[27]

611 28 5
                                    

- To raczej ja - przytaknęłam, uważniej przyglądając się kobiecie. Zmarszczyłam brwi. Przypominała mi kogoś. Kogoś, kogo widzę bardzo często. Kogoś, kto patrzy takimi samymi oczami... Kogoś, kto...

- Witam! - Tommy jak zwykle wyszedł przed szereg. - Jestem Tommy Louis Tomlinson. Dla przyjaciół Lucek. Jest tu pani przejazdem? Mogę oprowadzić po mieście. Znam je jak własną kieszeń. Zacznijmy od...

- Lucek, to twoja ciocia - chwyciłam go za ramię, którą zamierzał podać Elissie. Wszystko zaczęło się łączyć w całość. To normalne, że wujek wyciągnął byłą żonę z domu, aby nie natknęli się na Ami. Poza tym to rażące podobieństwo matki i córki. Elissa Malik naprawdę wróciła. Wróciła, by znów namieszać w życiu nas wszystkich.

- Pamiętasz mnie? - zapytała cicho. Kiwnęłam głową. W sumie, to pamiętam ją, jak przez mgłę, ale to zawsze coś. Miałam wtedy osiem lat, więc czasami pojawiają się tylko prześwity.

- Na nas już pora. - Zerknęłam na swoją dłoń, która dalej ściskała ramię Tomlinsona. Szybko ją zdjęłam i otarłam o bluzkę, która nadal kleiła sokiem. Odwróciłam się na pięcie, szukając w torebce kluczyków. Choć raz mogłyby być na miejscu, wtedy gdy ich potrzebuje.

- Poczekajcie - poprosiła kobieta. Nie zwracałam na nią uwagi. W dalszym ciągu grzebałam w torbie w poszukiwaniu breloczka z jednorożcem.

- Fajne spotkanie - wtrącił Lucek.

- Nie odzywaj się - syknęłam. - Pieprzyć kluczyki. Idziemy pieszo. - z uśmiechem spojrzałam na Elissę/ ciocię.. Sama nie wiem. - Do.. Widzenia? Nie, pewnie nie. Cześć wujaszku. - pomachałam ojcu Noelle, po czym pociągnęłam Tomlinsona za rękę.Niechętnie ruszył za mną.

- Czemu nie chcesz z nimi pogadać? - zapytał, gdy znaleźliśmy się już w pewnej odległości od Malików.

- Bo nie. Skończ ten temat.


Zayn


- W dalszym ciągu nie rozumiem, co tu robisz? Stęskniłaś się za nami? Po dziesięciu latach? - zapytałem, idąc wzdłuż jednej z dróg Hyde Parku. - Wyjaśnij mi to.

- To skomplikowane...

- Skomplikowane? - prychnąłem. W jednej chwili wróciły do mnie wszystkie uczucia sprzed dziesięciu lat. Pragnąłem wykrzyczeć Liss prosto w twarz, jak bardzo bolało mnie jej odejście. - A to, że zostawiłaś mnie i pięcioletnią córkę nie było skomplikowane?

- Nie zapominaj, że zrobiłam to przez ciebie! - warknęła.

- Popełniłem kilka błędów - westchnąłem. - Ale ty nawet nie pozwoliłaś mi ich naprawić! Spakowałaś się i bez słowa wyjechałaś... Tak nie postępuje dorosła osoba.

- A czy dorosła osoba katuje żonę za choćby krzywe spojrzenie? - Elissa złapała mnie za rękę i odwróciła do siebie. Po raz drugi od dziesięciu lat spojrzałem w jej oczy.

- Przecież wszystko zaczęło się układać... Chciałem naprawić wyrządzone ci krzywdy, Liss... - mimowolnie złapałem jej obie dłonie. - Byłaś w ciąży... - nagle moje serce szybciej zabiło. - Gdzie on jest?

- W domu - szepnęła, po czym wyrwała swoje ręce. Przysiadła na ziemi, a ja zrobiłem to samo.

- Dlaczego nie zabrałaś go ze sobą?

- Po co? Miałam go przyprowadzić i powiedzieć "To twój tatuś, Zaynie, naciesz się nim, bo za kilka dni wracamy do Miami"? Daj spokój...

- Zaynie? - zmarszczyłem brwi. - Dałaś mu moje imię?

- Nieważne.

- Ważne. Elissa.. - przerwał mi dzwonek telefonu. Niechętnie odebrałem. - Halo?

- Zayn? - po drugiej stronie rozbrzmiał głos Lily. Jeszcze tego mi do szczęścia brakowało...

- Lily, nie mam teraz czasu.

- Kochanie, to ważna sprawa. Chodzi o nasze wesele!

- Nasze wesele? - zdziwiłem się.

- Boże, kotek, żenisz się w sobotę, a...

- Żenię się że kiedy?! - krzyknąłem. Niespokojnie zerknąłem na Liss, która wydawała się oszołomiona całą sytuacją. Z resztą tak samo jak ja.

- Zayn, nawet mnie nie denerwuj. Widzę cię w domu za pół godziny, zostały dwa dni, a ty jeszcze nie przymierzyłeś butów. Nie podoba mi się twój stosunek do tej sprawy.

- Oj, mi też się to nie podoba - zgodziłem się z nią.

- Musimy sobie porozmawiać.

- Musimy.

- Świetnie. Tak właściwie, to pomyślałam sobie, że skoro matka Noelle przyjechała, to nie mam nic przeciwko temu, żeby zabrała ją ze sobą do Miami. To bardzo dobrze wpłynie na Ami...

- A co ty masz w tej sprawie do gadania? - zdziwiłem się. - To córka moja i Liss. Nie przeginaj, Lily.

- Zayn, kochanie, nie denerwuj się. Wiesz, jak bardzo kocham Ami. Pomyślałam tylko, że może ona chciałaby odnowić więzi z matką... Nie chcę się wtrącać. Źle mnie zrozumiałeś. Z resztą nieważne. Tylko nie kłóć się z Eleainą...

- Elissą - poprawiłem Lily, już trochę zirytowany. Ta rozmowa od początku nie miała sensu. Korciło mnie, żeby po prostu się rozłączyć.

- Pamiętaj o Ami.

- Nie wspominaj Noelle, że Elissa wróciła, jasne? - zerknąłem na brunetkę. Jej oczy powiększyły się. Zignorowałem to i kontynuowałem rozmowę.

- Jasne. Liczę, że później mi to wytłumaczysz. - Nie miałem siły, by cokolwiek jeszcze dodać, więc po prostu się rozłączyłem.

- Jakie "Nie wspominaj"? - warknęła Elissa.

- Tak będzie lepiej - wzruszyłem ramionami, chowając telefon do kieszeni.

- To moja córka!

- Dziesięć lat - przypomniałem.

- Nie pójdzie ci tak łatwo.

It's not you ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz