Rozdział 7

32 4 0
                                    

Omijać Malika, omijać Malika - powtarzałam to ciągle w myślach idąc szkolnym korytarzem. Chcę go unikać jak ognia, w końcu to co wczoraj ze mną zrobił, to jak kazał mi się upić to było chore... W każdym bądź razie, każdy już o tym wie w szkole. Wszyscy mi się przyglądają i szeptają na mój temat, co zawdzięczam zapewne Katniss. Na pewno wszyscy myślą że jestem pijaczką która wprasza się na imprezy. Gorzej być nie może. Staram się udawać że tego nie zauważam ale przecież jest inaczej, przez co nie mogę racjonalnie myśleć.
Przyśpieszyłam jeszcze bardziej zmierzając w stronę sali od chemii, chcąc jak najszybciej znaleść się poza zasięgiem wszystkich gapiów.

- Patrzcie, nasza pijaczka! - w tym momencie miałam ochotę zaszyć się pod ziemie.
Znienawidzona przeze mnie Katniss, zwróciła się do mnie tymi miłymi słowami, gdy tylko mnie zobaczyła, oczywiście cała klasa się zaśmiała. No tak, nie mam już wątpliwości że wszyscy wiedzą o moim wczorajszym stanie.
Miałam ochotę wybiec z sali i zaszyć się gdzieś aby nikt mi niczego nie wytykał, ale przyszedł już pan Philips. Wszyscy rozsiedli się do ławek, a ja miałam tylko nadzieję aby ta lekcja przebiegła jak najszybciej.

Przez całą przerwę siedziałam w toalecie, aby uniknąć nieprzyjemnych komentarzy skierowanych w moją osobę. Tak jest mi wstyd, że wszyscy myślą o mnie że jestem zapijaczoną kujonką. Bo wszyscy tak myślą, prawda? A ja nie mam siły się tłumaczyć, czy chociażby powiedzieć że to nie prawda i mają przestać. To wszystko przez Zayna i Katniss. Pewnie razem wszystko zaplanowali aby mnie upokorzyć.
Szkoda że nie ma tu Waliyhy, wiedziałaby jak mnie pocieszyć. Jeszcze bardziej dołował mnie fakt, że za chwilę mam mieć angielski na którym będę musiała stawić czoła Malikowi.
Usłyszałam dzwonek na lekcje, ale nie miałam siły wstać z zimnej posacki na której siedziałam w jednej z kabin. Pomyślałam nawet aby przesiedzieć tu cały angielski, ale nie mogłam. Nie bądź tchórzem Amy! Wstałam i pomaszerowałam w stronę klasy.
Stoi tam, tuż obok wejścia do sali i rozmawia z jakimś chłopakiem. Przestałam na moment oddychać. Cholera miałam cichą nadzieję że nie przyjdzie dziś do szkoły, bo będzie leczył kaca czy coś. Jeszcze mnie nie zauważył, może uda mi się przejść niezauważona? Westchnęłam głośno i ze spuszczoną głową ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Liczyłam swoje "tip topy" aby nie spoglądać w jego stronę, chociaż czułam na sobie przeszywające spojrzenie które posyłał mi zapewne Zayn.
Nie wytrzymałam i podniosłam głowę. Wszystko nagle działo się w zwolnionym tępię, jego mina NIC nie wyrażała, miał totalną pustkę w oczach które na mnie patrzyły. Czułam się nieswojo, chciałam odwrócić się, uciec, cokolwiek, ale nie zrobiłam tego. Jego tęczówki mnie hipnotyzowały. Najgorsze jest to że nie mogę odczytać z jego twarzy jakichkolwiek uczuć. Nie odezwał się tylko odprowadził mnie wzrokiem aż do samego wejścia do klasy. Dopiero po chwili otrząsnęłam się i zorientowałam że stoję na środku sali, a nauczycielka posyła mi pytające spojrzenie. Ludzie siedzący w ławkach też mieli zdziwione miny. No tak, od kiedy to Witsoon zjawia się ostatnia na zajęciach.
- Przepraszam za spóźnienie. - rzuciłam krótko i tak cicho że ledwo mogła to usłyszeć.
Nie odpowiedziała, pędem poszłam do swojej ławki aby za chwilę się w niej rozsiąść.
Zaraz po mnie wszedł Malik. Nawet nie przeprosił za spóźnienie, od razu pewnym krokiem zmierzył w stronę swojego miejsca, którym była oczywiście pojedyncza ławka w rogu sali.
Nauczycielka nic nie powiedziała, przeszła od razu do prowadzenia lekcji. Aż dziwne, bo ona wręcz nienawidziła gdy ktoś spóźniał się na jej zajęcia.

Czułam się obserwowana przez całe pół godziny lekcji, to mnie paraliżowało, czułam się nieswojo, nie mogłam się skupić na tym co mówiła pani od angielskiego. W końcu odwróciłam się lekko za siebie aby znaleźć gapia. Ku mojemu zaskoczeniu, wszyscy byli wpatrzeni w tablicę, nawet Zayn który nie zwracał na nią nigdy wielkiej uwagi.
Po dzwonku wręcz wybiegłam z sali aby jak najszybciej schować się w toalecie, która była dziś moim schronem.
Resztę lekcji zleciało mi bardzo szybko i bez większych problemów. Wszystkie przerwy spędziłam w łazience, zajęcia przebiegały w spokoju co mnie niezmiernie cieszyło. Lecz nadal gdy przechodziłam korytarzem czułam na sobie wypalające spojrzenia. Kończyłam dość późno, o szesnastej już prawie nikogo nie ma w szkole. Lubiłam wtedy chodzić sama środkiem korytarza z uniesioną głową, czułam się pewna siebie, szkoda że tylko wtedy...
Szłam słabo oświetlonym, pustym korytarzem w stronę wyjścia. Nagle poczułam szarpnięcie i już stałam nieruchomo pod ścianą. Te kakaowe tęczówki uważnie mi się przyglądały. Zayn. Zaczęłam szybciej oddychać a krew wolniej płynąć.
- W końcu cię dzisiaj złapałem, nie wiem gdzie się ukrywałaś całe przerwy. - mruknął mi do ucha i posłał łobuziarski uśmieszek.
Prychnęłam mu w twarz, niby o co mu chodzi? Niech mi da spokój! Chciałam mu powiedzieć jakim jest dupkiem ale boję się jego reakcji.
- Czego chcesz? - mruknęłam. On wywrócił oczami, lekko się ode mnie odrywając.
- No wiesz, myślałem że chcesz wiedzieć co wczoraj robiłaś po pijaku.
Na moją twarz wkradło się przerażenie. Czy wczoraj naprawdę zrobiłam coś głupiego a na dodatek nie pamiętam tego? Przecież w pewnym momencie urwał mi się film. Ogarnęła mną niepewność i strach. Najwidoczniej zauważył moją reakcję i wybuchł śmiechem, ukazując szereg białych zębów.
Odepchnęłam go od siebie najmocniej jak umiałam z wkurzoną miną. Co sprawiło że cofnął się jedynie o krok.
- O co ci chodzi? Nie wystarczy ci to, że przez ciebie wszyscy w szkole patrzą na mnie jak na pijaczkę? - uniósł zdziwiony brwi - Wszyscy wiedzą o tym, że wczoraj się upiłam a teraz wytykają mnie palcami, o to ci chodziło tak? Dokonałeś swego więc teraz daj mi spokój! - krzyknęłam mu prosto w twarz, nie wiem skąd u mnie ta pewność siebie, musiałam dać upust emocją, powiedzieć mu jaki z niego frajer.
Mimo że na korytarzu nie było za jasno, zauważyłam że jego oczy wyraźnie pociemniały a twarz nabrała surowego wyrazu. Znów przylgnął mnie do ściany powodując tym samym ból moich pleców. Nasze ciała były przyklejone do siebie a jego bliskość i postawna sylwetka sprawiła że cała pewność siebie zniknęła.
- Co z tobą Witsoon? Nie miałem zamiaru cię upokarzać, chciałem tylko żebyś się zabawiła, wnioskując po tobie rzadko to robisz. - zmarszczył brwi, powodując u mnie szybsze bicie serca.
- Niby po co miałbyś to robić? - spytałam znacznie ciszej niż wcześniej.
- Chciałem cię sprawdzić, moja siostra rzadko kogo darzy sympatią, a ciebie polubiła od razu. - jego twarz nic nie wyrażała, znów totalna pustka.
- To bez znaczenia bo ona wyjechała. - stwierdziłam z nutką żalu w głosie.
Nie wiedziałam w sumie co mam odpowiedzieć, miałam dość już tej sytuacji. Wyrwałam się cudem z jego uścisku i wybiegłam ze szkoły.


Byłam już prawie pod domem, dziękując Bogu że po wyjście ze szkoły od razu trafiłam na nadjeżdżający autobus. Próbowałam nie myśleć o sytuacji z Malikiem, mam tylko nadzieję że teraz da mi spokój.
Odkluczając drzwi do domu, zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go pośpiesznie z kieszeni a na wyświetlaczu pojawiło się mama.
- Halo?
- Cześć skarbie, dajesz sobie radę?
- Tak wszystko gra.
- To dobrze, słuchaj dzwonię żeby ci powiedzieć że nie wrócimy dziś wieczorem, musimy zostać dłużej w Brentwood, zaszły małe komplikację. Jeszcze nie wiem kiedy wrócimy ale zadzwonię jutro dobrze?
- Jasne nie ma sprawy, do zobaczenia.
- Kocham cię.
Może powinnam bardziej wypytać co u niej ale jakoś nigdy nie ingerowałam w sprawy zawodowe rodziców. Nie obchodziły mnie one. Nawet cieszę się że jestem sama w domu, mam wtedy całkowity spokój którego tak bardzo teraz potrzebuję.

Jest około dwudziestej a ja już jestem umyta, i przebrana w piżamę a konkretnie w moje spodnie dresowe i za dużą jak na mnie koszulkę taty którą uwielbiam. Mam zamiar się położyć spać, jestem niewiarygodnie zmęczoną po dzisiejszym dniu. Muszę zregenerować siły i odprężyć umysł.
Weszłam do swojego pokoju mając na celowniku moje wielkie łóżko, zrobiłam kilka kroków w jego kierunku po czym natychmiast się zatrzymałam. Coś było nie tak, czułam czyjąś obecność i kroki na korytarzu. Niemożliwe żeby rodzice wrócili. Lekko przestraszona, podeszłam do swoich drzwi, uchyliłam je. Nikogo nie zauważyłam. Wyszłam z pokoju dokładnie się rozglądając dookoła, następnie wychyliłam się za barierkę schodów aby rzucić na nie okiem.Wszystko było w porządku. Widziałam scenkę w filmie, jak kobieta szukała włamywacza w swoim domu po czym on ją zadźgał nożem. Przeszły mnie ciarki na to wspomnienie. Masz paranoje Amy. Pokręciłam głową lekko się uśmiechając. Zrezygnowana wróciłam do swojego pokoju.
Zamarłam.Od razu zauważyłam ciemną postać stojącą obok mojego łóżka. Z moich ust wydostał się krzyk przerażenia, odwróciłam się natychmiast aby uciec jak najdalej. Próbowałam łapczywie otworzyć swoje drzwi które już zdążyłam zamknąć, ale ani drgnęły. Co jest do cholery! Zaczęłam histerycznie oddychać i jęczeć, szarpiąc za klamkę. Odwróciłam się gwałtownie w końcu zauważając nad sobą przyciskającą dłoń do drewna które tak bardzo chciałam otworzyć. Zayn. Dopiero teraz mogłam dostrzec twarz włamywacza. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, i przerażeniem wymalowanym na twarzy, zastanawiając się czy teraz mnie zabiję.
- Spokojnie kochanie. - powiedział wyraźnie rozbawiony całą sytuacją.
Jego słowa wcale mnie nie uspokoiły wręcz przeciwnie. Górował nade mną wzrostem przez to że kuliłam się pod nim jak myszka, nie wiedząc co robić. Czy mówiłam że jest on zdolny do wszystkiego?
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam w końcu.


Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz