Rozdział 25

39 4 0
                                    


   Byłam gotowa powiedzieć mu to w twarz. Powiedzieć, że nie wywołuje u mnie strachu i zrobić obojętną minę, a najlepiej odejść z podniesioną głową. Niby łatwe, a jednak nie do końca.
- Daj mi spokój. - zmrużyłam na niego oczy i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Miałam nadzieje że moja postawa nie wyglądała złudnie pewnie siebie.
- Na pewno tego chcesz? - jego oczy wbijały we mnie lodowate spojrzenie. - Bo ja myślę, że mnie nawet polubiłaś.
Polubiłam? Jedyne co do niego teraz czuję to odrazę... i może minimalny zachwyt jego hipnotyzującymi, kakaowymi tęczówkami. Ale to nadal bandyta. Groził mi i mojej rodzinie do cholery!
- Jeśli się nie odczepisz, to pójdę na policje i powiem co...
- Nie pierdol mi nigdy więcej o psach!
Poczułam uścisk na swoim ramieniu. Zdziwiona spojrzałam na jego ostrzegawczy wyraz twarzy. Po plecach przeszły mnie ciarki a nogi mimowolnie zaczęły się uginać. Otworzyłam drżące usta aby coś odpowiedzieć, ale tuż za sobą poczułam ciepły oddech a po chwili usłyszałam męski głos.
- Wszystko w porządku Amy?
Wzrok Zayna powędrował na osobę za mną. Prychnął pod nosem i puścił mnie, po czym odszedł zwyczajnie upijając łyk swojego drinka.
Odwróciłam się w końcu do chłopaka, który (jakby nie patrzeć) wyzwolił mnie od obecności Malika. Tyler? Chłopak ze stołówki i gadką o zdrowym odżywianiu...
- Cześć. - powiedziałam zmieszana, że widział tą całą wcześniejszą sytuację.
- Gościu ma jakiś problem? - spytał a jego wzrok powędrował za znikającym z tłumie Zaynem.
- Nie, my tylko rozmawialiśmy.
Popatrzył na mnie unosząc brwi. Chyba nie do końca mi uwierzył.
Tyler to wysoki brunet, ma jaśniejsze włosy od Zayna jak i karnację. Piwne oczy, wąskie usta, wystające kości policzkowe. Raczej nie lubi nosić zarostu lecz może to i lepiej bo uważam, że do jego urody nie trzeba tego dodatku aby wyglądał mężnie.
- Co tutaj robisz? Nigdy wcześniej nie widziałem abyś chodziła na tego typu imprezy, szczególnie u Katniss. - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Właściwie sama nie wiem co tutaj robię. - zaskoczyłam samą siebie żartobliwym tonem. - Katniss wysłała po mnie Jade i zaciągnęła mnie tutaj. - rozejrzałam się nie śmiało po tańczących ludziach. W głębi duszy szukałam powodu, dlaczego Tyler Evans w ogóle ze mną rozmawia.
Nigdy wcześniej nie zwróciłam na niego szczególnej uwagi. Tak jak o innych uczniach mojej szkoły wiem dużo, tak o nim nic. Jedyne co odszukałam w pamięci to, to że nigdy nie siadł przy stoliku elity.
- Więc, może skoro już tutaj jesteś to pozwolisz sobie na krótki taniec ze mną? - zaproponował nieśmiało, wykrzywiając usta w cwaniackim uśmiechu.
- Ja... nie tańczę. Nie chce się wygłupić, przykro mi.
- To nic trudnego, mogę cię nauczyć.
Brzmi nieźle - pomyślałam. Jednak nie przekonało mnie to na tyle aby robić z siebie pajaca.
- Może kiedy indziej.
- To będziemy mieli jeszcze okazję?
Niespodziewanie usłyszałam głos Katniss która stała na "scenie" i trzymała w dłoni mikrofon.
- Jak się bawicie?! - krzyknęła do tłumu unosząc charakterystycznie rękę. Momentalnie rozległy się entuzjastyczne krzyki i piski. - Widzę, że dobrze ale chciałabym wam trochę podkręcić dawkę humoru pewnym filmikiem. W roli głównej moja nowa koleżanka i jej przygoda z pierwszym zaciągnięciem papierosa! - dała znak jakiemuś facetowi przy sprzęcie aby puścił nagranie. - Ostrzegam że może WYWOŁYWAĆ ODRUCHY WYMIOTNE! - zaśmiała się. Jej zuchwałe spojrzenie odnalazło moje, mimo że staliśmy daleko od siebie.
Nerwowo przypomniałam sobie pewną sytuacje sprzed dwóch lat. Moje ciało zaczęło reagować natychmiastowo na to wspomnienie. Ręce i szyja oblała się potem a twarz zaczęła się czerwienić, momentalnie poczułam w ustach gorzki smak nikotyny. Modliłam się w duchu aby to nie było to, nie mogły mi tego zrobić!
Na nic zdały się moje modły i błagania. Na ekranie telebimu, gdzie wcześniej były puszczane teledyski wkroczyło nagranie mające na celu upokorzyć pewną osobę. A mianowicie Amy Witsoon. Przedstawiało ono Jade, Monic oraz mnie dwa lata temu, gdy postanowiły zapoznać mój organizm ze smakiem papierosa. Bardzo nalegały abym chociaż skosztowała więc pod wpływem ciekawości i chęci nowych doznań, zgodziłam się. Już po pierwszym zaciągnięciu, nie wytrzymałam i zwymiotowałam a Jade to nagrywała. Wszystko doskonale pamiętam, nigdy bym nie przypuszczała, że mogą to tak w perfidny sposób wykorzystać przeciwko mnie.
Po ogrodzie rozniosły się pierwsze śmiechy. Czułam nie pohamowane ciepło tworzące się wokół oczu. Rozbieganym spojrzeniem, patrzyłam na wszystkich dookoła. Połowa patrzyła na mnie a inni wciąż na nagranie. Nie mogę wyrazić jak bardzo czułam się wtedy upokorzona!
Oczy zalały się łzami przez co nie wyrazie widziałam. Przepychałam się przez roześmiany tłum powstrzymując wybuch głośnego płaczu. Narastająca gula w gardle i roztrzęsione dłonie nie dawały mi spokoju, miałam ochotę zniknąć, jak najszybciej!
Przez męczącą wędrówkę do furtki, cały czas słyszałam głupie komentarze rzucane w moją osobę. Otaczały mnie chichoty i śmiechy. Gdzieś w oddali słyszałam także jej głos... który przypominał syczenie węża.
- Och już nas opuszczasz?

W końcu odnalazłam furtkę. Moim największym marzeniem w tej chwili było opuszczenie posesji Nover.
- Amy! - krzyknął ktoś za mną. Nie, nie ktoś, znałam ten głos.
Szybko wyjęłam komórkę i napisałam do Daniela aby przyjechał po mnie pod podany adres. Na kogo więcej mogłam liczyć?
Chwiejnym krokiem dotarłam do pustej ulicy gdzie jedynym oświetleniem była stara latarnia, świecąca tuż nad moją głową.
- Amy do cholery! - znów ten głos. Totalnie go ignorowałam. Szłam wzdłuż drogi, gdzie lada moment miał pojawić się Daniel i zabrać mnie daleko stąd.
- Stój! - chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie.
Nie śmiał się, miał poważną minę. Wiedziałam że to tylko maska.
- Proszę bardzo, pośmiej się! - krzyczałam nie mogąc panować nad złością.
Zagryzł dolną wargę.
- Słuchaj...
- O wszystkim wiedziałeś! Nienawidzę was wszystkich!! - wypluwałam słowa szlochając.
Zaczęłam okładać go rękoma i szarpać się aby mnie puścił. Całą energię ładowałam w ciosy, które nie robiły na nim wrażenia. Czy on nie ma czucia? Kilka razy dość mocno dostał w klatkę piersiową... W końcu sprawnie unieruchomił mi ręce i przyciągnął do siebie.
Obraz już dawno stracił ostrość, przez rozpływające się łzy w moich oczach ale mogłabym przysiąść, że na jego twarzy dostrzegłam pewnego rodzaju współczucie.
- Skończyłaś? - zapytał zniecierpliwionym głosem. - Nic nie wiedziałem o planach Katniss. - powiedział łagodnym i powolnym głosem, jakby chciał aby wszystko do mnie dotarło.
Zmarszczyłam brwi.
- Kłamiesz!
- Nie.
Czy rzeczywiście mówił prawdę? Przecież on i Kat są parą... chyba. Z pewnością powiedziała mu o swoich zamiarach, bo dlaczego nie? A może Zayn robi teraz kolejne przedstawienie dla tłumu z imprezy?
Już chciałam się odezwać kiedy mi przerwał.
- Odwiozę cię do domu zanim zrobisz coś głupiego.
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Przecież tuż obok toczy się wspaniała balanga, miałby z niej rezygnować aby mnie odwieść?
- Wracaj lepiej do swojej dziewczyny, na pewno z niecierpliwością czeka na ciebie. Po mnie już ktoś przyjeżdża.
Uniósł brwi.
- Katniss to nie moja dziewczyna. - zaśmiał się.
Wywróciłam oczami i wyrwałam się z jego uścisku. Dostrzegłam nadjeżdżające auto Daniela i niemal ruszyłam w jego kierunku. W samą porę.
- Tylko nie mów, że to Daniel. - zatrzymał mnie nadal stojąc tyłem do samochodu. Jego ton zmienił się diametralnie. Z łagodnego do ostrego i nieprzyjemnego. Mimo ciemności wiem, że jego oczy zamieniły się w dwie czarne dziury.
Zignorowałam go i pośpiesznie wsiadłam do pojazdu.

- Co się stało? - zapytał zdenerwowany chłopak.
- Mialam nie przyjemną sytuację.
- Płakałaś!
Na prawdę nie miałam ochoty o tym rozmawiać, chciałam tylko wrócić do domu.
- Dan... zawieź mnie do domu. - poprosiłam i po chwili ruszyliśmy przez ciemnie ulice.
Co chwilę zerkał na mnie i wcale mu się nie dziwiłam. Musiałam wyglądać koszmarnie. Rozmazany makijaż, opuchnięta twarz, czerwone oczy.
- To przez tego chłopaka z którym przed chwilą rozmawiałaś?
Na moje policzki wkradł się rumieniec. Wbiłam wzrok w dłonie i nerwowo zaczęłam się nimi bawić, wiedząc że będę musiała nieco sprostować jego myśli.
- Nie. Byłam na imprezie, pewne dziewczyny zrobiły głupi dowcip. Nie spodobał mi się i chciałam wrócić. - spojrzałam na niego i położyłam dłoń na jego ramię. - Dzięki że po mnie przyjechałeś.
Uśmiechnął się smutno.
- Możesz na mnie polegać. - powiedział. Oparłam głowę o niego i automatycznie poczułam zapach alkoholu. Co jest?!
Zanim zdążyłam zwrócić mu uwagę, mój telefon zawibrował informując o przyjściu sms'a. Odblokowałam ekran i odczytałam:

OD: Nieznany
Tak to jest gdy sięgasz po nie swojego faceta. :)
Kat.


Potrząsnęłam głową nie dowierzając w to co przeczytałam. Postanowiłam jednak się tym teraz nie przejmować, tylko wrócić do tego, że jadę z osobą która piła!
- Dan... czuje alkohol. - zaczęłam niepewnie. - Piłeś?
Spiorunował mnie spojrzeniem, po czym znów zatopił wzrok w jezdni przed sobą.
- A co krzywo jadę? - zaśmiał się fałszywie. Tyle, że mnie to nie bawiło.
- Pytam poważnie.
Przewrócił oczami i westchnął.
- Daj spokój, zaraz będziemy na miejscu.

Przez resztę drogi byłam bardzo czujna i pilnowałam aby Daniel jechał przepisowo. Cóż, może akurat wyrwałam go z jakiejś zabawy na której trochę popił, nie mogę go za to winić. Po pięciu minutach dojechaliśmy.
Ogólnie na ulicy opanowały egipskie ciemności. Latarnia która stała obok naszego domu, znów musiała się zepsuć. Ile razy przyjeżdżali ludzie z energetyki aby ją naprawić...
Zauważyłam że w domu nie palą się żadne światła. To oznaczało, że rodzice albo poszli spać albo musieli wyjechać niespodziewanie do pracy. Jest około dwudziestej trzydzieści, dlatego rozważałabym tą drugą opcję. Nie raz ich pracodawcy potrafili zadzwonić o pierwszej w nocy i poprosić aby przyjechali uporządkować pewne papiery.
Spojrzałam na mojego przyjaciela obok i uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki za podwózkę. - chwyciłam za klamkę ale drzwi ani drgnęły. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam niezrozumiale na Daniela.
- Nie zaprosisz mnie? - powiedział oślizgłym głosem, lekko się przybliżając.
Zmieszana zaśmiałam się nerwowo.
- Wybacz ale jestem zmęczona. - ponownie złapałam za klamkę ale nic się nie zmieniło. Zablokował drzwi.
Złapał mnie za udo, momentalnie przeszył mnie nieprzyjemny prąd.
- Co ty ro...
Przyłożył mi jedną rękę do ust, poczułam odrzucający zapach alkoholu. Jego druga ręką znalazła się na mej tali którą gwałtownie ścisnął.
Moja reakcja była natychmiastowa. Zaczęłam się wiercić i odpychać go. Ugryzłam go w dłoń, którą zasłaniał mi usta. Syknął boleśnie i odsunął rękę.
- Co ty robisz?! Wypuść mnie, jesteś pijany! - krzyknęłam.
Jego mina potrafiła w tym momencie zabijać. Uderzył mnie w twarz.
- Zamknij się, przecież wiem że tego chcesz. - syknął.
Policzek strasznie zapiekł, pomasowałam go jedną ręką a drugą starałam się go od siebie oddalić.
Jego łapy znów zaczęły błądzić po moim ciele, podwinął mi sukienkę a głowę schował w zagłębiu szyi. Poczułam jego język na swojej skórze i zimny metal kolczyka w wardze. Zaczęłam okładać go po plecach i krzyczeć, nikłe szanse aby mnie ktoś usłyszał, na ulicy były pustki. Matko czy to się dzieję?!
Szybko złapał moje nadgarstki jedną dłonią, wciąż powtarzał że mam się zamknąć. Nie słuchałam go, darłam się jeszcze głośniej.
Odczepił się od mojej szyi i ponownie uderzył mnie w twarz, przez co uciszył mnie a nawet chwilowo ogłuszył. Teraz jego dłonie ściskały moje piersi i ramiona, zapewne tworząc siniaki. Gdy w końcu trochę oprzytomniałam, chwyciłam pierwszy lepszy przedmiot pod ręką (czym okazała się lornetka) i uderzyłam go w głowę. Chłopak osunął się ze mnie dając mi więcej przestrzeni. Nie czekając ani chwili dłużej, nacisnęłam guzik przy kierownicy odblokowujący drzwi i wybiegłam z samochodu.
Gdy byłam już pod domem, odjechał.  

Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz