ROZDZIAŁ 19

2K 143 26
                                    

Poczułam, że ktoś delikatnie tyrpie mnie w ramię. Niechętnie otworzyłam oczy, ale gdy zobaczyłam mojego Jacka, od razu się uśmiechnęłam.
- Dojechaliśmy.- wskazał na budynek. Przeciągając się, wyszłam na zewnątrz. Było zimno, ale mnie to nie ruszało. Nagle usłyszałam cichy chichot zza moich pleców. Odruchowo się odwróciłam i zobaczyłam wszystkie dziewczyny!! Nawet Shiva tam była!!
Szczerzyły się, a kiedy ja zrobiłam to samo, z piskiem rzuciły mi się na szyję. O bosz.. Jeszcze nigdy nie widziałam ich w takim stanie! Były w komplecie. Oprócz..... Cała złość wróciła. Zebrałam się tylko na to, żeby wychrypieć:
- Gdzie jest Quinn?- wszystkie się ode mnie odkleiły, a Shiva powiedziała pewnym głosem:
- Jest w kuchni.
Poczerwieniałam, a moje paznokcie wbiły się w dłonie, powodując rozcięcia. W końcu moje porwanie to jej wina!! Z impetem odwróciłam się i ruszyłam w stronę budynku. Za mną, słyszałam tylko jak Selina szeptała:
- Zatrzymaj ją...- a Shiva z przekonaniem twierdziła:
- Zostaw ją. Musi załatwić pewne sprawy i nie możemy się do tego wtrącać.- uśmiechnęłam się pod nosem i pobiegłam dalej. Po drodze, na hallu znalazłam chusteczki higieniczne- nie zwalniając kroku, wyszarpnęłam jedną i przetarłam dłonie.
Szczypało.
Kiedy dotarłam wreszcie do kuchni, na moje szczęście usłyszałam w niej ten wkurzający, piskliwy głos. Nuciła piosenkę:
,, I'm a barbie girl in a barbie world
Life in plastic, it's fantastic
You can brush my hair, undress me everywhere
Imagination, life is Your creation.." Hmmm.. Gdybym miała oceniać??

TRZY RAZY NIE DZIĘKUJE ZA UWAGĘ

Cicho zakradłam się do niej od tyłu. Zanim zorientowała się, o co chodzi, przyparłam ją do ściany, wylewając na nią gorące kakao- tym samym powodując stłumiony krzyk. Przytknęłam jej rękę do ust i wychrypiałam:
- Zamknij twarz, bo Jak nie...- zrobiła zagadkowe spojrzenie, oznaczające ,, że what?!"
- To zmienię ją nie do poznania, tak że już nikomu się nie będziesz podobać. Ach, no zapomniałam... Ty się nikomu nie podobasz.- wybuchłam śmiechem, a ona to wykorzystała i kopnęła mnie w brzuch. Zatoczyłam się i podparłam o blat kuchenny.
Idiotka. Myśli, że ma jakiekolwiek szanse? Chyba tak. No to powtórka z rozrywki:
Harley coś tam piszczała, ale ja jej nie słuchałam. Z mojego naramiennika wystrzeliłam jedną strzałkę ( usypiającą), a ona padła na ziemię.
Cienias.
Nachyliłam się nad nią i zabrałam się do roboty.
*************************************

Stanęłam dumnie przed moim dziełem. Co zrobiłam? No cóż. Troszkę pobawiłam się w architekta wnętrz.
Zawiesiłam Harley na jednym z manekinów na hallu- była oczywiście nieprzytomna. Na czoło przykleiłam jej kartkę z napisem
I Lose again
Zadowolona, udałam się do pokoju. Potrzebowałam snu...

Perspektywa Bruce'a:

Gdyby nie Alfred, już dawno bym się wykrwawił. Ale nie. On w porę zorientował się, co się stało i przetransportował mnie do domu- nie szpitala, błagam was!!
W stroju Batmana!?
Byłem przygotowany na każdą okoliczność- po zaniesieniu mnie do pokoju, staruszek skorzystał z naszej tajnej skrytki, w której trzymamy rzeczy na czarną godzinę.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Obudziłem się w moim łóżku, cały byłem w bandażach. No tak. Postrzelenie. Cztery razy...  No ładnie Bruce- twój nowy rekord.
Cały czas myślałem o tej dziewczynie. Kathia- zadaje się z Jokerem i widać, że ma z nim wspaniałe kontakty. Są przyjaciółmi, a nawet kimś więcej.
Usłyszałem pukanie do drzwi- to Alfred, który niósł dla mnie śniadanie+ leki przeciwbólowe. Poprosiłem go, żeby na chwile usiadł i wytłumaczyłem mu wszystko, co się działo. Wszystko.
- Ta dziewczyna.. Ona chyba nic nie ma do stracenia? Prawda Alfredzie?- wymamrotałem, przegryzając bułkę.
- Paniczu Bruce, wydaje mi się że ma więcej do stracenia niż pan.
Nie powiem, ta odpowiedź mnie zszokowała. Więcej niż ja?
- Nie rozumiem. Przecież nie ma rodziny, nikogo normalnego no i jest przestępczynią!
- Ale posiada coś, czego nawet pan nie ma.-  chytry uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
- Mianowicie?
- Ma ukochanego.
- Że niby Jokera?- zakrztusiłem się herbatą.
- Dokładnie.
- Na stracie Jokera nie ucierpi nikt. Wręcz przeciwnie.- powiedziałem stanowczo.
- Chce pan skrzywdzić ją po raz drugi? Bo widzi pan, jak skończyło się to za pierwszym razem... Powinien Pan jeszcze nad tym pomyśleć.
- No dobrze. Mam jeszcze jedno pytanie: jak tam badania nad Venomem?
- Potrzeba to na kimś jeszcze przetestować, ale na pewno nie na panu. To może zabić...
- Zrozumiałem. Dzięki, Alfredzie. Mogę zostać na chwilę sam?
- Oczywiście.- posłusznie wstał, podreptał do drzwi i wychodząc, starannie je zamknął. Po mojej głowie krążyło tysiąc myśli. Wiem, wiem, jak to zabrzmi- jakbym był bezwzględnym zabójcą, ale muszę to zrobić...

Muszę przetestować Venom.

I nawet znalazłem sobie mojego testera.

Hejoo!!
No także ten rozdział taki celowo nudnawy, ale jest kolejna spina z Harley!!!
Tylko ja się cieszę? 😂😂
Już zabieram się za pisanie nexta i jest 90% szansy na to, że pojawi się  jeszcze w tym tygodniu 😁😁

Niech cały świat się raduje z tego powodu!! MFirsty to w takim razie nie przyjdziesz z tą siekierą?
BO NAPISAŁAM W MIARĘ SZYBKO <3

Przemiana | zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz