Rozdział 26

35 4 0
                                    


  Obudziłam się w świetnym humorze. Zaraz. Cofam to, właśnie do mojej głowy wparowały wydarzenia z wczoraj i poczułam jak znów z mojego życia znikają kolory. Ten dzień był jednym wielkim koszmarem... Moment, chciałabym aby nim był a tymczasem to okrutna rzeczywistość.
Impreza u Katniss, ośmieszenie na tle wszystkich zgromadzonych, ucieczka przed śmiechami. Dziwne rozmowy z Zaynem i obmacywanie przez Daniela. Te wspomnienia wręcz miażdżyły moją wycieńczoną psychikę i wiedziałam, że jeszcze pięć minut leżenia w łóżku i gapienia się w sufit a zapadnę w głęboką depresję.
Tata zawsze powtarzał, że trzeba walczyć z naszym umysłem aby nie podejmować złych decyzji. To trudne gdy wszystko ci mówi aby zostać dziś w domu, a najlepiej w łóżku spać cały dzień a w snach żyć - choć przez kilka minut - w innym, lepszym życiu. Rozum podpowiada jednak, że to nic nie da i gdy się obudzę problemy nie znikną.
Wstać i stawić czoła codzienności?
Ostatecznie poderwałam się z łóżka i podeszłam do podłużnego lustra na ścianie, które obejmowało całą moja sylwetkę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromny, blado-fioletowy siniak na policzku. Nie wiarygodne jak można mieć tak wrażliwą skórę, aby po dwóch uderzeniach wyszło coś tak dużego. Jak on mógł coś takiego zrobić?! Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała, nie po nim, przecież to Daniel znam go od lat. Mimo, że nie mieliśmy kontaktu przez dwa lata to nie wydawało mi się aby wielce się zmienił. Czy tylko grał przede mną grzecznego chłopaka, którego zapamiętałam? Czułam od niego alkohol i może był pod dużym wpływem, mimo iż tego aż tak dostrzegałam, ale to go nie usprawiedliwia. Wychodzę z założenia, że po alkoholu człowiek robi rzeczy na które nie ma odwagi bez niego...
Uniosłam brzeg bluzki odsłaniając kawałek brzucha. Ujrzałam kolejne siniaki i zadrapania. Potem spojrzałam na ramiona i nadgarstki na których były podobne ślady. Jak on mógł? - ciągle zadawałam sobie to pytanie.
Cztery godziny snu to bardzo mało i to widać po mojej zmęczonej twarzy. Chciało mi się ryczeć, ale cały zapas łez wyczerpałam w nocy które utworzyły czarne ścieżki od tuszu na policzkach. Wróciłam do domu tak wyczerpana, że nie miałam nawet siły zmyć makijażu nie mówiąc już o myciu.
Potrząsnęłam głową i wzięłam głęboki oddech. Nie mogę zostać dziś w domu bo doprowadzę się do załamania nerwowego. Muszę wyjść, ale czy do szkoły? Tego nie byłabym taka pewna.

- Hej mamo. - wymusiłam uśmiech do rodzicielki która piła kawę przy stole.
- Dzień dobry, chcesz tosta? Ja już go nie zmieszczę.
Spojrzałam na pieczywo leżące na jej talerzu. Nie byłam głodna. Potrząsnęłam przecząco głową.
- Gdy wróciłam do domu, nie było was. - stwierdziłam chcąc nawiązać temat o nich niż raczej o mnie i moim wczorajszym wieczorze.
- Taaa, praca i te sprawy... aż dziwne, że zawsze wzywają nas o tej samej porze dnia i nocy. - zaśmiała się.
Nalałam sobie soku i oparłam o blat spuszczając głowę aby włosy zakryły siniaka na twarzy. Z pewnością nie chciałabym aby mama go zauważyła, zaczęły by się pytania i dociekania skąd to mam. Próbowałam zakryć go pudrem ale to limo ma bardzo wyrazisty kolor.
Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że muszę już iść.
- Ja lecę, narazie.
- Pa skarbie.

Wyszłam z domu zmierzając... chyba w stronę szkoły. Nie miałam zamiaru czołgać się w autobusie w tak ładny poranek.
Nie wiem co zrobię jak spotkam Katniss, jak spojrzę jej w oczy. Teraz w szkolę będę miała jeszcze gorsze piekło, znów stałam się numerem jeden do wytykania palcami. Pamiętam gdy dwa lata temu krążyła o mnie plotka, na temat moich rodziców. Wtedy wszystko się zaczynało, moje odosobnione życie.
W przeciągu dziesięciu minut znalazłam się pod posesją szkoły ale nawet nie spojrzałam w tamtym kierunku. Najzwyklej w świecie ominęłam budynek idąc prosto i patrząc w chodnik. Nie dałabym rady wytrzymać dziś w szkole, wiedząc jakby wyglądał ten dzień. Wszystkie pary oczu skierowane na mnie, wszystkie docinki skierowane do mnie...
Nie miałam nawet ochoty na muzykę w szczególności, że słuchawki znajdowały się gdzieś na dnie plecaka. Chciałam dziś po prostu mieć spokój a najwięcej mogłam go znaleźć w moim ulubionym miejscu. Stary opuszczony plac zabaw na obrzeżach centrum - uwielbiałam tam przychodzić jako mała dziewczynka.
Nie wiem ile tak szłam, nie patrzyłam też na okolice ale wiedziałam gdzie dokładnie jestem. Znałam tą drogę na pamięć. Mogłam bym tu iść z zamkniętymi oczami a i tak doszłabym do celu.
Moją burzę myśli przerwał klakson samochodu. Podskoczyłam zdezorientowana i spojrzałam na jezdnię obok, gdzie jechał moim tempem czarny samochód. Po chwili szyba zsunęła się w dół i ujrzałam Malika w okularach przeciwsłonecznych. Nie no, co on tu robi?
- Wsiadaj. - rzucił, opierając łokieć o nie do końca opuszczoną szybę.
Uniosłam zdziwiona brwi, czy on na prawdę myśli że to zrobię?
- Śledzisz mnie? - prychnęłam nie przestając iść.
- Nie do końca.
Obróciłam się aby spojrzeć czy nie tworzy przypadkiem korku, lecz nie ujrzałam żadnego, innego jadącego samochodu.
- Wybacz ale ten dzień chcę spędzić w samotności. - uniosłam głowę i przyśpieszyłam kroku. Liczyłam, że odpuści i odjedzie, w końcu chyba ma jakieś resztki poszanowania czyjejś woli?
- Co jest tego powodem? Czyżbyś wczoraj miała nadmierną ilość towarzystwa? - powiedział przesiąknięty sarkazmem. W jego głosie nie było słychać śmiechu ale wiedziałam, że jest lekko rozbawiony.
- Daj mi spokój, okej?! - krzyknęłam idąc jeszcze szybciej. Że też musiał mi dziś stanąć na drodze.
Niestety warkot silnika wciąż dotrzymywał mi kroku.
- Jedna przejażdżka.
- Skąd mam wiedzieć, że wrócę z niej żywa?
Wybuchnął śmiechem.
- A więc o to chodzi, uważasz mnie za przestępce. Jednak wcześniej spałaś ze mną w jednym łóżku.
Jego rozbawiony ton drażnił mnie niemiłosiernie. Przystanęłam.
- Wtedy nie wiedziałam czym się zajmujesz i jaki jesteś fałszywy! - nadal twierdziłam, że wiedział o całym planie Katniss.
- Stałaś się odważniejsza. - prychnął - Jeśli nie wsiądziesz wsadzę cię siłą.
W co on gra? Rozejrzałam się dookoła na wypadek gdybym miała wzywać pomocy. Chyba jedna starsza pani na wózku mi jej nie udzieli...
- Raz - zaczął odliczać - dwa - co on sobie wyobraża?! - trzy. - wysiadł gwałtownie z auta szykując ręce do uniesienia mnie.
- Nie, nie, nie! Sama wsiądę. - odskoczyłam od niego wystawiając dłoń aby dzieliła nas odpowiednia dla mnie przestrzeń. Przy okazji zmierzyłam jego sylwetkę: czarne spodnie, bluza z kapturem to standard. Mimo że jego oczy osłaniały okulary przeciwsłoneczne, to wiedziałam że bacznie obserwuje każdy mój ruch, jakby pilnując abym przypadkiem nie uciekła.
Powoli zmierzyłam w stronę drzwi pasażera. Miałam ochotę puknąć się w głowę przez swoje lekko myślne zachowanie.
Oboje wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy. Teraz zastanawiało mnie jedno:
- Dokąd jedziemy?
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się cwaniacko, ale po kilku sekundowym przyglądaniu mi się, pochmurniał.
- Kto ci to zrobił? - zapytał obracając moją głowę aby lepiej przyjrzeć się krwiakowi.
Speszona spuściłam wzrok.
- Skąd pewność, że ktoś mi to zrobił? Uderzyłam w drzwi. - głos ściszyłam prawie do szeptu.
- Umiem odróżnić uderzenie z ręki od przypadkowego walnięcia w drzwi. Zresztą widać odcisk palców.
No tak, zapomniałam że Zayn jest specjalistą od bijatyk, z łatwością rozpozna każdą ranę. Wolałam jednak trzymać się swojej wersji.
- Uderzyłam w drzwi Zayn.
Posłał mi mordercze spojrzenie ale chyba zrezygnował z dalszego przepytywania mnie, bo utopił wzrok w jezdni. Ja nie potrafiłam odwrócić głowy. Wpatrywałam się w jego poważny wyraz twarzy, który przyprawiał zastanowienie o czym teraz myśli.
- Śledziłeś mnie czy nie? - mruknęłam.
Uśmiechnął się lekko.
- Widziałem cię jak szłaś przy szkole a właściwie ją wyminęłaś, co mnie zaciekawiło bo w końcu od kiedy chodzisz na wagary? - odpowiedział z kpiną którą puściłam mimo uszu, aby się nie zezłościć.
Nagle dopadła mnie chęć dowiedzenia się czegoś więc o nim i o Katniss, właściwie wczoraj powiedział, że nie są razem ale myli mnie ich migdalenie i sposób w jaki blondynka patrzy na Malika. Ślepy by zauważył, że mu się podoba. W sumie czemu mnie to interesuje?
- A więc niby nic nie wiedziałeś o planach Nover?
- Sam się zdziwiłem, że cię zaprosiła.
- To była kara. - przez moment zastanawiałam się czy mu powiedzieć. Spojrzał na mnie nie zrozumiale. - Wysłała mi sms'a o treści "tak to jest gdy sięgasz po nie swojego faceta". Oczywiście chodziło o ciebie, dlatego będzie lepiej jak naprawdę dasz mi spokój.
Przejechał palcami po brodzie gorączkowo się nad czymś zastanawiając.
- Załatwię aby już ci nie dokuczała.
- I co? Znów ja pobijesz? Nie ma mowy. - powiedziałam oburzona. Owszem nienawidzę Kat, ale to nie znaczy, że życzyłabym jej starcia z Malikiem, znowu. Czasem jego zachowanie naprawdę mnie przerażało.
- Jeśli będzie taka potrzeba.
Wtedy nie wytrzymałam.
- Wiesz co, jesteś potworem! Bijesz ludzi, okradasz domy, zastraszasz, manipulujesz, przez ciebie mam problemy z Katniss, jesteś...
- Większym potworem niż ten który zrobił ci to? - wskazał na policzek odpowiadając spokojnym tonem na mój rozhisteryzowany krzyk.
- Chcę wysiąść. - oznajmiłam.
- Zaraz będziemy na miejscu.
- Chcę wysiąść, teraz!
Chwycił moją brodę tak abym spojrzała na niego, ale ja skupiłam się na kierownicy którą trzymał jedną ręką jednocześnie prowadząc a nie patrząc na drogę.
Miałam ochotę krzyczeć, że zaraz się rozbijemy ale on znów nakierował moją twarz na wprost swojej. Pozwoliłam zatopić się przez moment w tych kakaowych tęczówkach, które dziwnie napawały mnie chęcią zaufania mu. Jak on to robi?
- Zaufaj mi, udowodnię że mam też lepszą stronę. - wypowiadał słowa powoli tym swoim zachrypniętym głosem. Patrzyliśmy na siebie, nawzajem muskając się swoimi oddechami i tylko warkot silnika docierał do moich uszu. Ogarnął mnie spokój i dziwne poczucie bezpieczeństwa którego tak mi brakowało.
Teraz patrzył na siniaka i przejechał po nim kciukiem. Zarumieniłam się z trudem hamując uśmiech, podczas gdy on miał kamienny wyraz twarzy. Po chwili sztywno oderwał się ode mnie i wyprostował na swoim siedzeniu.  

Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz