Przyjeżdżam do domu, kładę się ale nie zasypiam. nie potrafię. Myślę o tym po co się przyznawałam. Lepiej by było gdyby nie wiedział ale wszystko działo się tak szybko. Skoro go tracić to całkiem i od razu, nie zniosłabym powolnego odtrącania. To jest jak z plastrem, szybciej zerwany mnie boli. Ten rok miał być nasz, wspólnie mieliśmy robić to co kiedyś ale teraz? Wszystko przepadło.
Nocne patrzenie w sufit może doprowadzić do depresji. Myśli idą za daleko a wyobraźnia mocniej, intensywniej pracuje. Doszłam do wniosku, że nienawidzę się rozstawać z nikim co niechcący pokochałam. Teraz mam tylko Grace i Adama, może jeszcze Petera ale nie został nikt komu mogłabym zaufać tak jak Jemu, pokochać...Muszę jednak myśleć pozytywnie inaczej to mnie zniszczy.
-Będzie dobrze. Teraz będzie najtrudniej ale potem będzie dobrze.
Tak bardzo potrzebuję czyjejś miłości. Mam dość bycia samą.
Sen zajmuje się mną dopiero nad ranem. Chcę sprawdzić godzinę na telefonie ale jest rozładowany. No tak zapomniałam go wczoraj naładować. Podłączam go do ładowarki i zwlekam się z łóżka. Ledwo ciągnę na sobą nogi, nie mam siły nic robić, najchętniej zostałabym w łóżku i odespała ta cholerną noc ale nie mogę. Wiem, że praca pomoże mi się oderwać od tych poplątanych myśli. Ciężej będzie jutro. Dziś piątek więc dwa dni będę w domu, sama. Nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Robię mocniejszy niż zazwyczaj makijaż, nie może być widać oznak zmęczenia. Z garderoby wyjmuję czarny, elegancki kombinezon, czerwone szpilki i w sumie jestem gotowa. Zabieram telefon schodzę na dół. Chcę znaleźć się jak najszybciej w pracy, zająć się czymś zostawiam więc śniadanie.
W progu gabinetu od razu proszę Leilę o kawę. To da mi kopa. Idę jeszcze do Adama zameldować, że jestem i zapytać go czy ma coś do pracy. On także nie wyglądał dzisiaj najlepiej.
-Dobrze się czujesz staruszku?-siadam na przeciw jego biurka.
-Dobrze, dziękuję.
-Na pewno? Nie wyglądasz dobrze, powinieneś odpocząć
-Mam dużo do zrobienia
-Zajmę się tym-chwytam okazję. Może uda się zabrać pracę do domu, oddam się temu i nie będę miała czasu myśleć nad czymś innym.
-Poradzisz sobie? Jest tego naprawdę dużo
-Nie wierzysz we mnie?
-Wierzę, przecież wiesz
-Więc jedź do Grace i niczym się nie martw
-No dobrze ale zadzwonię, żeby cię sprawdzić. Nie chcę cię przemęczać
-Nie mam nic innego do roboty. Muszę rzucić się w pracę
-Stało się coś?
-Nie-uśmiecham się by potwierdzić swoje słowa.
Po krótkiej rozmowie i upewnieniu się milion razy czy aby na pewno jestem na siłach, Adam wychodzi. Proszę zaraz po tym jego asystentkę o dostarczenie mi harmonogramu dnia, uzgodnieniu z moim i przyniesienie dokumentów. Siadam za biurkiem, chwytam długopis i chcę zacząć zajmować się tylko tym co mam przed oczami ale nie potrafię.
''Nie chciałem cię krzywdzić''
''To nie gierki''
Powiedział tylko kilka słów a nie mogą przestać mnie dręczyć. Przede wszystkim brak mi tego, że wiedziałam, że znowu go zobaczę, usłyszę. Zawsze a teraz go nie ma. To ja odeszłam a cierpię dwa razy mocniej i chyba żałuję? Powinnam dać mu się wypowiedzieć, nie przerywać. Każdy upadek kształtuje mój charakter a ten nie zadziała na niego najlepiej.
-Halo?-odbieram szybko telefon dziękując w myślach za przerwanie mojej chwilowej słabości.
-Hejka Mo, tu Olivia!
-Już wiesz kiedy przylatujesz?-uśmiechnęłam się na samą myśl, że wreszcie będę miała ja obok siebie.
-Będę dzisiaj wieczorem
-O której przyjadę po ciebie
-Tylko, że ląduje w San Diego. Pojadę jakimś autobusem, nie musisz jechać
-To nie jest daleko, o której tam masz być?
-O 20.30
-Okej więc wyczekuj mnie
-Naprawdę?
-Tak. Do zobaczenia-zaśmiałam się.
Po jej telefonie od razu łatwiej było mi wrócić do pracy. Rzadko wychodzę z gabinetu, nie chcę się wybić bo znowu zacznę za dużo się zastanawiać. Leila co jakiś czas bez słowa wchodzi, sprawdza czy mam kawę, jeśli brak to przynosi nową. Kilka razy odbieram tylko telefon od Adama, poza tym nikt mi nie przeszkadza. Po 17 zbieram się do domu, to czego nie skończyłam to zabieram ze sobą. Muszę się przebrać w coś wygodniejszego, czeka mnie długa droga. Od San Diego dzielą mnie jakieś 2 godziny. Chcę się z nią jak najszybciej zobaczyć a czekanie jeszcze 4 godzin, by mnie chyba zadręczyło.
Wrzucam a siebie trochę za duży sweter, czarne jeansy i trampki. Włosy przewiązuję dwa razy gumką, tworząc coś podobne do koka. Robię szybką kawę do kubka i ruszam w drogę. Myślałam, że to nie dobry pomysł, żebym jechała sama ale po pierwsze kogo miałabym wziąć a po drugie tak skupiam się na drodze, że nie myślę o pobocznych sprawach. Liczy się tylko szybkie i bezpieczne dotarcie na miejsce. Na lotnisku pojawiam się chwilę przed 20, wygrzebuję ze schowka kartkę i piszę imię dziewczyny. Olivia nie każe zbyt długo na siebie czekać. Pojawia się zaraz po rozlegnięciu się głosu, który zaprasza następnych pasażerów. Kiedy tylko mnie zauważa to zaczyna piszczeć a mnie także ponoszą emocję i biegnę w jej stronę. To nie możliwe żeby rozłąka tak wpłynęła na nasze relacje. Myślałam, że ten kontakt nie ma szans się utrzymać ale jednak, udaje się.
-Zrobiłaś to-powiedziała ucieszona
-Ale co?
-Zmieniłaś kolor, myślałam, że się nie odważysz
-Chciałam coś zmienić a że miałam dobry humor to tylko przyspieszyło sprawę.
Przez całą drogę przegadywałyśmy się na wzajem. W głębi byłam jej wdzięczna, że przyjechała akurat w trudnym dla mnie czasie. Pomoże mi się rozerwać.
-Gdzie masz zamiar się zatrzymać?-zapytałam dojeżdżając do centrum Los Angeles.
-Zarezerwowałam sobie hotel na kilka dni, muszę znaleźć nowe mieszkanie
-Czemu wcześniej nic nie mówiłaś? Możesz zamieszkać ze mną dopóki nic nie znajdziesz
-Nie będę robiła ci kłopotu
-Gdybym nie chciała to bym nie proponowała a uwierz twoja obecność mi się teraz przyda
-Stało się coś?
-Opowiem ci w domu, nie chcesz żebym spowodowała teraz wypadek
-Ouu czyli gruba sprawa.
Pod domem wypakowujemy wszystkie rzeczy, które miała ze sobą. Reszta ma przyjechać za kilka dni. Kiedy ona ogląda dom, ja robię coś do zjedzenia. Jest późno ale obie jesteśmy głodne.
-Via schodź!-wołam ją stawiając talerz z kanapkami i dwa gorące napoje.
Wstępnie ustalamy wszystkie podstawowe sprawy, jak rachunki czy inne istotne rzeczy. W Los Angeles może jest i łatwo znaleźć mieszkanie ale jeśli ona szuka czego konkretnego to potrzebuje czasu. Umówiłyśmy się, że zostanie u mnie miesiąc.
-Powiedz...masz jakieś plany co do pracy? Czego będziesz szukać?
-Nie muszę szukać. Wspominałam ci, że kiedyś tutaj mieszkałam. Mam tutaj rodzinę więc to nie będzie problemem.
-To gdzie będziesz pracować?
-Moja ciotka ma kwiaciarnię w centrum, ta blisko tej ogromnej korporacji
-Inprize
-Tak właśnie
-Pracuję tam, jestem jej współwłaścicielem. Prawie
-Serio?
-Tak, prowadzi ją przyjaciel mojego ojca. Opowiadałam ci w Hiszpanii.
Mogłyśmy gadać długo ale moje zmęczenie dawało się we znaki. Pokazałam więc Olivii jej pokój i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i momentalnie zasnęłam gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki. Rano obudził mnie cholerny budzik. Zapomniałam go na weekend wyłączyć. Wyciszyłam go ale nie umiałam już zasnąć. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie kawy i przyniosłam z samochodu dokumenty z firmy. Olivia jeszcze śpi więc zrobię coś pożytecznego. Skupienie przychodzi mi zaskakująco szybko i gładko ale znika gdzieś po kilku przerobionych raportach. Odkładam długopis, chowam twarz w dłoniach i czuję jak odpadam. Biorę głęboki wdech ale to nie pomaga, tylko pogarsza sprawę. Razem z wydechem przychodzą łzy. Nie słyszę nawet kiedy Olivia schodzi na dół. Czuję tylko jak powoli mnie przytula. Trochę się uspokajam i przygotowuję psychicznie na pytania. Jak to z siebie wyrzucę to będzie mi lepiej.
-Co się stało? Albo nie, poczekaj. Zrobię śniadanie a ty zastanów się nad tym co chcesz powiedzieć.
Zostawiła mnie samą. Co chcę powiedzieć? Wszystko, może ona rzuci na to jakieś nowe światło. Wraca po dłuższej chwili z jedzeniem i świeżą kawą.
-Więc?-zaczyna
-Kocham chłopaka, który nie pokocha nigdy mnie. Najgorsze jest to, że nie ważne jakby mnie skrzywdził, ja i tak pozwolę mu wrócić.
-Co się działo odkąd przyjechałaś?
Opowiedziałam jej wszystko. O tym co działo się przed moim wyjazdem do Hiszpanii po przyjazd tutaj, sytuację na lotnisku, kilka jego nieczystych zagrań, które zadziałały na mnie w sposób, którego nienawidzę aż po poznanie jego dziewczyny i spotkanie w naszym barze. Cała relacja zakończyła się tym, że rozkleiłam się całkowicie.
-Nie płacz
-Jak mam nie płakać skoro to mnie rani? Rani to, że on potrafi ruszyć przed siebie, ułożyć sobie życie a ja tkwię w martwym punkcie z cholernym uczuciem, którego nie umiem się pozbyć
-Sama siebie ranisz. Wybacz ale nie rozumiem jak można kochać kogoś kto traktuje cię jak zabawkę. Pokazał to zachowując się według ciebie nie fair. Miał dziewczynę, nie powiedział ci a próbował zdziałać z tobą coś więcej
-Zostawiłam go pomimo, że oboje obiecaliśmy, że nie zrobimy tego. Zrobiłam to ale ja nadal nie potrafię odpuścić. Skręca mnie gdy myślę, że to ona teraz go całuje.
-Trudno jest przestać kochać. Otrząśnij się i idź dalej, zrobiłaś i tak najtrudniejszą rzecz w swoim życiu
-Jaką?
-Odwróciłaś się, wyszłaś i zamknęłaś za sobą drzwi.
CZYTASZ
BAD VIBES (BOOK 1)
FanfictionUsłysz. Dostrzeż. Dotknij. Uwolnij. Kochaj. BOOK 2- GOOD VIBES