ROZDZIAŁ 31

1.7K 110 25
                                    

- Czyli tym razem jesteś prawdziwy.- mruknęłam, odwracając się przodem do nietoperza.

- Nie rób tego.- wskazał palcem na przycisk, który kurczowo trzymałam w ręce.

- Nie powstrzymasz mnie.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby, z trudem powstrzymując łzy, które masowo cisnęły się, żeby wypłynąć. 

- Po co? Po co chcesz to robić? Nie jesteś taka.- wyszeptał.

- A skąd wiesz? Nawet ja nie wiem już, czego chcę, co jest dobre a co złe. Nic już nie wiem. Zatraciłam się, w udawaniu kogoś, kim nie jestem.

- Jest jeszcze szansa. Żeby wszystko naprawić.

- Wiesz.... Chciałabym teraz dać ci ten przycisk, przytulić cię i podziękować, ale coś sobie obiecałam. Coś, czego nie mogę porzucić. Wiesz o czym mówię? O zemście.- lekko wcisnęłam przycisk, ale Batman to zauważył. Nie ruszył się z miejsca, spuścił tylko głowę i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- Dlaczego?- wydusił z siebie.

- Powinieneś już dawno wiedzieć. A teraz żegnaj, Batmanie. Żegnaj Mike. Żegnaj Joker.- to mówiąc, rzuciłam przycisk daleko przed siebie, a sama postawiłam krok w tył, poza budynek. Chwilę potem, poczułam że za jedną nogą biegnie druga, a następnie całe ciało. Ostatnia poszła głowa. Stopniowo, wizerunek Batmana oddalał się ode mnie, a ja tonęłam w mroku... Aż w końcu ujrzałam maskę nietoperza, zdesperowany wzrok człowieka, który przez połowę swojego życia starał się uratować miasto przed ludźmi takimi jak ja, a teraz tak po prostu rzuca się za nimi w czeluść... Ręce, wystawione przed siebie, próbujące złapać mnie nie ważne za jaki skrawek ciała lub ubrania, peleryna, rozwiana na wietrze, powstrzymująca jej właściciela przed utratą życia. Dopiero teraz zaczęłam podziwiać tego człowieka.
Zbliżałam się do ziemi, czułam to, a nietoperz cały czas leciał nade mną. Nie chciał tego, wiedziałam, ale nie potrafiłam zrozumieć, czemu.
I teraz to dostrzegłam:
To przesłanie, które widziałam na ścianie w mieszkaniu, miało za zadanie przedstawiać tą scenę- koniec mojej egzystencji. Joker- który ostatecznie popchnął mnie w dół, policzkując mnie oraz zostawiajac samą na dachu, ja- spadająca w dół i zamaskowana postać- Batman- mój wybawca, który najprawdopodobniej wcale mnie nie uratuje. Ale jedno nadal mnie zastanawiało: czy on nie wie, co ja właśnie zrobiłam? Zabiłam jego przyjaciela i pomocnika?

- Przecież zabiłam twoich przyjaciół!!! Zabiłam Robina!!- wykrzyczałam przez łzy.

- Wiem!!! Ale Robin sobie poradzi!!!!!!- ta wiadomość podziałała na mnie jak kubeł zimnej wody. Czyli tak naprawdę nic nie zrobiłam. Czyli pomimo moich nieudolnych prób zemszczenia się, udało mi się uśmiercić tylko jedną osobę... Albo dwie- niewiadomo, co z Alfredem. Chciałam jeszcze coś wykrzyczeć do Batmana, który był coraz bliżej mnie, ale poczułam mocne uderzenie w plecy i odgłos trzaskanych kości.

A potem nie słyszałam już nic.

Perspektywa Batmana:
Wylądowałem koło dziewczyny, której ciało bezwładnie upadło na ulicę. Sprawdziłem puls- brak.
Kolejna osoba, której nie zdążyłem uratować.

Przycisnąłem guziczek z boku mojej maski, żeby skontaktować się z Alfredem.
Brak sygnału.
Brak sygnału.
Brak sygnału.
Hej Batsiu, jeżeli chcesz się dowiedzieć, co z twoim ukochanym Alfredziem.... Zapraszam do ciebie, chyba trafisz, Hmm?!! HAHAHAHAH
Joker....
Szybko podniosłem ciało Kathii i wsadziłem je do Batmobila, który stał za rogiem, po czym sam do niego wskoczyłem i ruszyłem do domu.
***
Z wielkim hukiem otworzyłem drzwi do Bat- jaskini.
Pognałem do pokoju z lewej strony, skąd dochodziły śmiechy Jokera.
Faktycznie. Wyważyłem drzwi i spojrzałem prosto w jego oczy. Oczy pełne złości, nienawiści, szczęścia i szaleństwa. Pod nim, u jego nóg leżał.....

Alfred.

- Dopełniłem dzieło Kathii. Możesz jej to przekazać.

- Kathia nie żyje!!!! Nie wiesz o tym?!?- wykrzyczałem, z trudem powstrzymując chęć mordu. Na twarzy klauna pojawiło się zdziwienie i złość.

- Że co?!? Jak to nie żyje?!? Chcę dowód!!!- wykrzyczał, wymachując nożem.

- Skoczyła z dachu, na którym ją zostawiłeś, tym samym zabijając się! Mam jej ciało w Batmobilu!- wskazałem na auto. Psychopata szeroko otworzył usta i wypuścił broń. Zacisnął zęby i wysyczał:

- Pokaż mi.
Rzuciłem jeszcze okiem na staruszka, który nieznacznie oddychał, ale tak, żeby Joker tego nie widział. Mądry człowiek.
Posłusznie odwróciłem się i zaprowadziłem Jokera do Batmobila. Otworzyłem bagażnik i palcem wskazałem na ciało dziewczyny.

Perspektywa Jokera:
A więc to prawda. Kathia nie żyje.... Przeze mnie. Zostawiłem ją samą, spoliczkowałem, porzuciłem.... Patrząc się na jej zamknięte oczy, opadłem bezradnie na kolana, pozwalając łzie na spłynięcie po moim policzku.
Już nigdy nie zobaczę jej pięknych oczu, jej śmiechu, złości, smutku... Już nigdy. 
Nagle, poczułem jak cała zapomniana przeze mnie złość wypłynęła na zewnątrz- w mgnieniu oka zerwałem się na równe nogi i podskoczyłem Batmanowi do gardła, przystawiając do niego mój zapasowy nóż.
- To twoja wina. Tylko i wyłącznie twoja- wychrypiałem, po czym przejechałem nożem po jego policzku, powodując u niego krwawienie i grymas na twarzy.
- Próbowałem ją ratować.....- wysyczał.
- Nie..- poczułem mocne uderzenie w głowę. Następnie upadłem na kolana.... I dalej nic już nie pamiętam.

Perspektywa Batmana:

Spojrzałem na Dicka, stojącego za ciałem Jokera. Lekko się uśmiechnąłem, przecierając ranę na twarzy.
- Mówiłem, że sobie poradzisz.- mruknąłem z satysfakcją. Na twarzy Graysona malowało się zdziwienie.
- Wiedziałeś?- wydukał.
- Wiedziałeś, że ci psychopaci wpuścili do mojego mieszkania trujący gaz i zaryglowali okna i drzwi?!- wykrzyczał Robin.
- Yyy... Tego akurat nie wiedziałem. Nie ważne. Trzeba pomóc Alfredowi.
***

Alfred przed swoją śmiercią, przekazał mi, że nigdy nie mogę przestać ratować tego zepsutego miasta i bardzo dobrze zrobiłem, próbując ratować Kathię.
Parę dni temu, odbył się mały pogrzeb dziewczyny, który urządził jeden z jej bliższych przyjaciół: Mike, a także pochówek Alfreda- pochowaliśmy go na cmentarzu niedaleko posiadłości Waynów.

Jeżeli chodzi o Jokera, umieściliśmy go w oddziale zamkniętym w Arkham. Przez parę dni po śmierci Kathii, był nieco przygnębiony, ale potem jego wrodzone szaleństwo ponownie się odezwało, dlatego umieszczono go w jeszcze bardziej strzeżonej celi oraz zakuto go w kaftan bezpieczeństwa. Codziennie wykrzykuje jakieś niezrozumiałe słowa, po prostu zbzikował jeszcze bardziej.

Jednak Gotham wcale nie stało się mniej niebezpieczne.

Ale ile to jeszcze potrwa?

O bosz :P
Właśnie napisałam ostatni rozdział tego opowiadania, ale spokojnie, postaram się jeszcze o epilog ( jeżeli ktoś będzie to chciał, piszcie w komentarzach!! ^^) i jedna nominacja ^__^

Piszcie swoje opinie w komentarzach ( mam nadzieję, że nie zepsułam zakończenia XD)

Przemiana | zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz