ROZDZIAŁ 14

2.7K 163 26
                                    

Rozdział jest dedykowany mojej koleżance Natce, która STRASZNIE ^^mi pomagała przy pisaniu go ;* no i oczywiście Panu od informatyki!!

^^

Wydrukowałam wszystkie informacje dotyczące Barbary i poszłam z nimi do Jokera. Zastałam go na zewnątrz. Siedział na ławce i wpatrywał się w znak Batmana na niebie. Nie zmienił ubrania- kolorowa koszula nie pasowała do klimatu mrocznego Gotham. Siadłam obok niego i położyłam mu dokumenty na kolanach. Spojrzał na nie z ukosa.
- Co to jest?
- Znalazłam zdjęcia i informacje na temat tej rudej.- wskazałam na dokumenty i położyłam je na jego kolanach.
- Mówiłem ci, że mnie to nie interesuje.
Wkurzyłam się i gwałtownie obróciłam się do niego twarzą. Malowała się na niej złość, rozpacz i smutek.
- Ja wale!!! Ty chyba nadal nic nie kumasz!!- uśmiechał się, więc wykrzyczałam:
- No i co się szczerzysz?!???!
- Chcesz wiedzieć, skąd mam te blizny?- ze spokojem wskazał na rozcięcia na twarzy. Wzruszyłam ramionami i wymruczałam:
- Mam czas.- Joker poprawił się na ławce i założył ręce na kolana. Zapowiadała się nudna i dłuuugaaa historia..
- Miałem około 9 lat. Posiadałem dwójkę wspaniałych rodziców- Sophie i Nathana. Kochaliśmy się, a ja za nic w świecie nie chciałem tego stracić. Jednak, jak to w każdej opowieści bywa, wszystko musi się skończyć..
To był zimny, jesienny wieczór. Rodzice pojechali do znajomych, a do mnie przyszedł kolega. Bawiliśmy się i rozmawialiśmy, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Myślałem, że to mama. Niestety nie. Na progu stał policjant, a na mój widok zdjął czapkę i uklęknął na jedno kolano. Wiedziałem, co jest grane.
- Dziecko, musimy i coś powiedzieć..
Ja nie chciałem słuchać. Wszystko się zawaliło. Chwyciłem kurtkę i razem z mężczyzną wszedłem do radiowozu.
Na komisariacie wszystko mi wytłumaczyli, mimo że nie chciałem. Moi rodzice zostali zabici przez jakiegoś kryminalistę. Zostałem sierotą.
- Co.. Co teraz ze mną będzie?- z trudem wyjąkałem.
- Nie wiem, nie wiem.. Dziecko, coś wymyślimy..- cała moja twarz dawno była już mokra od łez. Widząc to, policjant odezwał się:
- Ej, ale nie płacz... Uśmiechnij się.
Uśmiechnij się?!!! Gościa chyba walnęło w głowę!!! Straciłem jedynych ludzi w moim życiu, którzy tak naprawdę się liczyli, a on mi mówi uśmiechnij się??!!??
Miałem u niego przenocować. Wychodząc z biura gościa, zwędziłem z jego biurka nóż. Mały, z czarną rękojeścią.
Jake, bo tak się nazwał, zawiózł mnie do jego domu. Był duży, beżowy, z czerwonym dachem i małymi oknami. Ciekawe, jak by wyglądał w czerwonym kolorze.. Takim krwistoczerwonym... Otrząsnąłem się z myśli i wysiadłem z auta. Jake chciał podać mi dłoń, ale schowałem ją do kieszeni bluzy.
Mój pokój mieścił się na pierwszym piętrze, a wszystkich innych- jego syna, żony i jego samego, na parterze. Miałem nawet własną łazienkę. Po śmierci Sophii i Nathana, coś się we mnie złamało. Drugie ja, którego nigdy nie znałem, wyszło na zewnątrz. Z kieszeni wyciągnąłem nóż i zrobiłem sobie to...- wskazał palcem na blizny.
Potem tanecznym krokiem, niemal w podskokach, udałem się na dół. W kuchni stała żona Jake'a, ładna kobieta, z brązowymi do pasa włosami, niebieskimi oczami i piegami na policzkach. Na imię miała Kate. Na mój widok, upuściła szklankę soku, którą trzymała w ręce. Ja podskoczyłem do niej i poderżnąłem gardło, chrypiąc:
- Why so serious?- wyciąłem jej uśmiech, taki sam jak mój. Potem ruszyłem do pokoju Chestera, synka Kate. Jego postanowiłem nie budzić, więc szybko zrobiłem to samo, a jego krwią ubabrałem sobie ubranie i jego ciało. Zaśmiałem się. Kiedy się odwróciłem, w drzwiach stał przerażony Jake, ze spluwą wycelowaną prosto w moje czoło. Płakał. Zacząłem się do niego zbliżać, a on krzyknął, z trudem hamując łzy:
- Stój bo strzelam!!!
- Hahaha!! Nie strzelisz do dziecka!!- zagiąłem go i podeszłem bliżej.
- Czym ty jesteś?..- Jake wyrzucił z rąk pistolet.
- Pytanie brzmi: czym ty jesteś. Powiedziałeś mi, że mam się uśmiechać. Teraz ty to zrób. Popatrz na te trupy, pomyśl, że straciłeś wszystko i uśmiechnij się..
Nie wykonał polecenia.
- Uśmiechnij się do jasnej cholery!!!- po jego policzkach spływały łzy. Miałem tego dość. Podbiegłem do niego i chwyciłem jego policzki, delikatnie je nacinając.
- Dobra, zrobię więc to za ciebie. Będziesz się uśmiechał nawet w grobie!! Tak jak ja..- zrobiłem to, a kiedy ciało spadło na ziemię, podniosłem spluwę i wyszedłem z domu. Od tej pory stałem się Jokerem..- zakończył swoją opowieść. Czy była prawdziwa? Nie wiem, podobno każdemu opowiada inną. Muszę przyznać, że mnie zainteresował.
- Wiesz, współczuję, jeśli można tak powiedzieć.
Wyszczerzył się i oddał mi dokumenty. Złość wróciła.
- Ejejeje!! Nie pozwolę przepuścić takiej okazji!! Ogarniasz!?! Zniszczę wszystkie ważne dla nietoperza osoby, tak jak on zrobił to mnie!! Zapłaci za to co mi zrobił... Muszę mieć zemstę!!!
- Dobra, dobra... Jakiś plan?
JEEEEJ! Przyznał mi rację!!
- Musimy iść do niej i jakoś ją wykończyć... A potem podrzucić batkowi.
- Albo jej tacie.
- No, tak, tak, jej tacie..
- To chodźmy. Ale małe tortury nie zaszkodzą, co nie?
- Nieee!!
Poszliśmy do piwnicy. Dziewczyna nadal tam była.( w końcu gdzie miałaby iść?!) razem z Jokerem usiedliśmy naprzeciwko niej. Patrzyliśmy się na nią wyczekująco. Klaun chyba nie miał zamiaru nic powiedzieć, więc ja przejęłam pałeczkę. Rzuciłam jej jej zdjęcie.
- Ładnie wyszłaś.- Barbara z przerażeniem zwróciła na mnie swoje spojrzenie. Wstałam, wyszarpałam jej z głowy maskę i wróciłam na swoje miejsce. Całą twarz miała spoconą i zadrapaną. Z ust leciała jej krew, tak samo jak z nosa.
- Tatuś pewnie się martwi?- zagadałam. Na to pytanie Gordon podniosła energicznie głowę i wychrypiała:
- Nie ważcie się go ruszyć..
- A co mnie obchodzi twój ojczulek? Jak na faceta, który przebiera się w ssaka, to mi nie wygląda. Prychnęła, za co mój towarzysz kopnął ją w twarz i ponownie się oparł.
- Nigdy wam nie powiem.
- Bo nigdy nie wyjdziesz!!- zaśmiałam się i kopnęłam ją w brzuch. Zakołysała się i chciała upaść, ale liny jej na to nie pozwalały. Musiała siedzieć na kolanach.
- Znasz Ivy?
Dziewczyna zrobiła zagadkowe spojrzenie, co znaczyło tyle co nie.
- Zadała ci pytanie!- po raz pierwszy od teraz Joker się wtrącił, ponownie ją kopiąc.
- Nie!
- Ona z chęcią chciała by cię poznać... Tak samo jak inne dziewczyny. Harley, Selina i Shiva. ( pominęłam Copperhead, bo akurat była na mieście).
- A twoja wężowata koleżaneczka nie?- zrobiła chytry uśmieszek.
- Ech, zamknij się. Ona zajmuje się właśnie komisariatem, jeśli się nie mylę..
Barbara potrząsnęła linami, chcąc się uwolnić. Marnie jej to wyszło..
- No cóż... Chyba czas już kończyć.
Wstałam, a Joker zrobił to samo, poprzednio rzucając mi zdziwione spojrzenie. Szybkim ruchem zza pasa wyjęłam pistolet i strzeliłam do dziewczyny. Trafiłam dokładnie tam, gdzie chciałam. Postrzeliłam ją w kręgosłup, ale tym samym nie zabiłam- zrobiłam z niej kalekę. Najlepiej dostarczyć jej dużą dawkę cierpienia..
Barbara zemdlała a ja poprosiłam Jokera o szybkie przyniesienie ni adresu jej ojca- Jamesa Gordona. Ja w tym czasie rozwiązałam jej ręce, a potem położyłam dziewczynę na ziemię. Na kartce papieru znalezionej w szufladzie biurka napisałam krwią Barbary ( cieknącą z ust i rąk):
So weak... Find me if you can!!
Joker przyniósł adres. Jakaś ulica, której nazwy nie wymówię, dom nr 46. Zielonowłosy zaproponował mi pomoc z wsadzeniem ciała do bagażnika samochodu. Pojechaliśmy do wskazanego domu i bez problemu się włamaliśmy. Facet nie miał stylu.. Staromodne kanapy, fotele, stoły itp. Ciało postanowiliśmy ustawić w jakimś kluczowym miejscu.. Spojrzałam na drążek po lampie na suficie. Idealnie. Blisko drzwi.. Kiedy wejdzie, dostanie szoku! Z kieszeni wyszarpnęłam linę i zawiesiłam ręce Barbary na drążku, tak jak wcześniej w naszej kryjówce, ale tym razem stała. Usta zakneblowałam i przyczepiłam na nie kartkę z napisem mojego autorstwa. Obejrzałam gotowe dzieło.
Perfect 👌👌
Wyszłam i razem z klaunem ( aż klaskał z wrażenia, bo twierdził że nawet on nie wymyśliłby takiego planu na poczekaniu) udałam się z powrotem do kryjówki. Zastanawiało mnie tylko jedno: co on robił podczas gdy ja robiłam ,, show"? Kręcił się po mieszkaniu i robił coś po rogach pokoju. Nie mogłam się powstrzymać i wydukałam:
- Yhmm.. Co ty robiłeś w tym pokoju?
- Montowałem mini kamery w całym domu.- odpowiedział ze spokojem, nie odwracając wzroku od ulicy.
- A po co..?- ja niekumaty człowiek.
- Chciałem zobaczyć jego reakcję na twój prezent. A ty nie chcesz?
- Pewnie!! Po prostu nad tym nie pomyślałam...

Narrator:

James Gordon zmęczony wszedł na ganek swojego domu. Razem z Batmanem i Robinem od wielu dni szukał swojej córki. Bez rezultatu. Po jego głowie chodziło tysiąc scenariuszy.. Ale większość z nich nie była pozytywna.. Zdenerwowany przekręcił kluczyk w drzwiach i wszedł do salonu. Kiedy odwrócił głowę i spojrzał się przed siebie, upadł na ziemię. Doznał największego nieszczęścia w życiu.. Przed nim, zawieszona za ręce na haku wisiała jego córka, Barbara. Całą twarz i ciało miała we krwi. W zakneblowanych ustach widniała kartka
So weak.. Find me if you can!!
Trzęsącymi rękami wyciągnął telefon i wykręcił numer do Dicka Graysona. Po trzech połączeniach usłyszał głos w słuchawce:
- Halo? Tu Dick.
- Dick?
- Gordon? Co się stało? Masz taki jakiś dziwny  głos..
- Dick, przyjedź. Ze wsparciem.
James się rozłączył. Telefon spadł na ziemię, tłukąc się i pozostawiając na ziemi odłamki ekranu. Mężczyzna chwiejnym krokiem, ocierając łzy z twarzy, podszedł do córki. Sprawdził puls. Żyła!! Żyła!!! Ale nadal się nie ocknęła... Postanowił jej nie rozwiązywać, w razie, gdyby Batman chciał coś sprawdzić.

Usłyszał huk. Na środku pokoju stał nietoperz razem ze swoim pomocnikiem- Robinem. Oby dwaj mieli szeroko otworzone usta. Batman pierwszy się ocknął i rozwiązał Barbarę. Dick nadal nie mógł się ruszać. Otrząsnął się dopiero w tedy, kiedy nietoperz warknął:
- Dick!! Pomógłbyś tu!!
Robin jak poparzony zdjął knebel z ust dziewczyny i razem z Batmanem położył ją na kanapie. Uznali, że w takim stanie może nie przeżyć i trzeba jak najszybciej zawieźć ją do szpitala- to zadanie pozostawili Jamesowi. Batman wziął do ręki kartkę, po czym mruknął:
- Ktoś tu chce mnie sprowokować..

Perspektywa Jokera:

Siedziałem i razem z Kathią pękaliśmy ze śmiechu, oglądając nagrania z kamer. Blondynka aż się popłakała ze śmiechu.
-  A widziałeś ptaszka??!! Jaki faceplame!!- trzymała się za brzuch i śmiała do rozpuku, ja zresztą też.
- Mnie najbardziej rozśmieszył Batek mruczący!!!!- Kaskada śmiechu. Kathia mi zawtórowała. Spojrzałem na nią, kiedy tak się śmiała. Była naprawdę ładna. Bardzo ładna. Na pewno ładniejsza niż Harley, to na 100%. Według niej, jestem pewnie tylko dziwadłem... Nic nie wartym dziwadłem... Zresztą, ona i tak ma swojego Johna.. Zapytam się Denta, jaki jest.. Nie mam u niej szans...
- Kathia?- nieśmiało zagadnąłem.
- Hmm?
- Dziękuję.
Zrobiła zdziwioną minę.
- Za co?- zachichotała.
- Za dostarczenie mi tyle dobrej zabawy.
Przytuliła mnie. Odwzajemniłem gest.
To była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu.

Hejka!!
Jest nowy rozdział!! Przepraszam że dopiero teraz, ale w tygodniu zupełnie nie miałam na to czasu, okazało się że mam poprawiać oceny...
Tia, więc przez praktycznie cały czas wkuwałam 😆😆
A dzisiaj miałam nagły przypływ weny i tak oto..!
Mam nadzieję że się podoba i z góry przepraszam za błędy ( nie miałam czasu żeby wszystko dokładnie sprawdzać :) )
A tak w ogóle:
1698 słów!! Bez notatki oczywiście ^^
Mój jak dotąd najdłuższy rozdział, ale to w ramach rekompensaty za poprzedni ;)
Dziękuje za gwiazdki i miłe komentarze!!

piszcie jak wam się podobał rozdział!! <3

Przemiana | zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz