Weszłyśmy do pokoju dziewczyny, gdzie było zdecydowanie ciszej. Uff moje uszy choć trochę odpoczną od tej dudniącej muzyki.
Pierwsze co zauważyłam to duża walizka na środku pokoju. Poczułam narastający smutek w sercu, przez tą okropną świadomość że ona na prawdę wyjeżdża. Ale cóż mogłam zrobić?
- Co mój bart znów od ciebie chciał? - spytała surowo, krzyżując ręce na piersi.
Szczerze mówiąc sama nie wiedziałam czego ode mnie oczekiwał więc jak mogę odpowiedzieć?
- Nic. - rzuciłam obojętnie wzruszając ramionami - Kiedy wyjeżdżasz? - dodałam starając się zmienić temat.
Brunetka spojrzała na mnie głośno wzdychając. Usiadła na łóżku, wskazując miejsce obok. Rozsiadłam się nadal wyczekując na odpowiedź.
- Miałam wyjechać jutro ale przełożyli lot na dzisiaj, mama podjedzie po mnie za pół godziny. - stwierdziła nie odrywając oczu od podłogi.
To by tłumaczyło dlaczego jest trzeźwa. Miałam chorą nadzieje że jeszcze dziś się zabawimy a tu taki zwrot akcji. Nie wiem dlaczego tak przywiązałam się do Waliyhy, przecież tak krótko ją znam a traktuję jak najlepszą przyjaciółkę. Chyba nie jest mi dane mieć przyjaciół...
- Przyszło dużo osób. - przerwałam uciążliwą ciszę.
- Połowę z nich nie znam, Zayn uparł się że ma przyjść jak najwięcej ludzi. Ugh.. świetna impreza na której zaraz mnie nie będzie. - stwierdziła z żalem - Ale obiecaj że ty zostaniesz i będziesz się bawić! - krzyknęła nagle rozpromieniając się.
Zmarszczyłam brwi, wcale nie chciałam tu zostawać, nikogo tu nie znałam, nawet nie miałam ochoty.
- Waliyha ja...
- Och daj spokój, kiedy ostatnio byłaś na imprezce? Zostań i baw się. - przerwała mi, robiąc w moim kierunku maślane oczka.
- Ale ja nikogo tu nie znam.
- Znasz Zayna. - że też to miało mnie pocieszyć. Nie chcę go już nigdy spotkać, w pewnym sensie przerażał mnie. - On cię zapozna z innymi - dodała szeroko się uśmiechając. Świetnie...
Miałam już coś powiedzieć ale naszą "pogawędkę" przerwało skrzypienie drzwi. Do pokoju wleciał brat Waliyhy.
- Mama czeka już w samochodzinie. - powiedział ochrypłym głosem.
Dziewczyna zerwała się na równe nogi chwytając swój bagaż. Także wstałam idąc krok w krok za brunetką, chciałam być jak najbliżej niej aby uniknąć "odruchów" Zayna, który bacznie mi się przyglądał tym obślizgłym wzrokiem. Powodowało to u mnie ciarki.
Nim się spostrzegłam a stałam obok Waliyhy w salonie. Muzyka ucichła a grono ludzi otoczyło ją aby pożegnać się i złożyć ostatnie uściski i gratulację. Nie chcąc być tam zmiażdżona zwinnie wycofałam się z tłumu stając pod ścianą.
Piękny widok - czule żegnający się przyjaciele. Z tobą nikt nigdy się tak nie żegnał Amy. Ba, ty nikogo nie obchodzisz. Jak zwykle moja podświadomość wierciła bolesną dziurę w moim sercu. Zazdrościłam Waliyhy tylu znajomych.
Z moich rozmyśleń rozproszył mnie podmuch czyjegoś oddechu na mojej szyi. Wzdrygnęłam się spoglądając na osobę obok. Od razu chciałam odejść, ale ponownie szarpnął mnie za rękę, uniemożliwiając mi moją "ucieczkę".
- Kto cię będzie bronił przede mną gdy Waliyha wyjedzie? - szepnął mi do ucha.
Moje oczy rozszerzyły się maksymalnie, poczułam jak strach wypełnia mój umysł, moje całe ciało. Spojrzałam po woli w jego kakaowe oczy które wypełniała władczość i rozbawienie. Przełknęłam głośno ślinę na co on zaśmiał się kpiąco. Jak mam odebrać jego słowa? W tym momencie bałam się go, cholernie.
Musiał zauważyć że Waliyha idzie w naszym kierunku dlatego szybko mnie puścił. Od razu odsunęłam się od niego daleko. Po chwili napotkałam kolejne kawowe tęczówki które na szczęście należały do brunetki.
Uśmiechnęła się się szeroko (pewnie nie widziała co zaszło między mną a Malikiem) pociągnęła mnie w stronę drzwi wyjściowych, ostatni raz odwracają się w kierunku zgromadzonych gości.
Zimny wiatr owiał moje nogi, na co poczułam zimny dreszcz. Zastanawiałam się czy powiedzieć Walihy o słowach jej brata. Nim się spostrzegłam staliśmy już przed samochodem jej mamy. Stanęła przede mną głośno wzdychając. Bez słowa przyciągnęła mnie do siebie mocno tuląc.
Tak bardzo nie chciałam aby wyjeżdżała, tak bardzo chciałam aby powiedziała że zostaje. Ale to niemożliwe.
- Trzymaj się Amy. - szepnęła mi do ucha.
Poczułam jeszcze większy smutek. Nienawidzę pożegnań. Chciało mi się płakać ale przecież nie mogłam.
Odkleiłyśmy się od siebie patrząc prosto w oczy.
- Proszę, wracaj na imprezę. - powiedziała cichutko.
Jeśli to zrobię będę musiała zmierzyć się z Zaynem, który niewyobrażalnie mnie przerażał. A przecież nie powiem jej co mi powiedział a raczej zagroził. Nie chciałam ją martwić ani psuć tej chwili.
Nagle usłyszałam męski głęboki głos tuż za sobą.
- Dopilnuje aby się dobrze bawiła, siostro. - obróciłam się gwałtownie, dokładnie mierząc Mulata.
Miał na twarzy wymalowany cwaniacki uśmieszek co oznaczał jedno - niecne zamiary.
Podszedł do dziewczyny obejmując jej kruchą sylwetkę, przy okazji lekko odrywając od ziemi. Szepnął jej coś na ucho na co brunetka zareagowała hucznym śmiechem. Po chwili podeszła do mnie tuląc ponownie.
- Do zobaczenia Waliyha.
- Pa Amy.- kolejny ciepły uśmiech posłany w moja osobę. Odwzajemniłam go najszczerzej jak umiałam. I już jej nie było.
Patrzyłam z lekko przymrużonymi oczami na odjeżdżający samochód. Ogarnęła mnie pustka i samotność. Niestety nie na długo...
- Chodźmy. - usłyszałam ten sam zachrypnięty i twardy głos co kilka minut temu.
Malik wskazał głową na swój dom. Cofnęłam się o krok widząc jego zimne spojrzenie. Za każdym razem gdy jestem z nim sam na sam przechodzą mnie ciarki.
- W..wracam do domu. - wydusiłam z siebie.
Nie miałam zamiaru "bawić się" się tam razem z nim. W ogóle nie zamierzałam już nigdy przekraczać progu tego domu skoro nie ma w nim już Waliyhy. Bo niby do kogo miałam tam przychodzić? Na pewno nie do Zayna.
Mulat zgromił mnie spojrzeniem wyraźnie zaciskając szczękę.
- Słuchaj, albo wejdziesz tam po dobroci albo wniosę cię tam siłą. - warknął podchodząc bliżej.
Cofnęłam się jeszcze o 2 kroki, nie chcąc czuć złości jaka wręcz, tryskała z Malika. Co mu tak zależy? Może chce mnie tam zabić na oczach wszystkich za to że oblałam go tym kwasem. Zgromiłam się w myślach. Amy, ciągle narzekasz że bark ci towarzystwa, a gdy masz okazję kogoś poznać to z niej nie korzystasz. Głosik w mojej głowie miał rację. I poza tym nie chciałam aby Zayn jak to powiedział "zaniósł mnie siłą", dlatego zgodziłam się.
Zbyt głośna muzyka znów oplotła moje wrażliwe bębenki w dodatku Zayn ciągnął mnie... nawet nie wiem gdzie. W głowie wciąż miałam jego poprzednie słowa "Kto cię będzie bronił przede mną gdy Waliyha wyjedzie" no właśnie, kto? Jak by chciał mnie zabić to oby bezboleśnie. Na razie wystarczającą karą jest dla mnie przebywanie tutaj i siniaki które na pewno jutro się pojawią przez ciągłe wpadanie na mnie, przez tańczących ludzi. Gdy tylko będzie okazja to się stąd zmywam.
Zatrzymaliśmy się przy stoliku z alkoholem... świetnie, upije mnie a potem zabije? Spojrzałam na niego z pytającą miną.On posłał mi przelotny uśmiech bacznie się przyglądając, ten wzrok nie wróżył nic dobrego, co ja właściwie tu robię? Spuściłam głowę aby choć trochę osłonić się przed jego ciążącym spojrzeniem.
- Wiesz że będę miał po tym bliznę? - wskazał na swój bandaż z grymasem na twarzy jednak cząstką uśmiechu. Jest zdecydowanie zbyt pewny siebie.
Co mogę odpowiedzieć? już przepraszałam ile można? Otwierałam już usta aby powiedzieć jaki to on nie jest ale znów się wtrącił.
- Dlatego wymyśliłem ci kare, zemstę, nazywaj to jak chcesz. Masz się upić. - uśmiechnął się szeroko wskazując na różnorodne alkohole.
Otworzyłam buzię ze zdumienia, jak może mi kazać zrobić coś takiego? Jest cholernym dupkiem, nigdy tego nie zrobię. Strasznie żałowałam że się zgodziłam tu wejść. Moja mina po tych słowach musiała być bezcenna bo ciemnooki znów szeroko się uśmiechnął. Na co on liczył? Nie będę go słuchać, nie może mi kazać się upić, to nie logiczne. Chłopak zdążył zrobić mi już drinka i podsunął mi go pod nos. Gdy moje nozdrza poczuły zapach wódki, skrzywiłam się i mimowolnie cofnęłam od substancji.
- Nie wezmę tego do ust! - krzyknęłam posyłając brunetowi zimne spojrzenie.
Nie zważając na jego reakcje odwróciłam się aby wyjść z tego przeklętego domu. Lecz po paru sekundach stałam przygwożdżona do ściany.