To tylko sen

9.6K 895 154
                                    

Kolejnego dnia Shiro nie pojawił się w szkole. Ani następnego. Podobno był chory. Ayumi dzisiaj z rana też była wściekła, ponieważ nagle odwołał ich wypad do restauracji, którą trzeba było rezerwować z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Zamiast wykwintnej kolacji będzie musiała się zadowolić pizzą. Nie ukrywałem, że zacząłem się martwić. Shiro zniknął bez znaku życia. Nagle na lekcji, którą powinien prowadzić, a zamiast niego za biurkiem siedziała jakaś młoda stażystka, nie potrafiąca sklecić normalnego zdania, wpadłem na pomysł. Może wybrałbym się do niego do domu. Sprawdziłbym czy jeszcze żyje, bo to nie jest normalne, żeby z dnia na dzień znikać jak kamfora. Jedynym problemem było to, że nie wiedziałem gdzie on mieszka. Zawsze przychodził do mojego domu, ale jeszcze nigdy mnie nie zaprosił do siebie. Wyjąłem telefon i napisałem SMS-a do Ayumi w nadziei, że tym razem mi odpisze, bo nie zwykła odpowiadać na moje wiadomości.

Ja: Ayumi, podasz mi adres Shiro? Chciałbym sprawdzić co u niego...

Po kilku minutach ciągłego spoglądania na skrzynkę odbiorczą, w końcu otrzymałem odpowiedź.

Ayumi: Złota 12/7. Powiedz mu, że jest dupkiem. 

Poszło zadziwiająco łatwo. Widać nadal gniewała się na niego za ten niewypał z restauracją. Z niecierpliwością czekałem na koniec lekcji. Kiedy tylko odezwał się dzwonek, niemalże wybiegłem ze szkoły, biegnąc na tramwaj. Miejsce zamieszkania Shiro nie znajdowało się w centrum. Po kilkunastu minutach podróży stałem pod wskazanym adresem. Nie byłem pewny czy powinienem w ogóle tutaj przychodzić. Jak zareaguje Shiro? Może wcale nie chciał, żeby ktokolwiek go odwiedzał? Już niemal byłem na skraju stchórzenia, kiedy drzwi otworzyły się i wyszedł z nich nie kto inny jak mój nauczyciel. Ubrany był w dresy, miał potargane włosy, zapadnięte policzki i niezwykle bladą twarz. Z pewnością nie był zdrowy. Nie powinien wychodzić w takim stanie. Niemalże zderzył się ze mną. W ostatniej chwili zatrzymał się tuż przed moją twarzą, wyraźnie zdziwiony i kichnął przeciągle. Ze wszystkich sił powstrzymałem się od głupawego uśmiechu. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. 

- Ryu, co Ty tu robisz? - spytał niewyraźnie, ze względu na zatkany nos.

- Przyszedłem Cię odwiedzić. Widzę, że rzeczywiście jesteś chory. - całkowicie rozbroił mnie swoim promiennym uśmiechem, kiedy tylko usłyszał te słowa.

- Nie powinieneś. Jeszcze się ode mnie zarazisz. - jakby na potwierdzenie zaczął kaszleć i siorbać nosem.

- Wracaj natychmiast do domu. Po co żeś właściwie wylazł? - wywróciłem oczyma i siłą wepchnąłem go do środka, mimo głośnych protestów. Zachowywał się jak duże dziecko. Spojrzał na mnie, robiąc minę, której nie powstydziłby się obrażony 5-latek.

- Nie mam nic do jedzenia. Siedzę głodny od rana... - zaczął z wyrzutem. 

- Wracaj do łóżka, w tej chwili. Pójdę i zrobię jakieś zakupy. - westchnąłem przeciągle i wyjąłem wystający z jego kieszeni portfel. - Wracam za pół godziny. - zdaje się, że po drodze mijałem jakiś supermarket. 

- Nie, dam radę sam. - protestował. Dotknąłem dłonią jego czoła. Było na prawdę rozpalone. 

- Masz gorączkę. - mruknąłem, po czym rozejrzałem się w poszukiwaniu sypialni. Mieszkanie nie było zbyt wielkie i składało się właściwie tylko z salonu, kuchni i sypialni. - Musisz się położyć. - nadal upierał się, że doskonale da sobie radę z zakupami, a jego gorączka to nic takiego.

- Pójdę do sklepu, Ty lepiej wracaj do domu, bo się zarazisz. - jego upartość powoli zaczynała mi działać na nerwy.

- Biorę portfel i wracam za pół godziny. Ty w tym czasie masz się przebrać w czyste ubrania i wrócić do łóżka. Jak wrócę ugotuję Ci rosół, zrozumiano? - przybrałem stanowczy ton, którego moja mama używa zawsze kiedy wydaje mi dyspozycje. O dziwo zadziałał na Shiro, który nagle przestał się spierać i posłusznie poczłapał do sypialni.

You have no idea (BL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz