Grałam w gry video razem z Jackiem. Powiedział, że jeszcze nigdy nie miał takiej dziewczyny jak ja, a właściwie przede mną miał tylko Harley, ale ona też za dobrze go nie znała. Nagle drzwi się otworzyły. O wilku mowa.....
Harley miała na sobie swój czerwono- czarny strój, razem z czapką. Nie chcę nic mówić, ale wyglądała w niej jak idiota. Na twarzy miała szerokiego banana, ale gdy zobaczyła mnie i Jacka przytulających się i chichoczących, natychmiast zszedł jej z twarzy. Szczęka opadła jej w dół i pisnęła:
- Mr J!! Co... Co ty robisz??!- wskazała na mnie palcem oraz zrobiła minę
,, trzymajcie mnie bo rzygnę". Nie mogłam się powstrzymać, więc wybuchłam śmiechem. Mój chłopak również się roześmiał, a następnie spytał:
- Zadanie wykonane?
Jakie zadanie?!
- Tak... Jak mogłeś??- Harley spuściła wzrok, ale potem zwróciła go na mnie. To było spojrzenie ,, zabije gnoja".
- Nie rozumiem.
- No... Ty i ona...- śmiesznie wskazywała to na mnie, to na niego.
- Ech... Idź już Harley. Ja tu spędzam czas z moją dziewczyną.- zaakcentował ostatnie słowo, po czym splótł moją dłoń z jego. Quinn się wkurzyła. I to na maksa. Z płaczem wybiegła z pokoju, zatrzaskując drzwi.
- Co za zadanie?
- Powiedziałem jej, że ma napisać Barbarze w domu cytat powitalny!- obydwoje się zaśmialiśmy.Joker musiał iść na miasto, a ja wyszłam z pokoju. Kierowałam się do kuchni. W momentach, kiedy nic szczególnego nie robiłam, ani o niczym nie myślałam, przypominali mi się moi rodzice. Dziwadło, które jest wszystkiemu winne... Potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się tych myśli i wsadziłam sobie słuchawki do uszu. Wybrałam jedną z moich ulubionych piosenek Linkin Parku ,, Breaking The Habit"
Memories consume
Like opening the wound
I'm picking me apart again
You all assume
I'm safe Here in my room
Unless I try to start againI don't want to be the one
The battles always choose
'Cause inside I realize
That I'm the one confusedI don't know what's worth fighting for
Or Why I Have to scream
I don't know Why I instigate
And say what I don't mean
I don't know how I got this way
I know it's not alright
So I'm Breaking the habit
I'm breaking the habit tonight.*Taak, to jedna z tych piosenek, po których aż dostaje się tego kopa i chce się żyć!!! ( mimo, że jakiegoś super pozytywnego i śmiesznego tekstu nie ma). Burczało mi w brzuchu. Przyśpieszyłam, kiedy drogę zagrodziła mi nie kto inny jak doktor Harleen Quinzel. Można też czytać jako ,, psychopatka, która dawniej leczyła psychopatów, ale potem stała się gorsza od nich i ubiera się gorzej niż królewski błazen". W skrócie :PKDLPAPSSGONIUSGNKB. Za długie.... Ja na nią mówię po prostu idiotka. Tak więc idiotka swoim cienkim głosikiem wykrzyczała:
- Ty małpo!!!
Jakie wyzwisko, brawa za oryginalność-.-
- Nazywam się Kathia, nie małpa. Masz chyba złe informacje.
- Nie ważne, pomiocie! Zabrałaś mi Jokera!! Mojego Jokera! Co ty sobie myślałaś?!?
- W sumie to podczas całowania się z nim, myślałam o wielu rzeczach, np jaki jest przystojny bez makijażu, jak fajnie się z nim całujee..- wyliczałam na palcach, a Quinn poczerwieniała. Zza paska odczepiła kij do baseballa i przyjęła pozycję bojową.
- Serio?
- Ta, która skopie tyłek drugiej, będzie zasługiwała na Jokerka!!
No dobra.... Sama tego chciałaś, idiotko. Wyjęłam słuchawki i przyjęłam pozycję. Harley nabrała rozpędu i popędziła na mnie. W ostatnim momencie zrobiłam unik, a ona wbiła się na ścianę. Podbiegłam do niej i parę razy uderzyłam w twarz, dopóki ja sama nie oberwałam. Upadłam na podłogę, a Quinn na mnie usiadła. Na szczęście nogi wciąż miałam wolne. W nienaturalny wręcz sposób, uderzyłam dziewczynę kolanem w plecy. Pisnęła i przeturlała się na bok. Wstałam z ziemi, a ona zrobiła to samo. Ręką wytarłem krew lecącą mi z czoła. Dziwadło znów zamachnęło się kijem, ale chwyciłam go, przyciągając ją tym samym do siebie i przywaliłam z główki. Nawet nie zauważyłam, ale na korytarzu zgromadziła się już połowa budynku. Wszyscy stali i z niedowierzaniem mi się przyglądali. Splunęłam i wykonałam prawy sierpowy. Celnie. Moja przeciwniczka zachwiała się, ale nie przewróciła. Kopnęła nogą, ale ja płynnie schyliłam się tuż pod jej butem, w ostatnim momencie chwytając go i sprowadzając jego właścicielkę na ziemię.
Nigdy nie kopać leżącego... No ok. Nie będę kopać. Rękami opatuliłam jej szyję i zaczęłam lekko dusić. Bardzo lekko, aż do momentu, kiedy dziewczyna ostatnimi siłami podniosła dłonie w geście poddania się. Wtedy puściłam i wysyczałam przez zaciśnięte zęby:
- On jest mój. Wbij to sobie to tej pustej łepetyny.
Wstałam i już chciałam odejść, kiedy usłyszałam głos Anarkiego:
- Kathia, za tobą!!
W mgnieniu oka odwróciłam się i przyrżnęłam Harley jej własnym kijem. Nieprzytomna, upadła. Kiwnęłam głową do Lonniego i w końcu udałam się na upragniony posiłek.Perspektywa Bruce'a:
Stałem na dachu kawiarni i przesłuchiwałem człowieka Zagadki. Szlag, nic nie chciał powiedzieć.
- Proszę.... Ja... Nic... Nie wiem!!- wyrywał się, ale trzymałem go mocno.
- Gdzie on jest?!?!
- Powiedziałem ci że nie wiem!!- zebrał ostatnie siły i wykrzyczał mi prosto w twarz. Ktoś tu nie myje zębów... Ogłuszyłem go i położyłem na dachu.
Kolejne poszukiwania i nadal nic... Jednym słowem: jestem w dupie. Nagle usłyszałem głos w mojej słuchawce. To był Alfred.
- Paniczu Bruce..
- Tak? Masz coś?
- Wydaje mi się, że tak. Na przejętej przez nas kamerze na obrzeżach Gotham, wykryłem ruch w opuszczonej restauracji.
- Jakiej restauracji?
- ,, Taste". Zna pan adres?
- Tak, dzięki Alfredzie.
- Zawsze do usług.- rozłączyłem się, zeskoczyłem z dachu i uruchomiłem Batmobila. Doskonale znałem trasę. Jeszcze za życia moich rodziców, jadałem w tamtym miejscu...
Gdzie mogli schować się złoczyńcy? Gdybym nim był, właśnie w takim miejscu. Ruszyłem przed siebie.Po paru minutach dotarłem na miejsce. Szybkim krokiem podszedłem do drzwi. Hmmm... Panel dotykowy? Kod? Czyli te drzwi nadal były do czegoś używane.. Zacząłem uważnie się im przyglądać.
Perspektywa Kathii:
Dokończyłam moje płatki i wybiegłam na hall. Chciałam pogadać z Riddlerem- nawet mi przyda się czasem mała pomoc w robieniu gadżetów. Niedawno, pokazał mi jak zrobić jeden z nich, ale o nim innym razem. Spojrzałam w stronę komputerów- jego ulubionego miejsca w całym budynku. Siedział tam.
- Hej Ed!- pomachałam mu ręką.
- O, hej Kathia. Co chciałaś?
- Ach, nic szczególnego. Czy ta pułapka nadal działa?- wskazałam ręką na parę wyróżniających się płytek w podłodze. Ed z dumą odpowiedział:
- Tak. Ktokolwiek kto nie jest w naszej grupie przestępców na nią nadepnie, no cóż. Będzie go czekać miła niespodzianka!!
- Aha. Ed, możesz na chwilę odstąpić mi komputer? Chciałam coś sprawdzić na FB.
- Ty masz Facebooka? Przecież nie możemy się ujawniać!!!
- A czy nick ,, Lubię placki" zdradza moją tożsamość?
Zaśmiał się i posłusznie zamknął swoje programy, pod którymi miał podgląd z kamer dookoła budynku. Kiedy chciałam je zamknąć, kątem oka spojrzałam na nagranie w lewym dolnym rogu. Zgadnijcie, kogo tam zobaczyłam....Taaak, wiem najpierw piszę że nic nie opublikuję, a potem jednak publikuję...
No nic.. Mam nadzieję że ten rozdział wam się podoba, bo pod ostatnim zostawiliście takie miłe komentarze.. ^^
Cieszę się, że podoba wam się moje opowiadanie, w sumie to nawet nie wiecie jak się tym podniecam!! XD
* wspomnienia bolą
Zupełnie jak otwieranie rany
Krytykuję się po raz kolejny.
Wszyscy zakładacie, że
Jestem bezpieczny, tu, w swoim pokoju
Dopóki nie spróbuję zacząć od nowa.Nie chcę być tym,
Który zawsze rozpoczyna walkę,
Bo wewnątrz zdaję sobie sprawę,
Że to ja jestem ofiarą.Nie wiem, co jest warte walki
Ani dlaczego mam krzyczeć.
Nie wiem, dlaczego prowokuję,
Mówiąc to, czego wcale nie mam na myśli.
Nie wiem, jakim sposobem się taki stałem.
Więc, to niesprawiedliwe,
Więc przełamuję nawyki,
Dzisiejszej nocy przełamuję nawyki.Do następnego <3
CZYTASZ
Przemiana | zakończone|
FanfictionKiedy mieszkająca w Gotham Kathia traci swoich rodziców, staje się kimś innym. Poznaje wielu nowych ludzi, ale czy dobrych? Jak się to dla niej skończy?