-Mam ochotę cię pocałować.
-Zrób to.
Może wreszcie teraz nikt nie przeszkodzi. Nie czekał ani sekundy dłużej. Wpił się w moje usta z mocą i chęcią, której jeszcze nie czułam. Niczego innego w tej chwili nie pragnęłam, tylko jego obok, blisko, we mnie. Pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny, wiedziałam do czego doprowadzi ale żadne z nas nie miało zamiaru przerywać. Schodził, całując coraz niżej. Odchylałam szyję do tyłu nie mogąc znieść rozkoszy. Dosyć niezdarnie ale szybko podciągnęłam spódnicę do góry i pozbyłam się majtek, dzięki bogu że nie dałam się skusić dzisiaj tym czarnym jeansom.
Ruch zdecydowany, coraz szybszy, idealny. Ręce owinęłam wokół jego karku, przyciągnęłam do siebie tak by jego ucho było blisko moich ust. Dodatkowe dźwięki tylko go podkręcały. Ambrose nie miał szans.
Ostatni słodki, powolny pocałunek.
-Miałam dopiero zacząć porządnie ci ufać...-wydusiłam z siebie gdy w miarę wyrównałam oddech.
-Nie możesz tego robić będąc już moją?
Zaskoczył mnie, przez moment nie umiałam odpowiedzieć.
-Mogę-uśmiechnęłam się.
Złożył na moich ustach kolejny pocałunek, który mógłby nie mieć końca. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i poczułam kolejną falę zmęczenia.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Pozbył się spódnicy i pozwolił wygodnie ułożyć.
-Nie mogę spać, Olivia przyjdzie
-Odwołaj to-oparł się o framugę drzwi i przyglądał się z uśmiechem
-Nie mogę
-Proszę...
-Ma przedstawić swojego chłopaka
-Akurat w dzień kiedy zgodziłaś się być moją?
-To ty pokrzyżowałeś plany-zaśmiałam się
-Ja?-zawisł nade mną.
-Tak ty
-Na prawdę tego nie odwołasz?-miział nosem moja szyję
-Nie mogę, obiecałam jej, że znajdę czas
-No dobra. Zacznę robić kolację a ty zajmij się sobą. Potem was zostawię
-Jak to? Zostajesz ze mną, nigdzie nie jedziesz. Nie chcę siedzieć z tą dwójką sama, ty zajmiesz się jej facetem.
-Ile mamy czasu?
-Mają być o 19, licz, że przyjdą przed czasem.
Kiwnął głową, zetknął nasze nosy i wyszedł. Poleżałam chwilę a potem poszłam się wykąpać. Założyłam niebieski jeansy z dziurami na kolanach i luźniejszą czarną bluzę. Przygotowałam też ręczniki dla Harrego, gdyby chciał skorzystać z łazienki.
-Jestem-oznajmiam zaskakując go w kuchni.
-Możesz się tym zająć?-wskazał na warzywa i smażące się mięso.
-Jasne, przygotowałam ci łazienkę
-Dziękuję-pocałował mnie w policzek i opuścił pomieszczenie.
Kończyłam jedzenie kiedy zadzwonił mój telefon.
-Jesteś już w domu?
-Jestem a co?
-Możemy być troche wcześniej? Marsel przyjechał szybciej niż się spodziewałam i jesteśmy gotowi
-Oczywiście, czekam.
Wyłączyłam kuchenkę i zajęłam się stołem w jadalni. Postawiłam talerze, położyłam serwetki, dzbanek z napojem. Odsunęłam się i zastanawiałam czego brakuje.
-Jest dobrze-usłyszałam głos za sobą.
-Czegoś brakuje...
-Jedzenia i gości-zaśmiał się.-Mogę wiedzieć coś o nowym koledze?
-Sama wiele o nim nie wiele. Ma na imię Marsel..
-Żartujesz-przerwał mi
-Nie. Pomyślałam o tym samym co ty gdy mi powiedziała ale to nie możliwe
-No dobra, co dalej?
-Ostatnio miał jakiś wypadek, zostały mu blizny. Olivia prosiła żeby zbytnio o nie nie pytać i nie zwracać na nie uwagi
-Jasne. Coś jeszcze?
-Nic więcej nie wiem.
Kiwnął głową i wszedł do kuchni. Miałam iść za nim ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam samą Olivię, bez żadnego chłopaka.
-Cześć-uśmiecham się-Gdzie wybranek?
-Poszedł zapalić a na dworze zimno więc nie będę stała z nim
-Zapraszam-otworzyłam szarzej drzwi.
Zaprowadziłam ją do jadalni gdzie przywitała się z Harrym. Objaśniłam mu dlaczego Olivia jest sama, nie skomentował tego w żaden sposób. Zaczynałam się stresować nie widząc przez dłuższą chwilę twarzy chłopaka. Usiedliśmy w trójkę do stołu i rozmawialiśmy o jakiś głupotach.
Dźwięk zamykanych drzwi, odwieszanej kurtki i wreszcie kroków. Wstaliśmy od stołu by go kulturalnie przywitać. Uśmiechnęłam się na myśl, że zaraz zobaczę chłopaka który sprawia tyle radości Olivii. Dalej wszystko działo się w zwolnionym tempie, tak jak wtedy gdy Pan w garniturze przyszedł powiedzieć o śmierci taty. Chłopak wyłonił się zza rogu a ja oniemiałam. Jedną dłoń zacisnęłam na oparciu krzesła a drugą na dłoni Harrego. Mina mi zrzedła i na pewno zrobiłam się blada. Przestałam oddychać, nie wiedziałam co robić, jak się zachować. On stał z bezczelnie wielkim uśmiechem. Skanowałam jego sylwetkę. Przybrał mięśni, wyglądał bardziej zadziornie. Czarny zestaw ubrań dodawał tylko mu pewnego rodzaju tajemniczości, komponował się z dłuższymi włosami, brodą i ogromną szrama na policzku. Mam nadzieję, że to żaden wypadek a zemsta przeszłości. Pogratuluję z chęcią temu kto to zrobił.
-Mo to właśnie mój Marsel-Olivia stanęła u jego boku a ja miałam ochotę pociągnąć ją w swoją stronę i powiedzieć kim on jest ale nie miałam serca. Nie miałam siły odbierać jej tego co ją cieszyło, chociaż było totalnym kłamstwem i złudzeniem.
-Marsel-chłopak wyciągnął do mnie rękę. Rozumiałam co chce zrobić, nie mówić jej prawdy. Udawać, że się nie znamy.
Zareagowałam z opóźneiniem na jego gest.
-Montana-z chwilą gdy dotykałam jego dłoni, druga ściskał Harry. Był wściekły, nie musiałam na niego patrzeć by to wiedzieć.
Ja za to miałam ochotę się rozpłakać, że to znowu do mnie wraca. Wpuściłam go do swojego domu, faceta, który próbował mnie zabić. Mężczyzna wyciągnął dłoń w kierunku Harrego jednak nie miał na co liczyć, nie odwzajemnił gestu. Musiałam naprawić to co się właśnie działo bo inaczej stanie się coś strasznego.
-Siadajcie, Harry pomożesz mi przynieść kolację?-byłam sama zdziwiona, że potrafiłam tak grać. Uśmiechnęłam się szeroko i z udawaną radością w głosie zwróciłam się to zielonookiego.
Oboje przeszliśmy do kuchni. Harry nic nie mówił tylko zajął się podgrzewaniem mięsa a ja usiadłam na barowy stołek i schowałam twarz w dłoniach. Uczucie wróciły i jedyne co czułam to strach i stres. Bałam się tego co może się stać ze mną po tym wieczorze i z Harrym w jego trakcie. Poderwałam się gdy łyżka z ogromna siłą uderzyła o podłogę. Chłopak rzucił nią ze złości, oparł się o blat dwoma rękami i ciężko oddychał. Wpełzłam między jego ręce i złapałam w dłonie jego twarz. Oczy miał zamknięte.
-Proszę, spójrz na mnie-nic-Harry, błagam.
Powoli otworzył oczy a jedyne co zobaczyłam to złość, żadnej czułości. Tęczówki pociemniały, to był znak, że nie wiele mu trzeba by stracić kontrolę.
-Nie rób nic głupiego, słyszysz? Po prostu...
-Jak mam siedzieć spokojnie gdy koleś, który...
-Cicho-zasłoniłam mu usta ręką-Nic nie mów, posłuchaj. Proszę, spędź ten wieczór tak jakbyś go wcale nie znał. Zapomnij na chwile o tym wszystkim co się działo. Zrób to dla Olivii, dla mnie. Jeśli stracisz kontrolę to tylko będzie gorzej, zostań ze mną i pomóż mi. Wróć tam i zagraj.
Przymknął znowu oczy a kiedy otworzył, jego tęczówki znowu przybrały swój odcień. Wrócił. Pocałował mnie i kazał do nich iść.
-Sam się tym zajmę.
Kiwnęłam głową i przyklejając uśmiech, dołączyłam do Olivii i Marsela. Podchwyciliśmy jakiś temat ale czułam się niekomfortowo, nie mogłam patrzeć mu w oczy. Harry podawał wszystko do stołu i o dziwo kiedy usiadł sprawnie zaczął temat pracy, zainteresowań. Zamienił też kilka słów z Marselem, byłam z niego dumna, powstrzymywał się. Po zjedzeniu kolacji zaprosiłam ich do salonu. Z lekkim wahaniem, zostawiłam tą trójkę, poszłam do kuchni by zrobić coś do picia i podać mały deser. Kiedy wróciłam ku mojemu zaskoczeniu nic nie zostało zniszczone a Harry rozmawiał z Marselem. Potem zadzwonił jego telefon. Spojrzał na mnie zastanawiając się chyba czy mnie z nimi zostawić. Położyłam dłoń na jego udzie i kiwnęłam głową. Poszedł odebrać a Olivia w tym czasie jak na złość chciała skorzystać z łazienki. Zostałam z nim sama. Nie podejmowałam tematu, nie chciałam z nim rozmawiać ale sam zaczął.
-Jak ci się układa Mo?-rozsiadł się wygodniej i patrzył na mnie z tym swoim obleśnym uśmieszkiem.
-Na prawdę nie masz ani krzty wyrzutów sumienia, że pokazujesz się w moim domu?
-To ty mnie zaprosiłaś
-Nie wiedziałam kim jesteś. Jesteś naprawdę kretynem jeśli myślisz, że chciałam cię zobaczyć
-Chyba dostałaś dawkę za mało
-Jak ty możesz tak ją oszukiwać? Wyglądasz na dumnego z tego co robiłeś. Dlaczego jej o tym nie opowiesz? Czemu nie pobawisz się nią? Czemu ona dalej jest nienaruszona? Oświadczysz się a potem zaczniesz znowu to swoje chore gówno? Dlaczego ty po prostu nie znikniesz z mojego życia?
-Ona miała tylko za zadanie doprowadzić mnie do ciebie. Jakoś potem co ''całe gówno'' ci się podobało, nie narzekałaś
-Jak możesz? Bałam się ciebie i twoich zasranych koleżków. Pozwalałeś mnie gwałcić, potem sam to robiłeś. Jesteś z siebie zadowolony? Cieszysz się ze zrujnowania mi życia?
-Jak widać nie zrujnowałem tak do końca. Żyjesz, masz pracę, faceta. Swoją drogą Harry zawsze brał rzeczy używane
-Ty naprawdę nadstawiasz drugi policzek-wtargnął Harry-Nie masz dość? Jeśli nie chcesz żadnego gówna teraz to zabierasz Olivię, swoje rzeczy i spierdalasz.
-Harry proszę...-zaczęłam
-Nie. Mam dość jego obecności. Ma się wynosić i więcej nie próbować zbliżać
-Pamiętaj, że ty za kilka dni wyjeżdżasz-uderzył z czuły punkt.
Harry zrobił już kilka kroków w jego stronę. Oczy pociemniały, oddech stał się szybszy. Zrobi mu krzywdę.
-Jestem-Olivia, mój zbawca-Marsel chyba będziemy się zbierać, jestem zmęczona.
-Jasne, kochanie.
Nie zwracałam na nich uwagi. Trzymałam dłonie na klatce Harrego by powstrzymać go przed następnymi ruchami. Wreszcie, zrzucił moje dłonie i wyszedł na taras bez słowa. Olivia widać była troche zdezorientowana.
-Dostał telefon, zdenerwował się. Przepraszam
-Nic się nie stało. My będziemy lecieć. Dziękuję za świetny wieczór. Do zobaczenia, znowu-przytuliła mnie i ruszyła do wyjścia.
Marsel wyciągnął do mnie dłoń ale podniosłam obie ręce w górę i pokręciłam głową. Nie chcę go dotykać. Wyszedł zaraz za Olivią. Zamknęłam dom, sprawdzając dokładnie trzy razy czy aby na pewno nikt nie wejdzie a potem poszłam do Harrego. Siedział na drewnianym schodku i palił. Usiadłam obok niego a kiedy objął mnie ramieniem oparłam o niego głowę.
-Było dobrze, poradziłeś sobie
-Wiesz, że gdyby nie ty to on już dawno leżałby z jakimś ostrym narzędziem w brzuchu.
-Wiem ale powstrzymałeś się. Olivia była zadowolona a to najważniejsze, nie chciałam jej robić przykrości
-Będziesz musiała jej powiedzieć, żeby nie zrobił z nią tego samego
-Zadzwonię do niej jutro.Harry?-dodałam po chwili
-Mhm?-mruknął zaciągając się dymem.
-Dziękuję.
-Za co?-spojrzał na mnie.
-Prawda jest taka, że cholernie się bałam. Bałam się jego i tego co ty możesz zrobić ale zrobiłeś to o co prosiłam. Dałeś radę a ja dzięki temu poczułam się spokojniejsza.
Nie mogę płakać, nie teraz. A chuj z tym. Emocje z całego tego wieczoru dały teraz upust. Cicho pociągałam nosem. Przeniósł mnie na swoje kolana i mocno przytulił a jak się uspokoiłam to pocałował.
-Zostań jeszcze dzisiaj, nie chcę być sama
-Nie będziesz, Mała.
Siedzieliśmy tam do późna. Jedyny światłem był księżyc a dźwiękiem gra małych świerszczy. Nie potrzebowałam niczego więcej, czułam się bezpiecznie i spokojnie. Silne ramiona tak ukoiły moje nerwy że zasnęłam. Po prostu odpłynęłam w jego rękach.
CZYTASZ
BAD VIBES (BOOK 1)
FanfictionUsłysz. Dostrzeż. Dotknij. Uwolnij. Kochaj. BOOK 2- GOOD VIBES