Przychodziłem do Shiro przez kolejne dwa dni, robiąc zakupy i gotując dla niego, tak, żeby nie był zmuszony wychodzić z łóżka i mógł szybciej wyzdrowieć. Do niczego już pomiędzy nami nie doszło, wręcz przeciwnie, przez większość czasu panowała niezręczna cisza. Mimo tego cieszyłem się, że mogę przebywać z nim, nie zwracając uwagi na liczne protesty i uwagi, że z pewnością się od niego zarażę i powinienem się nim nie przejmować. Sama jego obecność wywoływała u mnie przyjemny uścisk w żołądku i zapewne nieco idiotyczny uśmiech. Od czasu do czasu spoglądałem na jego usta przypominając sobie tamten wieczór, kiedy całował mnie podczas snu. Ostatnio myślałem o tym zbyt często. Dotykałem wtedy opuszkami palców swoich warg, jakby starając się odpędzić się od tych myśli. Nie powinienem tak bardzo pragnąć znów poczuć ich na sobie. Nie mogłem się doczekać końca szkoły, żeby puścić się biegiem na najbliższy tramwaj, robiąc po drodze drobne zakupy, aby za drzwiami jego mieszkania zobaczyć czekającego na mnie, słabo uśmiechającego się Shiro. Moje serce biło mocniej, zupełnie jakby był moją... rodziną? Nie jakimś dalekim krewnym, kimś bardzo bliskim, potrzebował mnie równie bardzo jak ja jego. Nie był dla mnie jak brat, raczej jak ktoś, kogo chciałbym witać w domu do końca mojego życia. Niezbyt to rozumiem i sam się gubię w swoich myślach, nie wiem co czuję. Niestety Shiro niemal wyzdrowiał, nadal męczył go lekki katar, ale zdecydował, że za dwa dni wraca do pracy. Czyli moje odwiedziny u niego w domu odejdą w niepamięć. Było mi z tego powodu dziwnie smutno. Dzień przed jego powrotem, tuż po wejściu do szkoły poczułem się jakoś nieswojo. Ludzie patrzyli na mnie ukradkiem, czułem na sobie ich badawcze spojrzenia. Nie miałem pojęcia o co może im chodzić i postanowiłem to zignorować. Udałem się na pierwszą lekcję. Moi koledzy z klasy wydawali się podłapać tą dziwną atmosferę, gdyż co chwilę się odwracali, żeby choć na chwilę spojrzeć co robię. Podczas kolejnej lekcji ktoś rzucił mi na ławkę karteczkę z wiadomością, nabazgraną krzywymi literami:
Jak udało ci się go poderwać, Yoshida?
Chwilę później kolejny skrawek papieru wylądował przede mną:
Jaki on jest w łóżku?
Nie miałem pojęcia o co może im chodzić. Postanowiłem zignorować te kartki i poczekać do przerwy. Kiedy zadzwonił dzwonek, podszedłem do mojego najlepszego kolegi z klasy. Spojrzał na mnie przelotnie, całkowicie mnie ignorując, jakby nigdy mnie nie znał.
- Hej, o co chodzi? - spytałem zdezorientowany. Zwykle razem jedliśmy śniadanie, rozmawiając o wszystkim i o niczym, a teraz nagle traktuje mnie jak powietrze.
- Nie gadam z pedałami. - burknął, wymijając mnie szybko, nawet nie patrząc na mnie.
- Słucham? - chyba się przesłyszałem. O czym on w ogóle mówił?
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię! Zostaw mnie w spokoju! - krzyknął, nawet się nie odwracając, w pośpiechu opuszczając salę. Oczy wszystkich skierowane były na mnie.
- Ryu, nie mów mi, że na prawdę nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. - z tyłu klasy odezwał się przymilny głosik.
- Erina. Coś ty nagadała innym? - wycedziłem przez zęby. Mogłem się domyślić, że to ona rozpuszcza jakieś plotki w całej szkole.
- Ja? Ja tylko powiedziałam jednej z dziewczyn, co zobaczył mój znajomy na mieście... - podeszła do mnie z kocim uśmiechem na ustach. Najwyraźniej świetnie się bawiła.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. Ostatnio nie byłem na mieście... - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Od razu po szkole szedłem do Shiro i byłem z nim aż do wieczora.
- Na pewno? Nie robiłeś może zakupów i nie znikałeś u jednego z naszych nauczycieli na kilka godzin? - spytała niewinnie, łaskawie podsuwając mi podpowiedź. Ktoś mnie zobaczył z zakupami dla Shiro i widocznie źle to zinterpretował.
CZYTASZ
You have no idea (BL)
RomantikMiłość rodzi się powoli, pod kiełkującym spojrzeniem czułości. Nie ma czegoś takiego jak zakazana miłość. Niekiedy po prostu zostawia za sobą słodko-gorzki posmak. by Menda Poznajcie Ryu, który zaczyna coś czuć do swojego nauczyciela. Czy jego niepe...