Part 25

29 7 1
                                    

Obudziłam się średnio wyspana. Leniwie otworzyłam oczy i przypomniałam sobie, że nie jestem w swoim łóżku, momentalnie się spięłam bo nie wiedziałam jak będzie zachowywał się Harry. Niepewnie odwróciłam się na drugi bok. Chłopak spokojnie spał twarzą do mnie. Dłuższe kosmyki spadły mu na twarz, poprawiłam mu je co nie było zbyt dobrym pomysłem bo zaczął się budzić. Odsunęłam rękę, zaprzestałam swoim ruchom.
-Nie przestawaj, to przyjemne.
Uśmiechnęłam się i powróciłam do całkiem, jak mówił przyjemniej czynności. Robiłam to póki ponownie nie zasnął. 10.37. Czas wstać, wymknęłam się najciszej jak umiałam, narzuciłam szlafrok  zeszłam do kuchni by zrobić coś do jedzenia. Robię kilka kanapek, gotuję wodę, zalewam herbatę w dzbanku i kawę w ulubionym kubku. Wszystko robię nawet nad tym nie myśląc. Przypominam sobie wczorajszy bal, te wszystkie małe, niewinne spojrzenia, uśmiechy, dotyk. Chciałabym mieć go już tak pełnią dla siebie, żeby był mój. Chcę wiedzieć, że te dołeczki w policzkach, błysk w oku, miłe słówka, czyny powstają tylko dla mnie, żadnej innej. I to czego chcę najbardziej..bezkarnie móc go całować, bez obaw, że źle na to zareaguje, że odtrąci mnie. Tylko to chyba trochę szybko, jeszcze nie dawno mówiłam o stopniowym odzyskiwaniu zaufania, odbudowaniu przyjaźni a teraz co? Teraz myślę nad tym jak mieć go dla siebie. Przez ten czas kiedy zniknął z mojego codziennego życia, kiedy był z Melody a nawet wtedy kiedy wyjeżdżał to ja poznawałam nowych facetów, miałam za każdym razem nadzieję na coś nowego i świeżego ale w każdym z tych chłopaków szukałam jego. Nawet w Marselu zauważałam kilka gestów podobnych do Harrego, przyzwyczajeń. Jednak żaden mu nie dorównywał, brakowało im tego czegoś.
-Dzień dobry.
Z zamyśleń wyrywa mnie głos właśnie Pana Idealnego. Jak długo tutaj stał? Jak dziwnie musiałam wyglądać? Mniejsza z tym, on jest tutaj teraz. Stoi w spodniach od garnituru, bez koszuli, z pobudzonymi włosami. Oddałabym wiele za codzienny taki widok.
-Dzień dobry-uśmiecham się, może zbyt mocno jak na poranek.
-Czemu zawdzięczasz taki humor?
-Dobrej nocy-jakkolwiek to brzmi.
-Też się wyspałem. Mogę teraz liczyć na kawę?
-Jasne, tylko musisz poczekać.
Wskazałam ręką na krzesła przy wysepce, by spokojnie zajął miejsce. Zajęłam się kawą ale czułam że mnie obserwuje, razem z dojściem tego faktu do mnie, zaczęłam robić wszystko subtelniej, nie panowałam nad tym.
-Jakie plany na dzisiaj?
-Muszę jechać na chwile do firmy a potem sama nie wiem, jakieś propozycje?
-Przyjeżdżają do mnie wieczorem starzy znajomi, na pewno ucieszą się na twój widok. Będziesz?
-Sama nie wiem...-odwracam się w jego stronę-To dobry pomysł by wracać do przeszłości?
-Nie wspomną o niczym ani słowem, zobaczysz. Już zapomniałaś jak bardzo byli zawsze za tobą? Mo nie daj się prosić
-Dobra, przyjadę -mrukam i wracam do swojej roboty.
Panuje chwila dziwnej ciszy ale potem czuje ciepło, przyjemne ciepło tuż za swoimi plecami.
-Nie martw się, nie stanie się nic złego.
-Po prostu dawno ich nie widziałam
-Najwyższy czas to nadrobić, w zamian jutro jestem do twoich usług. Zrobię co zechcesz
-Świetnie.
Mój humor automatycznie powraca na myśl o jutrzejszym dniu.
-Mogę jeszcze o coś zapytać?
-Prosze
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Chcesz psuć sobie poranek?
-Powiedz mi
-Za 2 tygodnie
-Tak szybko?
-Dostałem kilka dni przed balem telefon, że wyjadę wcześniej niż było mówione. Poniesiono duże straty, potrzebują ludzi
-Ale wrócisz?
-Jak zawsze-przytula mnie.
Śniadanie mija nam w dosyć miłej atmosferze, nie dotykam więcej tematu jego wyjazdu. Harry zabrał swoje rzeczy i pojechał do domu a ja zaczęłam szykować się do pracy. Myślałam nadal nad propozycją dzisiejszego wieczoru. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł bym się tam pojawiła. Zanim zaczęło dziać się to całe gówno z Marselem to wszystko było dobrze, lata naszej paczki leciały ale potem? Działo się e mną to co się działo, kontakt się urwał a ja nie próbowałam go odnawiać a z ich strony też nie było takiego sygnału. Nie starali się, nie pytali co ze mną, mogę mieć też do nich o to żal. Mam jeszcze czas by się zastanowić w ostateczności powiem Harremu, że źle się czuję.
Po krótkim zastanowieniu, wybrałam nie długą ale nie za krótką białą, zwiewną sukienkę do tego czarne balerinki, torebka i była gotowa. Na zewnątrz pogoda była rewelacyjna, można powiedzieć że poniekąd odzwierciedlała mój humor. Czułam się dobrze, bardzo dobrze. Co tak na mnie wpłynęło? Ta noc spędzona u Jego boku czy to tak po prostu?
-Dzień dobry Montano -Leila serdecznie przywitała mnie w kubkiem kawy.
Podziękowałam jej i poszłam do siebie. Podpisałam kilka najistotniejszych rzeczy po czym przeszłam w głąb firmy. Sprawdziłam pracę innych a wracając wstąpiłam do Adama.
-Dzień dobry staruszku-wsunęłam głowę do gabinetu-Mogę?
-Oczywiście, wchodź.
Jak na kulturalnego faceta przystało, od razy wstał, uściskał mnie i nie usiadł póki ja nie zrobiłam tego pierwsza.
-Myślałam, że dzisiaj zrobisz sobie wolne
-Mogę powiedzieć to samo o tobie. Po co przyjechałaś, mogłaś odpoczywać w domu
-Chciałam tylko sprawdzić co tutaj się dzieje, poza tym miałam coś podpisać
-Będziesz dobrym szefem-uśmiechnął się szerzej.
-Adam posłuchaj....Przypominasz sobie żeby zaproszenie dostawał Ambrose Isac?
-To ten co wczoraj...
-Tak
-Nic o nim nie wiem, zapytaj mojej asystentki, zajmowała się tym ale wszystko dobrze tak? Wyglądał na trochę niezrównoważonego. Mo, nie chcę żebyś miała ponownie kłopoty
-Nie będę ich miała, spokojnie. Chyba zrozumiał i odpuścił
-Mam nadzieję. Przepraszam cię ale muszę uporządkować jeszcze kilka spraw a ty wracaj do domu
-Jutro pojawię się tutaj troche później
-Nie ma sprawy, poinformuj tylko Leilę.
-Do jutra-pożegnałam się i opuściłam jego biuro.
To miłe, że się o mnie martwi. Zastępuje mi tatę więc doceniam wszystko co robi, muszę ponownie ich odwiedzić, wczoraj nie miałam zbytnio okazji porozmawiać z Grace poza tym to nie było miejsce na nasze pogawędki.
Wracam do swojego biura, przeglądam nowo dostarczone dokumenty przez Leilę  i tak się zatracam, że zamiast wracać do domu to zostaję w firmie do późnego po południa.
-Callaway, słucham?
-Cześć Mo! Nasze spotkanie nadal aktualne?
-Olivia. Oczywiście, że tak. Nie mogę się doczekać poznania twojego księcia z bajki
-Będziemy koło 19, Marsel wcześniej nie może. Jakieś interesy, rozumiesz....
W tym momencie zapaliła mi się ostrzegawcza lampa ale zignorowałam ją.
-Nie ma problemu. Przepraszam cię ale muszę kończyć
-Poczekaj! Jeszcze minute!
-Słucham
-Idziesz dziś do Harrego?
-A co?
-Dzwonił do mnie, powiedział, że wahasz się przed tym spotkaniem
-Przecież mu powiedziałam, że przyjdę
-Wiem ale powiedział żebym przyszła z tobą tak dla wsparcia. To jak?
-Przyznam, że pomysł dobry. Idziesz ze mną. Przyjadę o 18
-Okej w takim razie do zobaczenia!
Będę miała przyjaciółkę u swojego boku ale i tak nie jestem przekonana. Nie jestem gotowa na spotkanie tych wszystkich ludzi. Wiem, że troche ich będzie, nasze spotkania zawsze były huczne, nie spotykało się kilka osób a cała paczka. Wtedy było to rewelacyjnym pomysłem bo każdy rezerwował sobie ten czas wcześniej ale teraz to stresujące. Z drugiej strony jeśli nie teraz to kiedy? Jest okazja więc powinnam ją wykorzystać, w końcu jednak to byli moi przyjaciele, chcę wiedzieć czy będę mogła dalej ich tak nazwać. Biorę głęboki oddech i zbieram się do domu póki całkiem nie rozmyślam się z wizyty w domu Harrego. Wpadam do łazienki, biorę szybki prysznic, wciągam na siebie jakieś ubrania i jadę po Olivię.
-Czemu nic nie mówisz?
-Stresuje się
-Czym? Przecież to twoi przyjaciele. Mo uspokój się, będzie fajnie.
Parkuję po drugiej stronie ulicy bo pod domem nie ma już miejsca, jak zwykle stoi kilka samochodów.
-Cycki do przodu i idziemy-pisnęła radośnie.
Nie podzielałam jej entuzjazmu. Zauważyłam na schodach, przed wejściem 3 osoby palące. Postanowiłam poczekać aż wrócą do środka i dopiero wtedy wejść do domu. Dzwoniłam na dzwonek kilka razy a kiedy miałam już wchodzić sama, drzwi otworzył Harry.
-Nareszcie, myślałem już, że nie przyjedziesz-przytulił mnie.
-Gdyby nie ona-wskazałam na Olivię- To pewnie bym nie przyjechała
-Dlatego do niej zadzwoniłem, wchodźcie.
-Mówiłeś im?
-Nie, to taka niespodzianka.
-Żartujesz...-czułam jak blednę.
-Spokojnie, będzie okej. Nie zapominaj kim dla ciebie byli i chyba nadal są.
Nie powiedziałam już nic więcej. Szłam spokojnie ogarnięta ramieniem Styles'a do salonu. Ludzie byli tak zagadani, że nawet nie zauważyli dodatkowych osób. Dopiero kiedy Jo krzyknęła to reszta się obudziła.
-Montana! To ty?! Naprawdę ty!
Od razu rzuciła mi się na szyję i troche odetchnęłam. Jedna osoba wrogo nastawiona, mniej. Potem podchodzili następni i następni aż w końcu szczerze ucieszyłam się ze swojej obecności tutaj. Myślałam, że przywitałam się ze wszystkimi ale zostały dwie dziewczyny, Amber i Ronie, które uważałam za naprawdę dobre koleżanki ale jak widać coś się zmieniło. Nie podeszły do mnie więc ja do nich także. Zajęłam spokojnie miejsce obok Harrego, Olivia zapoznawała się z ludźmi, całkiem się ode mnie oderwało to moje wsparcie. Czułam, że 2 dziewczyny mnie obserwują, sprawiało to, że było troche niekomfortowo ale starałam się na nie nie patrzeć. Siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy jakiś czas, wypytywali mnie co się ze mną działo a ja o dziwo bez zahamowań mówiłam im co się stało. Potem dojechali jacyś koledzy Harrego, był w śród nich też doskonale mi znany Zayn. Jego to juz bardzo długo nie widziałam.
-Cześć maleńka-przytulił mnie i podniósł do góry-Co to się z tobą działo?
-Za dużo się działo, Zayn, za dużo
-Ale jest okej co? Czy trzeba komuś skopać dupę?
-Trzeba!-zawołał Harry-Jest taki jeden, opowiem ci potem
-Harry nawet nie żartuj, zostaw go
-Spokojnie, będzie cały i nietknięty
-O kim rozmawiamy?-przypomniał o swojej obecności Malik
-Stary, takim szkoda sobie ręce brudzić
-Okej, rozumiem. Chodźmy się napić.
Był Malik, było rozkręcenie imprezy. W dalszym ciągu dziwiło mnie to jak Harry odpręża się w jego towarzystwie, mogliby być braćmi. Zachowywali się identycznie, mówili prawie tak samo. Wspólny gang aż tak zbliża?
Wszystko działo się tak jak trzeba, alkohol, jedzenie, śmiechy, pijackie gry ale potem stało się coś czego się nie spodziewałam. Naprawdę zaskoczyło mnie zachowanie tego chłopaka. Mówię oczywiście o Harrym. Szukałam go przez chwilę, weszłam na piętro by zobaczyć co się z nim dzieje. Myślałam, że to dobry pomysł by przeglądnąć po kolei pokoje ale potem pomyślałam, ze jeśli pieprzy się z którą z dziewczyn to chyba troche przeszkodzę. Wiele się nie pomyliłam. Znalazłam go w jego sypialni, była z nim Amber. Drzwi były w połowie otwarte więc widziałam w głąb pokoju. Harry stał bez koszulki a Amber, co było widać gołym okiem miała na niego ochotę.
-No dalej Styles, cykasz się? Nie mów mi, że tego nie chcesz. Nikt nie musi wiedzieć. Po prostu ty sprawisz przyjemność mi a ja tobie.
Potem zaczęła mówić słowa od których brało mnie na wymioty. Prędzej czy później zrobią swoje a ja nie mam nic do gadania. Siedź cicho głupie serce. Każdy mnie zostawia, prędzej czy później krzywdzi.

BAD VIBES (BOOK 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz