Od wizyty u Liama wszystko gwałtownie sie zmieniło. Zayn to chodzący anioł. Nie krzyczy, nie ma pretensji, skacze wokół mnie... Czuje sie jak królowa. Dosłownie. Nie wolno mi nic robic. Z wyjątkiem obiadów. Takiej sytuacji jeszcze nigdy w tym domu nie było. Choć przyznam szczerze, że podoba mi się.
- Kochaanieeee? - Zayn wparadował do domu i stanął przede mną.
- Hej. - uśmiechnęłam się ciepło. Prezentował się jak zwykle nienagannie. Natomiast ja w wyciągniętym dresie i kapciach w króliczki wydawałam sie przy nim taką o, szarą mychą.
- Wiesz, co mam?
- Owszem. - pokiwałam głową. - Dwadzieścia siedem lat, miliardy na koncie, córkę, dziecko w drodze i ani jednego siwego włosa na uroczym łebku.
- Nie o to chodzi. - machnął ręką.
- Kochanie, zasłaniasz mi telewizor. - przesunęłam się odrobinkę, chcąc zobaczyć cały ekran, a nie tylko 3/4.
- Prooosze Misiu, posłuchaj mnie. - usiadł przy mnie.
- Mhm. - mruknęłam, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Za dwa tygodnie kończy nam...
- O nie! - zawołałam. - Zanim wrócicie do pracy masz jeszcze dwa tygodnie, potem ogłosicie trasę i znów mnie zostawisz. Póki co nie waż się o tym wspominać i zostań tu ze mną, pooglądamy film.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". - powiedziałam dobitnie. - A teraz wybacz... Muszę do łazienki. - wstałam i pognałam w miejsce, którego wzywał mój pęcherz. Przez tą ciążę latam do łazienki co dwie godziny. Oszaleć można. Gdy juz skończyłam wróciłam do salonu. Zastałam tam Eleanor z wielką siatką.
- Elcia! - uśmiechnęłam się.
- Cześć kochana. - odwzajemniła uśmiech. - Byłam na zakupach i kupiłam pare rzeczy dla waszego dzidziusia. Uniwersalne, więc może je nosić i chłopczyk i dziewczynka.
- To takie słodkie... - zapiszczałam i podeszłam bliżej. - Napijesz sie czegoś?
- Niestety... Louis dzwonił, że moja mama przyjechała, więc rozumiesz. - wzruszyła ramionami. - Odwiedzę was, jak znajdę czas.
- Bidny Lou... - wyszeptał Zayn. Uniosłam brew.
- Nie mam czasu sie z tobą kłócić, Zayn. - El poczochrała go po włosach. Wręczyła mi torbę, pożegnała się i wyszła. Szczęśliwa zaczęłam przeglądać ubrania.
Zayn
Nie pamiętam, kiedy ostatnio Liss płakała o coś tak banalnego. To chyba ta ciąża. Jeszcze 6 miesięcy... Wytrwam...
- Zayn... - załkała w moje ramię. - To takie piękne, rozumiesz?
-Mhm. - pokiwałem głową, gładząc ją po plecach.
- Z małej, malutkiej kropeczki rozwinie sie dziecko. Rozumiesz to?! Owoc naszej miłości. Wystarczyła chwila, by począć nowe życie. To będzie mieszanka nas dwojga, wiesz? - spojrzała na mnie, a ja otarłem jej łzy.
- Wiem. - uśmiechnąłem się.
- To takie piękne... - znów zanurzyła nos w mojej klatce piersiowej. Mam już całą mokrą koszule. Powoli zaczyna mnie to irytować. Sześć miesięcy, Zayn. Wytrzymasz... Niall jest w tej samej sytuacji... Zbratam się z nim w bólu.
***
- Nie rozumiesz, że nie chce tego tutaj widzieć?! - wrzasnęła Liss.
- Ale kochanie..
- Powiedziałam nie! Nasze dziecko dostanie nowe łóżeczko! To po Noelle, jest Noelle! Jej pamiątka! Schowaj je z powrotem do piwnicy i nie waż sie wywlekać! - westchnąłem ciężko. Chwile temu płakała ze wzruszenia, a teraz wydziera się, bo chciałem odnowić stare łóżeczko Noelle dla naszego maluszka. Czuje całym sobą, że to będzie chłopiec.
- Nie denerwuj sie kochanie. Kupimy maluszkowi nawet trzy łóżeczka. Jak Noelle.
- No.- odetchnęła i wróciła na kanapę.
***
- Kochanie tak cie przepraszam... - wtuliła się we mnie. - Chciałeś sam odnowić to łóżeczko dla naszego maluszka..
- Przeciez nic się nie...
- Stało! - pociągnęła nosem. - Jeśli odnowisz je sam, nasze dzieciątko dostanie prezent od kochanego tatusia. Dasz mu kolejną cząstkę siebie. To takie piękne.. - znów poczułem, jak moja świeżo wyprana koszulka robi sie mokra. Oddychaj, Malik... 5 miesięcy, 28 dni, jeśli wierze w punktualność...
***
- To taki beznadziejny film! - warknęła Liss, rzucając popcornem w telewizor. - Przeciez ona mogła posunąć ten zad, Leo wszedł by na drzwi i wszyscy by przeżyli, ale nie... - opadła bezradnie na moją klatkę piersiową.
- Życie to gówno. - wymamrotała.
***
- Zaaaaayn! - zawołała Elissa. Właśnie kończyłem brać prysznic. Ta kobieta mnie wykończy. Raz to, raz tamto... Nóg nie czuje.
- Tak skarbie? - owinięty w ręcznik przybiegłem do naszej sypialni.
- Zayn... - zamruczała i przygryzła wargę. Czuje, że nie skończy sie na zwykłym buziaku na dobranoc. Podszedłem bliżej, a na moją twarz wpełzł uśmiech.
- Buziak na dobranoc? - pochyliłem się nad twarzą Liss.
- Żeby tylko... - przyciągnęła mnie mocno do siebie i zmusiła, żebym usiadł. Wskoczyła na moje kolana i łapczywie wpiła się w moje usta. Gdy zacząłem zdejmować jej piżamę chwyciła moje ręce i odetchnęła. - Wiesz co... - zastanowiła się. - Jednak nie mam ochoty. Możesz się ubrać. - zeszła ze mnie i szybko wślizgnęła się pod kołdrę, zakrywając się nią po sam nos.
- Ale Liss.. - jęknąłem. Od rana miałem na nią ochotę... Cholerna ciąża!
- Nie marudź. Nie mogę się przemęczać, Zaynie. - mrugnęła i przewróciła się na bok.
***
- Zayn... - usłyszałem ciche chlipnięcie. Mruknąłem cicho, nie chcąc sie budzić. Miałem taki przyjemny sen. - Zayn... - ktoś mnie szturchnął.
- Ta? - ziewnąłem i powoli, z wielkim wysiłkiem, otworzyłem oczy.
- Kochanie... - Elissa przytuliła się do mnie.
- Zły sen? - uniosłem brew.
- Mhm... - pokiwała głową. Objąłem ją ramieniem i ucałowałem w czoło. - Zayn... - zaczęła po chwili.
- Ta?
- Kochaj sie ze mną. - poczułem jak strąca moją dłoń, podnosi sie i po chwili znalazła sie na moich biodrach. Przeciągnąłem się i otworzyłem oczy. Przecież kobiecie w ciąży się nie odmawia...
![](https://img.wattpad.com/cover/45282867-288-k855547.jpg)
CZYTASZ
It's not you ||Z.M
FanfictionElissa. Dziewczyna sławnego Zayn'a Malika dowiaduje się, że jest w ciąży. Zayn wpierw zdruzgotany, powoli godzi się z tą informacją. Zakochani biorą ślub, a na świat przychodzi Noelle Ami Malik. Liss ma nadzieję, że wszystko się już ułoży. Niestety...