Rozdział 5

9.5K 610 152
                                    

Na jednej z przerw w poniedziałek poszłam z Michelle pod klasę Jake'a, bo miałyśmy od niego odebrać papierosy, które dla nas kupił. Zauważyłyśmy go w towarzystwie Nialla i Louisa, co bardzo mnie ucieszyło, bo znów miałam okazję, by z nimi porozmawiać.

- Cześć, dziewczyny - Jake przywitał się z nami całując nas w policzek.

- Hej, Jakie - uśmiechnęłam się.

- Masz dla nas towar? - Michelle spytała żartując, ale udawała, że to jest na poważnie i przybliżyła się do Jake'a rozglądając się na boki tak, jakby sprawdzała, czy ktoś nas obserwuje.

- Zachowujecie się jakby to były co najmniej jakieś dragi, agentko - zaśmiał się, a ja zrobiłam to samo.

- To są tylko żarty, braciszku - szturchnęła go przewracając oczami.

- O co chodzi? - Louis spytał zainteresowany.

- Sprzedaję im zioło - powiedział Jake.

- Serio?

- Papierosy - zaśmiał się, a Niall prychnął.

- Amatorka - przewrócił oczami.

- Uwierz mi, że nie tylko takie rzeczy robiły - powiedział Jake.

- Och, czyżby? - Niall podniósł brew - Nie uwierzę dopóki nie zobaczę.

- Co masz na myśli, bracie? -spytał Louis.

- Chcę widzieć je na imprezie lub gdziekolwiek indziej palące ze mną jointa. Nie przyjmuję odmowy - powiedział wypychając językiem kolczyk ze swojej wargi, który swoją drogą też był przebity.

Gorące.

- Więc co wy na to? - podniósł brew czekając na naszą odpowiedź.

Spojrzałam się na Michelle, która wzruszyła ramionami i znów wróciłam wzrokiem na blondyna, który patrzył się na mnie tak, jakby coś sugerował.

- W porządku - powiedziałam, co wywołało u chłopaka szeroki uśmiech.

- W takim razie do zobaczenia jutro, dziewczyny.

- Gdzie? - spytał Louis - Chcę to zobaczyć.

- Jeszcze się zastanowię - cmoknął językiem.

- Ale i tak widzisz się z nimi dziś po szkole - wtrącił Jake.

- Jak to? - spytałam zdziwiona.

- Idziemy razem na wasz trening - wytłumaczył.

- Już nie mogę się doczekać - Niall wymruczał patrząc na Michelle, a potem przeniósł swój wzrok na mnie.

Przysięgam, że przez jego gorące spojrzenia do mojej głowy przychodzą różnorakie brudne myśli. Coś czuję, że to będzie mój najlepszy rok w tej szkole.

~

- Clark idealnie, ale ty Carter, przyłóż się! - krzyczał do Michelle i do mnie pan Johnson podczas naszego treningu.

- Jestem zmęczona! - westchnęłam głośno puszczając piłkę na podłogę. Kilka dziewczyn podzieliło moje zdanie, więc nie byłam sama.

- Musicie wygrać najbliższy mecz i dobrze o tym wiecie.

- Jest dopiero w grudniu - przewróciłam oczami.

- Ja mogę je dopingować przed meczami.

Słysząc donośny głos Nialla dochodzący z trybun, razem z innymi odwróciłam głowę w jego kierunku.

- Chcesz być cheerleaderką, Horan? - spytał nauczyciel, a Louis wybuchnął śmiechem.

- Będzie najlepszą cheerleaderką w całym mieście - Tommo poklepał przyjaciela po plecach powstrzymując się od dalszego śmiechu.

- Ale spódniczki nie założę, bo... Same wiecie o co chodzi, dziewczyny - Niall uśmiechnął się znacząco.

- Boże Święty - Johnson westchnął i pomasował swoje skronie - Oszczędź sobie tego, Horan.

Dziewczyny zachichotały i po chwili zaczęły zastanawiać się nad tym jak duży jest penis Nialla.

- Co mnie to teraz obchodzi? - wywróciłam oczami.

- Nie udawaj, że nie chcesz tego wiedzieć - Michelle posłała mi uśmiech szturchając mnie łokciem.

- Daj spokój - westchnęłam - Nawet nie mam ochotę na żarty, bo jestem wykończona.

- Zadzwoń do swojego Księcia. Jestem pewna, że cię rozluźni - poruszyła brwiami, po czym wróciła do gry. Rozejrzałam się po trybunach zastanawiając się czy on tu jest. Jeśli tak, to nie mam pojęcia którym chłopakiem z pośród zgromadzonych mógłby być.

Daj mi jakieś wskazówki.

Po skończonym treningu wyszliśmy ze szkoły. Nie miałam dobrego humoru i jedynymi rzeczami na które czekałam były obiad i wygodne łóżko.

Wyciągnęłam telefon i napisałam do Księcia, ale nie dostałam odpowiedzi, które zawsze przychodziły dość szybko.

Co masz ciekawszego do roboty?

- Uśmiechnij się, mała.

Podniosłam swój wzrok znad butów, które obserwowałam podczas gdy opuszczałam teren szkoły. Zobaczyłam paczkę Marlboro, którą Niall wyciągał w moim kierunku.

- Zapalisz ze mną?

- Jasne - skinęłam głową uśmiechając się. Pożegnałam się z przyjaciółmi, którzy po chwili zostawili mnie samą z Niallem przy bramie wejściowej na teren szkoły.

Chłopak wsunął papierosa w pomiędzy swoje usta, ale nie zapalił go, dopóki nie zrobił tego z moim. Zaciągnęłam się, by po chwili wypuścić z siebie dym, a po chwili chłopak to powtórzył.

- Byłaś niezła - powiedział opierając się plecami o bramę.

- Chyba sobie żartujesz. Jestem wykończona.

- Niekoniecznie mam na myśli grę, kochanie.

Spojrzałam na niego, by zobaczyć jego wzrok wlepiony w moją twarz.

- Och, kiedy dostałeś ode mnie pozwolenie, by tak do mnie mówić? - podniosłam brew, ale w rzeczywistości nie byłam na niego zła. Po prostu byłam ciekawa jego reakcji.

- Sam sobie na to pozwoliłem, Alisso.

- Jaki pewny siebie - uśmiechnęłam się przechylając głowę w bok, na sekundę zawieszając wzrok na jego ustach.

- Bez tego daleko w życiu nie zajdziesz - mrugnął - Poza tym pamiętaj, że jesteśmy umówieni na jointa.

- Będę pamiętać - uśmiechnęłam się.

- Nie odpowiadam za późniejsze konsekwencje - posłał mi znaczący uśmiech, odpychając się nogą od bramy, by stanąć prosto. Wzrostem przewyższał mnie o ponad głowę.

- Czekaj, co? - zamrugałam.

- Do zobaczenia, maleńka - mrugnął celowo unikając udzielenia odpowiedzi, po czym odszedł ode mnie i zaczął iść chodnikiem przed siebie. Podszedł do czarnego Range Rovera i po kilku minutach zniknął z moich oczu zostawiając po sobie dźwięk silnika.

- Do zobaczenia, Niall - wymamrotałam uśmiechając się do siebie i kończąc paląc papierosa udałam się na przystanek, by pojechać autobusem do domu, w którym mam nadzieję, że odpocznę po dzisiejszym, męczącym dniu.

I'll Be Your Temporary Fix || Niall Horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz