13. Desperacja i jej twarze.

910 108 12
                                    

Słowo desperacja było jednym z nielicznych, będącym w stanie idealnie boleśnie oddać stan w jakim się znalazłam. 

Desperacko łapałam oddech, wypchnięta wprost w paszczę lwa, a dokładniej Harrego, opartego nonszalancko o blat baru. Desperacko wycierałam spocone ze strachu dłonie w jeansowe spodnie na moich udach. Desperacko starałam się nie wpaść w panikę wiedząc, że jestem o krok od tego czego zawsze pragnęłam i dokładnie 50 cm od centrum mojego własnego wszechświata. Co ciekawe, nawet wyczuwałam jego grawitację stojąc w wejściu, po prostu na niego patrząc.  Przyciągał mnie ku sobie, a ja nie znałam innej silniejszej na tej ziemi siły, która miałaby powstrzymać mnie przed podążaniem w jego stronę. Na spoglądanie na to jak jaśniał, oślepiając mnie swoim blaskiem. Był moją gwiazdą. Czasem czarną dziurą. Gdy zamykałam oczy jego refleksy odbijały się pod moimi powiekami niczym tysiące eksplodujących na raz fajerwerków. Płonął tak jasno. A ja im bliżej ku niemu stawałam, tym mocniej się parzyłam. Przy nim jedyne co czułam to tą beznadziejną niepewność . Uczucie zagubienia, z powodu stracenia równowagi pomiędzy stawianiem jednego kroku do przodu, a cofaniem się o co najmniej dwa do tyłu. W tym samym czasie. W trakcie wykonywania tego samego gestu.

Harry podniósł na mnie wzrok, a ja po prostu nie mogłam odmówić sobie tej małej przyjemności utrzymania tego spojrzenia na odrobinę zbyt długą chwilę. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie łagodnie, a jego dłoń spoczywała luźno w tylnej kieszeni jego spodni. Wilgotne włosy muskały swobodnie jego skronie, a jego niebieskie oczy pięknie błyszczały w otaczającym nas świetle. Zmusiłam się do odwzajemnienia przyjacielskiego gestu. Krok do przodu, dwa kroki w tył. 

Obok mnie przetoczył się Louis wraz z Charlesem, głośno wykrzykując swoje zachwyty nad ich błyskotliwym planem przekarmienia mojego małego pierzastego przyjaciela. Spojrzałam na nich z naganą w oczach, a oni jedyne co potrafili uczynić, to rozśpiewać się jeszcze głośniej i w dziwacznie niezgrabny sposób porwać mnie do dzikiego pląsu za barem. Charles zarzucił mi ramię na szyję i przyciągnął moje ciało do swojego boku. Poczułam od niego opary alkoholu i słodko-kwaśną woń jego spoconego ciała. Położyłam dłonie na jego piersi i brzuchu i zaczęłam go od siebie odpychać, czując na sobie uważne spojrzenie Harrego. Jego ciężar mnie przytłaczał.

- Charlie, śmierdzisz.

- Nie, nie, nie. Tak pachnie mężczyzna.

- Upodleniem i brakami w higienie osobistej? - jego dłoń wylądowała na mojej tali. Poczułam się jakby oplatały mnie macki. Za każdym razem gdy udało mi się go od siebie odkleić, znalazł inny milimetr mojego ciała wolnego i godnego dotyku. Napierał na mnie zbyt mocno, zbyt nachalnie. Pijany Charles nie był już tak czarujący i przebiegły. Był raczej boleśnie przeciętny i przewidywalny w swoich zalotach. Które nadal trwały, nie ważne w jakim stanie się znajdował. Nie wiedziałam czy mam się z tego powodu śmiać czy płakać.

- Taka szorstka. Zawsze taka szorstka – przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej, a ja przewróciłam oczami. Nie chciałam patrzeć na Harrego, który pewnie dość sumiennie nas teraz oceniał, ani na Charlesa, którego miałam ochotę wychłostać. Wiedziałam, że jeszcze nie zauważył, że nasz gość siedzi o kilka centymetrów od nas. Był na to zbyt zamroczony. I gdy tak powoli odklejałam go od swojego ciała, silne i rozgrzane dłonie tego napaleńca, do akcji postanowił włączyć się Esteban. Z resztą tak jak obiecał.

- Charles, kochanie, choć raz zachowaj się jak gentleman i trzymaj rączki przy sobie, to znaczy, z dala od Eleanor. Przynajmniej wtedy gdy jesteś pijany. Robisz się wtedy doprawdy przesadnie namiętny – Charlie spojrzał na niego kompletnie zbity z pantałyku. Po raz kolejny patrzyłam na swojego najlepszego przyjaciela jak na człowieka, którego widzę po raz pierwszy raz w życiu. - Wiemy jak to się kończy. Nikt nie chce oglądać tego jak obściskujesz się z moją drugą połówką duszy za barem – Ed spojrzał na mnie znacząco i wskazał mało subtelnie, może dodam, wzrokiem na Harrego, który stał za moimi plecami. Jego obsceniczność odwracała uwagę od mojego wyrazu twarzy.

GOOD ENOUGHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz