Part 29

40 7 2
                                    


*******
Po długim spacerze odwiozłem ją do domu, była zmęczona więc nie zajmowałem jej więcej czasu. Z wielka nie chęcią zostawiałem ją samą, musiałem wrócić do domu bo o 01.00 mam dostać telefon z akcji. Dostałem powiadomienie od przełożonego, który jest tutaj na miejscu że o 1 w nocy naszego czasu mam być w domu, sam by odebrać telefon i móc w spokoju porozmawiać. Obawiam się co mogę usłyszeć a najgorsze jest to że nie mogę zrezygnować. Podpisałem kolejne zezwolenie i nie ma odwrotu, jestem zobowiązany do kolejnych 4 wyjazdów.
Zostawiam ją samą upewniając się, że w pobliżu na daną chwilę nie ma nikogo podejrzanego. Zawsze jak zaczyna być dobrze to coś się pieprzy. Teraz gdy wreszcie mam ja dla siebie to muszę wyjeżdżać. Rozważam pewną opcję ale nie powiem nic Mo, nie chcę robić jej nadziei.
Przyjeżdżam chwilę po północy. Siadam przed telewizorem, chcę zająć jakoś tą godzinę czekania. W efekcie zasypiam i budzi mnie dźwięk dzwonka telefonu. Nie mam czasu się stresować przed rozmową, uczucie dopiero dogania mnie w trakcie rozmowy.
-Czołem Poruczniku
-Czołem Panie Generale
-Mam do was informacje, może nie do końca korzystne. Wszystko co powiem pozostaje tajne, zrozumieliście?
-Tak
-Potrzebujemy was tutaj szybciej. Ponieśliśmy ogromne straty, w kilku miejscach musieliśmy się wycofać. Mam nadzieję, że wróciliście do zdrowia i wspomożecie waszych kolegów
-Kiedy mam stawić się na miejscu
-Samolot odlatuje z Los Angeles o 12.15 po jutrze. Zrozumieliście?
Zamurowało mnie, miałem mieć jeszcze kilka dni, kilka pierdolonych dni z Mo. Jak mam jej powiedzieć, że wyjeżdżam wcześniej?
-Zrozumiano.
-Do zobaczenia. Czołem Poruczniku
-Czołem.
Generał się rozłączył a ja nie wiedziałem co teraz mam zrobić. Musze powiadomić tych co trzeba, że wyjeżdżam. Jutro zabiorę Mo do rodziców i powiem im a potem poproszę jeszcze Zayna o pomoc. Przetarłem twarz dłońmi i doszedłem do wniosku, że już nie zasnę. Wszystko we mnie buzowało. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, wsiadłem do samochodu i pojechałem w miasto a raczej poza nie.

********
Dzisiaj zostanę sama. Harry chciał wracać do domu, nie powiedział dlaczego więc boję się, że to moja wina. Może źle zareagowałam na jego słowa, ale musi mi wybaczyć. To duży skok dla mnie. Miałam mu dopiero zacząć dobrze ufać a tu dzieją się takie rzeczy. Nie zastanawiając się nad niczym więcej, zrelaksowałam się biorąc kąpiel i położyłam się spać. Zasypiałam z uśmiechem na ustach bo miałam przed oczami jego radość z moich słów.
Harry nie odbiera moich telefonów, nie mam z nim żadnego kontaktu. Dzwonię do niego już od kilku godzin a on dalej nic. Zaczynałam się martwić, stwierdziłam, że najlepiej będzie sprawdzić czy jest w domu a nie robić jakiegoś niepotrzebnego zamieszania. Być może jest u rodziców i ma wyciszony telefon jak zawsze ale załatwia coś ważnego do wyjazdu, w końcu został mu nie cały tydzień. Wkładam jeansy, szarą, luźniejszą koszulę, ramoneskę i jakieś trampki na stopy. Pod domem nie ma jego samochodu, albo jest schowany ale gdzieś pojechał. Szukam przez chwilę zapasowych kluczy, które mi dał jakiś czas temu ale jak się później okazuje nie były mi potrzebne. Drzwi zostały tylko uchylone więc każdy mógł wejść. Weszłam do środka i zaczęłam go wołać ale odpowiadała głucha cisza. Przeszłam cały dom ale było pusto. Pomyślałam, że może już wyjechał ale nie zrobiłby tego bez pożegnania nawet listem.
-Gdzie ty do cholery jesteś?
Jak na zawołanie, usłyszałam dosyć głośny dźwięk zamykanych drzwi a potem kroki w głąb mieszkania. Nawet mnie nie zauważył, przeszedł do kuchni a ja zaraz za nim.
-Gdzie ty byłeś?-zapytałam cicho.
Wyglądał nie najlepiej. Nie takiego go widziałam wczoraj po raz ostatni. Musiał nie spać całą noc, oczy były czerwone, podkrążone.
-Harry gdzie byłeś?-ponowiłam pytanie-Tylko mi nie mów, że pojechałeś na zjazd. Wziąłeś udział w wyścigach?
-Nie byłem na żadnych pierdolonych wyścigach -uniósł się-Przepraszam, po prostu...Nie ważne. Pojedziesz dzisiaj ze mną do rodziców? Muszę z nimi porozmawiać
-To nie będzie lepiej jak pojedziesz sam?
-Chcę żebyś jechała
-Dobrze pojadę, spokojnie.
Zgodziłam się bo jego irytacja pytaniami wzrastała a nie chciałam go jeszcze bardziej denerwować. Przytulił mnie a temat został za nami.
-Zajmiesz się przez chwilę sobą? Wezmę prysznic i wracam.
Kiwnęłam w odpowiedzi głową i pozwoliłam mu odejść. Postanowiłam zrobić mu coś do jedzenia. Uprzątnęłam kuchnię bo była w opłakanym stanie, liczba produktów w lodówce była ograniczona co nie dawało mi wielkiego pola manewru.
-Harry-zawołałam idą po schodach-Harry!
Powtórka z rozrywki, znowu nie odpowiada. Pewnie jest już w łazience dlatego idę korytarzem mijając pokoje ale łazienka jest pusta co troche mnie zaskakuje, miał się kąpać. Wracam do jego sypialni i widzę go na łóżku. Śpi skulony na środku. Chciałam mu powiedzieć, że pojadę do sklepu ale już nie ważne. Zdążę wrócić zanim się obudzi. Przykryłam go kocem i opuściłam pokój.
Zamknęłam za sobą dom bo był idealnym celem dla złodziei. Pojechałam do najbliższego marketu, nie miałam zbytnio ochoty na bieganie po sklepach. Wzięłam co potrzeba a w kolejce do kasy zobaczyłam znana mi twarz.
-Dzień dobry, Mo-powiedziała nie pewnie. Tak, to była moja...mama.
-Cześć-nie wiedziałam jak mam się zachować, nasze ostatnie spotkanie nie było przyjemne.
-Nie odzywałaś się
-Ty też nie-przerywam jej.
-Pomyślałam, że może spotkałybyśmy się? Przyjechałabyś do nas, porozmawialibyśmy na spokojnie
-Zastanowię się
-Pomyśl nad tym, zadzwoń jeśli się zdecydujesz.
-Dobrze.
Dziwnie było z nią rozmawiać, czułam się jakbym mówiła do obcej kobiety. Nie powinno to tak wyglądać. Pomyślę nad jej propozycją tak jak obiecałam, widziałam w jej oczach to pragnienie bym zgodziła się od razu ale nie wiem czy jest to najlepszy pomysł.
Nie rozmawiałyśmy już więcej, każda z nas pojechała w swoją stronę. To byłoby na tyle naszego kontaktu. Wróciłam do domu Harrego, zrobiłam mu już nie śniadanie a obiad, zegar wskazywał 14. Skoczyłam i dopiero poszłam go obudzić. Wyglądał tak słodko. Usiadłam na brzegu łóżka i delikatnie bawiłam się jego włosami.
-Wstań, Harry-szepnęłam co spotkało się z niezadowolonym jękiem- Zrobiłam ci coś do jedzenia, zjesz i możesz spać dalej
-Daj mi jeszcze 10 minut.
Zgodziłam się więc zostawiłam go samego. Nie zdążyłam jednak dobrze wejść do kuchni a on schodził tuż za mną. Nałożyłam mu porcję i usiadłam na przeciwko ze szklanką soku. Oczywiście zanim zaczął to milion razy próbował mnie przekonać żebym zjadła z nim ale ja nie byłam głodna. Nie przyznam się do tego na głos ale chcę wrócić do starej formy, wrócę do tego stanu jaki osiągnęłam przed porwaniem. Spróbuję odnowić kontakt i współpracę z Jamesem.
-O której masz być u rodziców?
-Po 16
-Nadal uważam, że powinieneś jechać sam skoro chcesz z nimi porozmawiać
-Skończ, nie będę się powtarzał.
Był strasznie drażliwy, bałam się cokolwiek mówić. Myślałam, że kiedy się prześpi to jego nastawienie troche się zmieni ale nic z tego. Podniosłam ręce w geście poddania i opuściłam pomieszczenie. Włączyłam telewizor i szukałam jakiegoś sensownego programu. Trafiłam na jakiś talk show, jakimś cudem zainteresował mnie jeszcze bardziej gdy dołączył do mnie Harry. Zdecydowałam się nie odzywać, żeby uniknąć nerwów. Czułam jak mi się przygląda, nie dawałam za wygraną. Patrzył tak długo aż mu się znudziło i położył głowę na moich kolanach.
-Ignorujesz mnie-stwierdzenie warte Nobla-Dlaczego?
-Wszystko co mówię cię denerwuje więc nie będę mówiła wcale
-Przesadzasz
-W takim razie powiedz o co chodzi
-Dowiesz się nie długo.
-Gdyby nie to, że za kilka dni wyjeżdżasz to właśnie w tej chwili bym wyszła.
Przewróciłam oczami i skupiłam swoją całą uwagę na telewizorze. Nic mi nie odpowiedział zatkało go. Przez chwile patrzył na mnie jakbym powiedziała coś strasznego ale koniec końców ponownie zasnął a ja uległam pokusie i gładziłam jego policzek. Spał spokojnie dopóki nie zadzwonił jego telefon. Zerwał się na równe nogi i pobiegł za dźwiękiem. Nie mówił kto dzwonił, ja nie pytałam.
-Prawie 16, jedziemy?-zaproponowałam.
Kiwnął tylko, odwrócił się i wyszedł. Coś się stało, był dziwny. Droga minęła w kompletnej ciszy. Dopiero kiedy zatrzymaliśmy się pod domem to przemówił.
-Cokolwiek tam usłyszysz to nie uciekaj, nie płacz-nawet na mnie nie popatrzył, zawiesił wzrok na czymś przed sobą.-Rozumiesz?
-Co się stało, powiedz mi-przestraszył mnie.
Nie wiedziałam co mam myśleć, jak wyciągnąć z niego jakieś informacje. Tak bardzo zaskoczył mnie swoimi słowami, że nie byłam w stanie normalnie przywitać się z jego rodzicami. Od chwili przekroczenia progu nastawienie Harrego diametralnie się zmieniło. Zachowywał się jak uroczy, młody chłopiec w stosunku szczególnym do mamy. Próbował podkradać jej różne rzeczy z kuchni a ta żartobliwie okładała go za każdym razem ścierką. Widok był przyjemny ale ja nadal w głowie miałam to co chce nam powiedzieć a może tylko mi a oni już wiedzą. Byłam rozdarta. Sądząc po jego zachowaniu w domu przy rodzicach to nic nie wskazywało na jakieś złe informacje ale patrząc na niego przed przyjazdem tutaj to nie stanie się nic dobrego.
Atmosfera pogorszyła się kiedy usiedliśmy wszyscy razem w salonie. Harry zamilknął a starania o wydobycie informacji zaczęła mama.

BAD VIBES (BOOK 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz