- Przyszedłem cię odwiedzić. - powiedział bez wzruszenia, nadal trzymając dłoń na drzwiach.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - szepnęłam.
Dlaczego po prostu nie da mi spokoju? Śledził mnie? Po głowie chodziły mi różne przerażające myśli.
Przybliżył się bliżej do mojej twarzy tak że czułam jego oddech na swojej szyi. Mimowolnie przełknęłam głośno ślinę, czując jak ciarki przechodzą przez moje ciało.
- Mam swoje sposoby. - mruknął mi do ucha, po czym odsunął się ode mnie błyskawicznie. Jego ręka oderwała się od drzwi, przez głowę przeleciała mi myśl aby uciec, zadzwonić na policję, cokolwiek. Ale nie byłam w stanie, nadal jestem sparaliżowana strachem stojąc w miejscu i uważnie mu się przyglądając.
Chodzi po pokoju obserwując wszystko badawczym okiem. Co on sobie myśli? To nie jest jakieś głupie muzeum.
- Wyjdź stąd, albo wezwę policję! - zdołałam się w końcu odezwać.
On odwrócił się mozolnie, mierząc mnie wzrokiem. Co zauważyłam, robił dość często, przez co się krępuje. Wspominałam że nie lubię jak ktoś na mnie patrzy?
- Słodko wyglądasz. - puścił mi jeden z tych swoich bajeranckich uśmieszków. Zignorował moją groźbę, jakby nie wierzył że to zrobię?
Nie uważam że słodko wyglądam, raczej jak worek w tych za dużych ciuchach, mimo to moja twarz oblała się rumieńcem. Schowałam szybko twarz pod długimi włosami aby tego nie zauważył.
- Po co przyszedłeś? - spytałam, trochę pewniej. Pewnie dlatego że na niego nie patrzyłam.
- Pogadać o tym co wczoraj wyprawiałaś... wisisz mi nową koszulkę. - stwierdził, rozsiadając się na łóżku.
Prychnęłam, na pewno nic mu nie jestem winna. To jego wina że się upiłam. Podeszłam bliżej do niego i skrzyżowałam ręce na piersi, próbując zrobić poważną postawę.
- No dobrze, oświeć mnie co takiego robiłam. - spojrzałam na niego wyczekująco.
Położył się na łóżku kładąc ręce pod głowę, nadal na mnie patrząc z odrobiną powagi.
- Cóż, po tym jak cię zaniosłem do swojego pokoju, zaczęłaś się dziwnie zachowywać - uśmiechnął się pod nosem, jakby coś sobie przypomniał - Chciałaś tańczyć i skakać na łóżku. Nie sądziłem że ktoś może się tak zachowywać po alkoholu. - wybuchnął śmiechem - Ale twój rozrywkowy stan nie trwał długo, po chwili zaczęłaś się źle czuć. Chciałaś spać w moim łóżku. - przerwał, obserwując moją reakcję.
To nie możliwe. Zaczęłam się bać czy przez moją głupotę...do czegoś nie doszło. Ledwo przechodziło mi to przez myśl. Czy Malik jest takim dupkiem aby wykorzystać pijaną dziewczynę? Zaczęłam się pocić i nie wytrzymałam musiałam spytać.
- Czy my... - zaczęłam nieśmiało. Zorientował się o co mi chodziło i bardzo dobrze, bo nie przeszła by mi przez usta dalsza część pytania. Znów wybuchnął śmiechem, jeszcze bardziej mnie pogrążając.
- Co? nie. Nie jesteś w moim typie. - prychnął podpierając się na łokciach.
Jak w ogóle mogłaś pomyśleć że taki ktoś jak Zayn Malik, będzie chciał... Ugh jesteś głupia Amy.
No tak, przecież ja nie jestem w niczyim typie. Moja twarz na pewno wygląda teraz jak burak. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię.
On najwyraźniej zauważył moje zmieszanie i zaczął kontynuować.
- Potem, musiałem odwieść cie do domu bo nie kontaktowałaś. Spytałem kogoś na imprezie gdzie mieszkasz. W drodze do auta orzygałaś mi koszulkę - zmarszczył brwi - Znalazłem klucze pod wycieraczką a potem twój pokój, zasnęłaś a ja odjechałem. To tyle.
Słuchając tego, nie wytrzymałam i usiadłam na łóżku. Musiałam zrobić z siebie niezłe pośmiewisko. Jak mi wstyd. Jeszcze raz analizowałam każde słowo Mulata - tańczyłam i skakałam na łóżku? Niedorzeczne.
Chłopak wstał i podszedł do regału z książkami, ale nie obchodziło mnie to. Siedziałam tylko nieruchomo próbując to wszystko pojąć.
- Tańczyłam? - szepnęłam jakby do siebie, ale odrobinę za głośno
- Tak i nawet dobrze ci wychodziło, w końcu zauważyłem że też potrafisz się bawić. - uśmiechnął się nie odrywając nosa od książki.
Jakoś nie mogę uwierzyć w jego słowa. Nie zna mnie, potrafię się bawić bez alkoholu.
Wstałam głośno wzdychając. Podeszłam do niego wyrywając mi książkę z dłoni na co zrobił oburzona minę. Nie chcę aby grzebał w moich rzeczach, to chyba normalne.
Staliśmy chwilę wpatrując się w swoje oczy. Było to dla mnie niezręczne więc postanowiłam to przerwać.
- Przepraszam za koszulkę. - stwierdziłam, chociaż nie było to w pełni szczere.
- Wolałbym, żebyś podziękowała że się tobą zająłem. - uśmiechnął się łobuziarsko, na co ja tylko przewróciłam oczami.
Nie chciało mi się wałkować po raz kolejny tematu upicia mnie. Odwróciłam się tyłem i zmierzyłam w stronę drzwi od swojego pokoju.
- Co do koszulki, to możesz mi oddać tą co masz na sobie. - usłyszałam za sobą.
Postanowiłam to zignorować. Jego kolejna marna gadka, przyprawiała mnie o mdłości.
Otworzyłam szeroko drewniane drzwi na wznak, aby opuścił mój pokój. Zbliża się coraz bardziej, lustrując mnie wzrokiem. Jednak nadal pewnie trzymałam się miejsca.
- Powinieneś już iść. - wydukałam z siebie, głośno przełykając ślinę.
Nim się spostrzegłam, a stał obok mnie niebezpiecznie blisko wtapiając się w moje szare tęczówki. Mimo to nie spuściłam wzroku. Starałam się być pewna siebie. Po chwili poczułam jak chwyta mnie delikatnie za ramie - kolejna fala ciarek.
- Sam decyduję kiedy odchodzę. - warknął.
Przestraszyłam się, jeśli nie wyjdzie po dobroci to nie wiem co będzie. Odwróciłam głowę zagryzając wnętrze policzka. Po sekundzie znów poczułam jego dotyk tyle że na brodzie. Dwoma palcami szarpnął moją twarz, tak abym spojrzała na niego.
- Dzisiaj ci odpuszczę.
Wyszedł. Po prostu wyszedł zostawiając mnie samą. Po nieokreślonej chwili otrząsnęłam się z jego "hipnozy" Pobiegłam szybko w dół schodów aby sprawdzić, czy rzeczywiście go niema. Po kilku minutowym przeglądzie każdego pomieszczenia, stwierdziłam że zniknął. Natychmiast zakluczyłam drzwi, tak aby żaden nie proszony gość więcej się tu nie pojawił.
Cholera, nie wiem co mam zrobić. Jest przerażający, on po prostu włamał się do mojego domu. I co miały znaczyć jego słowa, Czy on mi groził? Nie wiem, ale wiem że muszę go unikać. Szkoda że to on nie wyjechał...
Nowy dzień, nowe przeszkody i zmagania. Szkoda tylko że moim zmaganiem od kilku dni jest to samo - Malik.
Przy samym wejściu do szkoły nie było dużo ludzi, co jest nowością. Nie lubię iść na przeciw wszystkim, którzy mierzą mnie od stóp do głowy, lub komentują jak się ubrałam. Inni pewnie umieliby mieć to gdzieś ale nie ja. Moją szczególną wadą jest to, że wszystkim się przejmuję. Nawet wczorajsze słowa Zayna "nie jesteś w moim typie" zabolały, chociaż nie powinny. Przecież go nie znoszę. Ale dość myślenia o tym chłopaku! Przez niego nie mogę się skupić na nauce.
Jak zwykle podążam szkolnym korytarzem w stronę sali od matematyki.
Pierwszych kilka lekcji minęło zwyczajnie. No, może pomimo kilku wrednych uwag od Katniss, było całkiem w porządku. Nie spotkałam jeszcze pana M. wyklętego, więc bardzo się cieszę. Chociaż, na myśl o tym że za chwilę czeka mnie samotne jedzenie w stołówce psuję mój humor.
Jak zwykle zatłoczona pełna jadalnia, wypełniona gwarem rozmawiających uczniów. Wszystkie stoliki zajęte, oprócz jednego - tego dla wyrzutków. Rzuciłam krótkim okiem przez całe pomieszczenia aby zatrzymać się na swoim miejscu, ale coś wcześniej przyciągnęło moja uwagę.
Nazywam to ławą popularnych, gdzie ZAWSZE siedzą takie właśnie dziewczyny. Czyli Katniss i jej cała zgraja. Dziś dosiadł się do nich nie kto inny jak Zayn. Nie są raczej zajęci jedzeniem, wolą się obmacywać na oczach całej szkoły. Przez co pewnie większość nie może jest w spokoju jedzenia.
Cóż może to i lepiej że Mulat jest zajęty blondynką, przynajmniej nawet mnie nie zauważy. Przejdę nie postrzeżona obok ich stolika, bezpiecznie trafiając na swoje miejsce. Powtarzałam to sobie cały czas w myślach idąc przed siebie z tacą jedzenia.
- Hej! Amy! - zaraz czy ja usłyszałam głos Katniss Nover?
- Dosiądź się! - oznajmiła, przez co wszyscy w okół niej (chociaż miałam wrażenie że wszyscy w stołówce), patrzyli to na mnie, to na nią zdziwieni.
A gdzie haczyk? Przecież ona się do mnie nie przyznaję, a na pewno nie robi to po to aby pokazać jak bardzo się przyjaźnimy.
Popatrzyłam na nią zdziwiona, ale ona tylko się uśmiechnęła. Nie wiedząc za bardzo co zrobić rozsiadłam się na jednym z wolnych miejsc. Czułam się skrępowana, w dodatku obecnością Malika który trzymał na kolanach Nover.
- Masz zadanie z chemii? - spytała już mniej przyjaźnie.
Co ja sobie wyobrażałam? Przecież to kolejna próba wykorzystania mnie. Czułam się upokorzona. Ale nie sprzeciwię się kilkorgu wyczekującym oczom.
- Jasne. - powiedziałam cicho, wyjmując zeszyt.
Wszyscy rzucili się na niego jak zwierzęta. Oprócz jednej osoby - Ciemnookiego, chłopaka który pojawił się wczoraj w moim domu. Nie sądzę jednak aby ktoś o tym wiedział. Czułam na sobie jego wypalające spojrzenie, co bardzo rozpraszało. Nie mogłam nic przełknąć. W końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały, a raczej zatrzymały na sobie. Jego oczy nie wyrażały za dużo, nawet nie potrafiłam odczytać jego uczuć, które w sumie i tak mnie nie obchodziły. Nic nie mówiliśmy. Modliłam się tylko aby zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec przerwy śniadaniowej.