Part 16

40 8 0
                                    

Byłam więcej niż przestraszona i zdezorientowana po przeczytaniu tego listu. O kim on mówi? Czyja śmierć? Nie pamiętam dokładnie chłopaka, który mnie stamtąd wywoził ale może chodzi u o Petera? Wyjmuję szybko telefon i wybieram jego numer. Odbiera po dwóch sygnałach.
-Co słychać Mo?-odzywa się wesoło
-Dzięki Bogu- wzdycham. Już wiem że On jest cały.
-Coś się stało? Dziwnie brzmisz
-Masz jakieś informacje o tym młodym chłopaku, który pomógł mi uciec?
-Od Williama? Nie mam żadnych wiadomości. Mo co się dzieje?-martwił się
-Peter on chyba nie żyje-wyszeptałam sama nie wierząc w wypowiadane słowa.
Przez chwilę panowała cisza, nie odzywał się.
-Dostałam list
-Zaraz tam będę, nie wychodź nigdzie.
Rozłączył się a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Poczułam jak spada na mnie poczucie winy. To przeze mnie on nie żyje. Sprowadzam same kłopoty. Trwałam w amoku przez kilka minut kiedy do mieszkania wpadł Peter. Przybiegł do kuchni.
-Pokaż ten list-przerwał Peter.
Wskazałam mu na stół. Szarpnął go, przeczytał i opuścił bezwładnie ręce. Nie mógł uwierzyć.
-Skąd zna twój adres?
-Nie wiem, musiał mnie widzieć
-Pod żadnym pozorem nie próbuj się z nim spotkać Mo, jest niebezpieczny. Zignoruj ten list
-List czy to, że chodzi o jakąś dziewczynę?-nie mogłam się powstrzymać, musiałam to powiedzieć.
-Zignoruj to. Może więcej taki się nie pojawi a Williama znajdę sam. Jeśli pisze tutaj prawdę to nie będzie trudno się tego dowiedzieć. Dziękuję za informacje Mo i nie martw się a tym bardziej nie bój. Nic ci nie grozi.
-Nie mów nic o tym Harremu. Nie chcę żeby wiedział
-Jak sobie życzysz. Jak tylko dowiem się coś o Williamie, dam znać
-Dzięki.
Peter przytulił mnie i wyszedł. Zostałam sama z ogromnym natłokiem myśli. Po co gra w jakąś pieprzoną grę? Nie mam zamiaru leczyć znowu złamanego serca.

Od kilku tygodni wdrażam się w funkcjonowanie firmy. Nie widziałam się z Harrym, zawsze gdy dzwoni odsuwam to spotkanie. Nie chcę go widzieć, przynajmniej na razie. Czuję czasem potrzebę bliskości, przytulenia go ale gdy przypominam sobie list to ogarnia mnie obrzydzenie. Obrzydzenie bo okłamał mnie i myśląc, że się nie dowiem próbował zadziałać na mnie mając za sobą inną dziewczynę. Przestaję o tym myśleć i biorę się do pracy. Póki siedziałam w biurze to to się udawało ale gdy wyszłam to razem ze świeżym powietrzem uderzył mnie jego brak. Człowiek po prostu tęskni, odczuwa brak i jest mu zwyczajnie przykro. Nie ma w tym wielkiej filozofii. Tęsknię za nim. Postanawiam nie marnować czasu i jadę do niego. Nie wiem czy będzie w domu. Nie obchodzi mnie to teraz, muszę znaleźć się pod jego domem i zadzwonić do drzwi, muszę mieć świadomość, że próbowałam.
Dzwonię do drzwi, biorę głęboki oddech i czekam aż otworzy. Kiedy już myślę, że się to nie stanie to zamek w drzwiach wydaje charakterystyczny dźwięk.
-Mo?
-Harry ja...
-Wejdź- otwiera szerzej drzwi.
Naglę czuję się bardzo skrępowana w jego obecności. Nie wiem co powiedzieć, wszystko co układałam sobie w głowie, w czasie drogi gdzieś zniknęło.
-Przepraszam-szepczę
-Za co?
-Za to, że pomyślałam...
-Harry!-usłyszałam kobiecy głos.
Co tu się do cholery dzieje?! Mam nadzieję, że to jakaś nasza wspólna znajoma i przyszła w odwiedziny. Jednak nie. Na dół schodzi piękna dziewczyna o blond włosach i nogach do nieba. Nie wiem co powiedzieć. Chce mi się płakać ale nie mogę tego zrobić, nie mogę pokazać, że...nie ważne. Nie powinnam tego czuć. Zerkam na Harrego obok, którego stoi już tajemnicza dziewczyna. Klei się niemiłosiernie. Chłopak nie wie co zrobić, czuje się nie komfortowo, widać to po nim. Przymykam oczy i biorę głęboki wdech. Zawsze bałam się, że go stracę. Strach mnie paraliżuje. Przez niego człowiek nic nie robi albo gorzej...to on zmusza cię do zrobienia czegoś, czego będziesz żałować. W tym wypadku popycha cię do akceptacji.
-Jestem Mo-przyklejam sztuczny uśmiech i podaję dziewczynie dłoń- Przyjaciółka Harrego
-Melodie.
Odwzajemniła uśmiech, może nie będzie taka zła?
-Napijesz się czegoś? Harry, kotku co się nie odzywasz zaproś Mo dalej
-Nie, dziękuję. Musze już lecieć. Przyszłam tylko coś przekazać i znikam.
-Milo było cię poznać. Może spotkamy się kiedyś?
-Oczywiście. Cześć-mruczę i staram się jak najszybciej wyjść.
Bałam się tego spotkania. Może On wcale nie czuje tego co ja? Musiałam sobie coś ubzdurać. Ja wsiadam do samochodu, odjeżdżam jak najszybciej do domu, w którym będę dalej samotna a On trzyma w objęciach swoją ukochaną. Ciekawe czy teraz myśli o mnie? O tym jaki cios mi zadał? W ostatniej chwili zmieniam drogę. Zamiast do domu jadę na cmentarz. Tutaj zawsze poczuję się dobrze.
-Tęsknię tato. Przez całe życie tęsknię. Ahh może to jednak nie był ten? Nadzieja matką głupich prawda? Nie będę się tym przejmować. Pomóż mi tylko być silną.
Przejechałam ręką po białej tablicy chcąc go poczuć. Tak jakbym dotykała go za rękę. Nikt kto nie stracił bliskiej osoby nie będzie wiedział jaki to jest ból. Chcesz kogoś przytulić, dotknąć, spojrzeć mu w oczy a nie możesz. Nie możesz teraz ani już nigdy. Pozostaje tylko wyobraźnia, to ona sprawia że odnawiam sobie w głowie jego wygląd. Jest coraz bardziej nie wyraźny, boję się, że kiedyś zapomnę. Zapomnę i jak wyobrażę sobie go obok siebie w ważnych dla mnie momentach? Jak będę miała to zrobić nie widząc jego twarzy?
Wracam do domu. W głowie cały czas mam jego minę. Nie wierzę, że nie zrobił tego specjalnie. Chciał żebym poznała prawdę bez jego męczenia się. No tak ona zrobiła wszystko za niego. Jest jeszcze opcja, że jest tak głupi i myślał, że nie zejdzie na dół słysząc nasze głosy.
Przed snem dochodzę do wniosku, że chce ułożyć sobie życie więc ja mu to ułatwię. Zaakceptuję to, spróbuję się z nią zapoznać jeśli będzie trzeba. Sama już wyraziła taką chęć więc pewnie tak się stanie. Ludzie mówią, że wszystko sprowadza się do ostatniej osoby o której myślisz przed snem. Właśnie tam jest twoje serce. Więc moje serce jest u ciebie? Proszę zaopiekuj się nim, nie zniszcz doszczętnie, już i tak jest nadszarpnięte.
Rano wstaję według codziennego harmonogramu. Pobudka, śniadanie, praca. Moje myśli znów zaprząta Harry ale kiedy wchodzę na salę konferencyjną to zapominam. Tam jestem tylko ja, biznes i ludzie z branży. Kończąc pracę oddycham głęboko ulgą. Szykuje się weekend a ja będę mogła odpocząć.
Pukanie do drzwi. Jest po 18, ktoś jeszcze pracuje? Pozwalam wejść do środka. Ukazuje się mi Leila.
-Montano telefon do ciebie
-Przełącz.
Kiwa porozumiewawczo głową i opuszcza gabinet. Instynktownie sprawdzam swój telefon. No tak rozładowany.
-Halo?-przykładam słuchawkę do ucha.
-Masz plany na dzisiejszy wieczór?
-Nie a co?
-Przyjedź za godzinę do naszego baru okej?
-Dobrze, będę.
Jestem zaskoczona jego telefonem, nie spodziewałam się. Zbieram swoje rzeczy i jadę do domu. Biorę szybki prysznic i szukam wygodniejszych ubrań. Wskakuję w jasne jeansy, zwykły tshirt, skórzana kurtka i trampki. Upływa ponad godzina kiedy pokazuję się w umówionym miejscu. Musiało mu zależeć skoro czekał na mnie. Zajął ostatni stolik. Dawno nie byłam w tym miejscu, wiele się zmieniło. Siadam na przeciwko niego i czekam aż się odezwie. Mijają minuty a on dalej nic.
-Zaprosiłeś mnie tutaj żeby pomilczeć? Wybacz ale to wolałabym robić w domu-prycham.
-Jesteś zła
-Stwierdzenie. Nie, nie jestem zła Harry raczej zawiedziona tym, że zrobiłeś z tego jakąś cholerną tajemnice-dałam się troche ponieść nerwom a miałam przecież być spokojna.
Zniosę wiele, znamy się długo ale nie wiedziałam, że i tak robimy przed sobą jakieś tajemnice przez, które rodzi się niepotrzebny konflikt. Nie umiem otwarcie o tym mówić, nie chcę nikogo skrzywdzić więc nie rozwijam takich tematów ale gdzieś w środku boli mnie to. Boli, bo widocznie nie ufa mi na tyle by o tym powiedzieć. Mogę więc nazwać go przyjacielem? Skoro boi się powiedzieć tak błahą rzecz. Wybrał ją na swoja miłość, rozumiem ale po co tajemnice? Tylko to mam mu za złe.
-Nie chciałem cie krzywdzić
-Krzywdzić? Harry to twoje życie, sam je sobie układasz. Możesz robić wszystko co ci się podoba. Krzywdzisz mnie kłamiąc w żywe oczy i grając w jakieś chore gierki.
-To nie gierki tylko...
-Tylko co? Jak inaczej nazwać zabawę moim kosztem? Niszczysz moje zaufanie do ciebie. Zawsze bałam się, że to ty odejdziesz, nie wytrzymasz ze mną ale teraz sama odchodzę. Powodzenia wam obojgu.-wstaje od stołu i czuję że tracę wszystko co mam.
Oczy zachodzą łzami, zaraz się popłacze ale zdobywam się na jeszcze kilka słów. Podchodzę bliżej niego, kładę rękę na policzku i walcząc z samą sobą wypowiadam te słowa.
-Mam nadzieję, że ona da ci szczęście. Ciekawe czy kocha cię tak mocno jak ja.
I wychodzę. Nie odwracam się bo wiem, że moje serce pęknie na pół. Brnę przed siebie, trąca ramionami ludzi próbując za wszelką cenę dostać się szybko do samochodu. Pech chciał, że zaparkowałam nie daleko obiektu. Wystarczyło jedno spojrzenie by widzieć go siedzącego samotnie przy stoliku z twarzą schowaną w dłoniach. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.

----------------------------------------------------------
Uświadomił sobie jedną rzecz, że nie kochał jej nigdy tak bardzo jak właśnie w chwili kiedy patrzył jak odchodzi. Najtrudniej uwierzyć w słowa, które najbardziej chcieliśmy usłyszeć... Nigdy tak bardzo nie chciał za nią pobiec i przytulić, powiedzieć, że on też kocha ale nie mógł. Nie mógł jej niszczyć, wolał dać jej spokój. Zachować jej przyjaźń, tylko czy ona będzie w stanie jeszcze mu ją dać? Siedziała teraz sama, zapłakana w samochodzie licząc, że on jednak wyjdzie i zacznie jej szukać ale nie. Każde z nich zostało samo duchem. Ciałem on miał partnerkę, która go kochała tylko ona znowu została całkiem sama.








BAD VIBES (BOOK 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz