Przestałam nucić słowa kołysanki. Ustały także krzyki Harrego które przebijały się przez moje dłonie, którymi kurczowo zasłaniałam uszy. Oprócz ciężkiego oddechu Zayna nad swoim uchem nie słyszałam kompletnie nic. Pod dłonią którą trzymałam na klatce piersiowej chłopaka wyczuwałam jak mocno i szybko bije mu serce. Wiedziałam co było tego powodem.
Powoli uniosłam wzrok, aby spojrzeć mu w twarz. Szeroko otwarte oczy z ciemnymi źrenicami nieruchomo wpatrywały się w jakiś punkt przed sobą. Żyła na czole okazywała zdenerwowanie, ale mimo to wyglądał na dość opanowanego. Czuł, że na niego patrzę co potwierdził mocniejszym uściskiem wokół mojej tali, jednak nie spojrzał na mnie.
Chciałam się odwrócić i zobaczyć jak makabrycznie to wszystko wygląda. Wiedziałam, że widok postrzelonego ciała już nigdy nie wymarzę się z mojej pamięci, ale musiałam zobaczyć na własne oczy rozlaną krew Harrego.
Odwróciłam się powoli. Nie chciałam by to wszystko potoczyło się w taki sposób. Nie chciałam strzelaniny w swoim domu ani trupa, który leżał teraz na panelach w jadalni i wydalał z głowy czerwoną ciecz. Nie chciałam by ktokolwiek zginął i chociaż pamiętam jak jeszcze trzy minuty temu to ja groziłam śmiercią Stylesowi, to wcale nie chciałam go zabić. Wypowiadałam te słowa pod wpływem wysokiej adrenaliny, impulsu i strachu aniżeli z powodu nienawiści. Z pewnością nigdy bym nie była w stanie zabić człowieka i Zayn doskonale i tym wiedział. Gdyby go tu ze mną nie było, pewnie nadal stałabym przed Harrym z bronią w ręku. A tymczasem to Malik postrzelił swojego przyjaciela by ratować mnie. Patrząc na niego, widzę jak bardzo mu z tym ciężko. Jednak nie wydaję mi się, żeby przez ostatnie kilka tygodni żywił do niego przyjacielską sympatią a tym bardziej dziś, kiedy przykładał mi pistolet do skroni.
Udowodnił jak bardzo mu na mnie zależy. Jestem w stanie mu wybaczyć kłamstwo w kwestii wyjazdu Harrego bo w głębi duszy wiem, że nie chciał abym widziała w nim bezdusznego mordercę.
- Nie patrz na to - usłyszałam mocny, zachrypnięty głos.
Złapał mnie za tył głowy i opiekuńczo przytknął do swojej piersi. Pocałował czule moje czoło i na chwilę oparł policzek o skroń do której kilka minut temu miałam przyłożoną lufę pistoletu.
- Jesteś cała? Coś ci zrobił? - zapytał a w jego głosie wyczułam troskę.
- Nic mi nie jest - wypowiadając to mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
- Amy... Tak mi przykro. Ja...
- Nie chcę tu rozmawiać. Proszę, możesz mnie stąd zabrać? - Chyba dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że stoję obok kałuży krwi niedawno zabitego mężczyzny w moim domu.
Spojrzałam na niego.
- Oczywiście kochanie. Tylko... najpierw muszę zadzwonić po kumpla, żeby pomógł mi tu posprzątać. Twoi rodzice nie mogą się dowiedzieć o tym wydarzeniu. - Zmarszczył brwi zniesmaczony na wzmiankę o moich rodzicach.
Rzeczywiście, oni nie mogą zauważyć żadnego śladu po zabójstwie. Nie wiem jakbym wytłumaczyła zwłoki chłopaka z dziurą w głowię leżącego na panelach naszej kuchni. Muszę zaufać Zaynowi w kwestii ogarniania tego.
- Wracają za dwie godziny - wymamrotałam słabym głosem z trudem powstrzymując się, aby nie zerknąć ponad jego ramię.
- Zdążymy. A teraz idź na górę do swojego pokoju i zostań tam dopóki tutaj nie skończymy. Potem zabiorę cię stąd, dobrze? - Posłał mi pełne żalu spojrzenie. Delikatnie włożył kosmyk moich ciemnych włosów za ucho.
Pokiwałam głową.
- Dobrze.
Już chciałam odchodzić kiedy przytrzymał mnie za rękę abym przystanęła. Zbliżył się nie odrywając ode mnie wzroku. Przejechał palcami po moim przedramieniu zostawiając w tamtym miejscu ścieżki dreszczu. Po chwili skrócił odległość między naszymi twarzami łącząc nas w pełnym subtelności pocałunku. Całował jak nigdy dotąd. Tak delikatnie, jakby bał się, że zaraz posypię się niczym krucha porcelana.
- Przepraszam - wyszeptał w moje usta.
Po tym jak Zayn kazał mi siedzieć w pokoju, nie byłam zdolna do robienia niczego innego niż leżenie na łóżku i wsłuchiwanie się w najmniejszy szmer dochodzący z dołu. Myślałam. Zupełnie zatraciłam się w myśleniu nad tymi okropnymi postępowaniami jakie miały miejsce niemalże czterdzieści minut temu. Cholera, byłam świadkiem zabójstwa! W moim domu leży trup, o ile Zayn już go nie wyniósł z tym swoim całym zaufanym przyjacielem, którego nawet nie poznałam. Nie miałam ochoty schodzić na dół i przyglądać się podłużnemu czarnemu workowi z ciałem w środku. Po prostu to wszystko mnie przerastało i sama się dziwię, że jeszcze nie wybuchłam histerycznym płaczem, aby pozbyć się natłoku emocji.
To wręcz śmieszne. Mimo, że spotykałam się z chłopakiem gangsterem od jakichś kilkunastu tygodni to dopiero teraz poczułam zapach tego całego przestępczego świata. Nawet spotkanie Macka, szefa Zayna, który celował do niego z broni nie wzbudziło we mnie tego "czerwonego światełka" z myślą w jakie towarzystwo mogę się wpakować.Albo już się wpakowałam. Chyba po prostu Zayn zamydlił mi oczy, ale nie celowo. To ja sama nie chciałam widzieć prawdy o jego kryminalnym otoczeniu.
Gdy tak leżałam na materacu i wpatrywałam się w sufit, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - wychrypiałam na tyle głośno, aby można to było usłyszeć.
W przejściu stanął Zayn. Na jego widok poderwałam się z łóżka i podeszłam kawałek do niego z wyraźną radością, że już skończył i zabierze mnie z tego domu.
- Weź najpotrzebniejsze rzeczy. Będziesz dziś spać u mnie. - stwierdził spuszczając wzrok na czubki swoich czarnych butów. Nadal było widać w nim olbrzymią skruchę.
Tyle, że ja nie miałam do niego żalu o wtargnięcie Harrego do mojego domu. Przecież sam się tego nie spodziewał. Jednak mimo to chcę, aby wytłumaczył mi parę rzeczy o których z pewnością nie będziemy tu teraz rozmawiać.
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.
- Daj mi dwie minuty. Zaraz zejdę na dół. - powiedziałam obrzucając wzrokiem szafę z której zamierzałam wziąć jakieś ubrania na przebranie.
Po dziesięciu minutach już byliśmy w połowie drogi do domu Zayna. Oczywiście przed wyjściem oceniłam uprzątnięcie jadalni od krwi i dopiero po upewnieniu się, że rodzice nie zobaczą niczego nienaturalnego, spokojnie wsiadłam do Audi Malika.
Przed chwilą też zadzwoniłam do mamy, aby jej oznajmić, że dziś nie wrócę do domu gdyż przesiaduję u najlepszej przyjaciółki z którą zbyt dobrze się bawię, aby wracać na noc do domu.
- Jak się czujesz? - zapytał Zayn.
- Dobrze - Tak naprawdę od środka czułam się fatalnie. Mimo to posłałam mu krótki uśmiech. - Pierwszy raz będziemy spać u ciebie. - Mimo złego nastroju, na tę myśl nie mogłam ukryć podekscytowania.
Chwycił mnie za kolano.
Także wykrzywił usta w półuśmiechu odrywając wzrok od jezdni. Jego spojrzenie błyszczało ekscytacją.
- Powinienem wcześniej cię zaprosić, tyle że moja matka nie wyjeżdża tak często jak twoi rodzice. Wczoraj wyjechała do Waliyhy.
No tak, Waliyha. Przecież to od niej się wszystko zaczęło. Dzięki niej poznałam Zayna. - Na tę myśl nie mogłam powstrzymać parsknięcia.
- Co? - mruknął zdezorientowany chłopak.
- Nic, po prostu przypomniałam sobie nasze początki. Byłeś strasznie wredny. - Uderzyłam go lekko w ramię udając urażoną. Jakby się nad tym zastanowić, mój początek znajomości z Zaynem był strasznie skomplikowany. Kto by pomyślał, że będziemy razem.
- A ty byłaś strasznie nieśmiała. Wtedy uwielbiałem droczyć takie osoby i napawać się ich wstydliwością do świata.
- Czekaj, byłam dla ciebie obiektem kpin? - Zmarszczyłam brwi niepewna jego słów.
- Po części tak, ale potem chciałem zobaczyć też twoją drugą stronę. Dlatego wyciągałem cię na te wszystkie imprezy i wlewałem w ciebie alkohol - Przerwał na moment i podrapał się po brodzie zostawiając na chwilę kierownicę bez kontroli co mnie lekko przeraziło. Po chwili dodał: - Najlepsze były twoje miny, które robiłaś gdy tylko zobaczyłaś mnie w swoim pokoju. - Zmrużył oczy, jakby chciał na nowo zobaczyć tamte sytuacje.
- Och zamknij się! Przerażałeś mnie. Nie wiedziałam czemu się mnie tak uczepiłeś. - Rozbawiona ponownie wymierzyłam mu pchnięcie w ramię.
- Podobałaś mi się. Ale zaraz, już cię nie przerażam? - wypowiedział te słowa z teatralnym przejęciem. - Muszę to zmienić! Uwielbiałem gdy kuliłaś się przede mną ze strachu.
- Wcale się nie kuliłam ze strachu! - Wyszczerzyłam się do niego.
Posłał mi cwaniackie spojrzenie w którym dostrzegłam coś jeszcze. Satysfakcję i zadowolenie.
- Udało mi się cię rozbawić - stwierdził nieco poważniejszym tonem.
Już miałam odpowiedzieć, gdy samochód zabujał podjeżdżając pod krawężnik chodnika tuż przed domem Zayna. Zgasił silnik i oboje wysiedliśmy z auta. Obrzuciłam spojrzeniem budynek przed sobą, który chował się w ciemnościach nocy przed uliczną latarnią. Nie oświetlony wyglądał naprawdę przerażająco. Dokładnie to samo pomyślałam gdy miałam zostać na imprezie pożegnalnej Waliyhy. Wtedy znajdowanie się w tym domu razem z Zaynem było dla mnie trwogą a dziś prawdziwym ukojeniem.
Puścił mnie przodem przez drzwi. Gdy stanęłam w korytarzu od razu dobiegł mnie przenikliwy zapach kawy z nutą dymu papierosowego. Tak właśnie pachniał Zayn. Idealnie.
- Głodna? - Nie czekając na odpowiedź poszedł w stronę niewielkiej kuchni. Otworzył lodówkę i wzrokiem przeglądał każdą półkę z produktami spożywczymi.- Może spaghetti? Albo tortilla? Albo po prostu zamówię...?
- Serek waniliowy z pewnością mi wystarczy - przerwałam mu sięgając tuż przed jego nosem po plastikowy kubeczek. Nie byłam wielce głodna. Podskoczyłam na metalowy blat kuchenny i sięgnęłam po łyżeczkę.
- Dobra. Pewnie chcesz pogadać. - mruknął zamykając ze zrezygnowaniem lodówkę. Lustrował mnie przez chwilę zafascynowanym spojrzeniem po czym dodał: - Tylko ciężko będzie mi się skupić, patrząc na ciebie gdy tak siedzisz na tym blacie. Sama wiesz co mi się wtedy przypomina. - Oblizał usta a wyraz jego twarzy mówił z jakim trudem powstrzymuje się, aby nie podejść i zacząć obdarowywać pocałunkami moją szyję.
Doskonale wiedziałam co mu chodzi po głowie. Sytuacja sprzed pięciu dni, gdy to przyszłam do niego, aby pomóc mu w pieczeniu tortu na urodziny jego matki. Moja wielka chęć pomocy skończyła się na siedzeniu w tym samym miejscu i namiętnych pocałunkach w dość mokrej odsłonie, ponieważ ten ciemnooki brunet wylał na mnie garnek lodowatej wody. Jak się później okazało, tylko dlatego, że miałam na sobie białą sukienkę.
- Zayn przestań. Naprawdę chcę pogadać. - Zeskoczyłam z blatu odstawiając serek. Posłałam mu zmartwione spojrzenie. - Czy... czy ktoś cię będzie ścigał za to co zrobiłeś?
Na te słowa rozbawienie od razu zeszło z jego twarzy. W zamyśleniu oparł się jednym barkiem o drzwi lodówki i westchnął ociężale.
- Nie powinnaś się tym przejmować. Już dość przeze mnie wycierpiałaś.
- Chcę żebyś był ze mną szczery. - Skrzyżowałam ręce na piersiach podkreślając swoją upartą postawę. Obchodziło mnie czy grożą mu konsekwencje po tym wszystkim. To przecież normalne.
- Harry robił interesy z wieloma osobami, którym na pewno nie będzie na rękę to, że nie żyję. Prawdopodobnie po jakimś czasie ktoś zorientuje się, że ktoś go zabił i zaczną szukać sprawcy, ale nie obchodzi mnie to. Ja mam swoich ludzi i można powiedzieć, że jestem nietykalny. - powiedział z nutą dumy w głosie.
- Skąd wiesz? Ci ludzie pewnie zechcą, abyś spłacił im długi za Harrego a wtedy...
- Amy, nic mi nie będzie. - uciął krótko najwyraźniej zirytowany tym tematem. Odbił się od lodówki i zaczął chodzić po kuchni wyjmując z kieszeni spodni paczkę papierosów. Po chwili zapalił jednego a zapach nikotyny zaczął rozprzestrzeniać się po całej kuchni.
Nie lubiłam gdy palił przy mnie. Oznaczało to wtedy, że jest wkurzony lub zdenerwowany.
- Dlaczego powiedziałeś, że Styles wyjechał? Przecież nie musiałeś kłamać. Zrozumiałabym.
Oczy mu pociemniały. Wiedziałam jak bardzo nie lubi się tłumaczyć. A tym bardziej w takich kwestiach.
- Wtedy - Przyłożył skręta do ust i zaciągnął się. - po prostu nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że go zabiłem. Nie miałem zamiaru go zabić, ale sam pierwszy wyciągnął broń. Zrozum, był moim kumplem który pomógł mi stanąć na nogi. Jednak od jakichś dwóch miesięcy zaczął działać indywidualnie, odciął się od naszej grupy i wkopał w jakieś gówno. Wkurwiał mnie bo ciągle miałem przez niego problemy, mówiłem, żeby wrócił do wcześniejszej roboty, ale mnie nie słuchał. - Kolejny buch. - Wtedy, gdy dowiedziałem się o Grece wiedziałem, że nie ujdzie mu to na sucho i znów załatwi nam kłopoty. Chciałem przemówić mu do rozumu, ale on wyciągnął spluwę. Nim się obejrzałem, to ja w niego celowałem. Wydaje mi się, że podświadomie trafiłem pół centymetra dalej od serca. Chyba rzeczywiście nie byłem w stanie go zabić. Potem nie wiedziałem czy rzeczywiście przeżył więc wolałem powiedzieć, że wyjechał i sam znów go znaleźć i wykończył, ale zniknął. Więc założyłem, że nie żyje. - Oparł obydwie dłonie o blat przybierając garbatą sylwetkę. - Poza tym, nie chciałem ci powiedzieć prawdy, bo bałem się, że się mnie przestraszysz i zostawisz. Bo przecież jestem mordercą. - powiedział cicho, ale z wciąż namacalną mocą w głosie.
Jego słowa tak mnie wzruszyły, że po raz kolejny tego dnia nie potrafiłam powstrzymać łez. Bez wahania podeszłam do niego z pragnieniem by mnie objął, ale nie zrobił tego. Twardo nie zmieniał swojej pozycji podobnie jak ze wzrokiem. Jego mroczne, zabójcze oczy nawet nie obdarzyły mnie spojrzeniem o które w myślach błagałam.
Lekko zdesperowana, chwyciłam go za ramię do którego także przyłożyłam policzek.
- Zayn, nie zostawię cię. Ale musisz być ze mną szczerzy. Zawsze, bo inaczej...
- Dzisiaj - Miał tak nieobecne spojrzenie, jakby myślami i wyobraźnią był zupełnie gdzie indziej. - Jak Harry mówił ci te wszystkie rzeczy o mnie to już myślałem, że... - Zacisnął pięści na krawędzi blatu. - Że cię straciłem, że właśnie uświadomiłaś sobie z kim byłaś. Tak mówiła twoja reakcja. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się bałem, że kogoś stracę.
- Zayn...
- Nie możesz mnie zostawić - Nagle wyprostował się gwałtownie i złapał mnie za ramiona. - Mimo, że robię te wszystkie rzeczy, mimo, że zabijam i jestem kim jestem... Nie możesz mnie zostawić. Jesteś moja. Potrzebuje cię. Pamiętaj, że nawet jeśli to ja odejdę, nadal będziesz tylko moja. - mówił szybko i wyraźnie, jakby chciał mi to porządnie wykuć w pamięci.
- O czym ty mówisz? Jak to "nawet jeśli to ja odejdę"? - zapytałam z paniką w głosie. Mówił z lekka jak opętany. Nie wiedziałam jak zareagować na jego słowa. Nie podobało mi się określenie, że jestem jego. Jestem wolnym człowiekiem.
- Chodziło mi tu o niedobrowolne odejście.
Przez chwilę musiałam zastanawiać się nad znaczeniem tego zdania, gdy w końcu do mnie dotarło. Musiało chodzić mu o przenośny sens "gdyby ktoś mnie zabił". Poczułam ukłucie w sercu na samą myśl gdyby ktoś miałby mnie pozbawić życia u jego boku. Nawet u boku człowieka przybierającego od czasu do czasu maskę zabójcy. Jak możesz spotykać się z mordercą?! Ten głosik ciągle gdzieś huczał w mojej głowie, ale cały czas starałam się go ignorować.
- Nawet tak nie mów!
Uniósł jeden kącik ust tworząc pociągający półuśmiech. Oczy rozbłysły mu a gniewny wyraz twarzy nagle wyparował. Zawsze dziwiłam się jak szybko potrafi zmieniać nastroje...
- Nigdy nie dam się zabić, kocie. - Palcem wskazującym i kciukiem chwycił mnie za brodę i przybliżył swoją twarz, aby zostawić na moich ustach pocałunek. Jednak ja odepchnęłam go znacząco.
- Posłuchaj, nie myśl sobie, że podoba mi się to co robisz. Zayn, zabijasz ludzi. - zniżyłam głos do szeptu jakby bojąc się, że ktoś usłyszy te straszne słowa. Chciałam mu uświadomić o mojej niechęci i obrzydzeniu w stosunku do poczynań jakie wykonuje.
Jego oczy znów momentalnie pociemniały a szczęka została charakterystycznie zaciśnięta.
- Tylko tych złych. - wycedził przez zęby.
- Harry mówił...
Poczułam uścisk na nadgarstku. Niespodziewanie znów skrócił między nami odległość, jego oddech muskał moje policzki a spojrzenie miażdżyło od środka.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że uwierzyłaś temu skurwielowi?
Zmarszczyłam brwi na jego porywcze zachowanie.
- Nie ale... - Starałam się oddalić od jego parzących tęczówek. - Puszczaj to boli!! - krzyknęłam i wolną ręką uderzyłam go w pierś. Nienawidziłam gdy załączał się w nim ten agresywny Zayn z którym nie raz miałam do czynienia, gdy przychodził pijany.
Myślałam, że mnie posłucha, puści i przeprosi. Ale on zrobił coś zupełnie przeciwnego.
W mgnieniu oka złapał mnie za uda i uniósł w górę zmuszając bym oplotła go nogami w pasie. Kontrolując swoją siłę, oparł delikatnie moje plecy o drzwi lodówki i zaczął całować po szyi. Namiętnie, co chwilę przygryzając skórę. Tak właśnie radził sobie z agresją. Gdy był wkurzony i wszystko na swej drodze rozwalał, zbliżał się do mnie i zaczynał upajać moim ciałem, jakby całą negatywną energię wyładowywał w naszych pocałunkach co czasem kończyło się zakrwawionymi wargami. Zawsze powtarzał, że wytwarzam w okół siebie uspakajającą aurę co na niego dobrze działa. A ja? Cieszyłam się, że mogę w ten sposób na niego wpłynąć.
- Wybacz. - powiedział całując teraz moje usta. - Po. Prostu - Kolejne cmoknięcia. - Nie. Chcę. O nim. więcej słyszeć. - Przerwał ustne pieszczoty tylko po to by nabrać powietrza i spojrzeć mi w oczy. - Jak pomyślę sobie w jaki sposób dziś cię dotykał...
- Ciii - Przyłożyłam mu palec do ust. - Nie myśl już o tym. - Teraz to ja złączyłam nasze wargi w gorącym pocałunku.
Wplotłam swoje dłonie w jego krucze, gęste włosy. Pachniały tak cudownie, on cały pachniał tak idealnie, że chciałam poczuć go każdą cząstką ciała. Pragnęłam dotykać jego skóry jak jeszcze nigdy dotąd.
Ktoś kto by stał obok i obserwowałby nas tutaj od jakichś piętnastu minut, powiedziałby, że jesteśmy naprawdę dziwną parą. Najpierw się kłócimy wykręcając sobie ręce a po kilku sekundach stajemy się jak magnez i metal. Nierozłączni. Ale tacy właśnie jesteśmy i czuję, że tej chwili towarzyszą jakieś siły wyższe, ponieważ naprawdę mam ochotę to zrobić. Od tak poczułam, że jestem już gotowa co zdziwiło mnie samą.
- Zayn - szepnęłam. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. - Ja... - Zagryzłam wargę nie mogąc powstrzymać rumieńca. - Kochaj się ze mną.
Byłam pewna, że nim znów mnie pocałował dostrzegłam na jego twarzy uśmiech prawdziwej radości, który oczywiście starał się powstrzymać.
- Z wielką przyjemnością, mała. - Dobrze wiedział jak bardzo się stresuje a specjalnie posyłał mi takie krępujące komentarze.
Myślałam, że mnie puści i razem pójdziemy, jak normalni ludzie do sypialni, ale on chwycił mnie mocniej bym mu się nie wyślizgnęła i zaczął mnie wynosić z kuchni. Jego sypialnie dzieliły kręte schody, które pokonał bez problemu ze mną na rękach i ograniczoną widocznością przez ciągłe pocałunki.
Jezu. Powinnam być przybita ostatnimi wydarzeniami, ale nie potrafię. Zayn jest w tym momencie moją receptą na przygnębienie i jedyne czego teraz pragnę to jego.
Weszliśmy do pokoju o szarych ścianach z łóżkiem po środku. Po lewej kilka szaf, większych i mniejszych a po prawej niewielkie biurko zaśmiecone najróżniejszymi papierami. Gdzieś w tle leciała jakaś muzyka, najwyraźniej z wierzy która stała na jednej z komód. W tym pokoju byłam jakieś dwa razy, ale zawsze gdy tu wchodzę napawa mnie on tą samą ciekawością i fascynacją.
Zayn postawił mnie zamykając za sobą drzwi. Nie wiem dlaczego, prawdopodobnie dla zasady, bo przecież byliśmy sami.
Ponownie zaczęłam się nie śmiało rozglądać po jego pokoju, szukając jakiegoś punku zaczepienia bym mogła utkwić w nim zawstydzony wzrok.
- Hej - Dobiegł mnie łagodny głos - Jesteś pewna? Chcę żebyś pragnęła tego tak samo jak ją, więc zastanów się jeszcze. - Lepiej niech korzysta póki się nie rozmyśliłam.
Nerwowym odruchem wsadziłam kosmyk włosów za ucho.
- Chce tęgo. - Zabrzmiało to pewniej niż myślałam.
Obdarował mnie szerokim uśmiechem. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie całując delikatnie. Połączeni w uścisku zaczęliśmy wycofywać się w stronę łóżka. Po chwili podtrzymując moje plecy ułożył mnie delikatnie na materacu pokrytym czarną kapą. Jego usta zaczęły błądzić po moim ciele zostawiając wszędzie mokre ślady. Jego nie równy oddech przecinał odgłos moich pojedynczych jęków rozkoszy jakiej w tamtej chwili odczuwałam całą sobą.
Po chwili ściągnął swoją koszulkę ukazując mi swój wytatuowany tors. Jak tylko znów się nade mną pochylił, od razu wbiłam paznokcie w jego plecy. Zaczęłam całować i przygryzać jego ramię, podczas gdy on zajmował się moją szyją.
W końcu złapał za skrawek mojej bluzki i powoli zaczął unosić jej brzeg. Czułam jak motyle w brzuchu chcą się wydostać. Oblała mnie fala dreszczy, gdy zostawił mnie w staniku a górną cześć ubrania rzucił gdzieś w kąt. Nie raz widział mnie w biustonoszu, ale tym razem skrępowanie brało górę, gdy tak patrzył chciwie na moje piersi. Nie próbowałam się zasłaniać, ale chyba sam zrozumiał, że jego wzrok działa na mnie nieco nieswojo. Zaczął więc całować moje obojczyki powoli zjeżdżając w dół. Siłował się także z moim rozporkiem który złośliwie nie dawał za wygraną. Czułam jak sutki mi twardnieją pod wpływem jego gorącego oddechu, który owiewał mi biust. Ściągnął mi spodnie a potem sobie. Owinęłam nogi w okół jego bioder i przyciągnęłam bliżej siebie.
Jego ręce powędrowały do zapięcia mojego stanika i przed pozbawieniem mnie niego, posłał mi pytające spojrzenie.
- Tak - szepnęłam.
Po chwili leżałam już w samych majtkach. Miał szorstkie dłonie i zimny kojący dotyk podczas gdy dotykał mych piersi. Fala podniecenia oblała mnie niczym gorący strumień wody.
- Jesteś piękna - mruknął przygryzając mój płatek ucha. - Zabójczo piękna.
Oparł się na łokciach aby nie obarczać mnie swoim ciężarem i popatrzył głęboko w oczy.
- Zayn, chyba wiesz, że to mój...
- Wiem, postaram się być delikatny. - Poczułam jak jego jeden palec chwyta za moje czarne figi i powoli zsuwa je z bioder.
Przymknęłam oczy mocniej wbijając mu paznokcie tym razem w ramiona. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innymi, niż o pragnieniu poczucia go w końcu w sobie.
Leżałam przed nim nagusieńka i zupełnie mu oddana. Odkleił się na moment ode mnie i usłyszałam dźwięk rozrywanej folii. Po sekundzie znów czułam ciepło jego ciała na sobie.
- Otwórz oczy, chcę żebyś na mnie patrzyła gdy to zrobię.
Posłuchałam go. Przez zaszklone tęczówki widziałam rozmazany obraz jego twarzy. Gdy kilka łez wypłynęło na policzki mogłam wyraźniej dostrzec te kakaowe tęczówki przepełnione skupieniem i spokojem. Złapał mnie za tył głowy i uniósł lekko w górę.
- Płaczesz - zmartwił się.
- Bo jestem szczęśliwa - Uśmiechnęłam się co nieco go uspokoiło.
Także pozwolił sobie na krótki uśmiech po którym jednak nabrał skupiony wyraz twarzy. Jedną ręką złapał mnie za dłoń a drugą mocno trzymał w tali. Padał na niego blask księżyca wydobywający się zaa okna tuż nad łóżkiem. Wyglądał cudownie.
W końcu poczułam jak we mnie wchodzi. Nie było to delikatne ani mocne. Pod wpływem bólu ścisnęłam jego dłoń wydając z siebie cichy jęk.
- Kocham cię - powiedział.
Ja jego także, ale nie miałam siły by mówić.
Wygięłam swoje ciało pod wpływem rytmicznych pchnięć. Powieki w tamtej chwili były zbyt ciężkie, więc przymknęłam je upajając się przyjemnością jaką dawał mi Zayn. Nie wiem co teraz leciało z głośników wierzy, ale z pewnością ta piosenka stanie się moją ulubioną.
Nasze ciężkie oddechy spajały się w całość, podobnie jak ciała, dłonie, miłość. Rozkosz zawładnęła nad bólem i teraz odważyłam się kręcić biodrami podchodząc pod rytm bruneta. Nasze usta odnalazły siebie nawzajem dodatkowo łącząc nas w pocałunku wyrażającym tysiące uczuć, których nie da się ubrać w słowa.
Dziś poczuliśmy siebie w stu procentach.
Dziś poczułam, jak bardzo go kocham.
Leżeliśmy teraz zdyszani na łóżku wpatrując się w sufit nadal trzymając się za dłonie. Nadzy, szczęśliwi i nasyceni miłością. Nasze klatki piersiowe równo opadały i unosiły się.
Nagle zrozumiałam dlaczego tak wiele osób powtarza "w życiu piękne są tylko chwile". Bo już nigdy nie będzie cudowniej niż teraz i nigdy nie będę czuć tak samo jak w tej chwili.
- W porządku? - zapytał podpierając się jedną ręką za głowę. - Coś cię boli?
Spojrzałam na niego czule. Także podparłam się na łokciach aby być na równi z jego twarzą.
- Jeśli ból z miłości jest możliwy to tak.