Ku mojemu zaskoczeniu Harry odwiózł mnie do domu. Popatrzyłam na niego zdziwiona ale on dalej siedział z tym bezczelnym uśmiechem.
-To nie jest śmieszne
-Jest, chciałem zobaczyć twoją minę
-Szkoda, że ja nie zobaczę twojej kiedy wysiądę.
W sekundzie uśmiech zniknął a ja nie wytrzymałam zbyt długo i zaczęłam się śmiać.
-A nie, jednak ta była lepsza.
Uśmiech wrócił. Przewrócił oczami i odjechał spod domu. Pojechał do siebie a tam zdecydowałam zagrać mu troche na nerwach. Wysiedliśmy spokojnie z samochodu, weszłam za nim do domu i zabrałam swoje kluczyki od auta.
-Do zobaczenia.
Przybrałam poważną minę i pocałowałam go w policzek. Stał osłupiały z dziwną miną, nie wiedział co chcę zrobić. Tymczasem obróciłam się na pięcie i wyszłam na zewnątrz. Zeskoczyłam z dwóch schodów.
-Frajer-mruknęłam chichocząc.
-Wiedziałem!-zawołał.
Z piskiem pobiegłam do samochodu, jak na złość kluczyki mi spadły i wturlały się pod auto. Schyliłam się słysząc jak Harry biegnie w moja stronę. Kiedy wreszcie je wyciągnęłam do już czułam dłonie na biodrach. Przerzucił mnie przez ramię i pomaszerował do domu. Zamknął drzwi na klucz i poszedł dalej. Zdjął buty moja i swoje nadal mnie trzymając a potem poszedł na górę. Mimo iż wcześniej na nic się nie zapowiadało to czułam jak teraz z każdym schodkiem ciśnienie wzrasta. Postawił mnie dopiero w sypialni tak bym z powodu braku miejsca oparła się plecami o ścianę obok łóżka.
-Uwierzyłem ci-szepnął zanim zaczął składać krótkie całusy na szyi.
-Naprawdę jesteś tak ciężko myślący? Kilka minut wcześniej byłam zdziwiona, że stoisz pod moim domem-zaśmiałam się.
Nie odpowiedział tylko lekko przygryzł mi skórę. Przestał znęcać się na moją szyją i wreszcie zajął się ustami. Jeździł rękami po talii, szyi, dotykał policzka.
-Harry-oderwałam się-Trzęsiesz się.
Nie panował nad tym, działo się to wbrew niego.
-Strach pomyśleć, że będę musiał....
Nie dałam mu dokończyć, kazał mi zapomnieć a teraz sam wszystko psuje. Poziom namiętności wzrósł a potem już działo się co chce. Ubrania wylądowały na podłodze, zaraz obok nich kołdra. Oddałam się rozkoszy, którą musiałam zapamiętać do jego powrotu.*******
Wstałem przed Mo. Musiała być zmęczona bo nie ruszył jej dzwoniący budzik, nawet się nie poruszyła. Siedziałem na skraju łóżka już może z 10 minut i patrzyłem na nią. Jak mam ją tutaj zostawić? Samą, taką kruchą, delikatną...Jeszcze nigdy nie było mi tak ciężko wyjechać, przysięgam, nawet za pierwszym razem. Świadomość, że zostawiam tutaj kogoś więcej niż rodziców nie daje mi spokoju a muszę liczyć się też z tym, że mogę jej więcej nie zobaczyć.
-Cholera-powstrzymałem się przed uderzeniem w stolik by jej nie obudzić.
Pozwoliłem dalej jej spać i zszedłem na dół.
-Zayn?-odezwałem się po kilku sygnałach.
-Oby to było coś naprawdę ważnego skoro dzwonisz tak wcześnie
-Przyjedź, najlepiej teraz bo musimy pogadać
-Chyba nic nie spierdoliłem?
-Nie, musisz mi pomóc
-Daj mi pół godziny.
To o co go poproszę będzie musiał robić dyskretnie inaczej Mo nie będzie zadowolona. Wierze, że mnie nie zawiedzie. Odłożyłem telefon i poszedłem na górę, czas zacząć się pakować. Zamknąłem się w garderobie by nie przeszkadzać Mo. Najwięcej czasu poświęciłem na szukanie torby i plecaka reszta to tylko formalność. Kiedy usłyszałem samochód wjeżdżający pod dom to zbiegłem na dół by uprzedzić dzwonienie Zayna.
-Cześć stary. Co takiego się dzieje?
-Mam do ciebie sprawę i nie możesz tego spierdolić
-Postaram się
-Wyjeżdżam za kilka godzin
-Przecież miałeś mieć jeszcze kilka dni
-Ale plany się zmieniły, lecę dzisiaj o 12
-Czemu nic wcześniej nie mówiłeś?
-Dowiedziałem się wczoraj, nie miałem kiedy. Poza tym miałem gorsze rzeczy na głowie, musiałem o tym powiedzieć Mo i rodzicom
-Kiedy wracasz?
-Nie wiem. Być może będzie to tak jak zawsze 6 miesięcy ale może być tak, że rok
-I co ona na to?
-Nie wie, nie mówiłem na ile wyjeżdżam i tu zaczyna się twoja rola. Musisz się nią zająć. Mówiłem ci, że Marsel znowu zakręcił się obok. Nie spierdol tego, musisz sprawdzać czy wszystko jest okej, czy jest bezpieczna
-Spokojnie stary, damy sobie radę
-Uważaj, Zayn. Ten skurwiel wie, że wyjeżdżam
-Nic jej nie będzie, wrócisz to zobaczysz ją w tym samym stanie co teraz a nawet lepszym. Zajmij się tam tylko sobą i to ty nie spierdol niczego bo masz wrócić.
-Dzięki za wszystko.
-Jeszcze nie dziękuj, zrobisz to jak wrócisz. Wylatujesz z LA?
-Taa, 12.15
-Przyjadę na lotnisko. Na razie.
Poklepał mnie po plecach w geście wsparcia i wyszedł. Gdybym nie miał go tutaj na miejscu to chyba bym nie wyjechał. Nie mógłbym jechać wiedząc, ze Marsel dalej jest tutaj blisko.
Wracam na górę by dokończyć to co zacząłem. Już prawie 9 a Mo nadal śpi. Uśmiecham się na jej widok i ponownie zamykam się w garderobie. Domykam wszystko na ostatni zamek i wyjmuję najważniejszą cześć. Znowu będę musiał go włożyć. Zawiesiłem go na drzwiczkach od szafy i przyglądałem się mu. Ostatni raz jak miałem podobny na sobie to nie było dobrze. Nie powiem tego na głos ale boję się jechać, czuję coś dziwnego, nie powinienem jechać ale nic nie mogę zrobić.
CZYTASZ
BAD VIBES (BOOK 1)
FanfictionUsłysz. Dostrzeż. Dotknij. Uwolnij. Kochaj. BOOK 2- GOOD VIBES