Rozdział 17

30 4 0
                                    

- Nie chce aby coś cię z nim łączyło, zrozumiałaś? - wychrypiał ignorując moje pytanie. Nie patrzył na mnie, wlepiał wzrok w jezdnie która mijała zdecydowanie za szybko.
- Nie będziesz mi mówić z kim mam się zadawać. - szepnęłam przez totalny bark siły w głosie. Momentalnie poczułam się słaba i wyczerpana, jakby cała moja energia mnie opuściła. Chyba nie dosypał czegoś do klimatyzacji?
Chłopak już coś miał odpowiedzieć ale przerwał mu jego telefon. Przyłożył urządzenie do ucha i bez żadnego przywitania zaczął ze skupieniem słuchać głosu w słuchawce. Patrzyłam na niego z zainteresowaniem gdyż z każdą sekundą jego twarz stawała się coraz bardziej napięta i zirytowana.
- Nie mogę teraz. - stwierdził skanując moją twarz, jego oczy nic nie wyrażały czego nie znosiłam - Powiedziałem ci kurwa, sam to załatw. - warknął.
Wsłuchiwał się jeszcze przez chwilę po czym rzucił krótkie "dobra" i się rozłączył.
Nie wiem skąd u mnie ta ciekawość, ale chciałam się dowiedzieć o czym rozmawiał. Nie odważyłam się jednak spytać, na pewno by mi nie powiedział.
- Gdzie jedziemy? - zdałam sobie sprawę że jedziemy już dobre 20 minut a ja nadal nie wiem gdzie chce mnie wywieść. Idiotka, powinnam uciec od niego kiedy miałam okazję.
Rozglądnęłam się po okolicy uświadamiając sobie że nie znam tego miejsca. Oblała mnie fala strachu patrząc na opuszczone gdzie nie gdzie obskurne budynki. Wszytko wydawało się tu być odpychające, co drugi przechodzeń trzymał w ręku piwo, inni palili w wąskich uliczkach jakby czekali aby komuś coś ukraść a szare blokowiska nie dodawały słodyczy temu miejscu. Nie podobało mi się tu. Sądzę że to ta czarna strefa Londynu o której często słyszałam. Na dodatek zaczął padać deszcz, a ciemne chmury zasłoniły słońce zapewniając jeszcze większy mrok temu miastu.
- Już dojeżdżamy.

O dziwo wyjechaliśmy z tej ciemnej strefy betonowego miasta a znaleźliśmy się na obrzeżach lasu. Zayn zatrzymał samochód pod niewielką drewnianą chatką, która nawet nie miała ogrodzenia. Ogólnie wyglądała dość przytulnie, ale może to tylko pozory?
Zdziwiłam się, po co mnie tu przywiózł, chce tu grać w karty czy co?
- Chodź. - mruknął wysiadając z auta.
Nie mając wyboru, uczyniłam to samo. Poczułam na swojej twarzy mokre krople deszczu a zimny wiatr owiał moją nagą szyję. Szczelniej opatuliłam się kurtką i podbiegłam do bruneta który już stał przy wejściu.
Otworzył przede mną drzwi na oścież dając znak abym weszła. Nie pewnie spojrzałam na niego a potem przed siebie. Jeżeli przekroczę próg wiem że już nie będzie odwrotu. Nie wiem co mnie może czekać tam w środku.
Cofnęłam się o krok przed metalowymi drzwiami ale po chwili silna ręka Zayna wręcz, wepchnęła mnie do środka.
Stałam nie śmiało w salonie rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. W środku wydawał się o wiele większy niż na zewnątrz. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielka skórzana sofa i kominek nad wiszącym telewizorem na ścianie. Nie wielki kremowy dywan kontrastował z granatowymi ścianami. Gdzieś w rogu zauważyłam strzelby myśliwskie i skóry dzikich zwierząt, nie ukrywam że lekko mnie to przeraziło. Po prawej stronie znajduje się jadalnia połączona z niewielką kuchnią.Wszystko było do siebie dopasowane.
Obudziłam się z hipnozy tego miejsca i odwróciłam się do Zayna. Zdążył już zdjąć buty i kurtkę.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - spytałam obserwując go. Jego włosy były lekko przemoczone powodując ciekawy nie ład a oczy wyraźnie się we mnie wpatrywały.
Zbliżył się o kilka kroków nonszalancko się uśmiechając, mimo to twardo stałam na swoim miejscu. Pochylił się nad nad moim uchem a ja poczułam jego miętowo-papierosowy zapach.
- Myślisz że mama pozwoli ci dziś spać u "koleżanki"? - szepnął a palce sformułował w cudzysłów na ostanie słowo.
W moim gardle natychmiastowo pojawiła się gula. Wyszczerzyłam oczy przypominając sobie jego groźbę o zranieniu mnie w inny sposób niż bicie, co dawało jednoznaczną hipotezę - gwałt. Czy na prawdę jest w stanie to zrobić? Po chwili poczułam dwa zimne palce-jego palce przesuwające się w górę mojej ręki. (Zdążył pozbyć się już kurtki)
Moim pierwszym odruchem była ucieczka. Szybko wyślizgnęłam się spod jego dotyku i zaczęłam biec w stronę drzwi. Nie zważając na nic chciałam po prostu wydostać cię z tego domu. Chwyciłam łapczywie za klamkę i szturchałam ją. Były zamknięte. Ten dupek je zamknął!
Uderzyłam zrezygnowana w metal. Łzy same napływały mi do oczu. Odwróciłam się powoli napotykając na sylwetkę Zayna która się zbliżała, a właściwie nogi. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz.
- Proszę Zayn nie...rób tego... - pisnęłam wylewając pierwsze łzy. Zacisnęłam piąstki i spojrzałam na jego stopy które przystanęły. Przylgnęłam jeszcze bardziej do drzwi chcąc skrócić odległość między nami.
- Jezu, Amy chyba nie brałaś na poważnie moich wcześniejszych słów. - zapytał z przejęciem w głosie - Nie zamierzam ci nic zrobić, zrozum to.
Jego słowa były ukojeniem. Musiałam spojrzeć mu w twarz aby stwierdzić czy rzeczywiście nie żartuję.
Jego brwi były zmarszczone a oczy pełne ciekawości i przejęcia. Raczej był zszokowany moją reakcją, zresztą nic dziwnego nieźle spanikowałam. Gdyby nie zachowywał się jak zboczeniec, to nie zareagowałam bym tak. Przecież po nim można się wszystkiego spodziewać.
Powoli mój oddech się uspokajał a mięśnie rozluźniały. Zauważył chyba że staje się spokojniejsza i ruszył w moim kierunku.
- Che wrócić do domu. - stwierdziłam chwiejnym głosem.
- Dopiero przyjechaliśmy, pada deszcz i jestem głodny. Zostajemy. - jego głos znów stał się pewny i oschły.
- Moja mama będzie się martwić.
- Zadzwoń i powiedz że jesteś u koleżanki.
Nie sądzę aby w to uwierzyła, przecież ona wie że z nikim się nie spotykam, że nie mam znajomych. Miałam już coś powiedzieć ale jego ochrypły głos mi przerwał.
- Lubisz tosty? - odwrócił się do mnie tyłem i zmierzył w stronę kuchni.
Wywróciłam oczami i w końcu odkleiłam się od drzwi.
- Gdzie jest łazienka?
- Do góry drugie drzwi na prawo. - opowiedział nie odwracając się.
Zmierzyłam zawijane drewniany schody i ruszyłam w ich kierunku. Właściwie nie potrzebowałam iść do łazienki ale chciałam pobyć przez chwilę sama. Musiałam poukładać myśli.
- Hej! - usłyszałam głos bruneta i odwróciłam się w jego stronę - Nie uciekniesz? - spytał pół żartem a usta zacisnął w cienką linię.
- Nawet nie wiem jak trafić do domu... - stwierdziłam obojętnie i po chwili zniknęłam z jego pola widzenia.

Już drugi raz przemywam twarz zimną wodą i bez celu gapie się w soje odbicie w lustrze.Długie ciemne włosy potrzebowałyby podcięcia - pomyślałam. Duże szare tęczówki nie hipnotyzują pięknem a liche usta nie należą do największych. Figurę też nie mam najlepszej - mimo że mama mówi że jest idealna. Nie znam popularnych osób, nie mam ciekawego życia nie jestem nawet ładna. - a taki ktoś jak Zayn Malik zwrócił na mnie uwagę. Dlaczego? Co ja tu w ogóle z nim robię? Dlaczego zależy mu na moim towarzystwie? Dlaczego moja podświadomość uważa go za atrakcyjnego i ciekawego chłopaka? Dlaczego mam tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi?
Westchnęłam, wytarłam twarz w ręcznik i wyszłam z toalety kierując się z powrotem na dół. Od razu poczułam zapach smażonych tostów. Nie ukrywam że mój żołądek już dawno domagał się posiłku.

Zajadaliśmy się smakołykami w ciszy, ale nie była ona krępująca. Co chwilę spoglądałam na niego gdy nie patrzył i stwierdziłam że słodko je. Nie zasiedliśmy nawet do stołu, wygodniej było nam siedzieć na blacie.
- To twój dom? - spytałam biorąc kolejnego kęsa.
- Można tak powiedzieć, mało kto o nim wie. - rzekł lekko się uśmiechając.
Przestał jeść, spojrzał na mnie a jego mina nabrała poważnego wyrazu.
- Amy dlaczego nigdzie nie śpiewasz? - spytał ni z tego ni z owego. Zaczerwieniłam się na wspomnienie o scence z gitarą, nie sądziłam że jeszcze nawet o tym pamięta.
- Ja..eem.. boje się że mnie wyśmieją.
- Masz cudowny głos. - stwierdził.
- Jestem przyzwyczajona do wyzwisk i wyśmiewania, nie byłoby inaczej gdybym zaczęła śpiewać. Kolejny pretekst do oczerniania mnie. - spuściłam głowę, chowając twarz przed jego intensywnym wzrokiem.
Nie lubię rozmawiać o sobie i o swoich problemach w szkole. Może dlatego że nikt od dawna nie pytał co u mnie, po prostu ludzie mieli mnie gdzieś. Tłumie wszystko w sobie a potem nie umiem tego z siebie wyrzucić.
- Dlaczego dajesz sobą pomiatać? Nigdy nikomu się nie postawiłaś? - pytał.
Westchnęłam cicho. - To nie tak, dużo rzeczy zmieniło się w moim życiu.
Posłał mi pytające spojrzenie a ja wiedziałam że muszę mu opowiedzieć.
- Miałam kiedyś przyjaciółki ale odwróciły się ode mnie. Katniss przyłożyła do tego swoją rękę. Zaczęła rozsiewać o mnie plotki na całą szkołę i sprawiła że wszyscy się ode mnie odwrócili, mimo że nic jej nie zrobiłam. Cóż jestem już przyzwyczajona do swojej sytuacji i nic na nią nie poradzę. - powiedziałam na jednym wdechu, jakby to była jakaś formułka.
Przez krępującą ciszę zaczęłam bawić się swoimi dłońmi. Nie chciałam żeby to zabrzmiało jak użalanie się nad sobą.
- Ale zjawiłem się ja. - podniosłam zdziwiona oczy - Daj spokój, przecież widzę jak z każdym dniem się przy mnie zmieniasz. - stwierdził pewny siebie.
Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy jak zaczarowani w chwili, jego tęczówki skrywały wiele tajemnic. Wiedziałam to.
Po nieokreślonej chwili usłyszałam dźwięk nadchodzącego sms'a. Ześlizgnęłam się z blatu i pomaszerowałam do kurtki wiszącej na krześle. Wyjęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz.

Wiadomość od: Daniel

Kiedy możemy się spotkać?
Niekontrolowany uśmiech wkradł się na moją twarz, co było błędem.
- Kto to? - wycharczał tuż stojący obok mnie Zayn.
- Mama, to nic ważnego. - stwierdziłam lekko zmieszanym głosem. Przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Szybko schowałam telefon w dłoniach.
- I to przez sms'a od mamy wyszczerzyłaś się do wyświetlacza? - zapytał podejrzanie z irytacja w głosie. Podchodził coraz bliżej tak że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów a ja musiałam udawać złudny spokój.
- Tak napisała że...
Telefon z mojej dłoni został gwałtownie wyrwany. Uniósł wysoko rękę tak że nie mogłam jej dosięgnąć.
- Zayn oddaj! - krzyknęłam próbując zawzięcie odzyskać własność.
Ten zaczął obracać się wokół własnej osi uniemożliwiając mi moje zamiary. Odszedł kilka kroków ode mnie a jego ręka nie zwisała już w powietrzu tylko przed swoim nosem. Zaczęłam machać rękoma przed jego twarzą aby wyrwać mu komórkę ale on jedną ręką przytrzymał obydwa moje nadgarstki. To już koniec, przeczytał go... 


Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz