A z worka wysunęła się zaciśnięta w pięść dłoń.
Chwilę potem można było słyszeć stłumiony krzyk i worek rozerwał się na dwie części. Wyszła z niego postać o długich włosach, spadających na twarz, podartą koszulką i spodenkach i bardzo widocznymi żyłami. Twarzy natomiast nie za bardzo było widać. Dziewczyna wolnym krokiem podeszła do małego lustra na ścianie, odgarnęła włosy i spojrzała ma swoje odbicie. Brązowe oczy, rozmazany makijaż, cienie pod oczami, mnóstwo żył i....
Dwie równe blizny w stylu Jokera. Przejechała po nich palcami i lekko się uśmiechnęła. Sama nie wiedziała, skąd się wzięły, ale jej się podobały. Oderwała od siebie wzrok i z hukiem otworzyła drzwi, wyrywając je z zawiasów. Zdziwiona popatrzyła na swoje ręce, ramiona i przedramiona.
,, No tak.. Przecież podał mi Venom..."- pomyślała i wyszła z pomieszczenia.Perspektywa Kathii:
Ostrożnie stawiałam każdy krok. Po paru minutach, udało mi się dotrzeć do drzwi wyjściowych, albo wejściowych, sama nie wiem. W każdym razie- próbowałam otworzyć je delikatnie, ale nie chciały mnie wypuścić, więc użyłam siły i wylądowały na zewnątrz. Ups... Ech, Batamanek chyba ma kasę... A właśnie- jaki on ma dom? Lekko się chwiejąc, odwróciłam się i zatkało mnie. Dosłownie. Dom, a właściwie willa warta miliony dolarów stała na obrzeżach Gotham. Otaczał ją wspaniały ogród z fontanną i roślinami. Wtedy po policzku spłynęła mi łza, a nawet parę: przypomniały mi się coroczne wakacje z rodzicami,w miejscu podobnym do tego. Cały budynek był natomiast strasznie wielki i zdobiony. Według mnie, aż za bardzo. Potrząsnęłam głową i zadałam sobie dobre pytanie:
Jak ja mam się dostać do Jokera?
I- jak na zawołanie, moje spojrzenie stanęło na czerwono- czarnym motocyklu, w dodatku uruchomionym. Nie czekając na nic, wsiadłam na niego, założyłam kask i ruszyłam w drogę.Perspektywa Dicka:
Poszedłem do szopy, żeby odłożyć zakupy i wróciłem się po motor. Nie było go.
Że what?!?!
Bruce mnie zabije!!!
Ale kto??...
Na ziemi widniały słabe ślady opon, ale urywały się zaraz za bramą willi.
Szlag
Perspektywa Kathii:W końcu dotarłam na miejsce. Motor mi się spodobał, więc ostawiłam go do garażu, na wciąż puste miejsce pt. Kathia.( ta, mamy garaż dla złoczyńców i każdy ma w nim po jednym pojeździe) Tak więc odstawiłam pojazd i weszłam do budynku. Na hallu nikogo nie było, udałam się więc do pokoi. Joker- nie było go w nim, tak jak innych. Co oni wyparowali?!?!
Sprawdziłam jeszcze dach i piwnicę, ale tam też nic. Ostatnie, co mi przyszło na myśl, to bonusowy pokoik Jokera z kartami na drzwiach- wprawdzie zawsze był szczelnie zamknięty, ale spróbować zawsze można, co nie? Wolnym krokiem podeszłam do klamki i ją nacisnęłam. Usłyszałam wiele głosów: to tu się chowacie... Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do okna. Za nim, na ławkach, na ziemi i przy ścianie siedzieli wszyscy przestępcy. Na środku stał Joker i energicznie gestykulował rękami, robiąc śmieszne miny. Nikomu jednak nie było do żartów. Z przemowy klauna zrozumiałam tylko tyle:
,, Muszę znaleźć Kathię."
Uśmiechnęłam się i już chciałam do niego pójść, gdy uświadomiłam sobie, jak fatalnie wyglądam- podarta piżama, rozczochrane włosy, rozmazany makijaż, widoczne żyły no i... Blizny... Przejechałam palcem po policzkach, wyczuwając szramy.
No cóż, raz się żyje.
Cicho zakradłam się do drzwi za Jokerem i lekko je otworzyłam. Na szczęście, nikt mnie nie widział- byłam schowana za tablicą. Postanowiłam zrobić Jackowi niespodziankę. Wyszłam zza tablicy i delikatnie objęłam go w pasie, na co on gwałtownie odskoczył. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, smutek, żal i radość, a wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż normalnie. Palcem wskazał na moją twarz i wydukał:
- Ty... Ty to sobie zrobiłaś?? W sensie.. Te blizny..?
- Nie.- zaczerpnęłam powietrza w płuca i jednym ciągiem opowiedziałam mu i innym zgromadzonym, co mi się stało. Po skończeniu, wszyscy oprócz Bane'a siedzieli w osłupieniu. On jedyny wstał i wyszeptał do mnie:
- Chodź.
