19. Gwiazda polarna.

812 100 8
                                    

*czytamy z piosenką :)*

Na sekundę moje oczy zalała jedynie ciemność. Ułamek sekundy, w którym wzrok zbyt oszołomiony nowymi doznaniami, nie potrafi się na dostosować do nowej, otaczającej nas rzeczywistości. Zamrugałam z desperacją parę razy, przed sobą słysząc szelest otwieranych drzwi i czując na swoim ramieniu ponaglająca mnie silną dłoń. Tylko ona trzymała mnie na powierzchni między krótkim zagubieniem się między światami.

- A teraz – dotarł do mnie niski i przyjemny głos. Odruchowo podążyłam za nim, odwracając twarz w stronę ciepłego oddechu. Rozwiane włosy podczas nagłego ruchu musnęły mój policzek, a ja potykając się o własne stopy, zachwiałam się i wpadłam na swojego towarzysza z przytłaczającym brakiem gracji. Otoczyły mnie w błyskawicznym tempie mocne ramiona, a ja uniosłam twarz do góry, ku swojemu zaskoczeniu, patrząc nagle prosto w oczy zarumienionemu od wiatru brunetowi. Włosy opadły mu na czoło, gdy się nade mną pochylał, patrząc na mnie z góry równie zaskoczony, co ja sama. Odruchowo ścisnął mocniej moje ramiona, badając szybko wzrokiem każdy  milimetr mojej twarzy. Powietrze uszło kompletnie z moich płuc, gdy sprawnie postawił mnie bez słowa do pionu i poprawiając pomięty płaszcz, spojrzał przed siebie, wprost na ladę wypełnioną papierami, przy której siedziała recepcjonistka. Zirytowałam go, widziałam to po dłoniach, które wcisnął w kieszenie płaszcza. Zawsze to robiłam, gdy swoją niezdarnością pakowałam się w kłopoty. - A teraz, pozwól, że wrócę do przerwanego wątku – dodał, patrząc na mnie z boku z błyskiem w oku. - Będę potrzebował twojego małego talentu aktorskiego – jego dłoń znalazła się na moich plecach i z siłą pchnęła mnie do przodu. Natychmiast zaczęłam się mu opierać.

- Poczekaj – wyszarpnęłam się do przodu i spojrzałam na niego bykiem. Kobieta siedząca za wysokim biurkiem przyglądała się nam z zainteresowaniem. Charles uśmiechnął się do niej czarująco i spojrzeniem wrócił do mnie. Sztuczność jego gestu zwalała z nóg. - Najpierw wyjaśnij mi o co chodzi.

- Nie mogę – powiedział szybko. - To część naszej małej wycieczki. Musisz odciągnąć tą kobietę od biurka i zmusić ją, by poszła za tobą do innej sali. Liczę na twoją inwencję twórczą.

- Umiem malować, a nie kłamać – jego brwi irytująco poszybowały w górę. Widziałam jak fala słów cisnęła się na jego wargi. - Dobrze. Ale to ty to zainicjujesz – rzuciłam, patrząc na niego z przesadzoną arogancją.

- Dobrze.

- Świetnie.

- Cudownie – syknął i energicznie ruszył w stronę tej biednej, starszej kobiety. W sekundę dopadł do jej stanowiska pracy i kompletnie wyluzowany oparł się łokciami o wysoki blat przed jej biurkiem, patrząc odważnie prosto w jej oczy. Kobieta uśmiechnęła się do niego szeroko i zaśmiała się na żarcik, którzy rzucił w jej stronę, komplementując jej strój. Zirytowałam się widząc, że dla każdej innej istoty na tej ziemi potrafi być miły, poza mną. Podeszłam do nich słysząc strzępek ich rozmowy.

- Studiowała malarstwo na londyńskiej akademii sztuk pięknych. Mówiłem Pani o niej i artykule, który chciała napisać o dziełach sztuki zgromadzonych w sali balowej – zaskoczona spojrzałam na niego, nie mając pojęcia skąd wie o moich studiach. Nigdy mu o tym nie mówiłam. - No dalej Penny, nie daj się prosić. To zajmie tobie tylko pięć minut. Przypilnuję za ciebie telefonu i tego wszystkiego - dłońmi otoczył całe biurko. 

- Właśnie tego obawiam się najbardziej – odpowiedziała jedynie, wzrok z bruneta przenosząc na mnie. Uśmiechnęłam się do niej będąc pewną, że uśmiech nie sięga moich oczu. Zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół. Zatrzymała się dłużej na ubrudzonych farbą spodniach i brudnych od błota trampkach. Przełknęłam dumę wraz z powodem, dla którego dzisiaj rano wyglądałam tak, a nie inaczej. Wolałam oszczędzić jej długiej i barwnej historii mojego koszmarnego życia. - Zgadzam się na to tylko z powodu twojego wuja. Daję Pani pięć minut – wstała od biurka i zachęcona uśmiechem Charliego ruszyła przed siebie, a ja pognałam za nią wprost na wysokie, marmurowe schody pokryte krwistoczerwonym dywanem. Było mi wstyd deptać po nim moimi zniszczonymi butami.

GOOD ENOUGHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz