Nie zwracałam uwagi gdzie się znajdujemy, pilnowałam tylko jego. I stało się, napięcie wzrosło, atmosfera zmieniła się na bardziej niebezpieczną i seksowną. Jego ręce na moim ciele, nie mogłam powstrzymać się od jęków uznania. Czułam jakbym unosiła się do góry, coraz wyżej i wyżej. Nie mogłam nasycić się jego dotykiem, chciałam go więcej pomimo, że ani na chwilę nie odsunął się. Dopiero gdy dokładnie poczułam go w sobie uspokoiłam się. Chwilami traciłam oddech, paznokcie mocniej wbijały się w jego skórę, przyjemne jęki, które uciekały z jego ust tuż przy moim uchu tylko potęgowały moje doznanie.
Czy to źle, że po wszystkim chciałam biec do Harrego i powiedzieć mu co zrobiłam? Chciałam go przeprosić, że oddałam się już drugi raz. Tylko, że teraz tego chciałam, pociągał mnie a teraz sama nie wiem czy chcę widzieć go ponownie. Może to nie fair wobec niego ale pewnie sam chciał się zabawić. Wciągał z powrotem na siebie sukienkę, czuję, że mnie obserwuje.
-Dlaczego tak patrzysz?
-Dalej nie wierzę, że twoje ciało wygląda tak doskonale.
On nie wie co robiłam wcześniej, dlaczego tak walczyłam o dobre ciało. Nabierałam takich jak on, wyciągałam kasę a ona leciała do kieszeni Marsela. Gdyby wiedział to na pewno nie przyszedł by tutaj ze mną i nie rozmawiał wtedy na tym bankiecie.
Razem niepostrzeżenie opuszczamy pokój wracamy na dół. Nie zostajemy długo, po kolejnej godzinie odwozi mnie do domu. Jak się mam zachować? Powiedzieć dobranoc i uciec? Czy może zachować się jak kiedyś, po prostu wyjść nawet się nie obracając? Gdy wewnątrz toczyłam walkę, bo oba warianty były dobre to on podjął decyzję za mnie. Odpiął swój pas i delikatnie mnie pocałował. Było to całkiem miłe, chciał zaimponować i udawało mu się.
-Dobranoc-szepnął z tym swoim uśmiechem.
Nie odpowiedziałam tylko wyszłam powoli z samochodu i poszłam do domu. Miałam wielka ochotę się odwrócić ale nie zrobiłam tego, w zamian próbowałam iść całkiem zmysłowo. Mam nadzieję, że nie wyglądałam jak pokraka. Zamknęłam za sobą drzwi, przekręciłam zamek i dopiero wtedy usłyszałam dźwięk silnika. Nie wiem czego od niego chcę, podoba mi się to jak się wobec mnie zachowuje, próbuje być tajemniczy, seksowny i może nawet opiekuńczy? Ale nie ma nawet mojego numeru telefonu. Zaśmiałam się pod nosem na tę myśl, jeśli ma adres to i numer musi mieć. Swoją drogą ciekawe gdzie dostał się do takich informacji. Ściągam płacz, buty, wchodzić do kuchni i biorę coś do przegryzienia, z tego wszystkiego nie zdążyłam wiele tam zjeść. Robię kilka kanapek i siadam na kanapie, szukam czegoś ciekawego. Trafiam na komedię romantyczną, pod koniec już przysypiałam więc wyłączyłam i poszłam wziąć kąpiel. To był miód na moje zmęczone ciało. Zrelaksowałam się trochę.********
Błąkałem się po mieście już druga noc. Nie powiedziałem nikomu, że wychodzę, nikogo to nie powinno obchodzić. Zniknięcie na te dwa dni to nic, raz nie wróciłem przez tydzień. Zabrałem samochód, którym pojawiam się na torach. Spałem w hotelach lub w aucie, co noc stawiałem sie w umówionych miejscach. Kilka razy przegrałem ale były też wygrane starty. Dostawałem pieniądze, które zaraz o tym przetracałem w klubach lub pubach. Kładłem się do auta, zasypiałem nad ranem, potem błąkałem się pod jej domem, później znów wyścig, kasa i picie. Tak w kółko. Miałem też sprawę z Marselem. Obserwowałem go jakiś czas z Zaynem a potem zaatakowałem. Nie zdążyłem zrobić wiele bo miał przy sobie kilku gości ale szrama, która zostanie z nim przez całe życie na twarzy wystarczy by pamiętał z kim zadarł.
Melody pewnie się martwi, ostatnio zaangażowała się jeszcze bardziej, chyba nie odczuła jeszcze tego, że zastępuje mi tylko Mo. Za każdym razem czuję zapach Melody i rozumiem, że ona nie pachnie jak Mo. Byłem kilkanaście razy pod jej domem. Dzisiaj też, widziałem jak odjeżdża z jakimś mężczyzną, wydawała się szczęśliwa. Wczoraj kiedy przyszedłem na ten bankiet nie była zadowolona, że mnie widzi, było to w jej oczach. Była pogarda, nienawiść ale tez strach nie wiem z jakiego powodu. Może tylko ja dalej chcę o nas walczyć? Może jej uczucie do mnie się skończyło? Może tylko ja za każdym razem gdy całuję i dotykam Melody widzę ją i po każdym razie czuję się źle? Wtedy gdy powiedziała, że mnie kocha pozwoliłem jej odejść, czułem, że to będzie dobre wyjście dla niej, będzie jej lepiej ale nie pomyślałem o sobie. Zapomniałem jak każda rozłąka z nią mnie niszczyła. Teraz widzę, że dla niej ta decyzja była naprawdę dobra, znalazła sobie kogoś, może to jego teraz kocha a o mnie zapomniała. Jeśli nie może być moja to chciałbym chociaż odzyskać jej przyjaźń ale nie wiem czy to się uda po tym jak ostatnim razem na mnie spojrzała. Jej chłodny wzrok łamał mi serce, było jej wstyd, że się tam pokazałem. Co takiego zrobiła ze mną ta dziewczyna? Odkąd odeszła zostałem sam. Mam rodziców, Melody ale oni nie potrafią nadrobić tej pustki po Mo. Kilka razy byłem na skraju, widziałem ją na ulicy, nie poznawała mnie, a ja wtedy miałem ochotę zniknąć. Obiecałem, że jej pomogę będę z nią a wtedy nawet za nią nie wyszedłem. Za każdym razem gdy mam tą scenę przed oczami mam ochotę coś sobie zrobić. Próbowałem ale zawsze znalazł się ktoś kto w ostatniej chwili mnie ratował. Ostatnio chciałem z tym skończyć, właśnie po to przyszedłem do niej ale to nie był dobry pomysł. Dziś znów mam ochotę spróbować ale zanim to zrobię to pójdę pod jej dom. Może wróciła. Nogi same mnie niosą do jej bramki. Miałem już wchodzić ale zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-Stary gdzie jesteś? Melody już do mnie dzwoniła
-Mam inne sprawy
-Znowu jesteś pod jej domem
-Skąd wiesz?
-Spieprzaj stamtąd bo Marsel zmierza w tamta stronę. Nie rób głupot.
Rozejrzałem się i zastanawiałem gdzie uciec. Zobaczyłem całkiem duże drzewo. Schowałem się za nim i czekałem aż przyjedzie ten świr. Jeżeli będzie próbował wejść to go zabiję, nie może znów się do niej zbliżyć. Stałem tak kilka minut kiedy podjechało znane mi auto. Faktycznie to był on. Wysiadł i podszedł kilka kroków do bramki, rwało mnie by już do niego ruszyć ale twardo chowałem się za drzewem. Postał tak kilka minut po czym wsiadł do auta i odjechał. Po co się tutaj pojawił? Spojrzałem na wyświetlacz telefonu 00.48, jeżeli wróciła to będzie spać a jeśli nie to jest prawdopodobieństwo że właśnie pieprzy się z tym kolesiem.
-Pierdole to-mruknąłem i wybrałem jej numer.
Patrzyłem w jej okno, światło zaświeciło się po 3 sygnale a po 5 odebrała. Liczyłem każdy, musiała się zastanawiać czy chce mnie słyszeć.
-Halo?-spała. Jej głos był taki jak zawsze po odrobinie snu.
-Nie rozłączaj się, porozmawiaj ze mną
-Najlepiej będzie jak odbędziemy szczerą rozmowę twarzą w twarz
-Mogę przyjść teraz? Mogę być nawet zaraz, jestem w pobliżu.
Po drugiej stronie panowała chwila ciszy.
-Czekam.
I się rozłączyła. Tylko co ja jej powiem? Przepraszam to za mało. Nigdy nie myślałem, że będą takie problemy. Myślałem, że do końca zostaniemy przyjaciółmi ale, że los postanowił inaczej to dzisiaj stoję tutaj a nie gdzie indziej. Odczekuję chwilę i idę do drzwi. Dzwonię na dzwonek i czekam aż zdecyduje się otworzyć. Jestem gotów na najgorsze, zobaczy mnie, powie, że nie chce więcej widzieć i zamknie drzwi. Nawet nie da mi szansy się odezwać.
Szmer w zamku. Nacisk klamki i wreszcie otwiera je ona. Stoi boso, w krótkich spodenkach, za dużej koszulce i bluzie.
-Wejdź-słyszę jej słaby głos.
Od razu spełniam jej życzenie. Staję za drzwiami i czekam co dalej. Spojrzała na nie tylko przelotnie i ruszyła w stronę salonu jak dobrze pamiętam.
-Po co przyszedłeś?-cios prosto w serce.*****
Zaskoczył nie jego telefon, w pierwszej chwili miałam nie odbierać ale jego widok wtedy na bankiecie mnie zaniepokoił. W nerwach otworzyłam drzwi. Co dalej? Przyglądnęłam się mu i można śmiało stwierdzić, że wyglądał strasznie. Nie wiem ile nie spał, ile wypił ale był okropny. Miałam ochotę go przytulić ale nie mogłam, nie wystawię się ponownie na cierpienie. Wpuściłam go do środka i zaprowadziłam do salonu. Myślałam że usiądzie ale on nawet się nie ruszył, nie patrzył mi w oczy tylko na swoje dłonie.
-Po co przyszedłeś?-zadałam to pytanie a on się spiął.
Zabolało go? Niech poczuje choć ćwiartkę tego co ja kiedy za mną nie wyszedł.
-Chciałem...Jest za późno, żeby przeprosić?
Odważył się spojrzeć mi w oczy. Były słabe, zmęczone i zaszklone. Ten chłopak chyba się kończył.
-Nigdy nie jest za późno na przeprosiny. Czasem jest tylko zbyt późno, żeby wybaczyć.
-Kochałem wtedy-wyznał a mnie ścisnęło w środku.
-Wtedy milczałeś, gdybyś powiedział choć jedno słowo, pewnie wszystko było by inaczej
-Nie potrafiłem. Nie chciałem niszczyć ciebie, pozwoliłem ci odejść nie myśląc, że sprowadzę na samo dno siebie. Wczoraj gdy powiedziałaś, że mam dać znak gdy będziesz ważniejsza od reszty....podupadłem. Ty zawsze byłaś ważniejsza, chcę tylko ciebie obok. Pozwól mi wrócić i odzyskać twoją przyjaźń, nie liczę na nic więcej ale daj mi świadomość, że o mnie pamiętasz i czujesz coś w najmniejszym stopniu a obiecuję...
-Proszę nie obiecuj mi już nic więcej.
-Przez te wszystkie dni myślałem o nas- nie poddawał się. I tak nic by nie zdziałał, już dawno miałam podjętą decyzję. Zanim tutaj przyszedł wiedziałam co zrobię w takiej sytuacji, nie miał na nią za bardzo wpływu-Sam nie wiem kim jestem w twoich oczach, może w ogóle mnie w nich nie ma i spokojnie śpisz po nocach ale ja nie potrafię żyć wiedząc, że nie mogę ci pomóc czy cię ochronić. Nie umiem! Wiem, że przeszkadzam ci w dążeniu do szczęścia i jeśli teraz dasz mi do zrozumienia, że nie jestem ci potrzebny odejdę, zniknę całkowicie i nikt już przy tobie nie wymieni mojego imienia, nikt nie będzie go wymieniał. Czuję się teraz kurwa tak żałosny ale gdybym ci tego nie powiedział to nie umarłbym spokojnie. Nie potrafię z ciebie zrezygnować przepraszam.
Stałam i nie ruszałam się. Ogarnął mnie strach przed tym co on może zrobić gdy powiem że go nie chcę ale też zaskoczenie, że jest w stanie tak się poświęcić. Teraz jednak wiem jedno, on mnie kocha i nikt mi tego nie zabierze. Nie potrafiłam nic powiedzieć a on patrzył na mnie tymi załzawionymi oczami i wyglądał jakby za sekundę miał się rozsypać więc nie czekałam. Objęłam go mocno, z sekundami gdy to robiłam chłopak oddał uścisk i padliśmy na kolana. Pocałowałam w czoło, uspokajając szloch. Nie, ja go ścisnęłam z całej siły żeby się nie rozsypał. Próbowałam nie płakać ale się nie dało. Byłam szczęśliwa, że zadzwonił, że tu przyszedł, że sam wykonał krok w stronę pojednania.
-Wiesz, że...
-Ciii...Chcę tylko czasem się z tobą spotkać, zobaczyć, nie proszę teraz o więcej. Pokażę ci, że jestem wart twojego czasu i...
-I czego?
-Serca.
Cisnęło mi się na usta kilka słów ale nie mogłam, niech zawalczy.
CZYTASZ
BAD VIBES (BOOK 1)
FanfictionUsłysz. Dostrzeż. Dotknij. Uwolnij. Kochaj. BOOK 2- GOOD VIBES