Posłusznie wyszłam za nim. Zatrzymaliśmy się dopiero w jego pokoju- przerobionym nieco na siłownię. Wtedy raczył się odezwać:
- Podnieś to.- wskazał na ogromną sztangę. Niepewnie do niej podeszłam i wzięłam do rąk. Dobra.... Panie i panowie... Fanfary dla mnie... Podniosłam. Zrobiłam to!! Na początku na zgiętymi rękach, ale potem wyprostowałam je. A następnie zrobiłam coś, w co nadal nie mogę uwierzyć- trzymałam to jedną ręką!!!! Bane'owi opadła szczęka. Z dumą położyłam sztangę i zapytałam:
- Nie wiesz może...- wskazałam na swoje ramiona.
- Podawali ci jakąś odtrutkę?
- Tak, coś tam podawał, ale chwilę potem zasnęłam, więc nie zadziałało.
Bane podrapał się w łysinę i wychrypiał:
- Oj zdziałało... Dzięki tej odtrutce żyjesz no i... Jesteś silniejsza nawet ode mnie.
Zamurowało mnie. Silniejsza od Bane'a?!
- Ale... Ale.. Jak?- wydukałam. Widać było, że odpowiedź trudno przechodzi mu przez usta.
- No... Batman najwidoczniej podał ci dawkę cztery razy większą, niż powinien.
- A powinien wogóle?!?! Bo ja myślę, że nie!!!!
- Kathia... Będę musiał ci w tym wszystkim pomóc. Nie poradzisz sobie z tym sama- możesz skrzywdzić innych.
Pokiwałam głową i opuściłam pokój. Ostatnie, czego chciałam, to zrobić komuś krzywdę, a - tak jak powiedział mój nowy trener, jest strasznie możliwe.
*************************************
Gdy opuściłam pomieszczenie, z boku zobaczyłam Jokera. Zamiast mu się tłumaczyć, po prostu się w niego wtuliłam, a on objął mnie, najmocniej, jak tylko potrafił. Brakowało mi tego.
- Słyszałem.. Wszystko.
Zatkało mnie. No, ale przynajmniej ja nie musiałam mu tego mówić, co nie?
- Ja... Zapanuję nad tym, ale jednocześnie się tego boję... Powiedz mi..
- Co?
- Czemu ja? Czemu akurat ja?- Jack pogłaskał mnie po głowie i wyszeptał tylko:
- Zemścimy się. Podwójnie.
Na nasze twarze wszedł iście psychopatyczny uśmiech, a ja spokojna już, podreptałem do swojego łóżka. Trochę snu mi się należało...
***
Jestem ubrana w skąpe ciuszki- kolorowy gorset, krótkie spodenki za pół dupki( ja je tak nazywam XD) i wysokie buty, a włosy miałam związane w dwa kucyki. Siedziałam przywiązana do ściany żelaznymi łańcuchami. Nagle, ktoś otworzył drzwi pokoju, w którym byłam zamknięta- Bane. Wielkolud podszedł do mnie, położył mi rękę na ramieniu, a następnie wyszeptał:
- Nie jest źle. Przeżyje to.- westchnęłam i podziękowałam Bane'owi. Przed jego wyjściem, spytałam jednak:
- A za ile wyjdę?
- Jeszcze nie wiem. Przykro mi.
- Nic nie szkodzi. To przecież nie twoja wina...- oparłam się wygodnie i pozwoliłam mu mnie opuścić. Znowu zostałam sama... Na podłodze, koło mojej dłoni, zauważyłam jakiś przedmiot- karta Jokera. Od razu się popłakałam- cienias ze mnie, co nie?
- Jak ja mogłam ci to zrobić Jack...
****
Z krzykiem podniosłam się na łóżku.
Gdy uświadomiłam sobie, że to wszystko to był tylko sen, z ulgą przetarłam twarz i napiłam się zimnej wody. Zawsze pomagało.. Ale nie w tym przypadku.
Nim się obejrzałam, wypiłam cały dzbanek.. Trzeba było iść do kuchni.. Po omacku chwyciłam szklankę i wyszłam na korytarz. Jak to ja- tuż przed wejściem do kuchni, wpadłam na człowieka. Ten ktoś lekko mnie podniósł i swoim ciepłym głosem spytał:
- Kath, co ty robisz?
Joker...
- Nie.. Nie mogę zasnąć... Mam koszmary..
- Chodź. - delikatnie mnie podniósł i wrócił do mnie do pokoju. Ułożył mnie na łóżku, po czym sam spoczął koło mnie. Zgasił lampkę i mocno mnie przytulił. Był taki ciepły...No hejka!
Przepraszam że rozdział dopiero dziś, ale no..
Strasznie długo sklejałam ten rozdział no i taki sobie...
2 tysiące wyświetleń!!!
DZIĘKUJE!!
CZYTASZ
Przemiana | zakończone|
FanfictionKiedy mieszkająca w Gotham Kathia traci swoich rodziców, staje się kimś innym. Poznaje wielu nowych ludzi, ale czy dobrych? Jak się to dla niej skończy?