Gwałtownie odskoczyłam, widząc postać w czarnym kostiumie. Czarne uszy nietoperza, ta śmieszna maska, rękawice z kolcami i symbol nietoperza na piersi.
Przybrałam pozycję bojową, zaciskając dłonie w pięści. Jednak on stał, bez wyrazu twarzy, nie ruszając się. Tak, jakby był nieobecny, jakby spał.- Eeeee.... Dobra, czego chcesz?- rozluźniłam nieco pięści.
- Chciałem cię ostrzec.- wychrypiał, głosem zupełnie do niego niepodobnym, cały czas wpatrując się w punkt na ścianie za mną. Wyglądał, jakby ktoś wyjął go rodem z najgorszego koszmaru albo horroru, o jakim można w ogóle pomyśleć. Powoli odwróciłam się, cały czas zerkając na niego, oczywiście. To, co zobaczyłam na ścianie...
Mówiłam kiedyś o czymś, że na zawsze zostanie mi w pamięci, jako najstraszniejsza rzecz ever?
Tak?
To cofam to.
Na żółtej ścianie, widniała wielka, czarna plama, jakby z krwi, ale czarnej. Czarna maź spływała z niej, kapiąc na dywan.
- Przypatrz się uważnie..- podskoczyłam przerażona, ponownie słysząc ochrypły głos ,, Batmana'', ale zrobiłam, co mi kazał. Szczerze, to jego najmniej się teraz obawiałam. Skupiłam się na plamie, z której po chwili wyłoniła się mała, czarna sylwetka jakiejś kobiety. Poruszała się po mojej ścianie, jakby była na niej namalowana. Szła do przodu, a plama poruszała się za nią, tworząc krajobraz, przedstawiający klif z jednym samotnym drzewem, tuż przy jego końcu. Kobieta stanęła dokładnie w tamtym miejscu i lekko wychylając głowę, spojrzała w dół, ogromną przepaść.
Z lewej strony, czyli ze stworzonego przed chwilą gęstego lasu, wybiegł mężczyzna z zielonymi włosami, które mimo czarnych plam dookoła niego, ciągle były bardzo widoczne. W rękach trzymał...
Ostre narzędzie, to na pewno.
Podbiegł do dziewczyny i szybkim ruchem popchnął ją w dół, a ona, krzycząc i machając rękami, zaczęła spadać.
I potem jeszcze jedna postać: zamaskowany mężczyzna, rzucający się za dziewczyną i razem z nią, znikający w ciemności....
- Lepiej uważaj.- wszeptał mój gość.
- Co.. co to było? Te wszystkie obrazki, ta dziewczyna, mężczyźni, klif, upadek, ty... O co chodzi?
- Uważaj.- powiedział, po czym zniknął. Tak po prostu. Nie wyleciał przez okno, nie wybiegł, nie zniknął w żadnym dymie, jak amatorski magik... rozpłynął się w powietrzu.
Chwyciłam się za głowę i usiadłam na łóżku. Czy to wszystko, to były tylko moje przywidzenia? Czy już zwariowałam? Ten mężczyzna z zielonymi włosami, do złudzenia przypominał mi Jokera...
A ta dziewczyna- mnie. Miała takie same włosy i taki sam wyraz twarzy, jaki mam kiedy jestem smutna albo przygnębiona. Spojrzałam na ścianę, na której przed chwilą ujrzałam w skrócie historię, której mam się bać. Na podłodze widniała mała, czarna kałuża. Uśmiechnęłam się triumfalnie, bo jeżeli coś po tym zostało, to znaczy że to było prawdziwe.***
Zapięłam ostatni guzik mojej kurtki i roztarłam na twarzy ostatni ceń do powiek.
Za chwilę miałam razem z Jokerem, żeby zamontować pojemniczki z trującym gazem w mieszkaniach bliskich osób nietoperza. Plan był prosty: około pierwszej w nocy, kiedy upewnimy się, że wszyscy z naszych ofiar są w domu, uruchomimy nawiew, a tym samym trujący gaz. Zabije ich w parę sekund, a drzwi i okna będą oczywiście zaryglowane.
Gotowa, udałam się na dach pierwszego z naszych celów: Dicka Graysona. Z cienia wyłonił się Joker, w rękach trzymając pojemniki z napisami: Dead. Na mój widok, szeroko się uśmiechnął , a ja z niechęcią odwzajemniłam gest. Nie chciałam, żeby widział, że coś jest ze mną nie tak, że chcę to wszystko skończyć, że to prawdopodobnie nasze ostatnie spotkanie.. Że nie chcę dalej...
- Tak dawno cię nie widziałem!- wyszeptał mi do ucha, po czym lekko mnie pocałował,a ja zachichotałam.
- Jakoś tak wyszło. Każdy zajął się swoimi sprawami, prawda?
- Może i tak, ale to nie zmienia faktu, że strasznie się za tobą stęskniłem. Wiesz, żadne cierpienie ludzkie, jakie dostarczam mieszkańcom tego zepsutego miasta, nie cieszy mnie tak, jak ty.
- Naprawdę? A ja myślałam, że nowy nóż z trzema nowymi funkcjami, wynagrodzi ci moją nieobecność, ale ty wolisz się na mnie gapić? Nie tego oczekiwałam po mordercy....
Zauważyłam ogniki szczęścia i szaleństwa, kiedy wspomniałam o nowym sprzęcie do zabijania.
- Ale ty tak na serio z tym nożem?
- Nie, żartowałam sobie.- wyszczerzyłam się, powodując u Jokera wściekły wyraz twarzy.
- A teraz chodź już.- odebrałam mu trzy pojemniczki z gazem i ruszyłam przodem. Podeszłam do wentylatora, który był połączony bezpośrednio z mieszkaniem Dicka. Zielonowłosy podał mi przyrządy do przymocowania pojemnika, a po chwili wszystko było już gotowe.
***
Po zamontowaniu reszty ,, prezencików'', u innych osób, takich jak: Komisarz James Gordon i Alfred Pennyworth (tak, dostaliśmy się do willi Wayne'a, tą samą drogą, co wcześniej ja.), zmęczeni usiedliśmy na dachu mojego bloku- tia, mam jakąś obsesję na punkcie tych dachów, ale tam przynajmniej nikt nas nie znajdzie i nie przeszkodzi. Klaun na szczęście zaczął rozmowę.
- Słyszałem, że zabili ci kolegę.- poczułam dziwne uczucie, kiedy Joker wspomniał o brunecie. Ciągle za nim tęskniłam.
- Tak... Ale to już przeszłość.
- Kathia... Zmieniłaś się i chcę wiedzieć, dlaczego i po co. Stałaś się taka niedostępna, nie tylko dla mnie, ale też dla innych.
- Nie musisz wiedzieć, o wszystkim co się dzieje w moim życiu.- odpowiedziałam podirytowana, a on zacisnął tylko zęby i mówił dalej:
- Masz mi powiedzieć.- złapał mnie za podbródek, ta, że patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałam w nich złość, nienawiść i szaleństwo- tak jak myślałam.
- Mogłam cię nie poznawać... Mogłam już dawno od ciebie uciec, mogłam nie oglądać tej transmisji telewizyjnej....- wychrypiałam mu prosto w twarz, na co dostałam w policzek. Wyszarpnęłam się z jego uścisku, rozmasowałam uderzone miejsce i zaczęłam moje wytłumaczenia:
- Ja już nie chcę, Jack... To wszystko już dawno zaczęło mnie przytłaczać, wiesz?
- Chcesz... tak po prostu odejść?
-Wiesz, dzisiaj miałam naprawdę fantastyczny dzień, no może tylko jedno wydarzenie go zepsuło, nie nie byłeś to ty.
- W takim razie, co?- spytał, zakładając ręce na boki.
- Śmierć. Pewnej wspaniałej dziewczyny, która wcale na nią nie zasługiwała- wręcz przeciwnie. Potrafiła cieszyć się życiem bardziej, niż inni ludzie, mimo że siedziała przykuta do wózka inwalidzkiego. A ja, w końcu zapoznałam się z normalnym trybem życia. Wyobraź sobie, że są takie małe czynności, wydarzenia, które tworzą świat piękniejszym,które urozmaicają życie i poniekąd je budują i podtrzymują. A my, a ja tak po prostu odbieram je ludziom. Nie chcę. Już nie.
- W takim razie to była nasza ostatnia rozmowa. Żegnaj, Kathio Fear.- po tych słowach odszedł w noc.
Zostałam sama na dachu, wymachując nogami i patrząc w pustkę przede mną. W dole widziałam jeszcze tylko małą sylwetkę Jokera, który szybkim krokiem wchodził do samochodu po czym z piskiem opon odjechał. Spojrzałam na zegarek- dochodziła pierwsza w nocy. Czas na zabawę.... Chciałam nacisnąć przycisk uruchamiający nawiew u moich celów, ale ktoś mnie powstrzymał, chwytając mnie za ramię.
- Nie rób tego.- usłyszałam dobrze znany mi głos.
Hejoo! ^^
Mam nadzieję, że się cieszycie- dodałam rozdział!!
JEEEEJ!!!
Oświadczam, że jeszcze 1-2 rozdziały i koniec tego opowiadania!!
CZYTASZ
Przemiana | zakończone|
FanfictionKiedy mieszkająca w Gotham Kathia traci swoich rodziców, staje się kimś innym. Poznaje wielu nowych ludzi, ale czy dobrych? Jak się to dla niej skończy?