Rozdział 12

29 3 0
                                    

   W samochodzie panowała niezręczna cisza. Jechaliśmy bardzo szybko w nieznanym dla mnie kierunku na dodatek sukienka którą miałam na sobie strasznie gryzła i była za krótka! Ostatnie na co mam teraz ochotę to impreza w jakimś przeklętym klubie, ale oczywiście brunet siedzący obok mnie uparł się jak pięcioletnie dziecko.
Nie ukrywam zirytowania, po tym jak pokazałam mu się w sukience prawie że mnie wyniósł z własnego domu. Teraz siedzę z obrażoną miną i wpatruję się przez szybę w mijające budynki. Specjalnie będę się zachowywać jak rozkapryszona księżniczka aby być dla niego balastem, takim jakim on jest dla mnie.
- Przestań się tak boczyć. - z rozmyśleń wyrwał mnie ochrypły głos Zayna.
Spojrzałam na niego z przymrużeniem oczu, ale on w skupieniu patrzył na drogę.
- Siłą wyciągnąłeś mnie do klubu i mam się nie złościć? - powiedziałam z pretensjami.
- Daj spokój, rozerwij się.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i przeniosłam wzrok na drogę.
- Można chociaż wiedzieć do jakiego klubu jedziemy?
- Już jesteśmy. - stwierdził zatrzymując auto na parkingu.
Rzuciłam krótkie spojrzenie po okolicy. Przed klubem stało mnóstwo ludzi a muzyka dolatywała nawet do wnętrza naszego pojazdu. Westchnęłam głośno, chciałam pociągnąć jak klamkę aby wysiąść ale nie pozwoliło mi na to szarpnięcie za rękę. Spotkałam się z tęczówkami Malika, tymi czarnymi tęczówkami w których panowała teraz śmiertelna powaga.
- Zachowuj się i nie próbuj uciekać, bo może się to dla ciebie źle skończyć. Jasne? - warknął upominająco.
Przełknęłam głośno ślinę i jeszcze raz zeskanowałam jego powagę na twarzy. Nie żartował. Pokiwałam głową na znak że się zgadzam. Uśmiechnął się lekko i mnie puścił.

Zmierzałam tuż obok niego w stronę kolejki. Czułam że poczekamy sobie z dobre 40 minut co mnie jeszcze bardziej zniechęcało do znajdowania się w tym miejscu.
Zerknęłam na niego. Wydawał się zrelaksowany i pewny siebie. Najwidoczniej nie zauważył tego tłumu przed nami. W końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały, chciałam spuścić wzrok i podejść do końca kolejki ale pociągnął mnie za rękę i przyciągnął do swojego boku. Posłałam mu pytające spojrzenie. Przecież nie wepchniemy się przed rozwścieczony tłum?
- Spokojnie kochanie. - uśmiechnął się szeroko po czym podszedł do jednego z ochroniarzy, który sprawdzał dowody.
Próbowałam wyłapać za sobą kilka złośliwych uwag za to że się bezczelnie wpychamy, ale nikt się nie sprzeciwiał. Dziwne. Malik przywitał się z łysym gorylem jak ze starym przyjacielem, rozmawiali chwilkę po czym po prostu weszliśmy. Pewnie ma znajomości.Można pomyśleć, że każdy go tu zna. Przez tak krótki odcinek jaki przeszliśmy przywitało się z nim 10 kolesi.

Gdy tylko weszliśmy, uderzył we mnie mocny zapach alkoholu, dymu papierosowego i potu. Ohydna mieszanka. Nie wspominając już o okropnej muzyce która raniła moje uszy. Zayn ciągnął mnie przez tłum rozgrzanych ciał w kierunku półokrągłej czerwonej sofy. Rozglądałam się nerwowo po całym pomieszczeniu. Wielki parkiet zawalony podskakującymi ludźmi, po prawej naszego miejsca lada z barmanem, pełno krzątających się kolorowych światełek. Pierwszy raz jestem w klubie i wyobrażałam to siebie nieco inaczej. Mniej zdziczale.
Malik popchnął mnie na kanapę. Zgromiłam go wzrokiem i poprawiłam włosy które opadły na twarz. Przez chwilę przyglądał mi się jakby bawiła go moja bezradność.
- Co chcesz do picia? - spytał, nachylając się aby lepiej usłyszeć odpowiedź.
- Wodę. - mruknęłam. Uniósł w zdziwieniu brwi ale nic nie odpowiedział.
Obserwowałam go. Stał przy ladzie nonszalancko się przy niej opierając. Flirtował z blond barmanką. Dziewczyna wręcz śliniła się do niego, co chwilę poprawiając włosy. Każdą by wyrwał. Wygląda dziś bardzo dobrze. Czarne rurki, biały t-shirt i czarna skóra, włosy postawione lekko na żel i trzy dniowy zarost dodawał mu lat. Co ja przy nim robię? Taka bezbarwna dziewczyna, kujonka i szara myszka jak ja? Z zazdrością patrzę na dziewczyny które wyginają swoje ciało na parkiecie. Są piękne. Nie pasuję tu.
Po chwili już szedł w moją stronę. W jednej ręce trzymał piwo a w drugiej szklankę z pomarańczową cieczą. Oby to był sok. Rozsiadł się obok mnie. Na twarzy miał wymalowany uśmiech rekina gdy wlepiał swoje gały w blondynkę z którą przed chwilą rozmawiał.
Przewróciłam oczami i wyrwałam mu z dłoni szklankę. Przyłożyłam ją do ust ale natychmiast odsunęłam.
- Wódka? - spytałam wykrzywiając się.
On zaśmiał się, zaszczycając mnie w końcu spojrzeniem.
- No weź, jesteśmy w klubie, nie będziesz pić wody kochanie. - prychnął. Jego ręka sięgnęła do mojego kosmyka włosów i sprawnie włożyła go za ucho.
- Przestań do mnie mówić "kochanie" - oburzyłam się odskakując od niego.
- Ok, w takim razie idę mówić tak do innej. - powiedział obojętnie po czym wstał zmierzając w stronę blondynki.
Cholerny Malik! Znów mnie zostawił na imprezie! Zmarszczyłam brwi patrząc jak odchodzi. Sam mnie tu przywiózł a teraz po prostu zostawia? Nienawidzę go.
Siedziałam jeszcze przez 10 minut, rozmyślając o tym co ja tu właściwie robię ale coś we mnie pękło i postanowiłam się zabawić. Spojrzałam na dotychczas nie ruszonego drinka, wzięłam go i wypiłam duszkiem. Czasem mam takie nadpobudliwe i nieprzemyślane zachowania. Zadziwiając sama siebie wstałam i zmierzyłam w stronę parkietu. Ile można siedzieć i gapić się na Zayna?
Wmieszałam się w tłum, ostrożnie się przepychając. Spojrzałam na dziewczyny które sprawnie wyginały swoje ciała w rytm muzyki. Nie byłam do końca pewna czy to dobry pomysł abym zaczęła tańczyć ale na szczęście alkohol w moich żyłach dodał mi odwagi.
Najpierw po woli kołysałam biodrami, potem moje ręce zaczęły błądzić po moim ciele. Powtarzałam ruchy innych dziewczyn i totalnie zatraciłam się w muzyce której przed pięcioma minutami nienawidziłam. Przymknęłam oczy odpływając myślami do innego miejsca i innej piosenki. Moje dłonie dosięgnęły włosów uwydatniając tym samym moją talię. Nie wiem ile tak tańczyłam. Czułam się jak wąż, ale podobało mi się to.

Plask i piekący ból w pośladku. Zdezorientowana odwróciłam się do sprawcy który uderzył mnie w tyłek.
Ujrzałam uśmiechniętego wysokiego bruneta około dwudziestki, z niebieskimi oczami które skanowały całą moją sylwetkę.
- Co jest do cholery. - krzyknęłam uderzając go pięścią w pierś.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. W oczach pojawiły mi się iskierki...pożądania, tak myślę. Przybliżył się o dwa kroki nie spuszczając mnie z oczu. Teraz wyraźnie czułam że był podpity
- No zatańcz ze mną laluniu. - jego łapy oplotły moją talię przyciskając do swojego torsu.
Wygięłam się aby być jak najdalej od jego odpychającego oddechu, próbowałam się jakoś wyrwać, biłam go w piersi ale trzymał mnie kurczowo. Jego dłonie znów spoczęły na moich pośladkach. Tego było za wiele. Nawet nikt na nas nie patrzył, każdy był "zajęty" tańcem. Mocno wkurzona jego obmacywaniem nadepnęłam go, starając się aby zabolało. Rzeczywiście, chłopak puścił mnie skacząc na jednej nodze.
- Nie dotykaj mnie nigdy więcej! - wydarłam się. Chciałam odejść ale poczułam mocne szarpnięcie za łokieć. Natknęłam się na niebieskie tęczówki pełne furii.
Po chwili ktoś rozdzielił nasz uścisk po przez gwałtowne popchnięcie niebieskookiego. Także zostałam lekko pchnięta do tyłu, ale tylko po to aby mój wybawca stanął przede mną. Nie musiałam się długo przypatrywać, był nim Zayn.
- Jakiś problem? - wycharczał w stronę bruneta, który był lekko zszokowany.
Chłopak uniósł brwi w zaskoczeniu patrząc to na mnie to na Malika. Wyprostował się tak że był ciut wyższy.
- Malik, draniu dobrze że jesteś, mamy chyba coś do załatwienia. - puścił mu sarkastyczny uśmieszek, który nie sięgał oczu.
Zauważyłam że Zayn napina całe swoje ciało. Nie widziałam jego twarzy bo stał przede mną, mogłam się jedynie domyślić jak zareagował.
Uderzenie. Mój pisk. Krzyki ludzi na parkiecie. Uderzył go, Zayn go uderzył. Brunet siedzi teraz na podłodze podpierając się rękoma. Mimo to jego złowieszczy uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
- Jeszcze raz ją dotkniesz! - wrzasnął Malik po czym odwrócił się i złapał mnie za ramię. - Idziemy.

Wyszliśmy w końcu na świeże powietrze. Nie puszczał mojej ręki ciągnąc w stronę parkingu.
- Zayn... - zero reakcji z jego strony.
- Zayn! - krzyknęłam głośniej przez ciskające się łzy.
Odwrócił się gwałtownie puszczając mnie. Był wściekły.
- Co?! - wydarł się. Dłonie sformułował w pięści, jego klatka piersiowa opadała i unosiła z każdym ciężkim oddechem. Patrzył na mnie dzikim wzrokiem który zabijał.
Odwróciłam głowę wlepiając oczy w ziemię. Nie mogłam już powstrzymać łez. Nie mogłam powstrzymać strachu przed nim. Nie musiał przecież go uderzyć, mogliśmy zwyczajnie odejść. Już drugi raz bił się przeze mnie, zachowywał się czasem jak zwierze gdy miał swoje napady złości.
- Amy ja.... nie chciałem cię przestraszyć. Nie musisz się mnie bać. - powiedział łagodnie, jakby jego cała agresja po prostu wyparowała. Patrzył na mnie smutnym przepraszającym wzrokiem. Nie widząc mojej rekcji podszedł bliżej aby pogłaskać mój policzek.
Zagryzłam wargę i odezwałam się w końcu.
- Kim on był? - od razu pożałowałam że spytałam.
Znów cały się napiął a twarz przybrała surowego wyrazu.
- Wsiadaj. - uciął krótko.   


Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz