- W co ty grasz, co? - zapytał, a jego ręka jeszcze mocniej zacisnęła się na mojej. - Chciałaś mnie w jakiś sposób zaszantażować, czy to po prostu nie moje dziecko?
- O czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi.
- Nie udawaj. - wstał i zaczął kręcić się po sali. Natomiast ja byłam już zupełnie zbita z tropu. Nie wiem, czy poprostu tak mocno uderzyłam w tą szafę i z tego powodu nie kojarzę faktów, czy po prostu Zayn znów wysnuł jakąś teorię.
- Zayn... - westchnęłam i spróbowałam się podnieść. Moja głowa zaczęła pulsować. Skrzywiłam się i zaprzestałam jakichkolwiek prób ruchu. - Naprawdę mocno przyłożyłam...
- Bo jesteś niezdarna. - wtrącił.
- Dobrze wiesz, że... - zacisnęłam wargi.
- Że co? - zacisnął ręce na poręczy mojego łóżka. - Tylko spróbuj komuś przedstawić inną wersję.. - zagroził.
- Ja naprawdę słabo pamiętam... - spuściłam wzrok.
- I przy tym zostańmy. Dowiem się w końcu, czemu mi nie powiedziałaś? - przysiadł obok mnie. Na chwilę znów wydał się taki... Inny. Naturalny, przyjazny.
- Ale o czym? - spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
- O dziecku. - wyszeptał. Nadal nic nie rozumiałam. Kompletnie.
- Jakim dziecku?
- Tym dziecku. - uniósł dłoń i powoli położył ją na moim brzuchu. Zamrugałam kilka razy, chcąc przetrawić tą informację. Tym dziecku. Tym. TYM. Wzrok skierowałam na jego rękę, znajdującą się na moim brzuchu. Drżącą dłonią ją dotknęłam i pogładziłam. Po czym zsunęłam.
- Nie ma żadnego dziecka. - powiedziałam przekonana, patrząc mu w oczy. - Nie mogło być. - Zayn był wyraźnie zdziwiony moją reakcją. Zawsze potulna i spragniona czułości żonka nagle go odrzuca. Powód był jeden: nie mogłam pozwolić, żeby wmówił i sobie i mnie jakąkolwiek ciążę, której nie ma. Ciekawa jestem, czy on w ogóle siebie słyszy. Kolejne dziecko w naszej "rodzinie"? Kolejny świadek kłótni, bijatyk i ślepej, nieodwzajemnionej miłości. Do tego mały, malutki, niewinny świadek skazany na wychowanie z ojcem, który za nic ma jego matkę. Fajny scenariusz na życie. Pozazdrościć.
- To co? - uśmiechnął się. - Lekarz ci sfiksował, tak?
- Pewnie się pomylił. - zapewniłam z przekonaniem.
- Zawołam go. - powiedział, po czym wstał i wyszedł. Po chwili zjawił się z powrotem razem z mężczyzną w białym fartuchu. Zayn usiadł na swoje miejsce, a lekarz stanął obok niego.
- Pani Malik. - zaczął. -Jest pani w drugim tygodniu ciąży. To na pewno nie pomyłka. Robiliśmy USG oraz badanie krwi. Oba wskazują na ciążę. - uśmiechnął się. - Gratuluje. - Jest pani w drugim tygodniu ciąży. Drugim. To nie pomyłka. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę, chcąc ukryć łzy i narastający gniew. Dziecko. Będziemy mieli kolejne dziecko. Dziecko, które podobnie jak Noelle będzie pragnęło ojca, a ja nie będę potrafiła spełnić jego oczekiwań. Dziecko, które powinno być owocem prawdziwej miłości, a nie chorego pożądania. Dziecko, które powinno być dopełnieniem naszej rodziny, a nie przeszkodą dla zazdrosnego tatusia. Wszystko się wali. Wszystko.
***
Od wyjścia ze szpitala czuję się jak wrak samej siebie. Codzienne obowiązki wykonuje jak automat. Nie mam już siły się uśmiechać. Nawet nie widzę do tego powodów. Całe dnie spędzam na kanapie, czytając czasopisma i słuchając trajkotania Noelle. Dobrze, że chociaż ona jest blisko. Przynajmniej nie zwariuje do końca. Usłyszałam trzask drzwi, właśnie wtedy, gdy oddawałam się swojej ostatnio ulubionej czynności. Westchnęłam i usiadłam na kanapie. Jeśli to złodziej, będzie miał ułatwione zadanie. Jeśli ktoś inny... spławie go zwykłym "źle się czuję". Ziewnęłam i oparłam łokcie na kolanach.
- Liss! - przede mną zjawił się uśmiechnięty Zayn. Zlustrował mnie wzrokiem, a jego uśmiech natychmiast zbladł. Lecz po chwili pojawił się znów.
- Źle się czuje. - przetarłam twarz dłońmi.
- Zmień ten wyciągnięty sweter na coś porządniejszego. Za chwilę będziemy mieli gości. - zatarł ręce.
- Kto tym razem? - westchnęłam.
- Twój drogi braciszek.
- No. To nie ma potrzeby zmiany ciuchów. - uśmiechnęłam się i podkuliłam nogi pod brodę.
- Elissa... - zaczął marudzić.
- Zayn, Liam i Sophia doskonale wiedzą, jak kiepsko czułam się, gdy byłam w ciąży z Noelle. Nie będą zdziwieni, gdy zobaczą mnie w tym stanie.
- Elissa do cholery jasnej! - umieścił dłonie na biodrach. - Albo sama się przebierzesz, albo ja ci pomogę. - spojrzałam na chłopaka. Nie żartował. Leniwie podniosłam się i ruszyłam na górę. Gdy gotowa zeszłam na dół, Liam i Sophia już siedzieli w salonie.
- Hej. - przywitałam się słabym głosem. Wszyscy odwrócili głowy w moją stronę.
- Liss! - zawołała Soph, podeszła i delikatnie mnie przytuliła. - Gratuluje. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Gratulacje siostrzyczko! - Liam mocno mnie przytulił. Był sporo wyższy ode mnie, przez co wtuliłam oczy w jego ramię. Tak bardzo chciałam wykrzyczeć mu, że nie chce tego dziecka, że to wszystko nie tak miało być. Mocno zacisnęłam oczy i jeszcze bardziej przytuliłam Liam'a. Tego, który jako jedyny z rodziny został ze mną. Mój kochany brat, którego przez ostatnie lata okłamuję, mówiąc jaki to cudowny jest Zayn.
- Siadajcie. - uśmiechnęłam się i wskazałam kanapę. Sama usiadłam blisko Zayn'a. Objął mnie ramieniem. Jeśli choć przez chwilę mogę być szczęśliwa... Czemu nie spróbować.
- No, no, Malik. - mrugnął do niego Liam. - Jak tak dalej pójdzie, będziesz musiał kupić większy dom. Rozmnażasz się jak chomik. - wszyscy troje wybuchli śmiechem. Ja nie widziałam w tych słowach nic śmiesznego. - Eli, co jest?
- Źle się czuje. - wzruszyłam ramionami.
- Może się położysz? - zaproponowała Sophia.
- Nie, nie. - machnęłam ręką. - Może to bardziej strach.
- Strach? - Liam zmrużył oczy, a ręka Zayn'a mocniej ścisnęła moje ramię.
- To boli. - zapewniłam. - Wyciśnij arbuza przez dziurkę wielkości orzecha, to pogadamy, Payno. - roześmialiśmy się.
- Swoją drogą... - zaczęła Sophia. - Jak z imionami?
- Jeszcze się nad tym nie zastanawialiśmy. - przyznał Zayn. Ma rację. Jakoś nie mam ochoty zastanawiać się nad imionami. Nie chce nawet o tym słyszeć. Co do Zayn'a... Nie mam pojęcia, czego chce. - W sumie... Dla chłopca pewnie Alan. - Zayn zsunął swoją dłoń i złączył ją z moją. - Prawda, kochanie? - pokiwałam głową. Lekki uścisk Zayn'a stał się trochę mocniejszy. Westchnęłam.
- Alan Zayn Malik. - wysiliłam się na uśmiech. Uniosłam wzrok wprost na czekoladowe tęczówki Zayn'a. Ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił uśmiech. - Dziewczynka pozostaje pod znakiem zapytania.
- Ja jestem dziefcynkom. - mała rączka Noelle znalazła się na moim kolanie.
- Ty jesteś naszą gwiazdeczką. - uśmiechnęłam się i wzięłam córeczkę na kolana.
- Nie powinnaś dźwigać. - upomniała mnie Sophia.
- Tu są same kości. - ucałowałam Ami w główkę.
- Ale jednak... - dołączył Liam.
- Nie jestem chora, tylko w ciąży. - westchnęłam.
- Oni mają rację. - poparł ich Zayn i zabrał ode mnie Noelle. Przytulił ją do siebie. To było naprawdę dziwne. Normalnie, gdy mamy gości, słyszę tylko "Liss połóż Ami spać, przeszkadza tylko." A teraz? Z własnej woli wziął ją na kolana. Czyżby zaczął się zmieniać?
CZYTASZ
It's not you ||Z.M
FanfictionElissa. Dziewczyna sławnego Zayn'a Malika dowiaduje się, że jest w ciąży. Zayn wpierw zdruzgotany, powoli godzi się z tą informacją. Zakochani biorą ślub, a na świat przychodzi Noelle Ami Malik. Liss ma nadzieję, że wszystko się już ułoży. Niestety...