Od śmierci Kathii Fear minął około miesiąc. Miesiąc, w którym złoczyńcy Gotham powoli niszczyli miasto i nic ani nikt nie mógł ich już powstrzymać.
Nawet żywa legenda.
Nawet Batman.13 listopada, cmentarz Gotham
Brązowowłosa kobieta ubrana w czarny, obcisły płaszcz, czarne spodnie i wysokie kozaki w tym samym kolorze, stała przygnębiona nad całkiem nowym nagrobkiem. W rękach trzymała czerwoną różę, przepasaną szarą i czarną wstążką. Kobieta głośno westchnęła i położyła kwiat na grobie, po czym wlepiła wzrok w napisy, starannie wyryte na kamieniu:
Nie ważne, jakie błędy popełniła w swoim życiu- na zawsze w naszych sercach.
Do kobiety podszedł elegancko ubrany brunet, który dorównywał jej wzrostem. Byli też podobnie ubrani- mężczyzna miał na sobie zieloną kurtkę, która opinała jego ciało, ciemne spodnie i buty. On również stanął przed grobem, wypuścił powietrze z płuc i szeptem poinformował brązowowłosą:
- Zdobyliśmy plan Arkham.Można działać.
- Kiedy?
- Nawet dzisiaj w nocy.
- Mamy ludzi?
- Połowę wszystkich.
- Myślisz, że tylu wystarczy?- spytała zdziwiona.
- Przecież odbijamy tylko jednego człowieka, nie całe więzienie.- rzucił od niechcenia.
-Ed, potrzebujemy go. Jeżeli coś pójdzie nie tak....
- Nic nie pójdzie nie tak. Przecież on może sam się obronić- warknął brunet.
-Wątpię. Podobno stał się jeszcze bardziej nieobliczalny, niż był.
- Przestań. Jak się boisz, możesz przecież nie iść.- mężczyzna obrzucił towarzyszkę spojrzeniem, po czym postawił dwa kroki w tył, położył jej rękę na ramieniu i wychrypiał:
- Selina, jeszcze jedno. Nie mamy wystarczająco dużo broni.- wyszczerzył się, odmachał w stronę nagrobka, po czym tanecznym krokiem wybiegł z cmentarza, zostawiając brunetkę samą.
Wieczorem, tego samego dnia:
Ogromna ilość najniebezpieczniejszych ludzi z Gotham kłębiła się przy stole, zawalonym papierami, mapami, nabojami do pistoletów i innymi rzeczami, potrzebnymi do uwolnienia więźnia.
Nagle, drzwi do sali otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia weszła Catwoman- z pewnym siebie wyrazem twarzy i zarządziła:
- Wszyscy zamknąć się łaskawie i słuchać!!!- stanęła przy stole i rozłożyła ręce na blacie, czekając na spokój w sali. Nie minęły dobre dwie minuty, a wszyscy przestali rozmawiać i wlepili w nią swoje spojrzenia. Selina uważnie zlustrowała grupę wzrokiem i zaczęła mówić:
- Chyba każdy z was zna ten plan na pamięć i w każdym momencie może mi go wyrecytować.... Ale.... mimo to, powtórzę go JESZCZE RAZ.- ostatnie dwa słowa wysyczała przez zaciśnięte zęby, a następnie pochyliła się nad stołem i przejechała palcem po mapie Arkham, zaczynając od wejść.
- Wy troje- wskazała na postacie w po swojej lewej. - zajmiecie się eliminacją ludzi z wejścia od tyłu, oczywiście cicho i bez zabaw w ,, naznaczanie''ofiar.- mężczyźni ze zrozumieniem pokiwali głowami, a Kyle przerzuciła spojrzenie na prawo.
- Wy- kolejne pięć osób- główne wejście, tak samo jak oni.
- Teraz wejście na dachu- Copperhead, Firefly, Shiva i Bane.
- I ostatnie wejście, od piwnicy. Idę tam ja i wszyscy inni,oprócz szóstki, która robi zasadzkę w samochodzie i dwójki, która podszywa się pod lekarzy- wskazała na Eda i Deadshota.- Macie niczego nie schrzanić, a do celi klauna wchodzę ja i ci, których wyznaczyłam wczoraj, mam nadzieję że pamiętacie, bo nie mam czasu na powtarzanie. Teraz bierzcie broń, nie zapomnijcie o tłumikach!!! I lecimy z tym koksem.-wykrzyczała, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z sali, a za nią paru ludzi.
Godzinę potem, przed szpitalem psychiatrycznym w Arkham:
Perspektywa Catwoman:
Razem z osobami wyznaczonymi przeze mnie, zajmowaliśmy się strażnikami od strony piwnicy, brutalnie zabierając im życie.
- Kyle, za tobą!!!- usłyszałam donośny głos Killer Croca, na który szybko się odwróciłam i za pomocą moich zmoczonych już krwią pazur, sprawnie podcięłam strażnikowi gardło- szkarłatna ciecz wyprysnęła na ściany i mój kostium.
- Dzięki.- wyszeptałam do Croca, kiwając głową, po czym uderzyłam kolejnego przeciwnika, pozbawiając go tym samym kilku zębów. I tak z pozostałymi- kopniak, poderżnięcie, uderzenie, czasami po prostu Croco rzucał nimi o ścianę.
Raz po raz spoglądałam na inne osoby, oczyszczające drogi z innych stron- kiedy mamy do czynienia z Arkham, trzeba zabezpieczyć się najlepiej, jak się tylko da.Dotarliśmy w końcu do miejsca, które nadal było dobrze strzeżone- wielu ochroniarzy, ale głównie niczego nieświadomi psychiatrzy, krążyli po tamtych korytarzach, narzekając na zepsute ogrzewanie i że jest im zimno- za chwilę nie będą czuć nic, nawet zimna.
Podbiegliśmy do Deadshota i Eda, którzy przebrali się za lekarzy, zakuli nas w kajdanki- nas, czyli mnie, Harley, Anarkiego i Mad Hattera i najzwyczajniej w świecie zaczęli przechodzić między innymi osobami.
- Hej, kim jesteś? Ja cie nie..- jeden z ochroniarzy chciał wzniecić alarm, ale w ostatnim momencie dałam znak Anarkiemu , żeby zaatakował.
No i się stało.
Rozerwaliśmy kajdanki, ,, lekarze" zdjęli kitle, ukazując swoje kostiumy z bronią i ponownie przystąpiliśmy do walki.
To nie było nic trudnego- skakałam z jednego przeciwnika na drugiego, podcinając im tętnice, wbijając ostrza w ciało, a inni postępowali moimi śladami- w ten sposób po paru minutach staliśmy pośrodku istnego cmentarza Arkham Asylum.
~~~
Stanęłam przed żelaznymi drzwiami z plakietką z napisem ,, Joker- dangerous", na co prychnęłam ze zrezygnowaniem. Tak jakby kogoś jeszcze trzeba by było uświadamiać, że Joker jest niebezpieczny, przecież to widać już po jego twarzy!!! :/
Kurczowo ściskałam klucze do jego celi, ale coś przez cały czas powstrzymywało mnie przed wsadzeniem ich do zamka i uwolnienie zielonowłosego...
Wait, przecież jestem Catwoman, okradłam Wayne'a, zaplanowałam operację uwolnienia więźnia, wybiłam połowę Arkham..... A boję się wejść do kumpla...
Głośno wypuściłam powietrze z płuc i wsadziłam klucze do drzwi, mocno je obracając i postawiłam stopę w pomieszczeniu.
Tego się akurat nie spodziewałam- Joker najspokojniej w świecie siedział okrakiem na czarnym krześle i bawił się małym, składanym nożykiem, który raz po raz składał i rozkładał.
Słysząc odgłos otwieranych drzwi, nie podniósł nawet głowy, wymruczał tylko:
- Nie teraz, Pani Wood.
- Nie pamiętam, żebym zmieniała nazwisko.- mruknęłam, bawiąc się kluczami, a Joker uważnie zlustrował mnie wzrokiem, po czym swój nożyk zapakował do kieszeni spodni, wstał i rzucając ciche ,, dzięki, ale poradziłbym sobie sam", wyszedł.
Mogłam się tego spodziewać.
Zostawiajac klucze w drzwiach, dogoniłam mężczyznę i spytałam:
- Co teraz?
Klaun gwałtownie się zatrzymał, rzucił na mnie okiem, po czym wzruszył ramionami i wychrypiał:- Let's Have Fun!!
No!
Jest epilog, oceniam go na taki sobie, właściwie to chyba trochę go schrzaniłam :/
Mam nadzieje, że się podoba ^^
CZYTASZ
Przemiana | zakończone|
FanfictionKiedy mieszkająca w Gotham Kathia traci swoich rodziców, staje się kimś innym. Poznaje wielu nowych ludzi, ale czy dobrych? Jak się to dla niej skończy?