Kochasz mnie, i co dalej?

4K 424 117
                                    

"Wyjdź!". To usłyszałem zaraz po tym jak wyznałem miłość Ryu. Nie tego się spodziewałem. Oczywiście, nie sądziłem, że nagle ozdrowieje, zerwie się z łóżka i wpadnie mi w ramiona, a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie. To nie jest bajka Disneya. Chociaż czasami chciałbym, żeby nagle pojawiła się jakaś dobra wróżka, która kazałby mi iść za głosem serca i pchnęłaby mnie w ramiona chłopaka, którego kocham. Zamknąłem oczy. Był poranek, dzień po tym, kiedy Ryu kazał mi się wynosić z jego sali. W sumie to go rozumiem. Nie mam pojęcia jak ja bym zareagował gdyby role były odwrócone. Co bym zrobił na jego miejscu? Zastanawiałem się nad tym przez chwilę. Szczerze, nic mi nie przychodziło do głowy. Nie wiem co będzie dalej...

Nagle telefon zawibrował. Leniwie wyciągnąłem po niego rękę. Na wyświetlaczu zobaczyłem imię Ryu. Napisał wiadomość?

"Przyjdź mnie dzisiaj odwiedzić. I kup mi jakąś dobrą kawę, bo ta ze szpitala jest ohydna. R"

Uśmiechnąłem się lekko. Widzę, że się zmienił przez ten czas, kiedy go nie widziałem. To nie jest ten sam niezbyt pewny siebie chłopak, którego poznałem kilka miesięcy temu. Dawny Ryu nie odzywałby się do mnie tygodniami. Chociaż sam nie wiem czy nie wolałbym żeby był taki jak dawniej... Usiadłem na łóżku. Spojrzałem na siebie w lustrze. Ja też jestem inny. Zmieniłem się przez niego i dla niego. Dotknąłem twarzy. Muszę się ogolić, jakoś ostatnio się zaniedbałem. Poczułem uścisk w żołądku. Nie wiedziałem co powie mi Ryu. A co jeśli dzisiejsze spotkanie będzie naszym ostatnim? Co jeśli już nigdy więcej się nie zobaczymy? Pokręciłem głową. Nie powinienem tak myśleć, tworzyć w głowie czarnych scenariuszy. Najważniejsze, że się do mnie odezwał. Jego telefon już nie milczy, a SMS-y nie pozostają bez odpowiedzi.

Po około trzech godzinach stałem pod drzwiami za którymi leżał Ryu. Wcześniej napisałem mu, że do niego idę i dokładnie wypytałem jaką chce kawę i skąd. Teraz miałem w ręce kubek z jego ulubionej kawiarni i kilka precli. Zapukałem.

- Proszę. - głos Ryu był stanowczy. Podszedłem do łóżka. Wyglądał nieco lepiej niż wczoraj, chociaż siniaki zaczęły nabierać bardziej zdecydowanych kolorów. 

- Cześć. - bardzo kreatywnie zacząłem rozmowę. Ale zupełnie nie wiem co miałbym mu powiedzieć. Z pewnością nie powiem mu, że dobrze wygląda.

- Tak, wiem. Wyglądam jak jedna wielka śliwka. Ayumi już mi to zdążyła powiedzieć - wywrócił oczami. 

- Mam Twoją kawę i kilka precli.- przypomniało mi się, że mam dla niego prezent. Podałem mu do ręki. Był wyraźnie zadowolony.

- Możemy pogadać? - ruchem głowy wskazał na puste krzesło nieopodal łóżka. Podsunąłem je bliżej i usiadłem. Nie wiedziałem co mam mówić. Dziwnie się czułem w tej sytuacji. Zupełnie jakby role się odwróciły. Jakby to on był dorosłym mężczyzną a ja podkochującym się w nim gówniarzem. Czułem, że to ja powinienem zacząć rozmowę, jednak miałem całkowitą pustkę w głowie.

- Ryu, ja... - ten jednak nie dał mi skończyć. 

- Kochasz mnie? - Był tak zabójczo bezpośredni, jak jeszcze nigdy dotąd. Pokiwałem tylko głową. - Więc to mi się nie śniło... - powiedział jakby do siebie. - Powiedz to jeszcze raz. - spojrzałem na niego pytająco. Mówił całkowicie poważnie. 

- Kocham Cię. - wydobyło się to ze mnie niemalże niedosłyszalnie. Nie mogłem w to uwierzyć. Wczoraj odważnie wyznawałem mu miłość, mogąc to powtarzać w kółko jak zdarta płyta, a dzisiaj jakbym zapomniał jak się wymawia sylaby...

- Mówiłeś coś? - udawał, że nie usłyszał. Popijał kawę, zagryzając ją preclem. Zerkał na mnie ukradkiem, uśmiechając się lekko.

- Ty jesteś pewny, że to auto Ci tylko połamało nogę? - odparowałem. Ten tylko wzruszył ramionami i sięgnął po kolejnego precla.

- No dobra, słyszałem. Kochasz mnie, i co dalej? - to pytanie zbiło mnie z tropu. Jak to co dalej? Będziemy razem ze sobą... tak?

- Nie rozumiem... - zacząłem, jednak ten przerwał mi w pół zdania.

- Shiro, samo powiedzenie "kocham Cię" nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. - powiedział zmęczonym tonem, odkładając pusty kubek po kawie. Miał rację, doskonale wiedziałem, że miał rację. Tylko problem tkwił w tym, że ja nie miałem pojęcia co dalej. Mam go poprosić o rękę? Jestem jak dziecko we mgle. To ja powinienem wyjść z jakimś sensownym rozwiązaniem, porozmawiać z jego mamą, przedstawić dalszy plan... Czy on ode mnie oczekuje, że jakimś magicznym sposobem znajdę wyjście z tej sytuacji?

- Wiem o tym, Ryu. Ale nie mam pojęcia co mam zrobić. Nie wiem czego Ty chcesz... - wstałem i zacząłem chodzić po sali. To frustrujące. Gdzie jest moja wróżka chrzestna z gotowym rozwiązaniem?

- Czego ja chcę? To Ty wparowałeś tutaj i zacząłeś mi mówić, że mnie kochasz! - głos mu się lekko załamał. Spojrzałem na niego. Czułem się jak ostatni idiota. 

- Kiedy nawet nie mam pojęcia czy Ty mnie kochasz. To działa w dwie strony, wiesz? - zdawałem sobie sprawę jak beznadziejnie musiałem wyglądać w jego oczach. Najpierw zjawiam się u niego i wyznaję mu miłość, a teraz nie wiem co mam ze sobą zrobić i miotam się jak zwierzę w klatce.

- Czy Ty jesteś głupi? Gdybym Cię nie kochał to nie uganiałbym się za Tobą jak jakiś idiota, przez ostatnich kilka miesięcy, prawda?! - Prawie na mnie krzyknął. 

Miałem ochotę w coś uderzyć, krzyknąć, gdzieś wyładować całą swoją niemoc. Zamiast tego krążyłem po sali, myśląc intensywnie nad tym, co powinienem zrobić. 

- To czego ode mnie chcesz, że razem zamieszkamy? Nie ma sprawy, choćby dzisiaj! Znajdę najbliższy punkt gdzie można dorobić klucze i wręczę Ci je, jeśli to Cię uszczęśliwi! - wybuchnąłem. Miałem mętlik w głowie, powiedziałem to bez zastanowienia.

- Zrób to. - patrzył na mnie intensywnie. Zatrzymałem się w pół kroku. Pewnie mi nie wierzył. Przeszukałem kieszenie i znalazłem pęk kluczy.

- Zaraz wracam. - mruknąłem i popędziłem korytarzami szpitala, prosto to wyjścia. Budynek znajdował się w dzielnicy gdzie z pewnością łatwo będzie mi znaleźć miejsce gdzie...

Akurat przebiegałem obok wielkiego napisu: DORABIANIE KLUCZY. Bez zastanowienia poprosiłem o komplet. W przeciągu kilku minut miałem w ręce nowe klucze. Wróciłem do sali Ryu. Kiedy wróciłem wyciągnął otwartą dłoń. Chwilę się im przyglądał, a potem schował do szuflady.

- Może to nie rozwiąże naszych problemów, ale nie chcę Cię znowu stracić, Ryu. - chciało mi się płakać. Cała frustracja tych kilku tygodni powoli ze mnie spływała. Jeszcze nie do końca docierało do mnie, że teraz rzeczywiście możemy być razem. Spojrzałem na chłopaka. Ten tylko pokiwał głową. 

- Shiro? - odezwał się po chwili.

- Tak? 

- Ja też Cię kocham. - patrzył mi prosto w oczy. On też powiedział mi to po raz pierwszy. Podszedłem do niego. Nachyliłem się i pocałowałem go w czoło. - Pocałuj mnie w usta. - mruknął i odchylił głowę tak, że jego wargi były tuż nad moimi. Poczułem jak zaplata mi ręce na karku. Mimo, że wyglądał jak wielka śliwka, nadal był niesamowicie seksowny. Przynajmniej dla mnie. Chyba miłość jednak jest ślepa. Nachyliłem się i musnąłem lekko jego usta. Pocałowałem go lekko. Natychmiast rozchylił wargi, domagając się więcej. Kolejne pocałunki były tak intensywne, że sam byłem zaskoczony, że Ryu potrafi się tak całować. Czułem jak wplatał mi palce we włosy, lekko je ciągnąc. On jest niemożliwy! W końcu odsunąłem go do siebie.

- Nadal beznadziejnie się całujesz. - mruknąłem mimo wszystko. Kłamałem. Nie miałem pojęcia skąd się tego nauczył, ale znacząco się poprawił. Nie zamierzałem go jednak o tym poinformować. On natomiast chwilę udawał, że jest na mnie obrażony.

- Poczekaj aż wyjdę ze szpitala. - odparował i pokazał mi język. To jednak nadal dzieciak. Zaśmiałem się. Nie mogłem się doczekać, aż ten mały gówniarz się do mnie wprowadzi.

Czy podoba Wam się nieco bardziej zadziorny Ryu? Ciekawe co się będzie działo za zamkniętymi drzwiami w domu Shiro, kiedy Ryu wyjdzie ze szpitala? Czekam na pomysły, może któryś z komentarzy mnie zainspiruje do kolejnych scen pomiędzy naszymi bohaterami...

You have no idea (BL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz