-że co?!-byłam wkurzona-no prosze wysłow sie no!!
-eh no bo ja...ja...ja jestem chory...cieżko chory-spuścił wzrok
-Chory? na co chory? Leo czemu nic mi nie powiedziałeś-sciszylam głos
-Ja po prostu..n..nie chciałem cie m..martwić-jąkał sie
-Stary a mi czemu nie powiedziałeś, wiesz przeciez ze mozesz zawsze na mnie liczyć, co sie z tobą dzieje-spytał Charls
-Ja nie wiem, ja..ja nie chciałem was w to mieszać-łzy zaczęły mu lecieć z oczu i wybiegł z mieszkania
-Leo stój!-krzyknęłam-przepraszam Charlie..-szlam w stronę drzwi
-ok rozumiem-podrapał sie po karku.
Gdy wyszłam przed dom widziałam Leo szedł ulica jechał jakiś samochód szybko rozpędzany, wszedł mu w drogę,samochod jeszcze był pare metrów dalej.
-NIEEE!!!-krzyknęłam, i rzuciłam sie na niego, na szczęście samochod przejechał koło nas.
-JESTES NIE NORMALNY CZY CO?! CO TY CHCIAŁEŚ SIE ZABIĆ?! KURWA LEO CO SIE Z TOBĄ DZIEJE MARTWIĘ SIE, CZEMU CHCIAŁEŚ TO ZROBIC-siedzielismy na ziemi obok siebie, miałam łzy w oczach on tez.
-p..przepraszam-wyjąkał i sie do mnie przytulił, mocno go przytuliłam.
-kochanie wszystko bedzie dobrze zobaczysz, dopóki jestesmy razem, wszystko bedzie dobrze-przytulalam go mocno.
-Ja sie boje...boje sie ze umrę i cie starce, wolałem to zrobic szybciej-był wtulony we mnie.
-Jeju..Leo co ty gadasz, nie mozesz tego zrobic...zrozum nie moge cie stracić, twoja chorobę napewno da sie wyleczyć uwierz mi-odkleilam sie od niego i patrzyłam mu w oczy.
-Dziekuje-powiedział cicho
-za co Leondre?
-za to ze jestes, ze mnie wspierasz, gdyby nie ty to ja nie wiem co by...
-ciiii-położyłam mi palec na ustach-nic nie mów-pocałowałam go czule on oddał pocałunek.
-Kocham cie Leo i zrobie dla ciebie wszystko rozumiesz?Nie moge cie starcic-położyłam mu rękę na policzek
-Tez cie kocham Katie, jestes miłością mojego zycia-znów mnie pocałował
-Moze wstaniemy z tego chodnika-zaśmiałam sie cicho
-Mozemy-zaśmiał sie rownież
-Pójdziemy do ciebie i wszystko mi opowiesz kochanie okej?-złapałam go za rękę, ruszyliśmy.
-okej
Szliśmy chwile do jego domu. Przyszliśmy usiedliśmy u niego na łożku. Zaczął mi wszystko opowiadać tak mi było go zal. Jego życiu zagrażało niebezpieczeństwo naprawde...bałam sie jak cholera.
-Daj mi telefon-wystawiłam rękę
-Co? po co?
-Musze zadzwonić do twojej mamy i z nia pogadac, no daj-zaśmiał sie
-przestań
-oj Leo Leo-wyrwałam mu telefon i zeszłam na dół zaczęłam rozmawiać z jego mama czy moge z nim jechać do szpiatala i zeby wysłała na maila zgodę na badania bo Leo jest w złym stanie. Oczywscie sie zgodziła, przez telefon wydawała sie bardzo miła, wróciłam do bruneta do pokoju i otworzyłam jego szafę, wyjmując walizkę.
-eee, Katie co robisz? Załatwiałas nam jakies wakacje czy cos-zaśmiał sie
-tak wakacje w szpitalu kochanie-uśmiechnęłam sie
-Ale..ale
-zadnego ale jedziemy do szpitala i sie leczysz nie pozwolę na to zebys umarł rozumiesz?
-ale my mamy jutro koncert!
-ok pojedziemy do szpitala zarejestrujemy cie powiemy ze masz jutro koncert bedziesz musiał wyjsć na jakies 3h i tyle, bedziesz sie leczył czy to ci sie podoba czy nie-zaczęłam wyjmować rzeczy z jego szafy a on podszedł do mnie od tylu i złapał mnie w talii, całując mnie po szyji.
-Jak ja cie kocham skarbie-mówił przez pocałunki,zaśmiałam sie
-Na to kochanie bedziesz musiał trochę poczekać, na te czułości bo mysle ze z miesiąc tam poleżysz-odwróciłam sie do niego będąc cały czas w jego objęciach pocałowałam go czule i oplotłam ręce na jego szyi. Chwile sie całowaliśmy.
-Kochanie, trzeba sie spakować-zaśmiałam sie i odwróciłam do szafy
-Bedziesz zazdrosna jutro-poruszył brwiami
-Niee przeciez to bambinos rozumiem to jakiś miesiąc temu tez byłam jedna z nich-zaśmiałam sie i odwróciłam do niego, on złapał sie za serce i zaczął sie kłaść na łóżko
-LEO?!LEONDRE CO SIE DZIEJE?!/zdenerwowałam sie mocno....Mamy ponad 600 słów!!! Mam nadzieje ze sie podobało, jak myślicie jak dalej sie potoczą losy Katie i Leo? Bedą razem czy nie?
Miłego wieczoru
Kasia xx❤️