Rozdział 29

5.4K 502 24
                                    

Niall przez kolejny tydzień był tak zrozpaczony, że aż nawet nie chciał do mnie się odzywać, gdy odwiedzałam go w szpitalu. Na pytania typu "Jak się czujesz?" czy "Wszystko w porządku?" odpowiadał "Nieważne" lub nie robił tego w ogóle.

Dziś był ten dzień, w którym miałam go odebrać stąd, by mógł wrócić do domu, ale nie wyglądał jakby był z tego faktu zadowolony.

- Nigdzie kurwa nie idę - powiedział siedząc na łóżku i patrząc się gdzieś w bok.

- Niall, musisz wrócić do domu, jesteś już wypisany - westchnęłam - Wszystko jest już dobrze.

- Może na zewnątrz tak, ale w środku mnie nie.

- Kochanie...

- Tak, jestem kutasem, ale czasem też mam uczucia, wiesz? Kurwa, moja mama nie żyje!

- Ja... Ja współczuję, naprawdę, ale...

- Okej, bywałem dla niej niemiły, zbyt często musiała widzieć moje aroganckie zachowanie, ale teraz tego żałuję, dobra? Przez to siedzenie tutaj w tej jebanej ciszy zdałem sobie sprawę, że zawiodłem w tylu sprawach i nie doceniałem tego co mam.

Gdy chciałam się odezwać, Niall kontynuował:

- Ciągle mam przed oczami jej pogrzeb i to najgorsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem.

- Pamiętaj, że masz mnie i zawsze możesz na mnie liczyć.

- Ale na to wychodzi, że ty chyba nie możesz liczyć na mnie.

- Uch, co? - zamrugałam nie wiedząc co ma na myśli.

- Nie byłem na twoich osiemnastych urodzinach, zepsułem tobie z reguły ten ważny dzień, nawet nie złożyłem ci życzeń - prychnął - Okej, jestem do niczego, to już wiem. Spóźnione wszystkiego najlepszego. Może przynajmniej do ciebie los będzie się uśmiechał.

- Przestań tak mówić, proszę. To nie była twoja wina.

- A chciałbym ją wziąć na siebie, cokolwiek zrobić, by moja mama przeżyła. I słuchaj, nie poruszajmy tego tematu, bo mam tego dosyć. Mam dosyć wszystkiego - powiedział twardo, po czym wstał z łożka przy pomocy kul i ruszył w kierunku wyjścia ze sali. Nie wziął torby ze swoimi rzeczami, więc zrobiłam to za niego, za co usłyszałam wymamrotane "dzięki". Z jednej strony martwiło mnie zachowanie Nialla, ale też nie dziwię się, że jest taki oschły, no bo kto po tym wszystkim miałby być szczęśliwy? Jednakże mam nadzieję, że to wszystko nie będzie miało negatywnych skutków i minie jak najszybciej.

Po wyjściu ze szpitala Niall jako cel obrał sklep, w którym kupił dwie paczki papierosów. Bez słowa zapalił jednego i skończył go w ciszy, podczas której patrzyłam na niego i zastanawiałam się w jaki sposób miałabym mu pomóc. Myślę, że po prostu potrzebuje teraz uwagi kogoś bliskiego, by chociaż zająć myśli czymś zupełnie innym, pozytywnym.

- Odprowadzę ciebie do domu - oznajmiłam.

- Poradzę sobie sam - mruknął.

- Taksówka czy autobus? - zapytałam ignorując go, a on chwilę patrzył na mnie i odetchnął głęboko.

- Taksówka, ja płacę.

Nie chciałam rozpoczynać jakichkolwiek kłótni, więc zgodziłam się na jego opcję od razu, a po piętnastu minutach byliśmy w pojeździe, gdzie trafiliśmy na miłego, rozgadanego starszego kierowcę.

- Chłopcze, masz taką piekną dziewczynę, uśmiechnij się! - powiedział z uśmiechem, którego wywołał także na mojej twarzy, ale Niall po prostu westchnął i wyjrzał za okno podpierając głowę ręką.

- Naprawdę nie mam humoru na jakiekolwiek rozmowy, przepraszam - Horan wymamrotał.

- Chwila... - kierowca zamyślił się.

- Tak? - Niall spojrzał na niego.

- Czy przypadkiem ciebie słyszałem w radiu? To możliwe?

Zamrugałam zdziwiona, po czym spojrzałam na Nialla, który znów wyjrzał przez okno.

- Nie, to nie jest możliwe - powiedział beznamiętnie, a starszy mężczyzna jakby posmutniał.

- Cóż, może po prostu masz podobny głos do jakiegoś piosenkarza.

- Różnie bywa.

Po przyjeździe na miejsce Niall zapłacił kierowcy, po czym wysiadł z auta, a ja chwilę po nim, gdy zabrałam jego rzeczy. Odprowadziłam chłopaka pod drzwi jego domu, ale zanim wszedł do środka, odłożyłam torbę na bok i zatrzymałam go, bo wyglądał na przybitego. Spojrzałam się na niego w górę, prosto w jego oczy, które wyrażały smutek. Uśmiechnęłam się lekko, po czym uniosłam się nieco stając na palcach i pocałowałam go, co na szczęście odwzajemnił.

- Kocham cię - powiedziałam, gdy odsunęłam się od niego, a on westchnął cicho zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Bez słowa wszedł ze swoimi rzeczami do domu, a ja na jego prośbę pozwoliłam mu na to bez dłuższych zatrzymywań. Co prawda, chciał pobyć sam, ale i tak w tych chwilach myślami będę z nim.

I'll Be Your Temporary Fix || Niall Horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz