Part 26

38 6 2
                                    

Do oczu cisnęły się łzy, na usta słowa, których pewnie później bym żałowała ale nie zrobiłam nic, stałam i patrzyłam. Przybliżała się do niego coraz bardziej a on nie reagował. Działo się coś na jego twarzy ale nie umiałam oczytać co, poza tym jakim cudem nadal żadne z nim mnie nie zauważyło? Byli tak zajęci sobą? Miałam już rezygnować, rozpłakać się i odejść ale stało się. Chłopak z impetem, którego nigdy nie widziałam odepchnął dziewczynę. Ta prawie się przewróciła ale w ostatniej chwili złapała się jakiegoś mebla.
-Co ty do cholery robisz?!
-Nie rób tego więcej! Nie dotykaj mnie w ten sposób!-ton jego głosu był donośny jak nigdy.-Wyjdź stąd i zapomnij!
-Dobrze, wiesz że ona nie jest ciebie warta. Chcesz mieć coś czego używał Marsel? Nie wierzę...
Myślałam, że dotkną mnie w jakiś sposób jej słowa ale nic takie się nie stało. Wpuściłam jednym uchem a wypuściłam drugim. Może dlatego iż byłam w szoku z powodu rekcji Harrego. Odepchnął ją, nie chciał tego.
-Mo...Jak długo tutaj stoisz?
-Wystarczająco by wiedzieć swoje
-Posłuchaj...
-Nie, niech ona posłucha ciebie i opuści to pomieszczenie.
Spojrzała na mnie wielce oburzona, potem na Harrego i wreszcie wyszła.
-Mogę wyjaśnić
-Nic nie musisz wyjaśniać. Stałam tutaj od samego początku
-Wiesz co powiedziała, przepraszam
-Nie masz za co, ma rację. Chcesz czegoś co już nie jest do użytku, jest zniszczone od środka, nie jest idealne
-Czasami lepiej, że coś nie jest idealne, wtedy masz pewność, że jest prawdziwe.
Nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć więc tylko podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Przyciskałam mocno do siebie, chcąc go jeszcze więcej. Staliśmy tak jakiś czas kiedy on zaczął się odsuwać. Zrobił między nami przestrzeń na szerokość ryzy papieru. Patrzył i patrzył, z każdą sekunda był coraz bliżej.
-Harry, do cholery wracaj!-krzyk przypływający kilka kroków od drzwi.
Odsunął się, nałożył szybko koszulkę z miną której nie lubiłam. Wkurzył się, jeśli nie byłby to jego kumpel to na pewno nie wyszedłby cało z tego pokoju.
-Zawsze w najmniej odpowiednim momencie, kurwa mać-żachnął pod nosem.
Wróciliśmy do salonu. Harry przez jakiś czas był nieco niemrawy, siedział cicho albo odpowiadał nad wyraz sarkastycznie. Humoru nie poprawił mu też Greg.
-Co tam Styles? Nie zaliczyłeś Amber?-nie można tego tłumaczyć tym że był wypity.-No powiedz, nie chciała? Nie stanął ci na jej widok? A może wolałeś Mo ale ona nie chciała?
Harry ruszył w jego stronę niczym torpeda. Uderzył go raz i odsunął się.
-Masz szczęście że kimś dla mnie jesteś bo nie przestałbym po jednym ciosie.
Wrócił na swoje miejsce i jak gdyby nigdy nic rozmawiał z resztą. Czułam się niezręcznie w towarzystwie Grega i Amber. Miałam wrażenie że cokolwiek zrobię to skomentują to kąśliwie. Posiedziałam jeszcze chwilę i dyskretnie poprosiłam Olivię do kuchni.
-Chcesz jechać -stwierdziła nim zdążyłam coś powiedzieć.
-Tak-westchnęłam.
-Więc wyjdźmy po cichu, nikt nie zauważy.
-Trzeba powiedzieć Harremu
-Zadzwonisz do niego później.
Posłuchałam jej i ruszyłyśmy razem do wyjścia. Zabrałam płaszcz, torebkę, ubrałam buty i już chwytałam za klamkę kiedy...
-Gdzie się wybieracie?!
-Zayn ciszej, musimy wracać. Przekaż Harremu
-Sama mu powiedz
-Proszę
-Okej, okej. Jedź ostrożnie.
Przytulił mnie i opuściłam dom. Otworzyłam Olivii samochód by mogła wsiąść już do środka a sama stałam kilka kroków od drzwi. Może to nie fair tak wychodzić? Nie chcę by pomyślał, że to jego wina, że zrobił coś nie tak. Z drugiej strony jednak to nic takiego przecież.
-Mo!-drzwi otworzyły się z impetem a Harry mało co nie wpadł na mnie.-Dlaczego nie powiedziałaś, że jedziesz?
-Nie chciałam cię od nich odciągać, wróć tam a mną się nie przejmuj
-Mo, co się dzieje. To przez Grega?-założył mi kosmyk włosów za ucho.
-Daj spokój, jestem po prostu zmęczona
-Zadzwoń jak będziesz w domu, umówimy się na jutro. Dobranoc.
Pocałował mnie w czoło i odsunął się. Czułam niedosyt ale odwróciłam się i poszłam do samochodu. Olivia nie skomentowała tego co widziała i chwała bogu, bo nie mam ochoty rozmawiać. Odwiązał ją a potem okrężną droga wracałam do siebie. Miałam w tym cel, dawno nie byłam u taty. Zaparkowałam na ostatnim wolnym miejscu, kawałek spacerku mi nie zaszkodzi. Stanęłam przy jego płycie i znowu poczułam tęsknotę, tak jak za każdym razem gdy jestem w tym miejscu. Stałam tak w ciszy dosyć długo aż wreszcie przyszedł pewien mężczyzna.
-Przepraszam Panienkę ale muszę zamknąć bramę.
-Oczywiście, już idę.
Spojrzałam w dół jeszcze raz, ostatni i opuściłam teren cmentarza. Wsiadłam do samochodu i zastanawiałam się co ja w ogóle czuję. Byłam teraz całkowicie bez emocji, nie czułam nic. Nie byłam zła, smutna, zmęczona, szczęśliwa. Nic z tych rzeczy, nic nie opisywało mojego stanu. Tak jakby uleciało ze mnie powietrze, może sen pozwoli mi się zregenerować.
Gorąca kąpiel już zrobiła swoje. Wpakowałam się od razu pod kołdrę by zbyt wiele ciepła nie uciekło. Miałam przykładać się do poduszki ale przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do Harrego. Miałam 4 nieodebrane połączenia.
-Przepraszam-mruknęłam nieśmiało kiedy odebrał telefon.
-Miałaś zadzwonić kiedy dojedziesz
-Droga mi się troche wydłużyła, wróciłam jakieś pół godziny temu
-Gdzie byłaś?
-Na cmentarzu. Przepraszam, że nie dałam znać-westchnął i przez chwile nic nie mówił.
-Nic się nie stało. Przyjadę po ciebie jutro po południu. Dobranoc.
-Nie bądź na mnie zły. Dobranoc, Harry.
Mam nadzieję, że nie jest, nie chciałam. Po prostu jakoś ta wizyta wypruła mnie z emocji, zapomniałam o wszystkim. Wzdycham ciężko i kładę się spać. Natłok myśli nie atakuje mnie tak jak co noc, może dlatego że nie czuję nic. Wiecie dlaczego niektórzy ludzie udają, że nic nie czują? Bo czują za dużo i to ich przeraża a mnie wręcz odwrotnie. Przeraża to że mam chwilową pustkę.
Toaleta, śniadanie, garderoba, samochód, gabinet. W tym ostatnim zostaję zasypana przeróżnymi papierami do podpisania, przejrzenia, poprawienia. Jestem zmęczona i całkowicie bez życia. Próbuję się skupić nad pracą ale nie potrafię. Co chwile odrywają mnie od tego proste rzeczy. Sprawdzenie godziny, zerknięcie przez okno, łyk kawy. Kiedy człowiekowi się nie chce to zawsze znajdzie coś by się oderwać. Osobiście wolałabym teraz leżeć w domu ale nie mogę zaniedbywać obowiązków, tym bardziej że to dopiero początek. Zaczynam się bać, że troche przeliczyłam swoje siły, może nie dla mnie prowadzenie firmy.
Przez takie kilkuminutowe przerwy siedzę w biurze do po południa, kończę dopiero 16.27. Pakuję swoje rzeczy i jadę do domu. Pod budynkiem stoi już samochód Harrego. Myśląc, że jest w mieszkaniu nie zaglądam do samochodu przechodząc obok.
-Mo-z samochodu wyłania się postać chłopaka.
-Myślałam, że jesteś w środku
-Nie dałaś mi zapasowych kluczy
-Oh, zapomniałam-od poprzedniego mieszkania także je miał. On miał moje a ja jego, gdyby coś się działo albo w takich przypadkach jak dzisiaj, gdy na mnie czeka żeby wszedł do środka.-Chodź.
Zajęłam się otwieraniem drzwi a on zamykaniem samochodu, czujnie mi się przyglądał. Co się ze mną działo? Tak diametralna zmiana nastroju nie wiadomo czym spowodowana. Jakby tego było mało, Harry ma jakiś plan a wieczorem przychodzi Olivia ze swoim kochasiem. Odwołałabym to ale już jest za późno. Wchodzę w głąb domu i powoli zrucam wszystkie zbędne rzeczy. Płaszcz ląduje gdzie na podłodze w holu, buty gdzieś w kącie, torebka na wysepce w kuchni.
-Napijesz się czegoś?-pytam cicho.
-Nie, dzięki. Stało się coś?
-Nie, dlaczego pytasz?
-Widzę-spogląda na mnie wzrokiem który zawsze ciężko mi wytrzymać.
-Nie wiem. Wczoraj kiedy wracałam od ciebie..
-Czyli o to chodzi-przerwał mi
-Nie. Daj mi skończyć. Byłam na cmentarzu, mówiłam ci. Od tamtej pory czuję się tak dziwnie. Dziwnie sama. Niby jest dobrze, wszystko się układa, nic złego się nie dzieje ale jednak czegoś brakuje i wczoraj uderzyło to do mnie ze zbyt dużą siłą. Uderzyło że jednak coś nie gra.
Zapanowała cisza a ja zaczęłam się zastanawiać czy nie powiedziałam czegoś nie tak. Harry skrył twarz w dłoni i przez kilka sekund się nie ruszał. Potem spojrzał na mnie i nie przerywając kontaktu wzrokowego podszedł bliżej a kiedy był już bardzo blisko...
-Mam ochotę cię pocałować.

BAD VIBES (BOOK 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz