-Dalej! Szybciej! Szybciej kurwa!
Pospieszał mnie. Nie ruszały mnie już krzyki. Wręcz przeciwnie jeszcze bardziej motywowały. Basil. Mój trener. Marsel zatrudnił go by zatruwał mi życie, codziennie rano i popołudniami. Czasami mam go już dość ale wtedy zauważam jak bardzo moje ciało się zmieniło, jak bardzo zrobiło się perfekcyjne. I wiem też że tym mogę utrzeć nosa facetom. Chcą mnie ale nie wszyscy dostaną.
Wracam do domu. Nie dziwi mnie widok Marsela, Taylora i Bena w salonie.
-Przebierasz się i Ben zawozi cię do rodziców. Unikniemy zbędnych pytań. Na 21 masz być gotowa, zbierze cię Taylor, będzie wyścig. Rozumiesz?
Przyjęłam do wiadomości. Bez słowa przeszłam do sypialni. Zebrałam bieliznę i weszłam do łazienki. Chcąc rozwiązać włosy uniosłam rękę do góry.
-Zrozumiałaś? -zacieśnił uścisk na ręce.
-Puść
-Zamknij się. Pamiętaj po co to robisz.
Puścił moją dłoń i chwycił mocno za szczękę.
-Nie zapominaj do kogo należysz. Żadnych fałszywych ruchów.
Strzał w twarz.
-Suka.
Zostawił mnie samą. Trzasnął drzwiami. Wkurwiłam go.
Wzięłam prysznic i gotową Taylor wiózł mnie do rodziców. Próbował co nie co zrobić w domu ale nie pozwoliłam mu. Dość narobił mi krzywdy sukinsyn.
Sama wizyta przebiegała dość sprawnie. Nikt nie wiedział o moim życiu poza ludźmi z wyścigów. A to co działo się tam, zawsze tam zostawało. Przez co nikt nie musiał się martwić o przeciek. A jeśli już taki się robił to sprawca zawsze kończył źle. Kilka metrów pod ziemią. Nikt nie mógł sobie pozwolić na dostanie się jakichkolwiek informacji do policji. Dlatego ja tez musiałam uważać. Jeszcze chciałabym zobaczyć się spokojnie z Harrym.
-A wiesz może co dzieje się z Harrym? Nie mamy o nim żadnych informacji-zapytała mama.
Powiedzieć prawdę czy nie? Czy On chce by wiedzieli?
-Wyjechał. Chyba jakieś wakacje ze znajomymi. Chciał odpocząć
-Krążą plotki o jakimś odwyku. Mo on nie wplątał się w coś złego?
-Nie, na pewno nie. Wiedziałabym o tym. Harry jest na wakacjach. Dostałam nawet kilka zdjęć. Mam je w domu
-No dobrze a jak Marsel? Nie odwiedza nas
-Nie ma czasu, dużo pracuje
-A czy wy planujecie...
-Nie. Nie teraz.
Wiedziałam że dąży do ślubu. Nigdy nie wyszłabym za tego skurwysyna. Nie ma mowy.
Sprawnie wychodzę na masy trudnych pytań. A gdy przyjeżdża po mnie Ben, oddycham z ulgą. Spędziłam tam zbyt dużo czasu. Muszę szykować się na wyścig. Ciekawe co tym razem czeka na mnie na łóżku.
Wchodzę pewna do mieszkania, że jestem sama. Zawsze tak było. Przed każdym takim wyjściem zostawałam sama, nikt mi nie przeszkadzał a ja miałam czas na poukładanie sobie w głowie całego dnia, odblokowanie emocji by wszystko ze mnie zeszło. Nikt mnie nie widział, mogłam chwilę popłakać ale nie dziś. Dziś były zaplanowane inne rzeczy, o których wcześniej nie wiedziałam.
Wchodzę do sypialni odruchowo ściągając koszulkę przez głowę. Odsłaniam twarz z włosów i zauważam go na łóżku. Co tym razem?
-Zdziwiona? Rozbieraj się, szybko kurwa!
On leżał już prawie nagi. Miał tylko bokserki. Nie chciałam znów tego robić. Potrzebowałam czasu tylko dla siebie. Czuję że tym razem nie wytrzymam. Przez chwilę stoję bez ruchu w miejscu. Nie wszystko do mnie dotarło. Jednak on strasznie przyspieszył moje ruchy. Pociągnął mnie za włosy w stronę łóżka. Uderzył kilka razy a potem zaczął intensywnie wchodzić. Nie zwracał na mnie uwagi a ja już nie miałam siły. Do oczy cisnęły się łzy jednak zdołałam je zablokować.
Pamiętaj po co to wszystko. Po co to robisz. Dla kogo cierpisz. Nie pokazuj mu swojej słabości, wykorzysta ją tak jak ciebie teraz.
Skończył i odszedł jak gdyby nigdy nic. Marsel to prawdziwa świnia. Ten dzisiejszy wieczór musi być ważny skoro aż tak się wyżył.
Drapnęłam papierową torbę która czekała na mnie wieczorem zawsze. Wzięłam kolejną kąpiel. Całę ciało poparzone wrzątkiem ubrałam w seksowną bieliznę. Czarny gorset, pończochy i skąpe majtki zdobiły moje ciało. Dla takich strojów ćwiczyłam swoje ciało. Lubiłam widzieć się taką. To w jakiś sposób podbijało moja samoocenę.
Mocne podkreślenie oczu, czerwona szminka. A dopełnieniem wszystkiego była purpurowa satynowa dopasowana sukienka z luźniejszym miejscem przy dekolcie gdzie zaczynał się kaptur. Palce zdobiła masa pierścionków i łańcuszków.
Usatysfakcjonowana swoim widokiem w lustrze uznałam że jestem gotowa. Nałożyłam delikatnie kaptur za falowane włosy i opuściłam mieszkanie. Wsiadłam do czarnego auta z przyciemnianymi szybami. Ben dowiózł mnie pod samą bramę gdzie czekał już samochód z Marselem. Opuścił swój samochód i czekał aż zrobię to samo.
-Judas czeka.
Nie zastanawiałam się dlaczego Judas. Pierwszy raz słyszałam by ktokolwiek na niego tak powiedział. Jednak pomimo wszystko wzięłam głęboki oddech i wyszłam. Coraz więcej ludzi skupiało swoją uwagę na nas. Marsel nie uraczył mnie żadnym spojrzeniem. Jak tylko poczul że stoję już za nim, ruszył na przód. On nie spojrzał ale za to cała masa innych facetów to zrobiła. Czułam jak rosnę wysoko. Wróciłam do trybu zimnej, zablokowanej. Ruszyłam już pewniejszym krokiem, położyłam dłoń na ramieniu Marsela. Nie zareagował, wiedział o co mi chodzi. Teraz był Judasem, nikt nam nie przeszkodzi. Był królem bez korony. Jednak to wydawało się tylko kwestią czasu.
CZYTASZ
BAD VIBES (BOOK 1)
FanfictionUsłysz. Dostrzeż. Dotknij. Uwolnij. Kochaj. BOOK 2- GOOD VIBES