[16]

793 28 8
                                    


Od wizyty u Liama wszystko gwałtownie sie zmieniło. Zayn to chodzący anioł. Nie krzyczy, nie ma pretensji, skacze wokół mnie... Czuje sie jak królowa. Dosłownie. Nie wolno mi nic robic. Z wyjątkiem obiadów. Takiej sytuacji jeszcze nigdy w tym domu nie było. Choć przyznam szczerze, że podoba mi się.

- Kochaanieeee? - Zayn wparadował do domu i stanął przede mną.

- Hej. - uśmiechnęłam się ciepło. Prezentował się jak zwykle nienagannie. Natomiast ja w wyciągniętym dresie i kapciach w króliczki wydawałam sie przy nim taką o, szarą mychą.

- Wiesz, co mam?

- Owszem. - pokiwałam głową. - Dwadzieścia siedem lat, miliardy na koncie, córkę, dziecko w drodze i ani jednego siwego włosa na uroczym łebku.

- Nie o to chodzi. - machnął ręką.

- Kochanie, zasłaniasz mi telewizor. - przesunęłam się odrobinkę, chcąc zobaczyć cały ekran, a nie tylko 3/4.

- Prooosze Misiu, posłuchaj mnie. - usiadł przy mnie.

- Mhm. - mruknęłam, nie odrywając wzroku od telewizora.

- Za dwa tygodnie kończy nam...

- O nie! - zawołałam. - Zanim wrócicie do pracy masz jeszcze dwa tygodnie, potem ogłosicie trasę i znów mnie zostawisz. Póki co nie waż się o tym wspominać i zostań tu ze mną, pooglądamy film.

- Ale...

- Nie ma żadnego "ale". - powiedziałam dobitnie. - A teraz wybacz... Muszę do łazienki. - wstałam i pognałam w miejsce, którego wzywał mój pęcherz. Przez tą ciążę latam do łazienki co dwie godziny. Oszaleć można. Gdy juz skończyłam wróciłam do salonu. Zastałam tam Eleanor z wielką siatką.

- Elcia! - uśmiechnęłam się.

- Cześć kochana. - odwzajemniła uśmiech. - Byłam na zakupach i kupiłam pare rzeczy dla waszego dzidziusia. Uniwersalne, więc może je nosić i chłopczyk i dziewczynka.

- To takie słodkie... - zapiszczałam i podeszłam bliżej. - Napijesz sie czegoś?

- Niestety... Louis dzwonił, że moja mama przyjechała, więc rozumiesz. - wzruszyła ramionami. - Odwiedzę was, jak znajdę czas.

- Bidny Lou... - wyszeptał Zayn. Uniosłam brew.

- Nie mam czasu sie z tobą kłócić, Zayn. - El poczochrała go po włosach. Wręczyła mi torbę, pożegnała się i wyszła. Szczęśliwa zaczęłam przeglądać ubrania.

Zayn

Nie pamiętam, kiedy ostatnio Liss płakała o coś tak banalnego. To chyba ta ciąża. Jeszcze 6 miesięcy... Wytrwam...

- Zayn... - załkała w moje ramię. - To takie piękne, rozumiesz?

-Mhm. - pokiwałem głową, gładząc ją po plecach.

- Z małej, malutkiej kropeczki rozwinie sie dziecko. Rozumiesz to?! Owoc naszej miłości. Wystarczyła chwila, by począć nowe życie. To będzie mieszanka nas dwojga, wiesz? - spojrzała na mnie, a ja otarłem jej łzy.

- Wiem. - uśmiechnąłem się.

- To takie piękne... - znów zanurzyła nos w mojej klatce piersiowej. Mam już całą mokrą koszule. Powoli zaczyna mnie to irytować. Sześć miesięcy, Zayn. Wytrzymasz... Niall jest w tej samej sytuacji... Zbratam się z nim w bólu.

***

- Nie rozumiesz, że nie chce tego tutaj widzieć?! - wrzasnęła Liss.

- Ale kochanie..

- Powiedziałam nie! Nasze dziecko dostanie nowe łóżeczko! To po Noelle, jest Noelle! Jej pamiątka! Schowaj je z powrotem do piwnicy i nie waż sie wywlekać! - westchnąłem ciężko. Chwile temu płakała ze wzruszenia, a teraz wydziera się, bo chciałem odnowić stare łóżeczko Noelle dla naszego maluszka. Czuje całym sobą, że to będzie chłopiec.

- Nie denerwuj sie kochanie. Kupimy maluszkowi nawet trzy łóżeczka. Jak Noelle.

- No.- odetchnęła i wróciła na kanapę.

***

- Kochanie tak cie przepraszam... - wtuliła się we mnie. - Chciałeś sam odnowić to łóżeczko dla naszego maluszka..

- Przeciez nic się nie...

- Stało! - pociągnęła nosem. - Jeśli odnowisz je sam, nasze dzieciątko dostanie prezent od kochanego tatusia. Dasz mu kolejną cząstkę siebie. To takie piękne.. - znów poczułem, jak moja świeżo wyprana koszulka robi sie mokra. Oddychaj, Malik... 5 miesięcy, 28 dni, jeśli wierze w punktualność...

***

- To taki beznadziejny film! - warknęła Liss, rzucając popcornem w telewizor. - Przeciez ona mogła posunąć ten zad, Leo wszedł by na drzwi i wszyscy by przeżyli, ale nie... - opadła bezradnie na moją klatkę piersiową.

- Życie to gówno. - wymamrotała.

***

- Zaaaaayn! - zawołała Elissa. Właśnie kończyłem brać prysznic. Ta kobieta mnie wykończy. Raz to, raz tamto... Nóg nie czuje.

- Tak skarbie? - owinięty w ręcznik przybiegłem do naszej sypialni.

- Zayn... - zamruczała i przygryzła wargę. Czuje, że nie skończy sie na zwykłym buziaku na dobranoc. Podszedłem bliżej, a na moją twarz wpełzł uśmiech.

- Buziak na dobranoc? - pochyliłem się nad twarzą Liss.

- Żeby tylko... - przyciągnęła mnie mocno do siebie i zmusiła, żebym usiadł. Wskoczyła na moje kolana i łapczywie wpiła się w moje usta. Gdy zacząłem zdejmować jej piżamę chwyciła moje ręce i odetchnęła. - Wiesz co... - zastanowiła się. - Jednak nie mam ochoty. Możesz się ubrać. - zeszła ze mnie i szybko wślizgnęła się pod kołdrę, zakrywając się nią po sam nos.

- Ale Liss.. - jęknąłem. Od rana miałem na nią ochotę... Cholerna ciąża!

- Nie marudź. Nie mogę się przemęczać, Zaynie. - mrugnęła i przewróciła się na bok.

***

- Zayn... - usłyszałem ciche chlipnięcie. Mruknąłem cicho, nie chcąc sie budzić. Miałem taki przyjemny sen. - Zayn... - ktoś mnie szturchnął.

- Ta? - ziewnąłem i powoli, z wielkim wysiłkiem, otworzyłem oczy.

- Kochanie... - Elissa przytuliła się do mnie.

- Zły sen? - uniosłem brew.

- Mhm... - pokiwała głową. Objąłem ją ramieniem i ucałowałem w czoło. - Zayn... - zaczęła po chwili.

- Ta?

- Kochaj sie ze mną. - poczułem jak strąca moją dłoń, podnosi sie i po chwili znalazła sie na moich biodrach. Przeciągnąłem się i otworzyłem oczy. Przecież kobiecie w ciąży się nie odmawia...

It's not you ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz