Rozdział 29

37 2 0
                                    

   Jak zwykle obudził mnie znienawidzony dźwięk budzika. Mimo wszystko postanowiłam go nastawić na siódmą rano. Pomyślałam, że nie mogę być tchórzem i pójdę do szkoły nie zwracając uwagi na Katniss i jej znajomych. Podbudowywała mnie na duchu znikoma energia, która wypełniła całe moje ciało gdy tylko otworzyłam oczy. Cóż, Amy Witsoon także może mieć dobry dzień... A przynajmniej miałam taką nadzieję, że dziś nie spotkają mnie żadne nieprzyjemne niespodzianki.
Podeszłam do lustra i rzuciłam okiem na bladnącego sinca wymalowanego na lewym kościstym policzku. Wyglądał lepiej i już nawet nie pulsował, ale i dziś nie obejdzie się bez warstwy podkładu. Przypomniał mi się wczorajszy esemes Daniela. "Przepraszam" - czy on naprawdę myśli, że załatwi to w ten sposób? Wysyłając jedną durną wiadomość. Jeśli naprawdę żałuję tego co zrobił niech powie mi to w twarz.
Po chwili mój wzrok mimowolnie powędrował na usta. Dotknęłam ich opuszkami palców i przymknęłam oczy, aby lepiej odtworzyć wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Przez zbyt wyolbrzymioną wyobraźnię znów poczułam JEGO palące wargi, które tak zachłannie przygryzały moje. Dotyk błądzący po moich plecach i paznokcie, które boleśnie wbijały mi się w skórę jakbym odnowa poczuła. JEGO zapach. Zapach, który gdzieś jeszcze wyczuwałam w miejscu w którym właśnie stoję. Moje spojrzenie powędrowało na oparcie krzesła gdzie leżała przełożona JEGO bluza, którą dał mi wczoraj na dachu. Biła JEGO zapachem.
Ciemność, cisza i tylko nasze dwa ciała w jednym pokoju przepełnionym mrokiem, gdzie jedynym źródłem światła był wlewający się blask księżyca przez okno. Klimat wydawałby się idealny na pierwszy pocałunek... Tylko czy miałam go przeżyć właśnie z Zaynem Mlikiem? Serce wariowało z podniecenia, szczęścia i podpowiadało, że było idealnie lecz rozum zasiewał gdzieś niepewność. Nie przejmowałam się tym jednak.
Zresztą walić to. Przecież to tylko głupi, p i e r w s z y pocałunek.

Zmierzałam właśnie w stronę szkoły. Uszykowałam się w pół godziny dzięki czemu mogłam pozwolić sobie na spacer, a nie jazdę tłocznym autobusem.
Jakoś nie zastanawiałam się nad reakcją uczniów w szkole skierowaną w moją osobę. Zapewne większość pamięta nagranie na imprezie Katniss gdzie grałam główną rolę, ale po dłuższym zastanowieniu się nad tym przy śniadaniu postanowiłam mieć dystans do tej sprawy. Gdy ktoś zacznie się śmiać ze mnie na korytarzu, po prostu się przyłączę. Wiem, że łatwiej powiedzieć a trudniej zrobić. Ale w każdym bądź razie chcę dziś być pogodną, wesołą dziewczyną.
Po jakichś niecałych dwudziestu minutach znalazłam się na posesji szkoły. Od wejścia do budynku dzielił mnie dość duży parking na którym stało kilka zaparkowanych samochodów. Rzuciłam krótkie spojrzenie po uczniach siedzących na maskach pojazdów, którzy zapewne czekali na dzwonek który zabrzmi za dziesięć minut. Nagle moją uwagę przykuło czarne Audi. Doskonale je znałam. O drzwi kierowcy opierał się Zayn wokół którego latał siwy dym papierosa którego trzymał w dłoni. Bacznie mi się przyglądał a ja poczułam jak moje serce chce się wydostać z klatki piersiowej. Właśnie przypomniałam sobie, że nie oddałam mu jego bluzy która teraz leży u mnie w pokoju. Zapomniałam ją ze sobą zabrać i ukuło mnie poczucie winy, że w tak chłody poranek ma na sobie jedynie czarną koszulkę z krótkim rękawkiem i te same ciemne spodnie co wczoraj. Jednak nie sprawiał wrażenie przemarzniętego, tylko jego oczy biły lodowatym żarem. Mimo to wyglądał cholernie dobrze przez co wszystkie moje zmysły zaczęły wariować a obraz pocałunku ciągle powracał. Miałam ochotę wczepić się w jego szyję, poczuć miękkość jego włosów i ... Zaraz! Co się ze mną dzieje? Jeszcze kilka dni temu uciekałabym przed nim gdzie pieprz rośnie a teraz snuje wyobrażenia o jego ciele.
Jego wczorajsze wyznania trochę złagodziły moje podejście do tego człowieka i postawiły go w nieco lepszym świetle. Przez co ciągle zadaję sobie pytanie - Może on nie jest taki zły? - Tylko czy gangster potrafi być dobry?
Uśmiechnęłam się nieśmiało pod nosem ciągle czując jego przenikający wzrok. Odruchowo włożyłam kosmyk włosów za ucho gdy się zawstydzam i ruszyłam w jego stronę.
Już po pierwszym kroku zostałam pociągnięta za rękę do tyłu przez jakąś nieokreśloną siłę. Odwróciłam się napięcie. Ujrzałam drobną zakapturzoną postać. Dopiero gdy uniosła głowę potrafiłam rozpoznać, że to Grece. Nie wyglądała jakby wybierała się do szkoły co świadczyło o braku plecaka. Była ubrana cała na czarno a kaptur jej bluzy był naciągnięty na pół twarzy. Czarne kosmyki włosów opadały jej na blade policzki, przez co było widać jedynie oczy, nos i górną wagę ust. Pomyślałam, że ten kamuflaż musi być celowy.
- Cześć - powiedziała niepewnym głosem.
- Cześć, wszystko w porządku? Dawno cię nie widziałam. - Od czasu napadu na jej dom nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Mimo, że wielce za nią nie przepadam to w głębi duszy zastanawiałam się jak sobie radzi. Tamtego dnia była naprawdę przerażona i poczułam ukłucie winy, że nie zadzwoniłam spytać jak się czuję.
- Możemy porozmawiać? - Rozglądnęła się nerwowo. - Ale nie tutaj.
- Jasne. To znaczy za chwilę jest dzwonek, ale jeśli...
- Możesz dziś odpuścić sobie szkołę?
Pomyślałam o wypracowaniu z angielskiego, które trzeba dziś oddać. Przez ostatni tydzień siedziałam nocami nad książkami aby tylko je skończyć na czas, ale widząc jak bardzo jest zdesperowana i spięta postanowiłam się zgodzić. Przytaknęłam.
- Chodźmy. - Pociągnęła mnie za rękaw mojego zielonego płaszcza.
Odwróciłam się jeszcze w stronę Zayna, który nadal stał przy swoim samochodzie. Poczułam żal, że nie mogę z nim teraz porozmawiać ale wiedziałam, że jeszcze to zrobię.

Niedaleko szkoły znajdowała się kawiarenka gdzie też Grece mnie zaprowadziła. Z racji naprawdę chłodnego ranka postanowiliśmy rozsiąść się w środku a nie na zewnątrz. Nikogo oprócz nas nie było co chyba odpowiadało dziewczynie. Wybraliśmy stolik w rogi sali i zamówiłyśmy sobie herbatę.
- Co się dzieje? - spytałam najwyraźniej zmartwiona jej tajemniczym zachowaniem. Jednak gdzieś w głębi duszy domyślałam się co ją dręczy.
- Amy, nie mogę się pozbierać po... - Rozglądnęła się wokoło po czym przymknęła oczy. - Po tym napadzie. Nie śpię nocami, prawię w ogóle nie wychodzę z domu i jeszcze te kroki i to poczucie, że jestem obserwowana. Nie mogę normalnie funkcjonować, oni tego nie rozumieją tylko ty możesz wiedzieć jak się czuję. Byłaś tam ze mną... Boże strasznie się boję, że... - Mówiła tak szybko i tak niewyraźnym głosem, który zanosił się na histeryczny jęk, że ledwo co rozumiałam o czym mów.
- Spokojnie Grece. Musisz się uspokoić żebym mogła wszystko zrozumieć. - Przyszła kelnerka z herbatą. Poczekałam aż odejdzie po czym kontynuowałam: - Opowiedz mi wszystko od początku.
Poczułam ogromne współczucie do tej dziewczyny. Do tej pory nie wiedziałam jak się czuję po tym wszystkim ale wygląda na to, że fatalnie. Zdjęła kaptur spod którego wyłoniła się szopa poplątanych włosów. Podkrążone oczy i smętne spojrzenie świadczyło o tym, że dawno nie zmrużyła oka a pozbawiona kolorów skóra, blada twarz i wychudzone ciało dowodziło o jej marnym odżywianiu. Ten widok wywarł na mnie ogromną chęć udzielenia jej pomocy.
W końcu ze wzrokiem utkwionym w dłonie zaczęła mówić:
- Jak wiesz nie powiedziałam rodzicom o tym, że widziałam ich twarze. Bałam się konsekwencji a jeszcze te groźby tego chłopaka który łudząco przypomina Malika z naszej klasy. - Spojrzała na mnie. - To on prawda? Byłam zbyt oszołomiona żeby wtedy go z kimś porównywać ale teraz dotarło do mnie ich podobieństwo. - Czekała na moja odpowiedź.
Sama nie wiedziałam co powiedzieć. Nie spodziewałam się, że Grece go rozpozna i zacznie się nad tym zastanawiać. Wiedziała jednak, że nie mogę wydać Zayna. Wtedy ona, ja i on mielibyśmy problemy. Pamiętam jak mówił o zasadach panujących w jego gangu - "Nikomu nie możemy mówić czym się zajmujemy" - Twierdził, że ta wiedza jest niebezpieczna dlatego oczywiste jest to, że musiałam skłamać.
- Nie sądzę żeby to był ten z naszej klasy. Owszem zauważyłam podobieństwo ale tamten był... wyższy.
Po jej minie mogłam stwierdzić, iż nie zbyt ją przekonałam.
- Skoro tak myślisz. - Wzruszyła ramionami i zaczęła mówić dalej: - Ojciec wynajął dwóch ochroniarzy. Jeden pełni służbę w dzień a drugi w nocy. On myśli, że dzięki nim będę bezpieczniejsza albo raczej dom... Ale przecież nikt nie będzie za mną chodził dwadzieścia cztery godziny na dobę i pilnował, żeby nikt mnie nie napadł. Boję się wychodzić sama z domu dlatego ostatnio nie było mnie w szkole. A gdy ostatnio szłam do sklepu po fajki... - Przerwała i przełknęła ślinę. W jej oczach widziałam czysty strach. - Czułam... Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuję. Czuję to na okrągło.
- Może tylko ci się tak wydaje? To normalne biorąc pod uwagę ostanie wyda...
- Zobacz!!! - Przerwała mi podstawiając pod nos swoją komórkę. To co przeczytałam zmroziło mi krew w żyłach.
- "Palenie niszczy cerę, Grece" - odczytałam treść esemesa. Chwyciłam dziewczynę za rękę z szeroko otwartymi oczami. - Powiedziałaś o tym tacie?
- Co to da? Czy to mi pomoże zasnąć w nocy? Amy, nie pamiętam kiedy ostatnio przespałam chociażby dwie godziny. Dręczą mnie koszmary, boję się własnego cienia. Gdy tylko słyszę za sobą kroki zaczynam biec. - mówiła szybko a w kącikach jej oczu zbierały się łzy. Mocniej ścisnęłam nasze dłonie próbując dodać jej otuchy. Zaczynałam się o nią poważnie bać.
- Musisz o tym powiedzieć rodzicom lub policji.
Ona pokiwała przecząco głową.
- Mój ojciec jest w stanie namierzyć ten telefon z którego została wysłana na przeklęta wiadomość a wtedy odkryje kto to wysłał. Podejrzewam, że to ten cały Harry, przecież pamiętasz jaki był agresywny.
- No właśnie! Powiedz o tym rodzicom, grozi ci niebezpieczeństwo! - krzyknęłam.
- Nie mogę. Już zapomniałaś o groźbach tego bruneta? Mówił, że zabije każdego z naszych bliskich jeśli powiemy kto brał udział w tym napadzie. Wtedy wszystko się wyda! Nie mogę tak ryzykować. - powiedziała ledwo powstrzymując wybuch płaczu i zasłoniła twarz dłońmi. Przeszły mnie ciarki na wspomnienie o groźbach Zayna. Wtedy wydawał się taki zimny i pozbawiony wszelkich emocji, że niemal uwierzyłam mu w każde słowo.
A teraz dopadły mnie wyrzuty sumienia. Spotykałam się i całowałam z facetem którego Grece panicznie się boi. Ale przecież Zayn nie jest taki prawda? Wczoraj wyjaśnił mi dlaczego tym się zajmuję. Musiał zarabiać na rodzice a teraz nie może tego rzucić i ... dodał także, że nie chce. Wczoraj jednak wydawał się inny, wczoraj był lepszym człowiekiem, pokazał mi lepszą twarz. Mam nadzieję, że nie udawał.
Nie wiedziałam jak poradzić Grece. Zayn by jej nic nie zrobił ale nie miałam tej pewności co do jego wspólników. Rzekomy Harry mógłby stać za tym wszystkim biorąc pod uwagę jego brutalne i psychopatyczne zachowanie podczas napadu.
- Masz racje. Ale sama też powinnaś być bezpieczna. Może... Może on chcę cię tylko nastraszyć? - Sama w to nie wierzyłam. Ona z pewnością też nie.
- Co mam zrobić? Przecież nie mogę ciągle siedzieć w domu.
- Staraj się być cały czas w towarzystwie, nigdy nie zostawaj sama - Wpadłam na pewien pomysł. - Jeśli chcesz możesz dziś przyjść do mnie na noc.
W jej smutnych oczach dostrzegłam iskierkę szczęścia a na ustach wykreował się ledwie widoczny uśmiech.
- Naprawdę mogę?
- Tak. A teraz idź do domu spakuj potrzebne rzeczy i przyjdź do mnie. Chyba znasz adres? - posłałam jej ciepły uśmiech.
- Tak. Dziękuję... za wszystko.

Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz