Zgodził się wejść. Za pewne będą żałować tego że go zaprosiłam. Wczoraj zachowywał się niedorzecznie, kiedy wręcz, wtargnął do mojego mieszkania. Ale przecież wypada mu pomóc, podziękować za to że się za mną wstawił, chociaż wciąż nie mogę w to uwierzyć.
Zaprowadziłam go do swojego pokoju. Nie wiedziałam zbytnia jak się zachować.
- Usiądź, pójdę po apteczkę. - wskazałam na moje zaścielone łóżko, po czym natychmiast wyszłam z pokoju.
Oby nie grzebał w moich rzeczach, oby mnie nie okradł. Modliłam się w myślach.
Znalazłam wodę utlenioną i waciki w łazience. Wróciłam szybko do pokoju, ale moim oczom nie ukazał się Zayn. Nie było go. Wyszedł? Ukradł coś i uciekł? Stałam zdziwiona z otwartą buzią, nie dowierzając w to jak mogłam być taka głupia i go wpuścić.
- O, jesteś już. - usłyszałam tak dobrze mi znany głos.
Ujrzałam wychylającego się Malika zza drzwi mojej wielkiej szafy. Jak mogłam go nie zauwarzyć? Moment, grzebie w moich rzeczach! Zmrużyłam oczy i kilkoma sprawnymi krokami znalazłam się przy nim.
- Kto ci pozwolił grzebać w moich rzeczach?! - syknęłam, zamykając z hukiem drzwiczki od szafy.
Na jego twarz wkradło się zdziwienie z rozbawieniem.
- Grasz? - spytał, wyjmując zza pleców moją gitarę.
- Odłóż to! - wyrwałam tak cenny dla mnie przedmiot z jego dłoni.
Nie chciałam aby ktokolwiek wiedział, że gram na gitarze. Rodzice jedynie wiedzieli że gdzieś ją mam, ale nie wiedzą że gram. Dostałam ją na 15 urodziny i jest dla mnie bardzo cenna. Ja...uwielbiam śpiewać. Nikt o tym nie wie i nie chce aby się dowiedział. Oczywiście śpiewam gdy nikogo nie ma w domu, wtedy śpiewam tylko dla siebie. Zawsze śpiewam tylko dla siebie.
Oparłam instrument o kant szafy. Spojrzałam na Zayna który gromił mnie wzrokiem ale nic nie robił. - Usiądź - wtrąciłam aby tylko przestał myśleć o gitarze.
- Nic mi nie jest. - powiedział sucho.
- To jest jedyny sposób w jaki mogę ci się odwdzięczyć. - stwierdziłam z nutką błagania.
- Nie jest jedyny. - puścił mi cwaniacki uśmieszek. Wywróciłam oczami i pociągnęłam go w stronę łóżka.
Usiadł na brzegu, poddając się mojemu opiekuńczemu instynktowi. Nie wiedziałam dokładnie jak się zabrać do oczyszczenia jego rozcięcia na wardze. Właściwie nie potrzebowało ono wody utlenionej czy jakiegokolwiek opatrunku ponieważ było małe. Ale chciałam wpoić sobie do głowy że chodź trochę mu pomogłam czy odwdzięczyłam się. Musiałam zaspokoić moje sumienie.
Nalałam wody utlenionej na wacik, po czym przyłożyłam go do ust bruneta. Spodziewałam się jakiegoś jęku spowodowanego bólem ale siedział cicho. Starałam się patrzeć tylko na wargę, chodź czułam na sobie jego spojrzenie. Wiedziałam że bacznie wpatrywał się w moje oczy jak i każdy mój ruch.
- Dlaczego mi pomogłeś? - spytałam w końcu przerywając ciszę. Nadal przykładałam wacik do ust bruneta, zachowując tym samym bezpieczną odległość.
Czułam że się lekko napiął i rozluźnił na moje słowa.
- Wiedziałem że sobie nie poradzisz. Zresztą pomyślałem że będę miał idealny pretekst do przyłożenia mu. Od dawna chciałem to zrobić, nie znoszę tego dupka. - stwierdził wzruszając ramionami.
A więc nie zrobił to z czystej dobroci? Zayn i dobroć, dobre sobie. Coś mnie jednak zakuło w sercu.
Oderwałam dłoń od jego ust. Spuściłam głowę wpatrując się w swoje dłonie. Chcę aby już sobie poszedł.
- Skończone. - szepnęłam.
Poczułam jak wstaje. Stanął do mnie tyłem i założył ręce na biodrach. Wpatrywał się przez chwile w jeden punkt po czym gwałtownie się odwrócił. Podszedł do mnie i kucnął tak że nasze twarze były na równi. Przez chwilę wpatrywałam się w jego idealną twarz, ale szybko spuściłam ponownie wzrok. Położył dłonie na moich kolanach. Gdy poczułam ciepło jego skóry wzdrygnęłam się. Co prawda dotykał mnie jedynie przez materiał leginsów ale i tak miałam ciarki w tym miejscu. Nadal wpatrywałam się w podłogę.
Ruchem nóg dałam mu znak aby mnie nie dotykał, ale on tylko zacieśnił uścisk.
- Spójrz na mnie. - rozkazał.
Nie byłam pewna co wtedy zobaczę w jego oczach. Złość? Radość? Mozolnie spojrzałam na niego a jego twarz nic nie wyrażała. Patrzył na mnie dużymi ciemnymi oczami przez co znów się zmieszałam. Jednak nie spuściłam wzroku.
- Jeśli kiedykolwiek jeszcze raz będzie chciał cię skrzywdzić, powiedz mi. - jego głos wydawał się przejęty ale pewny siebie. A chrypa dawała w tym niesamowitego efektu.
Zdziwiły mnie jego słowa. Czy...czy on się mną przejmuję? Nie! na pewno nie! Nie wiem jakie ma zamiary, ale nie potrzebuję opiekuna. Jakoś do tej pory dawałam sobie sama rade.
- Ja...nie potrzebuję twojej pomocy. - stwierdziłam i gwałtownie wstałam powodując że on także musiał.
Chciałam go wyminąć, uciec od jego tęczówek od ciepła jakie z siebie wydalał, ale poczułam uścisk na obydwu swoich łokciach. A następnie mocne pchnięcie. Znów wylądowałam bezradnie na łóżku.
Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej a jego oczy płonęły. Nadal ściskał mnie w łokciach przez co nie mogłam się wyrwać.
- Amy, obydwoje wiemy że potrzebujesz. - warknął.
- Dlaczego co? dlaczego się mnie tak uczepiłeś? - nie wytrzymałam, zadałam pytanie które nie dawało mi spokoju przez ostanie dni. Chciałam aby zabrzmiało to pewnie ale mój cienki głos nie dawał takiej możliwości. Bałam się go i chyba w końcu to zauważył bo odsunął się ode mnie dając mi czym oddychać.
Zagapił się a jego mina wyglądała jakby sam sobie zadawał pytanie "czemu ja?"
- Wydałaś mi się inna, interesująca. Na ogół jesteś cicha i nieśmiała, a na imprezie pokazałaś swoją inną stronę, której pewnie nie pamiętasz. Ponad to, jesteś chyba jedyną dziewczyną która nie ślini się na mój widok co mnie wkurwia a zarazem intryguje. - wypowiadając to ostanie zdanie uśmiechnął się szeroko a w jego oczach pojawiły się iskierki.
Więc teraz jestem celem Zayna Malika, bo jego ego ucierpiało przez to że nie każdą kładzie mu się do stóp? Nie wiadomo co może zrobić z tej zawziętości. Jestem dla niego interesująca? Nikt wcześniej tego nie zauważył. Jestem zwykła, nudna ale nie ciekawa.
Mulat wstał górując nade mną wzrostem. Dokładnie obserwował moją reakcję po jego wyznaniu. Także się podniosłam z miejsca aby moje słowa które za chwilę usłyszy lepiej do niego dotarły.
- Proszę, daj mi spokój.
- Nie. - wyszczerzył się - Jutro idziesz ze mną do klubu. - powiedział stanowczo zaciskając szczękę.
Tego za wiele. Już miałam mu się sprzeciwiać ale niespodziewanie usłyszałam donośny głos mojej matki.
(Amy! Amy gdzie jesteś?) Chłopak zdziwił się tak samo jak ja. Spanikowałam.
- O, nie nie nie! - zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. - Wrócili, nie mogą cię tu zobaczyć. - szepnęłam. Zayn zaśmiał się gardłowo najwyraźniej rozbawiony moim przejęciem. Debil.
- Gdy mój ojciec cię zobaczy, zabiję cię.
- Uspokój się przecież nic nie robiliśmy. - stwierdził nonszlancko.
- To nie jest śmieszne! - chwyciłam się za głowę myśląc jak go stąd wydostać - Okno! wyjdziesz przez okno!
- Co? - usłyszałam rozbawiony głos Malika.
Pchnęłam go za plecy w stronę rozwianej przez wiatr firany. Opierał się ale byłam zbyt zdeterminowana.
Kroki! kroki po schodach! Zaraz tu wejdą!
Wyjżałam przez okno i dziękowałam Bogu że pnącza rosną na ścianie mojego domu. Cały czas słyszałam chichot ciemnookiego co mnie drażniło. Przestał się śmiać gdy zorientował się jak musi zejść.
- Oszalałaś, nie zejdę tędy.
- Błagam pośpiesz się.
On na chwilę się zamyślił po czym znów na jego twarzy wymalował się uśmiech.
- Dobra ale pod warunkiem że pójdziesz jutro ze mną na imprezę.
- Co? Nie! - stwierdziłam. Nie ruszał się, patrzył na mnie zaciekle a do moich uszu dobiegały coraz głośniejsze kroki rodziców. W tej chwili byłam w stanie zrobić wszystko aby zniknął.
- Dobrze pójdę, tylko proszę idź już. - pisnęłam błagalnie.
Uśmiechnął się szeroko i wskoczył na parapet. Zdążył tylko dodać - Do zobaczenia, mała. - i już go nie było. Po sekundzie drzwi do mojego pokoju otworzyły się.
Po godzinnym rozmawianiu z rodzicami o ich wyjeździe i sprawach zawodowych, poczułam zmęczenie. (Jaką poczułam ulgę gdy okazało się że nie widzieli Malika.) I tak najgorsze jest to że w zdenerwowaniu i roztargnieniu zgodziłam się pójść z Zaynem na ta głupią imprezę. Nienawidzę imprez. Znów będzie chciał mnie upić? Może udam że jestem chora. Przecież nie będzie mi kazał nigdzie wychodzić z 40 stopniami gorączki. Nie mam już siły myśleć o niczym. Poszłam spać.
Kto by pomyślał że rankiem spełni się moje życzenie o chorobie. Ok, może nie mam 40 stopni gorączki, ale źle się czuję. Boli mnie głowa oraz mam kaszel. Wystarczający pretekst aby nie iść do szkoły?
Usłyszałam pukanie do drzwi i zanim zdążyłam powiedzieć aby ten ktoś wszedł moja mama już stała przy moim łóżku.
- Skarbie, jest 7.30 a ty nadal w łóżku? - spytała z przejęciem.
- Źle się czuję, nie pójdę dziś do szkoły.
Rodzicielka założyła ręce na swoich smukłych biodrach i pocmokała ustami.
- No dobrze, ze swoimi ocenami możesz sobie pozwolić na dzień przerwy. - puściła mi oczko i odwróciła się aby opuścić mój pokój.
Uśmiechnęłam się pod nosem usatysfakcjonowana, naciągając kołdrę po samą szyję.
- A Amy, dziś znów wrócimy późno. Jak byś czegoś potrzebowała dzwoń. - puściła mi smutne spojrzenie, po czym w końcu wyszła w pokoju.
Ze snu przebudził mnie odgłos sms'a. Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegar. 13.30 Nieźle sobie pospałam, to do mnie nie podobne. Ale trzeba korzystać. Sięgnęłam po mój telefon i odblokowałam go, obraz miałam lekko zamazany przez moje zaspane oczy ale od razu mi się polepszyło gdy je przetarłam ze zdziwienia i przerażenia.
Od - Nieznany numer
Cześć skarbie. Tylko sobie nie myśl że jeśli nie pójdziesz do szkoły to uda ci się mnie uniknąć.
Nadal pamiętam o imprezie, będę po ciebie o 19.
Zayn. xx
Szczęka mi opadła. Chyba już mnie nawet nie dziwi skąd ma mój numer. W końcu to Zayn. Co ja teraz mam zrobić?