Rozdział 23

31 3 0
                                    


   Czas niemiłosiernie mi się dłużył. Czułam, że cały ten napad trwa kilka godzin a tymczasem minęło zaledwie 30 minut. Nie płakałam i obiecałam sobie że już nie będę, widząc jak bardzo Grece to przeżywa postanowiłam być twarda i opanowana. Jednak miałam wielką ochotę wstać i powiedzieć co myślę o tym zakłamanym Maliku, który udawał w moich oczach dobrą osobę. Chciałam go uderzyć, splunąć mu w twarz za to co robi, ale nie mogłam. Strasznie się na nim zawiodłam. Jedyne co teraz możemy zrobić, to bezradnie czekać aż skończą ładować pieniądze do dwóch, skórzanych toreb.
Gdy jeden z chłopaków zagroził, że mnie zgwałci, nie pomogła nawet ostra interwencja Zayna. Styles cały czas upierał się przy swoich groźbach, krzycząc i wywierając presję na wszystkich zgromadzonych w salonie a szczególnie na Grece. Jakkolwiek zielonooki chciał na nią wpłynąć, zadziałało. W zdenerwowaniu powiedziała gdzie jej ojciec trzyma pieniądze. Skrytką okazał się niewielki sejf ukryty za jednym z dużych, kosztownych obrazów w salonie obok kominka. Dość oklepane miejsce... Tak bardzo jej współczuję. Takie sytuacje jak te, to właśnie wady mieszkania w bogatym, wielkim domu. Nigdy nie wiadomo kto zechce go okraść.
Już od pięciu minut Zayn i Harry pośpiesznie opróżniali sejf. Nam rozkazano siedzieć na kanapie i nie ruszać się. Tuż przy nas stał nijaki Niall, który miał nas pilnować i owszem nie spuszczał z nas oka. Próbowałam jakoś uspokoić czarnowłosą. Mimo iż już tak nie płakała to patrzyła z ubolewaniem na dobytek swojej rodziny w ich brudnych łapach. Bolało mnie to tak jak ją, bolało mnie że to Zayn jest jednym z nich, bolało mnie że tym się zajmuję. Wiedziałam, że jest tajemniczy i coś ukrywa ale nigdy nie przypuszczałabym że jest bandytą, może robił jeszcze gorsze rzeczy niż napady? Nie może mi przejść przez myśl, że spotykałam się z taką osobą. Za pewne gdyby nie dzisiejsza sytuacja, nie dowiedziałabym się o nim. Teraz, jest dla mnie przegrany.

- Wstańcie. - rzucił Niall.
Posłusznie zrobiłyśmy to. Posłałam jeszcze Grece spojrzenie pełne otuchy, a przez usta wycedziłam niesłyszalne "wszystko będzie dobrze".
Podeszli do nas z pełnymi torbami. Lustrowali nas wzrokiem i tylko czekałam aż oczy Zayna trafią na moje, aby przekazać mu płynącą z nich złość. Jednak jego spojrzenie nie dotarło do mojej twarzy.
- Co z nimi zrobimy? Mogą iść na policje. - stwierdził blondyn.
- Jasne że pójdą, trzeba z nimi skończyć. - prychnął Styles podchodząc no nas bliżej.
Nasze ramiona stykały się ze sobą, przez co niezauważalnie Grece ścisnęła moją dłoń. Spojrzałam na nią lecz jej mina nie wyrażała już strachu tylko wściekłość. Pomyślałam nawet że lęk odstawiła w naszym uścisku, aby przybrać maskę nieustraszonej.
- Macie czego chcieliście a teraz dajcie nam spokój! - krzyknęła.
Cała trójka chłopaków zahuczała robiąc charakterystyczne dzióbki.
- Grzeczniej. - warknął Harry stojąc twarzą w twarz z dziewczyną.
Tak bardzo chciałam coś dopowiedzieć w jej obronie ale czułam że połknęłam język.
- Może zanim cię zabije to porządnie zerżnę, co ty na no?
Chwycił kosmyk jej kruczych włosów i owinął sobie na palec.
W tym momencie usłyszałam PLASK. Uderzyła go w twarz i była gotowa zrobić do drugi raz lecz szybko zatrzymałam jej rękę.
Chłopak pod wpływem uderzenia lekko odwrócił głowę w bok ale nie chwycił się za obolałe miejsce. Na jego twarzy wymalował się głupi uśmiech a oczy straciły swój zielony kolor. W ułamku sekundy zauważyłam jak podnosi swoją dłoń aby jej oddać, zapewne z większą siłą ale Zayn i Niall zatrzymali go w ostatniej chwili.
- Suka! - krzyczał wyrywając się z uścisku chłopaków, którzy skutecznie oddalali go od nas.
Spojrzałam na Grece i przytuliłam ją bez słowa gdyż wiedziałam że to dla niej zbyt dużo. Nie tylko dla niej, zresztą.
- Wyjdź ochłonąć. - usłyszałam głos Zayna gdzieś przy wyjściu. Potem kroki w naszym kierunku.
Nadal trzymałam w uścisku dziewczynę a głowę ukrywałam w zagłębiu jej szyi, mimo że czułam jego zapach tuż obok siebie. Wiedziałam że czekał aż się odsunę ale nie ruszałam się, nie będę mu uległa.
Jak się spodziewałam, już po chwili poczułam silny uścisk na ramieniu i pchnięcie. Gdyby mnie nadal nie trzymał wylądowałabym na podłodze. Skutecznie nas rozdzielił a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie wyrywając się z uścisku.
- Żeby było jasne. Jeśli powiecie komukolwiek że tu byliśmy, zamienię wasze życie w piekło. Najpierw powybijam waszą rodzinę i zamienię każdą minutę szczęścia w koszmar. Potem dopadnę was i dopilnuję żeby wasza śmierć była bardzo bolesna. A więc Grece, gdyby tatuś pytał kto mu ukradł pieniądze powiesz że nie widziałaś twarzy ani nie słyszałaś nazwisk. Zrozumiałyście? - powiedział na jednym wdechu, bez jakichkolwiek emocji.
Popatrzył wyczekująco na odpowiedź ale ja nie byłam w stanie się odezwać. Nigdy nie słyszałam aby mówił tak przerażające rzeczy.
Odszedł zostawiając nas jedynie z jego słowami, które na długo pozostaną w naszej pamięci.

Oczywiście zostałam z Grece do przyjazdu jej rodziców. Mimo że byłam tak samo przerażona jak ona, próbowałam jej wmówić aby dostosowała się do zasad napastników. Mało tego rozpoznała Zayna i już wie, że to ten chłopak z naszej klasy. Nie mam pojęcia jak teraz będą toczyły się lekcje... Grece powiedziała rodzicom że zawiązali nam oczy, dlatego nic nie widziałyśmy. Oczywiście chcieli zadzwonić na policję, mimo że dziewczyna prosiła aby tego nie robili. Nie wiem jakie mają dalsze plany jej rodzice, ponieważ poszłam już do domu, nie mogłam zostać tam ani minuty dłużej.

Wróciłam pierwszym lepszym autobusem, zamknęłam się w swoim pokoju ignorując rodziców i kolację. Nie miałam siły na jakiekolwiek rozmowy i tłumaczenia przez mój późny powrót. Jak dla mnie, na jeden dzień to zbyt dużo wrażeń. W co ja się wpakowałam? Zayn nigdy mi nie odpuści, będzie mnie szantażował i dręczył. A co jeśli spotkam jego kumpli? Dlaczego momentami Zayn mnie bronił? Przecież on jest tak samo zły jak oni. Nie mogę, nie mogę się z nim zadawać. Z tym oto postanowieniem zasnęłam.

Jak przy każdym dzwonieniu budzika, miałam ochotę roztrzaskać go na kawałki. Czułam że dziś będzie potworny dzień. W nocy budziłam się co dwie godziny przez koszmary, z pewnoscią dziś będę wyglądała jak chodzący trup. Chcąc nie chcąc musiałam wstać i uszykować się do szkoły.
Zeszłam na dół w piżamie rozglądając się za rodzicami ale nie było ich. Pewnie za chwilę dostane telefon od mamy, aby upewnić się że wstałam i że w ogóle żyję. Wczoraj kilka razy pukała do mojego pokoju ale ja wciąż mówiłam że chce być sama.
Zrobiłam sobie kanapki, potem wzięłam szybki prysznic, spakowałam książki i większy dylemat był przy doborze ubrań. Zdecydowałam się w końcu na szare rurki, czarną obcisłą bluzkę, trampki i ciut za dużą kurtkę jeansową. Mało tego postanowiłam dziś się lekko pomalować, czego nie robię na co dzień. Miałam bladą twarz i opuchnięte oczy, chciałam to zakryć nakładając warstwę pudru i tusz do rzęs.
Już po piętnastu minutach stałam pod szkołą pełna obaw. Bałam się spotkać Zayna oczywiście, ale tłumaczyłam sobie że w szkole, pośród kilkuset uczniów nic mi nie może zrobić. Z takim nastawieniem ruszyłam do klasy.
Lekcja Chemii przebiegała w ciszy i spokoju do czasu. 10 minut po dzwonku drzwi otworzyły się z hukiem. Uniosłam ociężale wzrok na spóźnialskiego, czego od razu żałowałam. Natknęłam się na kakaowe tęczówki które energicznie wpatrywały się w moją osobę. Jednak głos nauczyciela przeciął nasz kontakt wzrokowy zadając chłopakowi pytanie.
- Czemu się znów spóźniłeś Malik?
- Byłem u dyrektora. - mruknął i bez jakichkolwiek słów powitalnych skierował się do swojej ławki.
Spuściłam wzrok, wlepiając go w swoje palce, piórnik, książkę wszystko byle nie w niego gdy szedł przez środek klasy a konkretniej tuż obok mojej ławki. Poczułam jego papierosowy zapach połączony z męskim perfumem, które jak zawsze idealnie ze sobą współgrały. Potem szuranie krzesła uświadomiło mi że usiadł gdzieś kompletnie z tyłu.
Oby ta lekcja minęła szybko...

Pozostałe zajęcia zleciały równie szybko co pierwsza chemia. Przerwy spędzałam głównie w bibliotece bo to właśnie tam mam największy spokój, mało uczniów się tam pałęta, a tym bardziej nie można tam spotkać takiego Zayna. Nie było dziś Grece...biedna dziewczyna, pewnie boi się go spotkać.
Niestety przerwa obiadowa zbliżała się wielkimi krokami. Pomyślałam nawet aby po prostu przeczekać ją w bibliotece, ale tam bym się nie najadła bo nie wolno tam wnosić jedzenia. Musiałam znieść te kilkadziesiąt minut, jak zawsze.
Starym zwyczajem już przed stołówką można było usłyszeć głośne rozmowy uczniów.Głęboki wdech i wydech. Z uniesioną głową weszłam i od razu skierowałam się w stronę lad z jedzeniem. Wybrałam surówkę z marchewki i zupę pomidorową. Bardzo rzadko dają tu zupy więc skorzystałam z okazji.
- Zdrowa żywność co? - usłyszałam za sobą męski głos.
Gwałtownie odwróciłam się w stronę chłopaka którym okazał się Tyler. Jest w moim wieku, chodzi do klasy sportowej i nigdy wcześniej się do mnie nie odezwał.
- Umm...tak. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Rzadko kogo można tu zobaczyć z surówką na tacy. - prychnął.
- Lubię się zdrowo odżywiać.
- Tak jak ja. - ponownie się uśmiechnął i wydawać by się mogło, że zawiesił na mnie oko o sekundę za długo.
- Tyler idziesz?! - usłyszałam jego kolegę który stał już przy jednym ze stolików.
Spojrzał na mnie przepraszająco i odwrócił się w jego kierunku.
Okej, dziwna sytuacja. Jakoś jej nie skomentuję.
Odruchowo spojrzałam na stolik elity i to co ujrzałam zwaliło mnie z nóg. Katniss siedząca na kolanach Zayna. Tak, to ta sama Katniss którą uderzył tydzień temu. Cholera dlaczego coś ścisnęło mnie za serce? To pewnie współczucie, bo tylko to mogę do niej czuć gdy jest w obrębie tego bruneta.
Postanowiłam to zignorować i przejść obok nich obojętnie. Dla mnie nie liczy się co Zayn robi, już nie. Liczyłam każdy swój krok, patrzyłam prosto na ostatni stolik w kącie aby tylko moje spojrzenie nie zostało rozproszone. Dojdziesz tam Witsoon!
- Amy! - nie, tylko nie ten głos. Chciałam udawać że nie słyszałam i iść dalej ale... - Amy! - krzyknęła ponownie.
Przystanęłam i powoli obróciłam wzrok w kierunku Nover, która obejmowała za szyję JEGO. Skupiałam się tylko na jej błękitnych tęczówkach.
- Co?
- Dosiądź się. - zaproponowała posyłając mi jeden z tych sztucznych uśmieszków. - No dalej.
Westchnęłam cicho i zajęłam jedno wolne miejsce. Czego może chcieć tym razem? Odważyłam się spojrzeć na wszystkich, którzy byli skoncentrowani na mnie. Czułam jak się czerwienię.
- Więc, może przyjdziesz na imprezkę?
- Co? - zrobiłam duże oczy na Katniss.
Ta jeszcze mocniej wtuliła się w Malika i zatrzepotała rzęsami.
- Będzie dużo osób ze szkoły. Nie daj się prosić.
Wiedziałam że coś tu nie gra. Katniss Nover nie zaprasza mnie od tak na imprezę, szczególnie w gronie swoich znajomych.
- Jaaa...
- Będzie wspaniale, prawda kochanie? -pisnęła i spojrzała na Zayna, wydawał się nie przejęty rozmową.
Jak zwykle zarost zdobił jego policzki, krucze włosy wystawały spod czarnej czapki z daszkiem, która była odwrócona tyłem. Dziś przybrał maskę zwykłego ucznia...
- Czasem nieodpowiednie osoby mogą popsuć imprezę. - mruknął patrząc na mnie, prawie że czarnymi tęczówkami.
Szybko skuliłam się i odwróciłam głowę. Reszta stolika była zajęta swoimi rozmowami, na co kamień zszedł mi z serca. Spojrzałam z obrzydzeniem na swoją tacę i stwierdziłam że chyba nic mi nie przejdzie przez gardło.
- Więc przyjdziesz, jutro o dwudziestej w moim domu.
- Właściwie...
- Nie przyjmuję odmowy. - przerwała mi ostrym tonem.
W tej chwili blondynka została zsunięta z kolan Malika, który gwałtownie wstał. Obszedł nasz stolik i zmierzył w stronę wyjścia. Na jego drodze stał Tyler który rozmawiał właśnie z jakimś blondynem. Zayn nie raczył go obejść tylko przepchnął go barkiem tak, że chłopak musiał się chwycić stolika aby nie upaść. Zanim zdążył zareagować na jego chamskie zachowanie, Malik właśnie opuszczał stołówkę.   

Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz