłem brew, przyglądając się jej uważnie. Jej zmęczone oczy ledwo się otwierały, choć było dopiero południe.
- Kiedy tak kminisz, to tylko o czymś ważnym.
- To aż tak widać?
- Znam cię - uśmiechnęła się.
- Jak nikt inny. - Splotłem nasze dłonie. Uniosłem je i pocałowałem obrączkę Liss. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - wyszeptała.
- Już nigdy więcej cie nie skrzywdzę. Ty i Noelle jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu. - Elissa wyrwała swoją rękę i mocno mnie przytuliła. Długo nie chciała mnie puścić. Przez chwilę wydawało mi się, że płacze. Ale nie pytałem o to. Przecież jest w ciąży. Nikt nie nadąży za jej humorkami.
- Ludzieeee... - usłyszeliśmy wołanie Nialla.
- Puścisz mnie? - zapytałem. Nie było to zbyt wyraźne, gdyż włosy Liss pchały się do mojej buzi.
- Nie - pokręciła głową. Zabrzmiało to jak sprzeciw małego dziecka. 
- Malik. - Niall zapukał do drzwi.
- Poszedł won! - warknęła Liss. Zaśmiałem się i pogłaskałem ją po błyszczących włosach. Takie właśnie ma Noelle.
- Jadę z nim do domu. Pomoge wygonić Karen.
- Nie.
- Muszę.
- Nie.
- Ludzie! - drzwi otworzyły się z impetem. Stał w nich rozczochrany Niall. Widząc nas, skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Ja tu sobie włosy z nerwów wyrywam, a wy sie bawicie... 
- Wyjdź - rozkazała.
- Wyjdę tylko z nim - wskazał na mnie.
- Nie.
- Musze iść - poparłem Nialla. Z wielkim wysiłkiem odsunąłem od siebie Elisse. Przybrała minę skrzywdzonego dzieciaczka. Usiadła po turecku, po czym spojrzała na mnie spod byka. Próbowała tym wzbudzić moje poczucie winy, jednak nie udało się. Chciało mi się tylko śmiać, jak zwykle. Jest nadzwyczaj urocza, tak samo jak nasza córeczka.
- Idziesz pierdoło?! - Niall znajdował się na skraju wytrzymałości.
- Dziób - syknęła Liss. - Zawsze gdzieś wychodzisz, a ja siedzę sama. Kiedy cie potrzebuje, znikasz.
- Potrzebujesz mnie? - zmarszczyłem brwi. - Po co? - w odpowiedzi zaczęła się śmiać.
- Zwariowała - machnął ręką  blondyn. - Idziemy. - podszedł u stanął za mną. Z całej siły popchnął mnie w stronę drzwi. Niechętnie opuściłem pomieszczenie. Skierowałem sie na dół, po drodze rozglądając się w poszukiwaniu kluczy.
- Rusz tą dupę szybciej, bo przez ciebie zsiwieje. - prychnął Irlandczyk, który sunął tuż za mną.
- Niall, Niall, Niall...

***

- Co tu robicie? - Karen otworzyła nam drzwi. Niall, w chwili gdy ją zobaczył, zaczął szybciej oddychać.
- Niall tu mieszka. - odpowiedziałem za niego. - To jego dom - zaakcentowałem słowo jego, by wyraźnie dać jej do zrozumienia, że ma się pakować.
- Rozumiem. - kiwnęła głową. Wycofała się w głąb domu. Zerknąłem na Nialla. Miał kamienny wyraz twarzy. Westchnąłem i popchnąłem go przed sobą. Po chwili oboje znaleźliśmy się w salonie. Stały tam walizki Karen. Dziewczyna stała po środku salonu, a obok niej pewien brunet, marnej postury, o zielonych, podejrzanych oczach.
- Jestem Eric - odezwał się. - Jestem...
- Martwy, jeśli w tej chwili nie opuścisz mojego domu - ręce Nialla zacisnęły się w pięści. Podszedłem bliżej, by w razie czego powstrzymać blondyna.
- Posłuchaj... - zaczęła brunetka.
- Nie będę cię słuchał - powiedział powoli i dobitnie Horan. - Wynoś się z mojego życia.
- Nialluś...
- Nie słyszałaś?! - zirytowałem się. - Zdradziłaś go. Zakpiłaś z niego!
- To nie twoja sprawa...
- Mylisz się. On jest moim przyjacielem. Kochał cię, a ty go tak skrzywdziłaś...
- Myślisz, że to ja jestem tą złą? - prychnęła. - Pogadaj z żoneczką...
- Co masz na myśli!? - wtrącił Niall.
- Oh tak.... - zaśmiała się sztucznie. - Udawaj świętego przyjaciela. Niczym Matka Teresa... Jesteś śmieszny, Horan. I wiesz co? Cieszę się, że to dziecko nie jest twoje...
- Wypieprzaj stąd, bo zapomnę, że jestes kobietą... - zagroziłem.
- Wyluzuj gościu... - zasugerował Eric.
- Chcesz wąchać kwiatki dupą? - mężczyzna pokręcił głową. - Won. - Oboje opuścili dom, zabierając ze sobą walizki.
- To koniec - odwrócił się do mnie Niall, gdy drzwi się zamknęły. - Koniec.
- Koniec - przuytuliłem przyjaciela. Ma rację. Koniec problemów. - Przepraszam, ale musze już lecieć... 
- Czemu?
- Muszę zapytać Elissy, o czym mówiła Karen.. 
- Zayn ona kłamie...
- Muszę.

It's not you ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz