Rozdział 16

28 4 0
                                    


   Nadeszła przerwa śniadaniowa. Nienawidzę tych 20 minut, przy których muszę siedzieć sama w kącie stołówki jak odludek. Z zazdrością patrzę na grupki uśmiechających się przyjaciół, którzy wszyscy razem siedzą przy jednym stoliku. Wiem jak to jest, sama kiedyś tak miałam z moimi znajomymi niestety, wszyscy się ode mnie odwrócili z niewiadomego mi powodu.
Mogłabym obwiniać Katniss o to wszystko, że zabrała mi przyjaciół, że rozsiewa plotki na mój temat w całej szkole i ciągle podkłada mi nogi, ale czy ja sama nie przygwoździłam się do tego losu?

Po nałożeniu na swoją tace sałatki i omleta, ruszyłam w stronę mojego miejsca. Po drodze spotkałam parę nienawistnych spojrzeń i głupich odzywek, które znów spowodowały rany na moim okaleczonym sercu. Jak zwykle udałam, że nie słyszałam. Minęłam stolik elity, która ze pewne teraz plotkowała o mnie i w końcu znalazłam się przy swoim pustym miejscu.
Rozsiadłam się wygodnie, chowając spojrzenie w jedzenie, które nie wyglądało zbyt estetycznie. Z niesmakiem nałożyłam na widelec porcje sałaty z pomidorem aby za chwilę to skonsumować. Ile bym teraz dała za dobrą zupę gulaszową mamy...
Wzdrygnęłam się gdy usłyszałam głośny huk otwierających się drzwi do stołówki, spojrzałam w tamtym kierunku jak i cała reszta zdziwionych ludzi. Ujrzałam nikogo innego jak Malika z miną jakby coś go mocno wkurzyło. Cholera, myślałam że nie ma go dziś w szkole gdyż nigdzie go nie widziałam. Mimowolnie skuliłam się na siedzeniu aby mnie nie wypatrzył. Jednak nadal obserwowałam jego sylwetkę.
Zmarszczył brwi i rzucił krótkie, badawcze spojrzenie po wszystkich zgromadzonych jakby chciał coś, lub kogoś znaleźć. Nie musiał długo szukać, już po chwili jego ciemne spojrzenie trafiło na mnie, poczułam jak serce mi staje i całe ciało napina się pod wpływem głębi jego złego wyrazu twarzy. Ruszył żwawym krokiem w moją stronę ignorując nawet wołanie Nover jak i reszty jej elity. Czułam że każdy mu się przygląda gdy przystanął tuż nade mną, zresztą nie tylko jemu. Teraz wiedziałam że wszyscy nas obserwują z ciekawością i zdziwieniem. Malik, odejdź! Krzyczała moja podświadomość.
- Więc... - zaczął, rozsiadając się na przeciwko mnie - Może zechcesz mi opowiedzieć coś o swoim koledze? - wychrypiał sarkastycznym przesadnym tonem. Nie spuszczał ze mnie wzroku a pięści na stole coraz mocniej ściskał.
- Zayn wszyscy się patrzą..
- Gówno mnie to obchodzi. - warknął i uderzył zaciśniętą dłonią o blat stołu, powodując przy tym huk.
Przełknęłam głośno ślinę czując jeszcze intensywniejsze spojrzenia gapiów.
- Uspokój się. - powiedziałam posyłając mu błagalne spojrzenie.
Jak zwykle jego obecność paraliżowała mnie od czubka głowy po same stopy. Przez co nie mogłam nawet odejść czy chociażby zawołać pomoc, która i tak by zresztą nie nadeszła... Zawsze jestem zdana na siebie, przed wkurzonym Malikiem. Właśnie, jaki ma tym razem problem?
Delikatnie, prawie nie zauważalnie wykrzywił jeden kącik ust w uśmiechu, oczy mu rozbłysły ale złość nie zniknęła.
Gwałtownie wstał prawie przewracając krzesło. Dwoma krokami znalazł się przy mnie aby szarpnąć mój nadgarstek powodując bym wstała. Spojrzał na mnie przelotnie i szarpnął za sobą. Zdążyłam tylko wziąć moją torbę.
Czułam się zażenowana jego postępowaniem, przecież on po prostu siłą wyprowadza mnie na oczach wszystkich ze stołówki. Co z nim nie tak? A, zapomniałam że to niezrównoważony psychopata...
Napotkałam nawet spojrzenie Katniss, które mówiło "czemu on cię w ogóle dotyka" Nie umknęło też mojej uwadze jej niewielki siniak nad lewym okiem, który najwidoczniej nie dał się zakryć pudrem.
Miałam ochotę zatrzymać się i wygarnąć mu wszystko, ale wolałam nie robić tego tutaj na oczach całej szkoły. Poczekam aż znajdziemy się w odosobnionym miejscu.
W końcu wyprowadził mnie przed szkołę. Wiecie jak się czułam, gdy byłam przez niego ciągnięta jak pies korytarzami szkoły?
Wyrwałam rękę z jego żelaznego uścisku i cofnęłam się o kilka kroków w tył.
- Co ty robisz?! - krzyknęłam nie mogąc powstrzymać irytacji.
Odwrócił się piorunując mnie wzrokiem.
- Urywamy się. - stwierdził bez przejęcia lekko się uśmiechając. Zbliżył się i ponownie próbował złapać moją dłoń, lecz sprawnie tego uniknęłam.
- Myślisz że możesz tak po prostu wyciągać mnie ze szkoły? Nigdzie nie idę. - powiedziałam stanowczo, zeskanowałam jeszcze jego sylwetkę, po czym odwróciłam się aby dumnie wrócić do budynku.
Niestety już po trzech sekundach znów poczułam dużą dłoń, oplatającą mój nadgarstek. Przyciągnął mnie gwałtownie tak że wpadłam na jego klatkę.
- Nie masz wyboru skarbie.
Zaczął ciągnąć mnie w stronę samochodu, widziałam że nie mam z nim szans jeśli chodzi o siłowanie się więc co innego mogłam zrobić?

Otworzył drzwi i dosłownie mnie wepchnął. Nie zdążyłam nawet zareagować bo już siedział obok mnie. Ruszyliśmy, a ja mogłam tylko czekać na rozwój wydarzeń.
Obserwowałam go zaciekłym wzrokiem, lecz on jakby ignorował moje istnienie. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Uchylił okno tak aby dym mógł przez nie uciec. Muszę przyznać że gdy palił wyglądał... bardzo pociągająco, nie umiem tego opisać, siwy dym kontrastował z jego czarnymi włosami a zarost dodawał mu męskości. Był po prostu przystojny.
- Chcesz? - spytał, uświadamiając tym samym że gapiłam się na niego jak w obrazek.
Patrzył na mnie pustym spojrzeniem, zarumieniłam się u spuściłam wzrok kiwając przecząco głową. Tak na prawdę, uwielbiałam zapach nikotyny przez mojego już nieżyjącego dziadka, który często wypalał po paczkę dziennie, ale nigdy nie odważę się wziąć do ust tego świństwa, które według mnie go zabiło.
- Wyluzuj Amy, to twoje pierwsze wagary? - zakpił jakby nagle jego złość całkowicie zniknęła. Wziął sprzed mojego nosa skręta i znów się zaciągnął.
- Czego chcesz? Gdzie jedziemy? - spytałam nerwowym głosem, zdając sobie sprawę że może mnie gdzieś wywieść a ja nawet nie wiem gdzie.
- Zobaczysz.
Na te słowa przeszły mnie dreszcze niepokoju. Jak mogłam tak łatwo dać się złapać w jego sidła. Zaczęłam szałaputnie rozglądać się po wnętrzu samochodu aby znaleźć cokolwiek do obrony, na wszelki wypadek.
- Spokojnie, nie zamierzam ci nic zrobić. - stwierdził śmiejąc się, musiał zauważyć moje zdenerwowanie na jego słowa. Czy on się ze mną bawi? To nie jest śmieszne.
Posłałam mu niepewne spojrzenie unosząc brwi.
- Ok, wiem że bywam agresywny ale przecież przy tobie się hamuję.
- Za co uderzyłeś Katniss? - zmieniłam temat.
Jego wzrok wrócił na jezdnie a na twarzy wymalowała się irytacja.
- Rozpowiedziała coś czego nie powinna. - wypowiedział przez zęby.
Nie wiem co takiego Kat rozpowiedziała, ale wiem że jest dobra w rozsiewaniu plotek. Dziwie się że jeszcze do mnie ten news nie dotarł.
- Kto to Daniel? - pytając o to czułam że się cały napina a dłonie mocniej zacieśnia na kierownicy.
Spojrzałam przed siebie, na jezdnie aby nie czuć strachu przed jego wkurzonym wyrazem twarzy.
- Nie powinno cię to interesować. - starałam się aby zabrzmiało to pewnie.
- Nie igraj ze mną tylko mów. - warknął mrużąc oczy.
- Bo co mi zrobisz? Mówiłeś że mnie nie skrzywdzisz. - stwierdziłam krzyżując ręce na piersi. Chyba postawiłam go pod ściną? Odważyłam się spojrzeć na niego z dumą na twarzy, która nie utrzymała się zbyt długo. Jego szczęka była zaciśnięta a oczy pociemniały co jak zwykle oznaczało złość.
Spojrzał na mnie a jego ręka trafiła na moje kolano.
- Są inne sposoby w jakie mogę cie zranić. - wycharczał.
Otworzyłam szeroko oczy patrząc to na niego to na rękę. Doskonale wiedziałam co ma na myśli. Szybko zeszturchnęłam jego dłoń, na co on gardłowo się zaśmiał. Mimo że było to nie możliwe, przesunęłam się na fotelu w stronę bocznego okna. W tej chwili zaczęłam się go naprawdę bać, co jego najwyraźniej śmieszyło ponieważ cały czas praskał śmiechem.
Nie wiedziałam czy mam jego groźbę traktować na poważnie. Ale wolałam nie ryzykować i powiedzieć to co chciał.
- D..Daniel to mój stary kolega, dwa lata temu byliśmy razem na wakacjach ale potem kontakt nam się urwał. Wczoraj to była zwykła kolacja, nawet się do siebie nie odzywaliśmy. - skłamałam ale tylko dlatego aby chronić Daniela.
Co jeśli temu czarnowłosemu chłopakowi odbije szajba i będzie chciał mu coś zrobić? Lepiej żeby wiedział to co mu powiedziałam.
Spojrzał na mnie spod byka, jakby chciał się doszukać we mnie wahania lub kłamstwa. Na szczęście w tym momencie potrafiłam pozbyć się emocji.
- Dlaczego on tak bardzo cię interesuje? - spytałam cicho, gdyż nadal nie potrafiłam przygarnąć swojej pewności siebie po jego groźbie.
- Nie chce aby coś cię z nim łączyło, zrozumiałaś? - wychrypiał ignorując moje pytanie. Nie patrzył na mnie, wlepiał wzrok w jezdnie która mijała zdecydowanie za szybko.  


Loud Silence :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz