21. Złota para.

816 85 4
                                    

- Charlie –zachichotałam głośno, mocno ciągnięta przez niego między drzewami, w stronę małej kamiennej ścieżki, prowadzącej wprost do ganku tego absurdalnie urokliwego domu. - Przez ciebie czuję się jak przestępca – dodałam ciszej, gdy w oddali ujrzałam kręcących się przy tarasie gości, których częścią mieliśmy się niedługo stać. Charles jedynie przyłożył palce do pełnych warg, prosząc mnie niemo o milczenie. Jego dłoń zacisnęła się mocniej na mojej i pchnęła mnie w stronę wejścia do domu. Wyszliśmy z cienia i nisko pochyleni pognaliśmy w stronę drzwi wejściowych. Wiszące nad nami girlandy bluszczu na chwilę ukryły nasze twarze w cieniu. Klucze błysnęły w dłoni Charliego, gdy  ten walczył z zamkiem w ciężkich, dębowych drzwiach. Położyłam mu dłoń na ramieniu i mocno je uścisnęłam, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że wszyscy goście, którzy nie tak dawno zachwycali się drugą stroną domu, idą w naszą stronę. Odruchowo wyprostowałam swoją sylwetkę, by choć swoją postawą udać, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego gdzie jestem i dlaczego. Uśmiechnęłam się do nich pogodnie, czując jak zaczynają pocić mi się ze strachu dłonie. Charlie kątem oka dostrzegając moją minę zmarszczył czoło i zerknął w bok. To co ujrzał podziałało na niego natychmiastowo. Szarpnął z całej siły za klamkę, pchnął drzwi wejściowe i wpadł do środka. Nadal stałam na ganku, patrząc jak zahipnotyzowana jak ci obcy ludzie idą w naszą stronę. Jednak nie na długo. Jego dłoń owinęła się wokół mojego nadgarstka i boleśnie szarpnęła mną od przodu. Wleciałam do wnętrza domu, a drzwi wejściowe za mną zamknęły się z trzaskiem. - Czyś ty już do reszty...

- Potrzebujemy innych ubrań. Nie ma czasu na kłótnię – odparł jedynie i ruszył wąskim, długim korytarzem z zaokrąglonym sklepieniem. Za sobą usłyszałam podniesione głosy zgromadzone przy froncie domu. Ruszyłam szybkim krokiem za nim, wokół widząc jedynie zrobione z białego kamienia ściany i wiszące nad nami lampy z kolorowego szkła. Musiałam walczyć ze sobą, by nie stanąć w połowie drogi i przekonać się, że kamień obok mnie jest tak zimny i chropowaty na jaki wygląda. Że szerokość tego korytarza rzeczywiście ograniczona jest rozpiętością moich ramion. Wiedziałam, że w normalnej sytuacji Charles pozwoliłby mi zbadać wszystko z namaszczeniem, ale tym razem nie tylko gonił nas czas, ale i obcy ludzie, którzy w każdej chwili mogli wkroczyć do domu i spytać kim jesteśmy. A na to nie znałam jeszcze odpowiedzi. - Tutaj – brunet otworzył zamaszyście drzwi po naszej prawej i naszym oczom ukazała się przepełniona po brzegi garderoba. Wkroczyłam do środka z niewyraźną miną, a drzwi zaraz za mną zamknęły się z głośnym kliknięciem. Znalazłam się w potrzasku wypełnionym futrami i starymi ubraniami, przez drzwi słysząc szum zamieszania i dziesiątki podniesionych głosów. Pochwyciłam po omacku wiszący przed moją twarzą łańcuszek, zapalając osamotnioną, osmoloną żarówkę. 

Próbowałam z desperacją wcisnąć się pośpiesznie w pierwszą pochwyconą w dłoń sukienkę, wiedząc, że na swoją magiczną przemianę mam dosłownie kilka chwil. Przy każdym ruchu obijałam się o wąskie ściany pomieszczenia, drapiąc sobie boleśnie łokcie i kostki dłoni. Najdziwniejszym w tym wszystkim było to, że jakoś nie umiałam przejąć się tym, że nad moją głową zwisał na pajęczynie pokaźnych rozmiarów pająk, ciemna klitka śmierdziała środkami przeciw molom, a ja dotykałam stopą coś niepokojąco wilgotnego. Całą swoją uwagę skupiłam na materiale sukienki, która nie chciała ze mną współpracować, co chwilę wyślizgując się z moich palców. Uniosłam zdyszana dłonie w górę, a delikatna koronka owinęła się wokół mojej szyi i zanim zdążyłam zrobić coś więcej poza opuszczeniem ramion w dół, tak by materiał opadł na dół ukrywając moje nogi, drzwi do składziku się otworzyły, zalewając mnie oślepiającą falą świata. 

- Goście się już weszli do środka. Przedstawiłem nas jako spóźnialskich przyjaciół rodziny – znajomy głos niósł się echem po pomieszczeniu. - Wszystko już jest gotowe. Katering i kelnerzy już przyjechali. Goście honorowi powinni pojawić się lada chwila. Okazało się, że trafiliśmy na 50 rocznicę ślubu.

GOOD ENOUGHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz