Part 18

34 7 0
                                    

Mija dłuższy czas od mojego spotkania z Harrym. Nie rozmawialiśmy od tego czasu, nawet go nie widziałam. Wiem tylko tyle, że nadal z nią jest. Odwiedziłam kilka razy Petera i Kimberly, musieli wiedzieć co się stało bo zręcznie wymijali jego temat.
Olivia za to wyprowadziła się ode mnie kilka dni temu. Mieszka nie daleko, podobno z kimś się spotyka, nie pokazała mi go jeszcze, nie zdradza żadnych szczegółów, nawet imienia. Ostatnio gdy rozmawiałyśmy prawie udało się to z niej wydusić ale przyjechał facet z pizzą i nam przerwał, potem nie chciała gadać. Mam nadzieję, że to kwestia czasu i go poznam. Umówiłam się z nią dzisiaj w klubie w centrum. Ostatnim czasem praca tak daje mi w kość, że nie mam kiedy odpocząć. Dziś to zrobię, jutro mam dzień wolnego więc będę się leczyć.
Wracam z pracy  mam dosłownie chwilę na odpoczynek. Jem coś na szybko a potem zaczynam się szykować. Prysznic, makijaż, fryzura i strój. Zastanawiam się tylko chwilę nad ubraniem, od razu miałam obrazem w głowie jak chce wyglądać. Włożyłam czarna dopasowaną spódniczkę, luźniejszy crop top z rękawkiem, jakieś świecidełka na szyję i czarne szpilki. Wygrzebałam jakąś małą torebkę i schowałam tam potrzebne rzeczy. Zadzwoniłam po taksówkę, nie mam zamiaru wracać całkowicie trzeźwa, muszę się wyluzować. Dawno tego nie robiłam, nigdy nie miałam na to czasu. Inni młodzi mogą pomyśleć, że to dziwne ale tak było. Miałam wszystko, pracę, wtedy dobrego jeszcze chłopaka, rodzinę, zbliżający się ślub, nie brakowało mi imprezowania. Przynajmniej tak wtedy myślałam, teraz gdy jestem sama to mam niedosyt, chcę go zniwelować.
Taksówka pojawia się po 15 minutach, wysadza mnie pod samym klubem. Przy wejściu czeka Olivia, witam się z nią i wchodzimy do środka. Nie prowadziła mnie do baru, tak jak myślałam, że będzie. Kierowała się w stronę konkretnego stolika, miałam już nadzieję, że poznam tego jej ''przyjaciela'' ale to co zobaczyłam, przerosło moje oczekiwania. Stali tam wszyscy. Od Jo po Thomasa, dobrego przyjaciela Harrego. Zaskoczyli mnie, nie spodziewałam się ich tutaj. Przywitałam się z nimi i wypiliśmy po kieliszku.
-Jak to zrobiłaś?-zapytałam zadowolona
-Nie było łatwo do nich dotrzeć ale udało się a jak? To tajemnica.
Czułam, że tego wieczoru zaszaleję. Nie zwracałam uwagi na nic, piłam ile się dało, tańczyłam ile mogłam. Wpadł mi w oko jedne chłopak, był tak podobny do Harrego. Umięśniony, wysoki z kilkoma tatuażami. Nasz taniec nie trwał długo, w szybkim tempie znaleźliśmy się w łazience. Kilka żarówek nie świeciło więc nie całkiem mogłam dostrzec jego twarz. Jego usta prawie wcale nie odrywały się od moich. Zajęliśmy pierwsza lepsza toaletę. Miałam chwilę zawahania ale...pierdolić to, może w tym czasie Styles posuwa swoją laskę. Wyłączyłam myślenie i dałam się ponieść. Zrzuciłam majtki i uniosłam spódniczkę. Usiadłam na nim okrakiem, reszta działa się sama. Czy będę tego żałować? Myślę, że nie, może to pozwoli pozbyć mi się tego cholernego uczucia.
-Zostaw numer-mruknął po wszystkim
-Nie zapędzaj się.
Poprawiłam się i wyszłam. Wróciłam do całej reszty. Chyba nie zauważyli, że wyszłam na moment, przynajmniej nikt nie dał mi odczuć, że wie co się działo. Bawiliśmy się długo ale gdy zaczęłam odpływać to poprosiłam jeszcze Olivię, żeby kiedy wszyscy będą się zbierać, zadzwoniła po taksówkę. Sama nie będę w stanie.
Potworny ból głowy, wymioty. To spotkało mnie zaraz po przebudzeniu. Wykonałam jeden zbyt gwałtowny ruch i wszystko poszło. Mam cały dzień żeby się wykurować, jutro muszę być jak nowa. Kiedy wymioty przechodzą to idę na dół. Biorę kilka tabletek i z butelką wody idę przed telewizor. Przysypiam kilka razy. Po południu czuję się już lepiej, muszę się zwlec z tej sofy bo trzeba zakupy zrobić. Biorę kąpiel, która całkowicie mnie ożywia. Wciągam na siebie ciemny granatowy dres, włosy rozpuszczam, zostawiam je w nieładzie. Ubieram ciemne okulary i wychodzę z domu. Ledwo wsiadam do samochodu a odzywa się mój telefon.
-Jak się czujesz?
-Jest okej, rano troche się męczyłam a ty?
-W porównaniu do ciebie rewelacyjnie. Pamiętasz z kim wracałaś do domu?
-Nie
-Tak myślałam-śmieje sie-Masz czas i chęci sie spotkać?
-Kiedy?
-Teraz?
-Jadę do centrum, moge po ciebie podjechać
-Super!
-Masz 15 minut.
Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni. Myślałam, że jest gotowa skoro chciała się widzieć już ale chyba nie była bo czekałam na nią jeszcze raz tyle ile jej powiedziałam. Kiedy wreszcie weszła do samochodu, opowiedziała mi o tym co działo się wczoraj kiedy ja odpłynęłam. Cieszyłam się słysząc, że nic nie narobiłam to oprócz tej jednej rzeczy, o której nikt nie wie. Zatrzymam ją dla siebie, nie wiem kim jest ten koleś ale na pewnie mnie nie rozpozna nigdzie a nawet jeśli to nikt mu nie uwierzy. Wchodzimy do budynku, było pełno ludzi. Nie było chyba żadnych bliskich świąt lub czegokolwiek innego, po co ich tutaj tyle? Wymijamy ich zgrabnie, szybko i wchodzimy do marketu. Kupujemy co trzeba, nie lubię robic dużych zakupów, wolę jeździć częściej ale mniej dźwigać. Potem siadamy sobie w małej kawiarni, stoliki stoją w wydzielonym miejscu na holu. Ludzie się przewijają a ja próbuje wydusić z Olivii imię jej szczęśliwca ale nie daje się złamać.
-No dobra! Już! Powiem ci!-mówi gdy wymyślam, żeby kiedy ja jej coś powiedziałam, nawet największą tajemnicę a ona nawet nie chce imienia zdradzić.
-Więc? Jak ma na imię?
-Marsel.
Dobrze, że sekundę temu odłożyłam filiżankę z kawą bo chyba by się rozbiła.
-Naprawdę? A nazwisko?
-Zbyt wiele na raz
-Pytam bo może go znam
-Mo w LA nie żyje tylko jeden Marsel, nie możliwe że go znasz-zaśmiała się.
W sumie miała racje, może on wyjechał? Zostawił wtedy ten list i opuścił to miejsce gdy nie odpowiadałam? Oby tak było, nie chcę żeby Olivia kiedykolwiek go poznała. Odpycham myśl, że jej chłopak to Judas i skupiam się na dalszej rozmowie. Jednak nie trwa to długo, cos innego przykuwa moją uwagę. Zauważam kogoś kogo jeszcze jakiś czas temu kochałam, zawdzięczałam wiele ale teraz nie chciałam na nia patrzeć. Nie pokazywała mi nic dobrego, ta postać była niepotrzebna. Zauważyła mnie, złapałam z nia kontakt wzrokowy. Zatrzymała się, przestała zbliżać. Co mam robić? Uciekać? Może wreszcie stawić temu czoła? Co moze mi zrobić, jedyne co to powiedzieć coś co już wiem. Nie chce mnie. Wstaję z miejsca, nie słyszę nawet co mówi do mnie Olivia, dopiero po chwili wybudzam się z transu.
-Olivia możemy wyjść? Mam kilka rzeczy do zrobienia.
Ta bez chwili protestu wstaje, zabiera reklamówki i wychodzimy na parking. Oglądam się za siebie ale nikogo nie widzę. Musiała odpuścić. Oddycham głęboko i powoli, żeby się uspokoić. Chciałam zrobić tylko zakupy, nie wracać do wspomnień. Podaję Olivii kluczyki i proszę by wsiadła. Stoję jeszcze chwilę a gdy zdenerwowanie opuszcza moje ciało ruszam do Vi. Nie jednak się zatrzymuję. Te głos budzi we mnie drgania.
-Montana!-woła.
Daj mi spokój. Odejdź, prosze w myślach.
-Montana!-coraz głośniej.
Nie mieszaj mi w życiu, nie chcę cię. Doznałam już odtrącenia z twojej strony więc nie uderzaj jak bumerang. Chyba nie wiesz, że on wraca ze zdwojoną siłą.
-Proszę stój!
Mam miękkie serce, zatrzymuję się i odwracam. Wszystko robię z zamkniętymi oczami. Co zobacze w jej kiedy w nie spojrzę? Współczucie? Nie chcę go. Miłość? Jej też nie chcę. Więc co chcę? Przeprosiny.
-Montana, dziękuję
-Nie dziękuj, nie to powinnaś robić-mruczę.
-Spotkaj się ze mną
-Nie mam czasu
-Proszę, nie musisz nic mówić, robić. Tylko przyjedź do domu..
-To nie jest mój dom-kobieta wzdycha głośno i stara się kontynuować pomimo mojej uwagi
-Przyjedź, chcę ci tylko cos powiedzieć a parking to nie miejsce na to. Proszę
-Zastanowię się
-Będę czekała dzisiaj wieczorem, jeśli nie dzisiaj to każdego następnego będę to robiła aż nie przyjedziesz. Mam tylko kilka słów
-Dobrze-wypowiadam jedno słowo i odchodzę.
Nie chcę na nią patrzeć, to było tylko kilka sekund a ja juz mam dość. Ma ochotę płakać ale już nie mam łez w oczach. Przykro mi ale wszystkie wykorzystałam na Stylesa.
Do wieczora chodze jak bomba, nie moge nic zrobić. Nie nadaję się do pracy, próbowałam zrobić kilka raportów ale wszystkie chrzaniłam. Co ta kobieta ze mną zrobiła? Kiedy moje zdenerwowanie sięga zenitu wsiadam do auta i odjeżdżam. Chwilowy przypływ odwagi skłania mnie do podjechania pod dom. Zrobie to dla taty, nie będzie miał mi za złe, że nie próbowałam. Dzwonię do drzwi i czekam az ktoś otworzy. Jak mniemam jej partner mnie przyjmuje i wchodze do środka.
-Ally masz gościa-woła prowadząc mnie do salonu-Proszę usiądź-wskazuje mi na sofę.
-Ja tylko na chwilę.-kwituję go.
Mężczyzna odchodzi a ja rozglądam się. Podchodzę do komody, która stoi w tym samym miejscu odkąd pamiętam. Stoi na niej zdjęcie moje, jej z partnerem ale brakuje jednego. Czułam jej obecność więc odezwałam się.
-Wyparłaś się, że miałaś kiedyś męża? Zniknął stąd
-To nie tak...
-A jak, wcale nie masz szacunku do tego co robił i jaki był dla nas, zapomniałaś już jak było dobrze-odwróciłam się.
Kobieta stała ze spuszczoną głową, czekałam tylko az uderzą mnie wyrzuty sumienia za te słowa ale nic takiego sie nie stało. Od kogoś musiała to usłyszeć.
-Co z tobą? Zmieniłaś się. Zrobiłaś się taka...oschła. Dlaczego?
-Może zrobiło to doświadczenie. Nie przeżyłaś nawet połowy tego co ja. Wolałaś mnie zostawić
-Miałam inne problemy, córka Roberta, znaczy mojego partnera chciała się zabić
-Jebany paradoks! Dostrzegasz jak jedna dziewczyna się stacza a nie dostrzegasz jak twoja córka upada na samo dno, dzień w dzień! Albo i widziałaś ale olałaś wziąć pieniądze i dobrze żyć! Chciałaś wplątać mnie w ten popaprany świat Hiltonów! Przyznaj się ile dostałaś?! Ile ci zapłacił za milczenie i zignorowanie moich krzywd? Wiesz, że przed 4 miesiące dzień w dzień dostawałam śmiertelną dawkę jakiegoś gówna a ty siedziałaś tutaj i cieszyłaś się bogactwem  nowym kochankiem?! Wiedziałaś, że umieram i nic nie zrobiłaś! Nie szukałaś mnie!
-Próbowałam..
-Nie kłam. Szukał mnie tylko....tylko Harry-spadam z tonu przypominając sobie o chłopaku. Jeśli ponownie powinie mi się noga ty to zignorujesz. Któregoś dnia niespodziewanie umrę. Ciekawe co poczujesz kiedy moje ciało będzie w trumnie. Wtedy też powiesz, że próbowałaś?
-Nie mów tak, prosze cię- kobieta płakała ale ja nie miałam dość
-Jesteś żałosna Ally. Zawsze zauważałaś problemy innych dzieci tylko nie swoich. Odkąd zmarł tata to ja powoli przestawałam istnieć. A kiedy pojawili się Hiltonowie to robiłaś wszystko bym znalazła sie u nich byś ty mogła ułożyć sobie życie. I to nie ja tutaj jestem oschła, to ty taka jesteś. Jaką trzeba być by sprzedać własne dziecko na katorgi? Szkoda słów, mam dość-ruszyłam do wyjścia
-Powiedz mi chociaż...Mam szansę usłyszeć od ciebie jeszcze raz, tylko raz Mamo?
-Zasłużyłaś? Sama sobie odpowiedz.




BAD VIBES (BOOK 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz