5. Bad boy. Good lips.

979 123 9
                                    

- Esteban! - zawołałam, przedzierając się przez sterty jego kosztownych ubrań rozwieszonych absolutnie wszędzie. Na drzwiach, karniszach, klamkach, krzesłach, kanapach i nawet kabinie prysznicowej. To, że mój drogi przyjaciel potrzebował niebotycznych rozmiarów garderoby było dość oczywiste. - Este! Gdzie ty do cholery jesteś! - wołałam dalej, a moja stopa pokryta gipsem raz po raz zahaczała o zrzucone na ziemię ubrania. Otarłam wierzchem dłoni pot z czoła i odgarnęłam włosy z oczu. Skręciłam niezdarnie wprost do jego sypialni, nie spodziewając się, że nie będzie w niej sam. Po raz kolejny zapomniałam o dobrych manierach i nie zapukałam w ich powierzchnię, zanim wkroczyłam do środka. Dotarły do mnie zduszone okrzyki zaskoczenia, co sprawiło, że drgnęłam wystraszona na swoim miejscu. Odruchowo zakryłam oczy dłońmi i odchrząknęłam, mówiąc przepraszającym tonem. - Wybaczcie, ale was wołałam - dotarł do mnie jedynie stek przekleństw. Ktoś trącił mnie ramieniem o ramię i pomaszerował głośno tupiąc wprost do wyjścia z sypialni. Nie wytrzymałam i odrobinę rozczapierzając palce, spojrzałam kto tym razem był gościem mojego Hiszpańskiego ekscentryka. Zamrugałam dwa razy zaskoczona widząc, że tym razem był nim jeden z naszych stałych klientów, który, przysięgam, starał się zaprosić mnie na kolację od miesięcy. Czy wspominałam, że Ed był gejem? I to w dodatku jednym z tych najgorszych? Wyuzdanym, głośnym i cholernie dumnym?

- Dlaczego zawsze mi to robisz? - dotarł do mnie przesadzony brytyjski akcent, wywołując na moich ustach mimowolny, wredny uśmiech.

- Bo ty robisz mi dokładnie tak samo.

- Różnica jest taka, że u mnie kogoś można zastać, u ciebie nigdy - posłałam mu jedno ze swoich najgroźniejszych spojrzeń. Doskonale wiedział dlaczego tak było. Nie musiał przez złość wiecznie mi tego wypominać. Splotłam dłonie w obronnym geście na swojej piersi.

- Wczoraj byś zastał -Ed cały aż drgnął.

- Kogo?

- Charlesa - powiedziałam szybko tracąc na pewności siebie.

- I? - podszedł szybko do mnie i pochwycił moje dłonie w swoje. - Boże co ci się stało z twarzą? Dlaczego masz gips na stopie? - zawołał, dopiero teraz dostrzegając stan w jakim się znalazłam. - Co się do cholery stało?

- Ubierz się na litość boską - jęknęłam po raz setny widząc przyjaciela dokładnie tak jak matka natura go stworzyła. - To rani moje oczy.

- Bardzo zabawne - odpyskował i ponaglił mnie dłonią, bym zaczęła streszczać swoją szaloną opowieść, podczas gdy on sam szukał swoich majtek.

- Zbyt gwałtownie zahamowałam, by nie rozjechać tego pacana samochodem i zrobiłam sobie to wszystko - pokazałam dłonią ogół swojego ciała. - lusterkiem wstecznym. Które samo odpadło, może dodam. Potem Charles uparł się by towarzyszyć mi w drodze do i ze szpitala. Nie wiem jakim cudem skończyło się na tym, że w pewnym momencie stanął przede mną pół nagi w mojej własnej kuchni - Esteban aż zagwizdał.

- I jaki jest?

- Piękny - powiedziałam pod nosem, a on uśmiechnął się do mnie szerzej.

- Co było dalej?

- Dość subtelnie pokazał mi, że pragnąłby czegoś więcej, jednak odprawiłam do z kwitkiem.

- El! - zawołał sfrustrowany. - Dlaczego?!

- Dobrze wiesz dlaczego. Nikt nie zasługuje sobie na to, by mentalnie zastępować go kimś innym - zapadła pomiędzy nami długa cisza. W tym czasie przeniosłam się do kuchni, mocno kulejąc po drodze. Zasiadałam za małym, okrągłym stołem, patrząc jak mój już ubrany przyjaciel parzy nam po kubku bardzo mocnej, czarnej jak nasze dusze, kawy. I tym razem jego kochanek zniknął bez śladu krótko po tym, jak wkroczyłam do tego mieszkania. Chyba posiadałam magiczną moc do odpędzania wszelkiego rodzaju namiętności i gorących uczuć z pomieszczeń, do których wkraczałam.

GOOD ENOUGHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz