Przez dobre 15 minut nie ruszałam się z łóżka, obmyślając plan uniknięcia imprezy z Zaynem. Myślę że dobrze to sobie wymyśliłam. Pozamykam wszystkie drzwi i okna, zgaszę wszystkie światła tak aby myślał że nikogo nie ma w domu. Może pomyśli że skoro nie było mnie w szkole, a teraz nie widać żywej duszy w moim domu to wyjechałam. Przeczekam cichutko, po ciemku w swoim pokoju aż odpuści. Oby nie dobijał się do drzwi lub nie wydzwaniał do mnie jak psychopata. Wiem że to wszystko brzmi dość przesadnie, ale ja naprawdę nie mam ochoty z nim gdziekolwiek wychodzić. Jestem mu wdzięczna że się za mnie wstawił wczoraj ale przecież nie prosiłam go o to. Umm... ciekawe co u Waliyhy.
Po wygramoleniu się z ciepłego łóżka poszłam pod prysznic. Na szczęście ból głowy ustąpił, ale kaszel nadal ranił moje gardło. To dawało mi kolejne powody aby zostać dziś w domu.
Po długim odprężającym prysznicu nałożyłam na siebie luźne ciuchy i włączyłam głośno muzykę z radia. Rzadko kiedy pozwalam sobie na takie zachowanie w domu. Po szkole wracam często zmęczona, psychicznie jak i fizycznie. Na dodatek lekcje i nauka, tak w kółko. W moim życiu nie ma miejsca na zabawę i wyluzowanie. Mam to chyba po ojcu. Ale kiedy już znajdę dzień wolnego, wykorzystuję go maksymalnie.
Postanowiłam sprzątnąć swój pokój. Muzyka która brzmiała w mieszkaniu wprawiła mnie w dobry nastrój. Zaczęłam śpiewać słowa które tak dobrze znałam.
Czas podczas mojego relaksu i sprzątania bardzo szybko mi mijał. Zbliżała się godzina 19 co przyprawiało mnie strachem. Co jeśli obserwował mój dom? Nie to nie możliwe. Zawsze martwię się na zapas albo przejmuję drobnostkami. Mimo to trzeba było wcielić mój plan w ruch. Za pół godziny zjawi się pod moim mieszkaniem i zapuka do drzwi, będą oczywiście zamknięte więc odejdzie. Powtarzałam w myślach.
Najpierw szczelnie zamknęłam okno w moim pokoju, na wypadek gdyby chciał tu wejść jak wczoraj zejść... ach to była taka głupia sytuacja. Potem zbiegłam na dół aby zamknąć drzwi główne. Następnie od strony ogrodu, drzwi od tarasu. Czułam się co najmniej dziwnie robiąc to, ale to było jedyne wyjście. Wiem że moje błagania aby dał mi zostać w domu poszłyby na marne. Upewniłam się jeszcze dwa razy czy aby na pewno wszystko pozamykane po czym zgasiłam wszędzie światła. Wślizgnęłam się do swojego pokoju gdzie było zupełnie ciemno. Jedyne światło rzucał księżyc przez dość duże okno. Sprawnie przemieszczałam się po panelach aby nie robić najmniejszego hałasu. Podeszłam do szyby wyglądając ostrożnie na jezdnie. Tak, mój pokój był od strony głównej ulicy na której mieszkałam. Nieraz przez przejeżdżające samochody nie mogłam zasnąć chodź i bywało też na odwrót, gdzie to właśnie pojazdy były moją kołysanką.
Z ulgą stwierdziłam że auto Zayna nie stoi jeszcze na podjeździe. Sprawdziłam godzinę. 18;55.
Trzęsły mi się ręce a serce biło jak szalone, gdy równo o 19 podjechało czarne Volvo które z pewnością należało do Zayna. Teraz żałowałam że nie poszłam do jakieś biblioteki czy coś aby to tam, przeczekać jego wizytę. Tu jestem w pułapce. Ale muszę się trzymać planu.
Z ukrycia obserwowałam jak wysiada z pojazdu. Czarna szczupła sylwetka zatrzymała się na chwilę tuż przed moim oknem. Uniósł głowę, a ja poczułam że wyłapał moje spojrzenie, mimo że nie mógł niczego zobaczyć. Było zbyt ciemno....chyba. Szybko schowałam głowę nie narażając się na ujawnienie. Niestety już po 3 sekundach nie wytrzymałam i ponownie zerknęłam przez witrynę. Już tam nie stał.
Serce stanęło mi gdy usłyszałam głośne walenie do drzwi. Wybiegłam na paluszkach na schody aby lepiej badać sytuację. Zeszłam kilka schodków w dół i wlepiałam ze strachem wzrok w drzwi.
- Otwórz te przeklęte drzwi Amy, wiem że tam jesteś. - krzyknął a mnie przeszły ciarki po całym ciele.
Nie, nie możliwe aby wiedział. Mój plan musiał zadziałać. Odejdź Malik, błagam.
- Cholera, jak nie otworzysz przysięgam że je wywarze! - krzyk.
Moje gałki oczne prawie wyleciały z oczodołów na te słowa. Chyba nie będzie tak zdesperowany i tego nie zrobi? Przez chwile kusiło mnie aby jednak mu otworzyć i zapobiec niepotrzebnym szkodom ale nadal twardo trzymałam się planu.
Chwila ciszy po której nastąpił huk. Mocne kopnięcie i drzwi zostały otwarte. W wejściu stał mocno wkurzony Zayn, rozejrzał się krótko po pomieszczeniu aby natrafić na moją przerażoną twarz. Jego czarne oczy dosłownie rzucały piorunami a ciało napinało się z każdą minutą. Przez chwilę stałam nieruchomo, nie dowierzając w to co przed chwilą się stało. Do ruchu zmusił mnie dopiero Malik gdy ruszył w moją stronę. Instynktownie rzuciłam się do ucieczki. Cholera po co schodziłam na sam dół, teraz muszę pokonać schody.
Zaczął się nasz wyścig. Jego metą było złapanie mnie a moją mój pokój.
Totalna porażka. Dlaczego w ogóle łudziłam się że Zayn jest taki głupi i nie zorientuje się, że ukrywam się tu jak mysz pod miotłą. Teraz stoję przygwożdżona do ściany przez jego ciało i zabijamy się wzrokiem. Po mojej nieudolnej ucieczce na schodach, próbowałam się zamknąć w swoim pokoju, ale nie mam klucza do drzwi! W siłowaniu się z taką osoba jak Zayn nie mam szans, dlatego bez trudu popchnął drzwi i wszedł od razu na mnie napadając.
- Na prawdę myślałaś że uda ci się mnie tak spławić? - syknął.
- Nie idę na żadną imprezę. - szepnęłam a on mocniej mnie przycisnął, powodując u mnie jęk bólu.
Zmarszczył brwi posyłając mi pełne złości spojrzenie.
- Widzisz to jest twój problem. Chciałabyś mieć przyjaciół tak? Chciałabyś nie odstawać od reszty tak? To dlaczego nadal robisz wszystko aby być odludkiem i nie pójdziesz na tą jebaną imprezę? - warknął.
Chciałabym być lubiana ale nie kosztem zmuszania się do bycia jak inni. Chcę aby mnie zaakceptowali taką jaką jestem. Wiem że Zayn ma trochę racji.
Westchnęłam cicho spuszczając głowę. Nie chciałam aby widział że jego słowa szarpnęły moimi uczuciami.
- J...ja jestem przeziębiona.
- Och przestań chrzanić skarbie. - powiedział odrywając się ode mnie. Zmierzył mnie wzrokiem od stup do głowy na co lekko się zarumieniłam.
- Musisz się przebrać. - w jego głosie nie było już gniewu, uśmiechnął się lekko i podszedł do mojej szafy.
Otworzył ją dokładnie badając wzrokiem.
Nadal stałam pod ścianą obserwując jego ruchy. Przewracał rękoma po moich ubraniach. Sądzę że niczego tam nie znajdzie bo nie noszę sukienek lub spódniczek. W ogóle dlaczego mówię jak by mi na tym zależało? I tak z nim nie wyjdę.
- Jezu, dziewczyno masz w ogóle jakieś sukienki? - zaśmiał się nie odwracając wzroku.
Podeszłam nieśmiało aby zrobić to co wczoraj - zatrzasnąć mu drzwiczki przed nosem. Chyba nawet nie widział że podchodzę i że już prawie miałam zrobić to co chciałam. Był wpatrzony w coś. Wzięłam zamach i pchnęłam drewno ale ku mojemu zdziwieniu nie zatrzasnęły się. Zayn przytrzymał je swoją silną ręką nadal na mnie nie patrząc. Zmarszczyłam brwi przez jego ignoracje.
- Ta będzie odpowiednia. - mruknął wyjmując z szafy zapomnianą przeze mnie .
Zapomniałam że ją w ogóle mam. Miałam ją tylko raz na sobie w sylwestrową noc 2 lata temu.
Trzymał za wieszak na którym obadała wybrana przez niego tkanina. Na jego twarzy został wymalowany usatysfakcjonowany uśmieszek a oczy przyglądały mi się przeszywająco. Skrzywiłam się na jego propozycję a raczej rozkaz.
- Nie założę te...
- Jeśli nie założysz to ci pomogę, siłą. - dodał ostrzegawczo.
Nie pozwolę sobą rządzić. Skrzyżowałam ręce na piersiach i przewróciłam oczami, dając mu wyraźne znaki sprzeciwu. Widząc moją reakcję zmarszczył brwi i zacisnął szczękę. Podszedł do mnie gwałtownie ściskając za ramię. Przestraszyłam się, czy rzeczywiście chciał ziścić swoje zamiary? Powoli zaczął przesuwać w dół mojej ręki ramiączko od czarnej bokserki. Odskoczyłam od niego jak poparzona.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam przywołując swoją bluzkę do ładu.
On zaśmiał się gardłowo wyraźnie rozbawiony moim postępowaniem.
- Mówiłem ci, więc dla własnego dobra idź założyć tą sukienkę. - powiedział przez śmiech.
Po dziesięciu minutach siedziałam w jego aucie, modląc się aby jakoś przeżyć ten wieczór.